Recenzja: God Eater 2: Rage Burst (PS4)

Recenzja: God Eater 2: Rage Burst (PS4)

Patryk Dzięglewicz | 15.09.2016, 12:39

Mówią, że najlepiej uczyć się na cudzych błędach, ale czasem trzeba na własnych. Wiedzą o tym twórcy gier i czasem kiepskim produkcjom zdarza się otrzymać całkiem udanych następców. Takim tytułem jest właśnie - poprawiający błędy poprzednika, dając przy okazji coś od siebie.

Drugi God Eater debiutował w Japonii na konsolkach PSP oraz PS Vita, ale obie wersje nigdy oficjalnie nie opuściły tego kraju. Na zachodzie dostaliśmy rozszerzoną edycję wspomnianego tytułu - , w którą możemy teraz zagrać także na dużym ekranie. To wciąż monsterhunterowy slasher z pewnymi naleciałościami gatunku RPG, rozgrywający się w postapokaliptycznej przyszłości.

Dalsza część tekstu pod wideo

Po męczącym obcowaniu z poprzedniczką, także po tej odsłonie spodziewałem się nudnej opowieści, ale miło się rozczarowałem. Obecna fabuła jest całkiem znośna i posiada pełnych życia bohaterów. Akcja toczy sie kilka lat po wydarzeniach opisanych w . Łowy na gigantycznych Aragami wciąż trwają, a na dodatek na ziemie spadł dziwny krwawy deszcz. Osoby, które się z nim zetknęły, zyskały całkiem nowe zdolności bojowe i mogą dołączyć do elitarnej grupy tytułowych „pożeraczy bogów” zwanej Blood. Rzecz jasna jej członkiem staje się sam gracz, który walczy w grupie jemu podobnych nastolatków. Nasi towarzysze to wprawdzie typowe japońskie archetypy, jak np. rezolutna Nana, mrukliwy Gilbert, buzujący hormonami Romeo czy wyniosła Ciel, ale szybko zyskują naszą sympatię. Spotkamy również starą obsadę dramatu, jeśli ktoś za nią tęsknił. Ogólnie rzecz biorąc, scenariusza jest więcej i został bardziej rozbudowany, mamy też niewielki wpływ na dialogi. Co więcej, postacie poboczne zostały dobrze nakreślone i żadnej nie wrzucono na siłę.

Interesującej warstwie fabularnej nadal towarzyszy znany nam postapokaliptyczno-technopunkowy styl graficzny. W tym temacie nic nie zmieniono, co cieszy, ale przydałoby się więcej różnorodnych lokacji. Jeśli chodzi o jakość oprawy wizualnej, można zauważyć pewną zmianę na lepsze w stosunku do poprzedniej części. Tekstury są ostrzejsze, a modele obiektów bardziej szczegółowe, ale bez przesady. Przekłada się to na ciut dłuższe czasy ładowania misji, ale nie tak długie, by irytowały. Zastosowano też, moim zdaniem, ładniejszy krój menusów w terminalu. Towarzyszącej nam muzyce nie potrzeba było wprawdzie poprawek, ale usprawniono i ten element. Symfoniczne i industrialne brzmienia wzbogacone o chórki zyskały na wzniosłości, co znakomicie podkreśla klimat gry. Niestety znów pożałowano nam japońskiego dubbingu, pozostawiając jedynie angielski.

Przebiegu rozgrywki nie zmieniono i nadal opiera się na ciągu misji bojowych - fabularnych, pobocznych, dodatkowych itp. Tym razem jednak nużącą powtarzalność zabawy niweluje wspomniana fabuła, więc jest bodziec, by łykać kolejne, krótkie zadania (nie licząc starć z bossami). Sama walka nie uległa zmianom - skakanie, ciachanie, miażdżenie, strzelanie i unikanie zgniecenia przez tyłek gigantycznego stwora to cała jej istota. Na pozór sporo w tym chaosu, ale potrafi dać nieco radości, zwłaszcza gdy poznamy słaby punkt przeciwnika. Szkoda tylko, że brak większych urozmaiceń (za wyjątkiem furii Blood Rage) powoduje, iż frajda czasem zamienia się w mechaniczne rzemiosło. Nadal trudno przymusić naszych podwładnych do posłuchu, bowiem mało intuicyjne menu nie ułatwia zarządzania. Z drugiej strony sami zachowują się bardziej adekwatnie do sytuacji niż poprzednio. Oczywiście zamiast wirtualnych towarzyszy, do wieloosobowej zabawy zapraszamy przyjaciół, jeśli tylko zechcemy.

Ponownie więcej czasu spędzimy przygotowując broń do walki niż biorąc w niej udział, zwłaszcza że przybyły nowe możliwości kreowania własnego oręża. Oprócz typowego usprawniania za pomocą zdobytych materiałów, doszła jeszcze opcja przenoszenia umiejętności ze starego na nowo nabyty arsenał. Pozwala to lepiej dopasować broń do preferowanego trybu gry. Niepotrzebny sprzęt zwyczajnie syntezujemy, by uzyskać przydatne, unikalne cechy. Wprowadzone zmiany znacząco zwiększyły komfort zabawy, jednak RPG-owych elementów wciąż mamy niewiele i wszelkie bonusy do statystyk bohaterów ponownie, zależą od dzierżonej broni oraz przydzielonych osobistych zdolności. Pewnym novum są ”dopalacze” zwane Blood Arts, poprawiające naszą skuteczność w boju. Trudno jednak, by fanom jRPG-ów zastąpiło to tradycyjny rozwój postaci.

, w porównaniu do siermiężnej jedynki, to całkiem udana i przyjemna pozycja. Wprawdzie starcia nadal są nieco chaotyczne, ale fabuła motywuje, by toczyć kolejne boje. Przyda się znajomość poprzedniej części, lecz o to nie musimy się martwić, bowiem na PlayStation 4 dostajemy ją za darmo razem z dwójką.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry God Eater 2: Rage Burst

Atuty

  • Wciąż interesujące uniwersum i klimat
  • Lekko poprawiona warstwa wizualna i dźwiękowa
  • Jeszcze więcej możliwości modyfikacji oręża
  • Fabuła nabrała rumieńców
  • Opcje Cross-Play i Cross-Save (PS Vita)
  • Blood Arts

Wady

  • Rozgrywka nadal mało urozmaicona
  • Niezbyt intuicyjne menu podczas walki
  • Chaos na polu bitwy czasem daje się we znaki
  • W porównanie do GE: Resurrection, brak opcji Cross-Buy

Druga część łowów na gigantyczne potwory na dużym ekranie. Zmazuje złe wrażenie, jakie zostawiła po sobie poprzedniczka, więc warto poświęcić jej nieco czasu i złoić parę futrzastych tyłków.

Patryk Dzięglewicz Strona autora
Były recenzent na PS Site, obecnie pisze dla PPE.pl. Uwielbia japońskie gry RPG, japońską animację, strategie i książkową fantastykę. Interesuje się historią, geopolityką oraz kolekcjonuje figurki i anime. Z wykształcenia technik ochrony środowiska oraz laborant. Tworzy teksty o grach od ponad 15 lat z dorobkiem ponad setki recenzji.
cropper