Recenzja: Jamestown Plus (PS4)

Recenzja: Jamestown Plus (PS4)

Andrzej Ostrowski | 02.04.2015, 15:14

Jamestown+ to heroiczna opowieść o tym, jak położyć w gruncie rzeczy dobrą grę lub przynajmniej wydać ją nie na ten sprzęt co trzeba. W trakcie historii zobaczymy wiele "zwrotów akcji", takich jak świetna muzyka i dobra rozgrywka, w której jednak głównym złym będzie brak trybu sieciowego.

Wszystko z początku wygląda odpowiednio. W Jamestown+ mamy, o dziwo, naprawdę ciekawą i choć prostą, to dobrze napisaną historię. Kosmiczny shoot’em up dzieje się na Marsie, gdzie świat jest mieszanką steampunku i sci-fi ze stylizacją na historyczną walkę angielskich kolonii z Hiszpanami. Nawet charakterystyczne czerwone kurtki są obecne, tylko zamiast muszkietów, trzymają blastery.

Dalsza część tekstu pod wideo

My jednak wcielimy się w angielskiego uciekiniera, któremu udało się przedostać do Nowego Świata. Ten nie chce porzucać na stałe rodzimego kraju, dlatego musi znaleźć sposób, aby oczyścić swe imię w oczach Korony. Odkrycie tajemnicy zaginionej kolonii Roanoke może być dobrym startem. Ale najpierw trzeba uratować tytułowe Jamestown przed atakiem Hiszpanów.

Aby to zrobić, protagonista użyje uzbrojonego po zęby stateczku-platformy. Oprócz tradycyjnych laserów, ma jeden atak specjalny oraz aktywowaną tarczę, jeśli tylko zdobędziemy odpowiednią ilość wypadających z przeciwników śrubek, nakrętek i innych kół zębatych. Do dyspozycji mamy oczywiście całą masę ulepszeń, a nawet nowych statków, które możemy modyfikować. Od tej strony grze niczego brakuje. Rozgrywka jest dynamiczna, szybka i emocjonująca.

Podobnie jest zresztą z grafiką i muzyką. Wizualnie tytuł jest stylizowany na 16-bitowe retro, które zostało zrobione „właściwie”. Właściwie, czyli jest naprawdę ładne i efektowne. Wszystko pięknie wybucha w feerii barw, gdzie musimy cały czas unikać lecących w naszą stronę pocisków. Nawet bossowie są świetni i natychmiast przywołują wspomnienie automatowych klasyków takich jak Metal Slug.

Żal byłoby nie wspomnieć o muzyce, bo ta jest w gruncie rzeczy najsilniejszym aspektem tytułu - dynamiczna, różnorodna, wręcz „pompująca” do dalszej gry. Rzuca się w uszy natychmiast po odpaleniu gry. Niby malutka gierka, a ma tak dobrą ścieżkę dźwiękową.

Wygląda wspaniale, prawda? Rozgrywka, grafika, muzyka – 10/10? Nie. Błąd. Rakiem Jamestown+ jest jego główne założenie. Aby skończyć ten tytuł, musimy przejść kilka pięciominutowych misji. Pobicie produkcji zajęło mi około dwie godziny i to w sytuacji, gdy gra zmusiła mnie do przechodzenia jeszcze raz tych samych etapów na wyższych poziomach trudności! Ze względu na wymagania, produkcję skończyłem TRZYKROTNIE w ciągu DWÓCH GODZIN. Gdybym od razu zaczął od poziomu legendarnego, to prawdopodobnie całość pękłaby w mniej niż 30 minut!

Tak, ta gra jest krótka. Jej założenie polega na tym, iż zbieramy czterech znajomych, dajemy im pady i od razu odpalamy tytuł na jednym z najwyższych poziomów trudności. Wtedy rzeczywiście to wszystko może mieć sens, w szczególności, że Jamestown+ potrafi być naprawdę wymagające. Całości zaś dopełniają dodatkowe tryby polegające na krótkich aktywnościach i zabawie typu wytrzymaj "15 sekund na zaminowanej planszy".

Jeśli jednak nie mamy czterech padów bądź chętnych znajomych… to koniec. Możemy tylko podciągać nasz wynik w nieskończoność, powtarzając te same kilka poziomów, bo żadnego trybu sieciowego nie uświadczymy. Nie rozumiem tego. Skoro ta gra wyszła na PlayStation 4, to naprawdę nie dało się dodać aspektu, o który ten tytuł wręcz błaga? Na PC jeszcze ma to rację bytu, bo możemy sobie podłączyć różnorakie kontrolery. Co sobie podłączę na PS4 oprócz DualShocków? Kierownicę? Bongosów jeszcze nie mamy.

To jest największy problem Jamestown+. Przez brak trybu sieciowego, zostajemy z koniecznością gry lokalnej. Jeśli z jakichś powodów ta nie jest dla nas dostępna, to zostajemy z niezłą, ale szalenie krótką grą, która bez pragnienia bicia kolejnych rekordów starczy nam na maksimum dwie godziny. Jeśli zaś jesteśmy choć trochę zręczni, to startując od wyższych poziomów trudności, zamkniemy Jamestown+ w 30-40 minut. Jak na cenę 46 złotych – słabo. Lubisz bić punkty, powtarzając te same mapy? Bierz. Masz znajomych i pady? Też warto wziąć. W innym wypadku lepiej odpuścić. Szkoda, że PlayStation Vita nie dostało tego tytułu, bo na tej konsolce mógłby się sprawdzić znacznie lepiej niż na PS4.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Jamestown: Legend of the Lost Colony

Atuty

  • Ciekawy świat i opowieść
  • Dobrze zrobiona rozgrywka
  • Dużo ulepszeń
  • Muzyka

Wady

  • Brak trybu sieciowego, o który ta gra wręcz błaga
  • Bardzo krótki czas przejścia. Maksymalnie 120 minut
  • Nie ma aż tak wiele zawartości

Gra nie jest zła, ale brak trybu sieciowego powoduje, że jeśli nie mamy z kim grać lokalnie, to cena nie będzie adekwatna do zawartości.

Andrzej Ostrowski Strona autora
cropper