Recenzja: N++ (PS4)

Recenzja: N++ (PS4)

Jaszczomb | 01.08.2015, 14:25

Dziesięcioletnia platformówka zrobiona we flashu ewoluowała do dużej produkcji na PS4. Minimalistyczna oprawa, jeden z najlepszych modeli sterowania w historii gier w ogóle i parę tysięcy poziomów. Jak wypadła najnowsza wersja z dwoma plusami?

Prawie dekadę temu na portalu DobreProgramy.pl zajrzałem do działu „Po Godzinach” z darmowymi grami. Obok gównianych pierdółek freemium pojawiła się flashowa produkcja o tajemniczej nazwie „n 1.4”. Niewielki plik skrywał prostą oprawę w różnych odcieniach szarości i sto zestawów plansz, po pięć sztuk każda. Przez następne parę lat włączałem grę, kiedy akurat chciałem zabić parę minut, ale do dziś nie ukończyłem wszystkich pięciuset poziomów. Save’a mam do dzisiaj, przenoszonego wraz z najważniejszymi plikami na kolejne pecety.

Dalsza część tekstu pod wideo

Trzymam ten mały plik prawie dziesięć lat, ale powód jest dobry – sterowanie bohaterem n jest idealne. Co z tego, że potrafi tylko chodzić na boki, skakać i popełnić samobójstwo – wymóg zręczności, precyzji i wykorzystania pędu to perfekcja w kontrolowaniu postacią, z jaką nie spotkałem się nigdzie indziej. System sterowania zwyczajnie zaczyna się „czuć”, po krótkim czasie staje się on dla nas czymś naturalnym. I dlatego, pomimo punktów zaporowych we flashowym oryginale, których nie mogłem przejść przez wiele lat, lubiłem włączyć sobie którąś z plansz i zwyczajnie pouciekać przed zdalnie sterowaną rakietą czy goniącymi gracza robotami strażniczymi. Czy może być coś lepszego od zręcznościowego platformera, gdzie kontrolowanie bohaterem jest zabawą samą w sobie?

Następcą n było N+, które ukazało się m. in. na PSP, a teraz dostaliśmy dopieszczone do granic możliwości N++ z co-opem, edytorem plansz, sieciowymi rankingami i grubo ponad dwoma tysiącami plansz. I nie próbujcie sobie tłumaczyć tej liczby faktem, że każdą da się przejść w parę-paręnaście sekund, bo zanim to zrobicie, często wymagają nawet kilkudziesięciu podejść. Jeśli jakaś plansza okaże się za trudna, wystarczy wybrać inny zestaw poziomów, a do tamtej wrócić później. Dobra i na chwilę, i na długie godziny – taka powinna być platformówka.

Zasady w wersji na PS4 nie uległy zmianom – każdy pięciolevelowy zestaw daje nam półtorej minuty na przejście całości. Czas ten wydłużamy zbierając monety, ale te zwykle są trudno dostępne i próbując je zdobyć, możemy niepotrzebnie zmarnować więcej cennych sekund i ostatecznie wyjść na tym gorzej. Łatwiej jest zwyczajnie przelecieć przez poziom i niczym się nie przejmować, lecz jest opcja, że na czwartej czy piątej planszy nagle nie wystarczy nam czasu, żeby postawić choćby kilka kroków. No i bez zbierania monet nie zawojujemy rankingów.

Naszym zadaniem jest aktywować panel otwierający drzwi i dojść do nich. Na drodze stają nam roboty śledzące, strzelające do nas ołowiem i laserami, rażące prądem czy wysyłające za nami namierzające bohatera rakiety. Są też miny, złe klony biegające po naszych śladach i czyhające na nieuważnych pułapki, ale przeszkodą okazać może się też platforma wybijająca nas w powietrze czy blok przyspieszający nasz lot. Łatwo rozgnieść się w ten sposób na ścianie czy suficie. Aktywowanie skupiska min zapewniają bardziej (wręcz przesadnie) brutalne sceny (jak na grę z postacią-patyczakiem) - rozerwany bohater czyni latającymi po ekranie kończynami kolejne wybuchy, a nam pozostaje zrestartowanie planszy… albo popatrzenie jeszcze chwilę na ten festiwal eksplozji.

Poziomy mieszczą się na statycznych ekranach różnej wielkości i trzeba tu pogratulować twórcom, ile odmiennych na nie pomysłów mieli (znalazły się też wszystkie poziomy z oryginału!). Na przejście jest zwykle kilka sposobów i nierzadko zdarzało mi się myśleć, że wykorzystałem swoje niezłe umiejętności w kontrolowaniu n, by zaliczyć planszę inaczej, niż chcieli tego twórcy. I to wspaniałe uczucie. Wystarczy poczuć to sterowanie, wykorzystać pęd i i zadziwiać samego siebie, czego można tu dokonać. A mamy do dyspozycji raptem trzy przyciski! Ale opanować trzeba wszystko perfekcyjnie. Dlatego też samouczek składa się z 125 poziomów. Każdy level da się też przejść z drugim graczem, ale dopiero co-opowe plansze wymagają rzeczywistej współpracy dwóch osób i są one naprawdę przemyślane. Na koniec tryb Race, gdzie jak najszybciej próbujemy zapełnić pasek czasu monetami.

„Rewolucyjną” zmianą w serii są jaskrawe kolory. W trakcie przechodzenia poziomów odblokowujemy różne zestawy kolorystyczne i można je zmieniać w każdej chwili z poziomu menu pauzy. Wiele jest dość… agresywnych (by nie powiedzieć oczojebnych), lecz byłem pod wrażeniem, jak takie zmiany potrafią wpłynąć na rozgrywkę. Szybko znalazłem kilka ustawień, które ułatwiały dostrzeganie zagrożenia i nie wywoływały bólów głowy. Nic specjalnie znaczącego, ale przynajmniej nie jest to już „zwykła”, szara produkcja. W tle zaś przygrywają bardzo spokojne utwory elektroniczne, ale to nie muszą koić nerwów – ta gra zwyczajnie nie frustruje, choć posiada wiele miejsc, gdzie łatwo się zaciąć. Jak udało się tego dokonać? Jakieś tajemne moce, sztuczki, pakty z diabłem... Nie rozumiem, ale biorę!

N++ jest jak mentor, który nieustannie znajduje nowe pomysły na trening, szlifując do granic nasze umiejętności w sterowaniu ludzikiem n. Nie ukrywam, że przemawia przeze mnie nostalgia do oryginału, ale nie pomijam z jej powodu żadnych wad gry, bo zwyczajnie ich tu nie ma. Doskonałe, proste sterowanie, kontrola postaci oparta na fizyce i niewiarygodnie dużo poziomów, których pula będzie rozwijana wraz z tworami samych graczy w edytorze. Szkoda tylko, że nie przygotowano wersji na Vitę. I zdaję sobie sprawę, że wielu z Was ominie N++ szerokim łukiem, gdyż wyceniono ten tytuł na 84 zł (75,60 zł PS+). To produkcja warta każdej złotówki, ale rozumiem opory w kwestii wydania niecałej stówki na grę z tak prostą oprawą. Na szczęście zawsze można przetestować flashowy oryginał na stronie dewelopera, do czego zachęcam.

Źródło: własne

Atuty

  • Idealne sterowanie
  • Ponad dwa tysiące pomysłowych poziomów
  • Przemyślane plansze co-opowe
  • Elektroniczna ścieżka dźwiękowa
  • Bogaty edytor
  • I na chwilę, i na długie godziny

Wady

  • Cena może odstraszyć (nie dajcie się!)

Nie było jeszcze platformówki, która dawałaby tyle frajdy z samego kontrolowania ruchów bohatera. Kupicie, nie kupicie – koniecznie wypróbujcie darmowego freeware’a!

9,0
Jaszczomb Strona autora
cropper