Recenzja: Submerged (PS4)

Recenzja: Submerged (PS4)

Andrzej Ostrowski | 07.08.2015, 15:10

„Marnujesz mojemu kumplowi ścieżkę najlepszego proszku, a na końcu puszczasz nam film o facecie w łódce. I ty chcesz, abyśmy ubili interes?” – najlepszy opis Submerged, jaki znajdziecie w Sieci. Gwarantuję Wam to.

Można się śmiać, że ten cytat kołatał mi w głowie po przejściu Submerged, ale powiem szczerze, że wcale nie było mi do śmiechu. Czasami zdarzają się słabsze gry, ale w tym konkretnym wypadku nie mogłem odpędzić wrażenia, że właśnie zmarnowałem trzy godziny swojego życia. Na tyle nam Submerged wystarczy. Jeśli ktoś ma zamiar zdobyć wszystkie trofea, to musi dodać ekstra godzinę.

Dalsza część tekstu pod wideo

Gra u swych podstaw opowiada historię rodzeństwa, które dociera na łódce do zatopionego miasta, gdzie jedynie najwyższe budynki wystają ponad lustro wody. Problem polega na tym, że Taku, młodszy brat protagonistki, jest ranny. Zakładamy obóz, wsiadamy do łódki i wyruszamy w głąb miasta, aby odnaleźć przedmioty mające go uratować. O ile na początku ma to sens, to z każdą kolejną pozyskaną paczką z zaopatrzeniem zacząłem się zastanawiać, kiedy będę miał znaleźć PlayStation, aby Taku przez przypadek się nie zanudził na śmierć. Ilość pierdółek, jakich szukamy, jest tak rozdrobniona, że nie służy za nic innego niż sztuczny przedłużacz maskujący to, że twórcy nie mają graczowi właściwie nic do zaoferowania.

Oczywiście nie jest to cała historia. Wraz z każdą paczką poznamy fragment opowieści rodzeństwa, ale nie nastawiajcie się na cokolwiek wartego uwagi, gdyż nie ma w niej nic wyjątkowego. Dodatkowo, eksplorując miasto, będziemy odkrywali sekrety, wyjawiające nam kawałek po kawałku, czemu właściwie wszystko jest pod wodą. Tutaj również żadnego objawienia nie szukajcie - dość powiedzieć, że autor scenariusza naoglądał się chyba za dużo Kapitana Planety.

Jedynym plusem jest to, że historia rodzeństwa i samego świata jest dostarczana w postaci prymitywnych rysunków, które dopiero w odpowiedniej ilości mają jakikolwiek sens. Tylko co z tego, skoro opowieść, mająca potencjał na mocny finał, kończy się idiotycznym zagraniem Deus Ex Machina. Zamiast przeżywać koniec historii, histerycznie się śmiałem, nie mogąc uwierzyć, że schrzaniono nawet to.

Od strony rozgrywki jest jeszcze gorzej. Na papierze wygląda w porządku - mamy łódkę i pływamy nią po mieście, a przez lunetę wypatrujemy sekretów i paczek z przedmiotami dla Taku. Te ostatnie zawsze są na samym szczycie jakiejś budowli. Cumujemy do niej i zaczynamy się wdrapywać w stylu „Prince of Persia dla ubogich”. Wspinamy się na parapet, potem na kolejny, potem chwytamy się rynny lub liści. Koniec. Więcej elementów rozgrywki nie ma. Podobnie jak zresztą jakichkolwiek zagrożeń czy ciekawszych lokacji. Przez 3-4 godziny robimy dokładnie to samo. Nie zobaczymy nawet żadnych nowych elementów. Dokładnie tak - Submerged to 3-4 godziny wspinania się na mniej lub bardziej identyczne budowle.

Graficznie jest trochę lepiej. Gra działa na Unreal Engine 4, ale powiem szczerze, że im częściej widzę, jak wykorzystują go niezależni deweloperzy, tym bardziej mam wrażenie, że nie mają nic poza tym silnikiem. Tak, świat jest ładny, nie zaprzeczę. Tylko co z tego, skoro jest przeraźliwie pusty? Przez całą grę biegamy po praktycznie pustej lokacji, co jakiś czas dostrzegając jedynie jakąś mniejszą lub większą rybę. Tu nie ma nawet przyjemności z eksploracji, bo kompletnie nic się nie zmienia! Przez cztery godziny nieustannie oglądamy i robimy dokładnie to samo. Na dodatek animacja kuleje. Siostra Taku, Miku, porusza się po ziemi, jakby próbowała machać nogami w stanie nieważkości. Coś podobnego widziałem w grach 12-13 lat temu, kiedy jeszcze fizyka nie była aż tak rozwinięta. O tym, że do przenikania tekstur musimy się przyzwyczaić, nie muszę nawet wspominać. Na dodatek gra lubi mocno chrupnąć.

Czym jest więc Submerged? Powiedziałbym, że dziełem ludzi, którzy pozyskali silnik i stwierdzili, że będą robili grę. Kij, że nie mają na nią żadnego pomysłu poza „o, zróbmy zatopione miasto i dziewczynę, co ratuje brata”. Główny wątek czy historia świata rozczarowują, szczątkowa rozgrywka męczy swoją powtarzalnością już po 30 minutach, lokacje są nieciekawe i puste, a całość wieńczy fatalne zakończenie. Nie polecam nawet jak będzie w Plusie. Szkoda Waszego czasu.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Submerged

Atuty

  • Grafika…?
  • Świat ma potencjał…

Wady

  • …który został zmarnowany
  • Monotonna rozgrywka
  • CENA!!! (75 zł)
  • Lokacje są puste
  • Mało zawartości
  • Drobne problemy z animacją
  • Słaba fabuła
  • Gra jest na siłę przedłużana

Submerged na papierze obiecuje wiele, ale w rzeczywistości wygląda ładnie tylko na zrzutach ekranu. W tej grze nie ma właściwie nic ciekawego, a obecne elementy zostały wykonane po prostu słabo. Duże rozczarowanie.

Andrzej Ostrowski Strona autora
cropper