Recenzja: Batman - The Telltale Series (PS4) - Episode 5: City of Light

Recenzja: Batman - The Telltale Series (PS4) - Episode 5: City of Light

Adam Grochocki | 16.12.2016, 14:30

Przyszedł czas na zwieńczenie pierwszego sezonu przygodowego Batmana od Telltale. Seria charakteryzująca się wyjątkową regularnością i nierównym poziomem zasługiwała na mocny i bezkompromisowy finał. Czy taki otrzymaliśmy? Czytajcie dalej.

Ostatni rozdział poprzedniego odcinka postawił przed nami duży dylemat. Musieliśmy wybrać, z którym z dwóch wrogów zmierzymy w końcówce, a któremu zostawimy wolną rękę w realizacji jego planu w finale. Niestety podobnie jak w Grze o Tron od Telltale, pomysł okazał się wydmuszką. W zależności od wyboru sprzed miesiąca, różnić będzie się tylko pierwsze 20 minut odcinka. Mimo że obydwie opcje kończą się przewidywalnie, to jednak mają swoje momenty. Problem w tym, że po tych kilkudziesięciu minutach wszystko oddzielane jest gruba kreską i wracamy do sprawy głównego przeciwnika – Lady Arkham. Po prostu. Co było, to było, jedziemy dalej. Nawet wątek medialnej nagonki na Bruce’a Wayne’a kończy się ot tak. Oczywiście spodziewałem się takiego rozwiązania, niemniej szkoda, że Telltalte nie spróbowało zaszokować.

Dalsza część tekstu pod wideo

Środkowa część odcinka to fabularne zapychacze. Siedzenie przed komputerami w jaskini, szukanie wskazówek i ckliwe spotkanie. Nie czuć tutaj napięcia, jakiego moglibyśmy oczekiwać od finału. Nigdzie nie widać zagrożenia wiszącego nad Gotham od dłuższego czasu. Jest po prostu nudno.

Trzeci akt wskakuje na właściwe tory, serwując ostateczne rozstrzygnięcia. I znów muszę ponarzekać. Wszystkie dotychczasowe działania Dzieci Arkham miały jakiś motyw uzasadniający mobilizację większej liczby złoczyńców i widać było zalążki większego planu, który mógłby zatrząść uniwersum. I co? I nic… Zakończenie jest do bólu oklepane i przewidywalne.

Po raz pierwszy w całym sezonie dopadły mnie problemy technicznie. Spadki klatek nie były specjalnie odczuwalne, ale zawieszania się wybaczyć nie mogę. Podczas ostatniej konfrontacji gra po prostu przestała odpowiadać, przez co musiałem ją restartować i powtarzać nieduży fragment. Natomiast druga zwiecha sprawiła, że gra przestała się uruchamiać, a kiedy już się włączyła – nie mogłem wznowić przygody. Dopiero restart konsoli pozwolił dokończyć historię. Coś takiego nie może mieć miejsca w grach konsolowych.

W samej rozgrywce nie zmieniło się zupełnie nic. Leciutko wpływamy na dialogi, bierzemy udział w kilku napakowanych sekwencjami QTE scenach akcji i prowadzimy bardzo uproszczone śledztwo. Łącznie poszlak jest banalne i wyłożone łopatologicznie, żebyśmy tylko za dużo się nie naklikali. Fajnie wyglądająca scena planowania ataku jest z kolei niesamowicie liniowa. Przeciwników załatwić możemy na dwa, góra trzy sposoby i to w zasadzie tyle. Chciałoby się większej swobody, aby choć przez chwilę poczuć, że ma się wpływ na cokolwiek.

Dzisiejsza recenzja do litania żalów, ale nie dało się inaczej. Do tej pory dawałem Batmanowi od Telltale kredyt zaufania, mając nadzieję, że studio wynagrodzi to prawdziwym rozmachem w końcówce. Tymczasem finał okazał się najsłabszym odcinkiem w sezonie, całkowicie wypranym z emocji i pomysłów. Pójście po linii najmniejszego oporu sprawiło, że wszystkie zalety tej produkcji wyparowały. Wielkie rozczarowanie.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Batman: The Telltale Series

Atuty

  • Kilka widowiskowych momentów

Wady

  • Połowa odcinka to fabularne zapychacze
  • Zbyt dużo bezpiecznych rozwiązań
  • Problemy techniczne

Telltale nie wystarczyło odwagi, by stać się Frankiem Millerem gier komputerowych. Ogromnie niewykorzystany potencjał.

Adam Grochocki Strona autora
cropper