Recenzja: Unravel (PS4)

Recenzja: Unravel (PS4)

Adam Grochocki | 11.02.2016, 18:37

Po pierwszym wieczorze spędzonym z chciałem się po nim nieco „przejechać”. Co zatem stało się, że widniejąca na dole ocena jest tak wysoka, a moje zdanie zmieniło się o 180 stopni? Przeczytajcie.

Już w pierwszych sekundach gry, widząc wymowne ujęcie ukazujące rodzinną fotografię i stopniowo znikające z niej osoby, zdajemy sobie sprawę, o czym opowiada . Yarny, słodka istotka i zarazem główny bohater, prowadzi nas przez życie pewnej anonimowej rodziny ze Skandynawii. Pierwsze etapy wydają się być oderwanymi od siebie lokacjami, ale wraz z upływającym czasem zacząłem zauważać i zbierać do kupy wszystkie zostawione przez twórców sugestie. I te przekazane wprost, i te malutkie, pozornie nic nie znaczące, rzucone ot tak.

Dalsza część tekstu pod wideo

Refleksje nie przyszły jednak od razu, bowiem, jak wspomniałem na wstępie, po pierwszej sesji z grą do głowy przychodziły mi zupełnie inne epitety. Miałem napisać, że to tylko piękna wydmuszka… Ale potem przyszedł drugi dzień, kiedy to posadziłem dwuletniego syna na kolanach, obok żonę i spróbowaliśmy ponownie. Razem. I wiecie co? Żona zwróciła uwagę na wiele szczegółów, które pomijałem, skupiając się na rozwiązywaniu zagadek, a syna rozkochał w sobie włóczkowy Yarny. A ja? Zwolniłem tempo, niekiedy wręcz zatrzymywałem się, żeby podyskutować o symbolice niektórych momentów i momentalnie zacząłem czerpać o wiele większą przyjemność z pokonywania kolejnych przeszkód, ucieczek przed gryzoniami, unikania wron. To chyba jedyna gra, którą może cieszyć się cała rodzina, gdy tylko jedna osoba trzyma pada.

Koniec rozczulania, czas na konkrety! Yarny, jak już na pewno wiecie, to mały ludek stworzony z włóczki. Czym jest dokładnie, dlaczego ożył? Tego się nie dowiemy. Jest i już. Jego celem jest odtworzenie wspomnień najważniejszych chwil w życiu rodziny przez kompletowanie albumu ze zdjęciami. Chwil pełnych szczęścia i radości, ale też tych pełnych żalu i smutku. Dla nas oznacza to szukanie wspomnień w przydomowym ogródku, nad morzem, w kolorowym, a zarazem ponurym lesie, fabryce i w okrytych śniegiem górach.

Każda z lokacji wypełniona jest zagadkami logicznymi. Zagadkami prostymi, w większości przypadków wręcz banalnymi, nie tyle zmuszającymi do myślenia, co do wymagającymi kombinowania z otoczeniem i rozsianymi przedmiotami. Raptem dwa, może trzy razy utknąłem na dłużej, ale przyczyniły się do tego frustrujące fragmenty zręcznościowe. Znikomy poziom trudności ma tę zaletę, że podchodząc do zamkniętego okna domu, od razu wiemy, jaki trik wykonać, aby je otworzyć. W zdecydowanej większości przypadków rozwiązania nasuwają się same, ponieważ twórcy wysyłają włóczkową maskotkę w miejsca, gdzie łatwo można spotkać przedmioty codziennego użytku. Wykorzystujemy je dokładnie tak samo jak w rzeczywistości, więc lampkę na wysięgniku można przeciągnąć w dowolne miejsce, plastikowa butelka nie zatonie w wodzie, magnes podniesie metal, a szyszka toczona po śniegu stworzy kulę śnieżną. Za zachowanie przedmiotów odpowiada szalenie zaawansowana i efektowna fizyka, co przy okazji ma duży walor edukacyjny dla najmłodszych. Co jakiś czas naszemu bohaterowi kończy się włóczka, więc musimy wykombinować, jak dostać się do miejsca, gdzie można uzupełnić braki.

Yarny posiada wąski zakres umiejętności. Oprócz podskakiwania, mamy do dyspozycji lasso z włóczki, przy pomocy którego wykonujemy prawie każde zadanie, oraz umiejętność wspinania i opuszczania się na linie stworzonej z własnej włóczki. Nadzwyczaj skromny zestaw jak na platformówkę. I to chyba najbardziej doskwierało mi w . Grając samemu, po dwóch godzinach dopadło trudne do zwalczenia znużenie. Wykonywanie bliźniaczo podobnych czynności, tyle że w różnej kolejności potrafi dać w kość i potwornie zniechęcić. W dalszych etapach łamigłówki są bardziej rozbudowane, a miejscówki jeszcze bardziej spektakularne, więc problem częściowo znika. Mimo to polecam dawkować sobie w krótszych, godzinnych sesjach.

Podczas gry nie pada ani jedno słowo. Oprócz dźwięków przyrody, w tym złowieszczego krakania wron, towarzyszy nam bardzo klimatyczna muzyka. Sielankowe utwory z czasem stają się smutniejsze, momentami wręcz powiewa grozą. Nic to jednak przy grafice. Widzieliście zwiastuny, widzicie złapane przeze mnie zrzuty, ale nie umywają się one do gry na żywo. Ekipa Coldwood Interactive stworzyła nieprawdopodobnie piękny, realistyczny i żywy świat. Animacje flory i fauny otaczającej naszego bohatera powodują po prostu opad szczęki. Jest ultrapłynnie i obłędnie kolorowo – to trzeba zobaczyć!

to gra o dwóch obliczach. Za niespełna 90 zł otrzymujemy co najmniej 7 godzin rozgrywki. Bezmyślne parcie do przodu szybko nudzi i nie motywuje do śledzenia bardzo oszczędnie podanej fabuły. Jeśli natomiast stać Was na refleksje, nieobce są koleje ludzkiego życia, a do tego macie z kim podyskutować podczas zwiedzania przeuroczych lokacji – nie zastanawiajcie się nawet minuty.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Unravel

Atuty

  • PRZEPIĘKNY świat
  • Przekaz i związana z nim symbolika
  • Cena w stosunku do jakości gry
  • Łamigłówki oparte na fizyce i zjawiskach naturalnych…

Wady

  • …które mogłyby stanowić większe wyzwanie
  • Bardzo skromny zakres umiejętności Yarny’ego

Niegrająca dziewczyna? Psotne dziecko? Pokaż im Unravel i gwarantuję, że z biegu się zakochają.

Adam Grochocki Strona autora
cropper