Recenzja: Yakuza 0 (PS4)

Recenzja: Yakuza 0 (PS4)

Laughter | 19.01.2017, 18:00

Fani gier spod szyldu Yakuza mają ostatnio powody do świętowania. Pod naporem niecichnących głosów wielbicieli przygód Kazumy Kiryu i pomocy ze strony samego Sony, Sega postanowiła dać naszemu rynkowi kolejną szansę i znowu spróbować sił w zjednaniu sobie przychylności zachodnich graczy. Po niespełna dwóch latach od pierwotnej premiery trafia do nas Yakuza 0.

Yakuza 0 zostało osadzone w 1988 roku, czyli aż 7 lat przed wydarzeniami przedstawionymi w pierwszej odsłonie cyklu. Stwarza to idealną sposobność dla osób, które do tej pory obawiały się tego, że nie zrozumieją zawiłości fabularnych serii – wszak ta japońska telenowela zasłynęła w głównej mierze za sprawą skomplikowanego scenariusza, który nawarstwiał się coraz bardziej z każdą kolejną częścią gry. Yakuza 0 to nowy początek przedstawiający nam, jak znani bohaterowie dorastali i wybierali swoje ścieżki. Znane z innych odsłon skomplikowane relacje bohaterów dopiero zaczęły się tworzyć, a sama historia pełni rolę świetnego punktu wyjścia do następnych rozdziałów marki.

Dalsza część tekstu pod wideo

Tym razem motywem przewodnim historii są pieniądze. W świecie gry Japonia przeżywa istną eksplozję ekonomiczną – ludzie są obrzydliwie bogaci i trwonią bajońskie sumy na rozpustę. Pełne neonów oraz śmieci, tętniące życiem ulice Kamurocho nieustannie spływają alkoholem i gotówką wydawaną na kobiety oraz przyziemne zachcianki. Japoński klimat nocnego życia i panująca atmosfera to jedne z najlepszych elementów tytułu.

Twórcy postanowili ograniczyć liczbę bohaterów do dwóch, dzieląc jednocześnie scenariusz na dwie linie narracyjne rozgrywające się w tym samym momencie. Historię rozpoczynamy z punktu widzenia Kazumy Kiryu, który dopiero co zasilił swoją osobą struktury Yakuzy. Jego życie komplikuje się w momencie, kiedy rutynowe ściągnięcie długu zamienia się w morderstwo, a sam Kiryu zostaje jedynym podejrzanym, ściągając tym samym uwagę policji na całą przestępczą organizację. Chociaż fabuła wydawała mi się nieco stonowana i napisana na mniejszą skalę niż w poprzedniczkach, to nadal jest to świetnie poprowadzona, wciągająca intryga, przedstawiająca wewnętrzne konflikty polityczne rozgrywające się w samym sercu Yakuzy. Scenariusz napędzany jest przez bardzo dobrze napisanych bohaterów, którzy choć wywodzą się z przestępczego półświatka, to ich różnorodne osobowości usłane są często pozytywnymi pobudkami i cechami. Historia niejednokrotnie potrafi zagrać na emocjach, fundując graczowi istną huśtawkę nastrojów, gdzie smutek i powaga przeplatane są absurdalnym humorem.

Pod względem rozgrywki twórcy ponownie uraczyli nas solidną ewolucją wyrobionego przez lata trzonu. Yakuza 0 to nadal osadzony w półotwartym świecie specyficzny miszmasz gatunkowy, którego najłatwiej zakwalifikować pod ramy jRPG-a i chodzonej bijatyki. Najwięcej czasu spędzimy biegając po ulicach i obijając pyski lokalnych awanturników. To właśnie w kwestii walki zdecydowano się na największe zmiany. Każdy z bohaterów posiada teraz trzy odmienne style walki, które znacząco różnią się od siebie. Rozwijamy je osobno u mistrzów poprzez wydawanie zarobionych pieniędzy, pełniących dodatkowo rolę punktów doświadczenia. Style możemy zmieniać w czasie rzeczywistym podczas starcia, dzięki czemu jesteśmy w stanie natychmiast dostosować taktykę do sytuacji panującej na ekranie. Jest to naprawdę świetne i przemyślane urozmaicenie, które mocno odświeża starcia. Pojedynki w Yakuzie jeszcze nigdy nie były tak płynne, szybkie i zwyczajnie przyjemne.

Reszta nowości ogranicza się w głównej mierze do aktywności dodatkowych. Seria zawsze słynęła z długiej listy rzeczy, które można uskuteczniać w ramach odpoczynku od głównej osi fabularnej i nie inaczej jest tym razem. Jedną z najistotniejszych nowinek jest motyw ekonomiczny. W pewnym momencie zostajemy zmuszeni do przejęcia firmy zajmującej się skupem nieruchomości. Naszym zadaniem jest pozyskiwanie coraz to nowszych punktów i maksymalizacja ich zysków - wypierając powoli konkurencję, stopniowo dążymy do monopolu. W wykupione przedsiębiorstwa musimy nie tylko inwestować pieniądze, ale i ludzi, zatrudniając menadżerów oraz ochroniarzy. Do tego konkurencja gra nieczysto i potrafi wysłać bandziorów pod nasze budynki, hamując tym samym wpływy. Całość udekorowano kilkustopniowym pobocznym wątkiem fabularnym, więc na nudę po prostu nie można narzekać.

Do całej masy minigier znanych z poprzednich części, jak bilard, kręgle, baseball czy hazard i automaty arcade, dochodzą nowe - wyścigi zabawkowymi samochodami, taneczne dyskoteki czy... naprawdę dziwna wariacja na temat gry w „kamień, papier, nożyce" ,w której podziwiamy walki skąpo ubranych wojowniczek. Nowością są również filmy erotyczne z kategorii softcore, które odblokowujemy poprzez szukanie rozsianych po całym mieście kart telefonicznych. Niektóre minigry jesteśmy w stanie rozegrać z drugim graczem na jednej konsoli, a w takiego Mahjonga można się zmierzyć z innymi przez Sieć. Mnogość takich czynności spokojnie wydłuża zabawę o jakieś dodatkowe 30 godzin gry, czyli drugie tyle, co mniej więcej zajmuje zaliczenie samej fabuły.

Na własny akapit zasługują również zadania poboczne. Twórcy kolejny raz udowadniają, że nie wahają się korzystać ze swojej bogatej wyobraźni i serwują iście absurdalne scenariusze. Co powiecie na parodie Stevena Spielberga, który razem z Michaelem Jacksonem prosi nas o pomoc w nakręceniu teledysku z zombie? Innym razem rozbijemy szajkę handlarzy używaną bielizną nastolatek lub będziemy musieli zinfiltrować od środka groźną sektę. Każda misja poboczna okraszona jest krótką historią pełną typowo japońskiego humoru i zazwyczaj zwieńczy ją jakiś pozytywny morał. Moim zdaniem Yakuza 0 może się pochwalić jednymi z najlepszych zadań, jakie przewinęły się na przestrzeni całej serii.

Pora jednak ponarzekać. Największym minusem tytułu jest jego rodowód. Yakuza 0 powstała pierwotnie z myślą o PS3 i jest napędzana przez dość wiekowy silnik technologiczny. Widać to niemal na każdym kroku. Statyczne oświetlenie, częste ekrany wczytywania, brak jakiejkolwiek fizyki czy koszmarne animacje podczas eksploracji przypominają boleśnie o czasach PS2. Gra jest po prostu brzydka i mocno archaiczna na tle innych tytułów. Co prawda wersja na PS4 może się pochwalić podbitą liczbą klatek na sekundę, przez co gra się o wiele przyjemniej, a postać reaguje zdecydowanie szybciej na komendy. Z drugiej jednak strony silnik doczytuje detale otoczenia kilkanaście metrów przed naszym bohaterem, a przecież nie mamy tutaj do czynienia z ogromnym otwartym światem. Modele niektórych drugorzędnych postaci i ich mimika twarzy potrafią z kolei wystraszyć bardziej niż niejeden pełnoprawny horror. Ponownie we znaki daje się również budżetowość i brak nagranych kwestii pod mniej ważne dialogi. Mówiąc ogólnie, seria już dawno powinna zrobić znaczący krok w kwestii technicznej i przenieść się na zupełnie nową technologię.

Aspektem, który mnie rozczarował, okazała się muzyka. Końcówka lat 80. to bardzo wdzięczny temat, niestety twórcy nie wykorzystali drzemiącego potencjału. Muzyka jest nierówna i chociaż na ścieżce znajdziemy kilka pięknie skomponowanych kawałków, które podbijają adrenalinę podczas starć, to w gruncie rzeczy deweloper poszedł na łatwiznę i zbyt często funduje recykling trzech-czterech utworów. Elektroniczne brzmienia z domieszką dubstepu nie do końca przypadły mi do gustu

Yakuza 0 to kolejny przyjemny i ważny rozdział dla serii. Gra jest nieco stonowana i mniej różnorodna niż poprzedniczka, w zamian oferuje jednak najlepszy system walki w całym cyklu. To bardzo długa i obfita w zawartość przygoda, która bez problemu wystarczy na 40-80 godzin zabawy. Jeśli jesteście tolerancyjni wobec archaizmów i nie przeszkadzają wam pewne zacofania technologiczne, to wystarczy, by kroczyć drogą Yakuzy.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Yakuza 0

Atuty

  • Świetnie napisany scenariusz i bohaterowie
  • Atmosfera i klimat
  • Odświeżony system walki
  • Mnogość zawartości i zadań pobocznych
  • Humor

Wady

  • Archaizmy
  • Nierówna muzyka
  • Tylko dwa miasta (Kamurocho, Sotenbori)

Yakuza to ścieżka życia - jeśli stawiacie rozgrywkę i fabułę ponad aspekty techniczne, to koniecznie dajcie jej szanse, bo istnieje duże prawdopodobieństwo, że zostaniecie oczarowani.

Laughter Strona autora
cropper