Recenzja: Oceanhorn: Monster of Uncharted Seas (PS4)

Recenzja: Oceanhorn: Monster of Uncharted Seas (PS4)

Łukasz Ciesielski | 13.09.2016, 23:08

W dzisiejszych czasach ciężko znaleźć grę przypominającą kultowe już The Legend of Zelda. Zadanie jest jeszcze trudniejsze, gdy gra się tylko na PlayStation 4. Ekipa Cornfox & Brothers powołała do życia projekt, który może przybliżyć posiadaczom sprzętu Sony tę znakomitą serię.

to przygodowa gra akcji, która do złudzenia przypomina perypetie Linka, a w szczególności część zatytułowaną The Wind Waker. Sam nienazwany Bohater wyglądem również nie odstaje od wspomnianego elfa. Dość jednak porównań do hitu od Nintendo. Pora skupić się na rzeczonej produkcji.

Dalsza część tekstu pod wideo

Fabuła opowiada o synu pewnego wojownika, który wyruszył w podróż, by zmierzyć się ze swoim nemesis - tytułowym Oceanhornem, czyli ogromnym, mechanicznym wężem morskim, który w wyniku pewnych wydarzeń staje się żądną krwi bestią. Oczywiście jako nieposłuszny dzieciak, Bohater idzie w ślady ojca, pragnąc raz na zawsze zniszczyć potwora, a przy okazji uratować ojca. Wykorzysta w tym celu odpowiedni rynsztunek, bez którego nie udałoby mu się nawet dotrzeć do bestii, m. in. miecz, tarczę, łuk oraz rozmaite czary.

Na drodze do wykonania zadania jak zawsze stają przeszkody takie jak potężni bossowie, na których pokonanie trzeba znaleźć odpowiednią taktykę, czy masa zagadek - ułożenie skrzyń w odpowiednim miejscu, zapalenie wielkich zniczy, odnalezienie ukrytych dźwigni itp. Pomimo ogromu niebezpieczeństw, po ukończeniu gry czuję pewien niedosyt spowodowany zbyt niskim poziomem trudności, zarówno łamigłówkami, jak i napotkanymi przeciwnikami. Pomimo wspaniałych piętnastu godzin spędzonych z tym tytułem, chciałbym, aby był on odrobinę trudniejszy.

Świat to królestwo zwana Arcadia. Podzielone jest ono na mniejsze wyspy, pomiędzy którymi Bohater podróżuje za pomocą małej łódki. Pomysł jest oczywiście zaczerpnięty z The Legend of Zelda: The Wind Waker, ale nie przeszkadza to w cieszeniu się z minigierki, dzięki której zdobyłem dodatkowe łupy i nie oglądałem nudnego ekranu ładowania. Wspomniane wysepki są dość różnorodne - mamy tutaj pustynne równiny, gęsty las ze świętym ołtarzem czy wielki cmentarz. W każdym z tych miejsc usłyszeć można inny motyw muzyczny, a ten nadaje unikalnego klimatu. Nic jednak dziwnego, ponieważ za muzykę odpowiadają Nobuo Uematsu oraz Kenji Ito, czyli legendarni japońscy kompozytorzy, stojący między innymi za odsłonami Final Fantasy czy Chrono Trigger.

Obecnie prawie każda gra posiada jakieś elementy RPG. W jednych tytułach jest to zupełnie pozbawione sensu, a w innych pogłębiają rozgrywkę. W protagonista może awansować na kolejne poziomy, a te pozwalają na noszenie większej liczby przedmiotów lub zwiększają siłę młodzieńca. Lubię, gdy w grach zdobywa się różne części rynsztunku, a te z kolei zmieniają awatar bohatera. Tutaj tego nie ma, więc dla mnie to akurat jest spory minus, chociaż zdaję sobie sprawę, że większości nie robi to większej różnicy.

Cornfox & Brothers pierwotnie wydało swój tytuł na urządzenia z jabłkiem w logo. Na PS4 produkcja została odpowiednio odświeżona, ale nie prezentuje jakichś wodotrysków w kwestii grafiki. Mimo wszystko oprawa wizualna dodaje uroku pewnym lokacjom i, jak na studio niezależne, jest na zadowalającym poziomie. Troszkę drażni, że pojawiają się niedopracowania takie jak wpadanie w tekstury czy przenikanie się przedmiotów. Można powiedzieć, że już do tego przywykliśmy, mnie osobiście coś takiego jednak kłuje w oczy.

Autorzy z Finlandii stworzyli bardzo przyjemny tytuł. Za 63 złote zyskałem sporo godzin wspaniałej zabawy. artystycznie przypomina mi trochę produkcje z pierwszego PlayStation, gdzie technologia i magia wraz z kanciastymi krajobrazami tworzyły coś unikalnego.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Oceanhorn: Monster of Uncharted Seas

Atuty

  • Masa zagadek
  • Sporo ukrytych rzeczy do odnalezienia
  • System podróży pomiędzy wysepkami
  • Ścieżka dźwiękowa
  • Klimat
  • Długość rozgrywki
  • Niewygórowana cena

Wady

  • Odrobinę za łatwa
  • Mało rozbudowany rozwój postaci
  • Drobne wpadki techniczne

Polecam nie tylko miłośnikom serii The Legend of Zelda, ale również wszystkim doskonale wspominającym szóstą generację konsol.

Łukasz Ciesielski Strona autora
cropper