Recenzja: Shiren The Wanderer: The Tower of Fortune and the Dice of Fate (PS Vita)

Recenzja: Shiren The Wanderer: The Tower of Fortune and the Dice of Fate (PS Vita)

Patryk Dzięglewicz | 02.08.2016, 11:06

Młody ronin Shiren wraz ze swoim łasicowatym przyjacielem po raz piąty przemierza feudalną Japonię. Po dłuższej przerwie, bohater serii powrócił na konsolę Sony. Czy gracz będzie miał wystarczająco dużo cierpliwości by sobie poradzić z tym tytułem.

Powiedzmy sobie szczerze - nie należy do gier mogących na Vicie coś zmienić i zwojować. To wciąż roguelike z mechaniką rozgrywki praktycznie niezmienną od początku serii (1995 r.), fundującą graczowi przeważnie płacz i zgrzytanie zębów.

Dalsza część tekstu pod wideo

Wszystko zaczyna się dość niewinnie. Nasz wędrujący ronin przybywa do pewnej wioski, gdzie czeka na niego problem do rozwiązania. Dziewczyna imieniem Oyu cierpi na śmiertelną chorobę, a jej w gorącej wodzie kąpany przyjaciel, rzuca wyzwanie kapryśnemu bogu przeznaczenia – Reevie. Wojownik chcąc ratować ich oboje rusza ku Wieży Fortuny. Cóż, fabuła mało oryginalna, ale dobrze nadaje się na pretekst do penetracji dostępnych, wielopiętrowych lokacji i walki z ich rezydentami w systemie szybkich, odbywających się jednocześnie tur. Początkowo starcia potrafią wciągnąć, lecz im dalej w las tym gorzej.

Liczne i pomocne treningi, dzięki którym zdobywamy nieco przydatnych przedmiotów początkowo napawają optymizmem. Niestety, co łatwo przychodzi jeszcze łatwiej stracić. Jeden zgon (o co nietrudno) i przepada wszystko, łącznie z ekwipunkiem i pieniędzmi. Irytacja narasta zwłaszcza, gdy wpadamy w spiralę porażek, zamieniająca się w złość, po utracie zapasów zachomikowanych na czarną godzinę. Owszem takie są reguły gatunku, ale w pokrewnych produkcjach, po każdej śmierci, jesteśmy choć ciut silniejsi, a tutaj zostajemy z gołymi rękoma i dojmującym uczuciem straconego czasu. Cóż z tego, że dostaliśmy duże możliwości kreowania własnego ekwipunku, skoro nasze starania potrafią pójść na marne wywołując jedynie frustrację.

Teoretycznie pomocną dłonią mięli nam służyć inni gracze, którzy podjęliby się misji ratunkowej i wyciągnęli nas z lochów, jeśli o to poprosimy. Pomysł sam w sobie nawet interesujący, ale niewielkie grono posiadaczy gry niweluje potencjał takiego rozwiązania. By jednak nie było nam smutno w bój zabieramy dwójkę sojuszników, w tym dwie urocze siostrzyczki youkai – Okon i Koharu, potrafiące transformować się w potwory oraz w oręż. Z innych ciekawych postaci warto wymienić pannę z uszami pandy oraz wielkiego kota imieniem Gen.

Oficjalnie gra jest poprawionym portem z Nintendo DS, ale jeśli chodzi o kwestie wizualne to zmianom uległo niewiele. Grę ubrano w dosyć przyjemny, kolorowy pixel-art, nawiązując mocno do czasów panowania SNES-a. Jeśli komuś ostre jak brzytwa piksele nie odpowiadają, twórcy zaimplementowali filtr zmiękczający obraz. Chociaż lubię starą szkołę, to jednak uważam, że twórcy mogli lepiej się postarać w tym temacie. Całości dopełniają proste melodie, które lecą sobie gdzieś tam w tle.

nie zachwyca, jest bardzo nieprzystepny, a obcowanie z nim szybko zamienia się w mękę. Być może kilka lat wcześniej grało się w to dobrze, ale na Vicie - nie za bardzo. Kłody pod nogi rzuca też zaporowa cena – 169 zł!

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Shiren the Wanderer: The Tower of Fortune and the Dice of Fate

Atuty

  • Postać Shirena i jego przyjaciela – łasicy Koppy
  • Wzmacnianie i możliwość tworzenia własnego ekwipunku
  • Dodatkowe lochy
  • Grafika retro dla lubiących takie klimaty

Wady

  • Zabawa zbyt frustruje, by na dłuższą metę czerpać z niej przyjemność
  • Ciężko znaleźć kogoś do wspólnej gry
  • Zbyt duży element losowości w grze
  • 169 zł to chyba jakiś żart

Kolejne perypetie ronina Shirena dla fanów serii, którym umknęła wersja na Nintendo DS. Niestety dla nikogo więcej.

Patryk Dzięglewicz Strona autora
Były recenzent na PS Site, obecnie pisze dla PPE.pl. Uwielbia japońskie gry RPG, japońską animację, strategie i książkową fantastykę. Interesuje się historią, geopolityką oraz kolekcjonuje figurki i anime. Z wykształcenia technik ochrony środowiska oraz laborant. Tworzy teksty o grach od ponad 15 lat z dorobkiem ponad setki recenzji.
cropper