Recenzja: Brawl (PS4)

Recenzja: Brawl (PS4)

Andrzej Ostrowski | 03.05.2015, 11:51

Czasami warto zacząć wszystko od początku. (2/10 w naszej recenzji) zostało ochrzczone „zaszczytnym” tytułem najgorszej gry na PlayStation 4. Gra była tak zła, że twórcy postanowili zrobić wszystko jeszcze raz.

No niestety, ale jeśli chce się wydać wybrakowany i niedokończony produkt, to trzeba być wielką korporacją, aby móc chociaż rzucić marketingową zasłonę dymną. Bez niej tytuł musi bronić się sam, a nie oddawać walkę walkowerem. Dość jednak sarkazmu, bo akurat w wypadku Brawl jest on nie na miejscu.

Dalsza część tekstu pod wideo

Na wstępie sugeruję zapoznanie się z recenzją Basement Crawl, gdyż Brawl jest dokładnie tą samą grą, ale tym razem zrobioną właściwie. Już na dzień dobry zostajemy przywitani bogatym w liczne opcje menu. Na pierwszy ogień idzie kampania, która wita nas zrobioną na silniku gry wstawką filmową, będącą wstępem do eleganckiego samouczka. Przed nim jednak będziemy musieli dokonać wyboru postaci. 

Tych oddano do naszej dyspozycji aż osiem i każda z nich ma swoją unikalną historię. Kukła do testów bezpieczeństwa samochodów? Ślepa dziewczynka z morderczym pluszowym misiem na plecach? Już z samego opisu widzimy, że klimat gry jest dosyć niepokojący. Szkoda trochę, że na początku dostępne są tylko cztery, bo resztę musimy odblokować.

Akcja samej gry dzieje się w mrocznym świecie Emporium, które jest niczym innym jak wielką areną, gdzie na czele stoi przebiegły lord i władca. W kampanii, choć diabelnie wymagającej i nie zawsze uczciwej pod względem poziomu trudności, na uwagę zasługę przede wszystkim fenomenalny polski dubbing. Jest tak dobry, że wręcz udowadnia, iż nasz język świetnie pasuje do gier. Po prostu wymaga zaangażowania oraz umiejętności od aktorów głosowych.

Sama rozgrywka to Bomberman XXI wieku. Biegając po planszy, zostawiamy bomby, starając się wysadzić w powietrze konkurencje. Ta oczywiście nie pozostaje nam dłużna. Nowością są unikalne zdolności poszczególnych postaci. Chociażby niewidoma dziewczynka teleportuje się i rzuca nożami, a tutejszy odpowiednik ninja staje się niewidzialny. Postacie są na tyle niepowtarzalne, że każda z nich wymaga indywidualnego podejścia oraz taktyki.

Jeśli zaś znudzi nam się kampania, nie zostajemy z niczym, bo wciąż mamy do wyboru grę z botami. Same w sobie niestety nie powalają intelektem, ale to jeszcze dałoby się przeżyć, gdyby nie fakt, że czasami… nie działają. Ładuje nam się plansza, rozpoczyna się gra, a wszyscy stoją. Ewidentnie nie zostały dobrze przetestowane lub nikt tego nie poprawił.

Na uwagę zasługują jednak dodatkowe tryby gry. Czuć, że przynajmniej do tego elementu ktoś się przyłożył i to nie na zasadzie „deathmatch, team deathmatch i starczy”. Do wyboru jest pięć opcji: Arena, Pojedynek, Klasyczny, Sumo i Dominacja Kolorów. O ile dwóch pierwszych nie trzeba przedstawiać, to w wypadku trybu klasycznego, w grze pojawiają się dodatkowe mutatory w postaci zdalnej detonacji bomb czy specjalnych power-upów dających przykładowo czasową nieśmiertelność. Sumo zaś całkowicie zmienia zasady rozgrywki, gdyż tutaj bomby nie zabijają, a odpychają przeciwników, którzy mogą wpaść w rozmieszczone na planszy zapadnie. Zupełnie inną bajką jest dominacja kolorów, gdzie eksplozje powodują rozbryzgi farby. Zadanie jest proste – wysmarować całą planszę naszą barwą. Walki nie są długie, ale dają całą masę radochy. Przynajmniej w trybie gry wieloosobowej na cztery pady, bo inteligencja botów… uhh.

Jeśli nam to nie wystarcza, to mamy jeszcze coś, co zostało określone jako „Wyzwania”. W nich znajdziemy odpieranie fal przeciwników w postaci klasycznej hordy oraz „owcę”. Tutaj znów cała zabawa się zmienia. Po prawej stronie ekranu znajdziemy „pączkujące” owce, a po lewej pojawiają się przeciwnicy, którzy chcą je zjeść. Oczywiście nie możemy na to pozwolić. Ze względu na tryby zabawy, produkcja najbardziej błyszczy jako tytuł imprezowy. Udało mi się zagrać w Brawl w kilka osób i bawiłem się przy tym świetnie. To właśnie tutaj gra pokazuje swój pazur, dając wyśmienitą, pełną emocji zabawę.

Niestety nie wszystko jest idealne. Od strony graficznej tytuł jest po prostu „w porządku”. Przy Basement Crawl napisaliśmy, że gra nie oddaje w żaden sposób mocy PlayStation 4 i to jest chyba najlepsze jej podsumowanie. Z drugiej strony nie wymagam od mniejszych i dużo tańszych gier nie wiadomo jakiej grafiki. Większym problemem są spadki klatek animacji. Coś takiego jest absolutnie niedopuszczalne, a już na pewno nie przy grze tego typu. Dzieje się to nieczęsto, ale ciężko nie było poczuć zażenowania, kiedy konsola, na której działa The Order: 1886, gubi klatki przy unowocześnionym Bombermanie!

Jak więc generalnie prezentuje się Brawl? Przy Basement Crawl deweloper pokpił sprawę, tracąc zaufanie konsumentów, ale wydaje się, że Brawl jest pewnego rodzaju pokutą. Każdy, kto nabył Basement Crawl, może za darmo pobrać tę produkcję. Sama w sobie jest naprawdę niezłą grą z masą pułapek, chorym klimatem i całą gamą bonusów oraz postaci. Każda z nich zaś posiada solidną historię oraz jest unikalna. Większość błędów Basement Crawl zostało naprawione, aczkolwiek niepełnosprawne umysłowo boty oraz gubienie klatek na sekundę potrafi zniechęcić. Mam jednak nadzieję, że konsumenci po tym ruchu dadzą studiu Bloober Team jeszcze jedną szansę. Deweloper nie zostawił nikogo na lodzie, podchodząc do problemu uczciwie i taką postawę warto docenić. Jest rzadka w dzisiejszych czasach.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Brawl

Atuty

  • Masa ciekawych trybów
  • Fantastyczny polski dubbing
  • Unikalne postacie i taktyki

Wady

  • Nie zawsze uczciwy poziom trudności
  • Słabe boty, które potrafią w ogóle nie działać!
  • Gubi klatki

Czy nie dało się zrobić tej gry tak od razu? Brawl jest tym, czym powinien być Basement Crawl od początku. Masa ciekawych trybów, wciągająca rozgrywka, interesująca kampania, świetny dubbing. Tylko te klatki i boty…

Andrzej Ostrowski Strona autora
cropper