Recenzja: Hyperdevotion Noire: Goddess Black Heart (PSV)

Recenzja: Hyperdevotion Noire: Goddess Black Heart (PSV)

Patryk Dzięglewicz | 22.02.2015, 15:00

Compile Hearts ze swoim cyklem Neptunia mierzy w niszę albo otrzymuje wystarczające dochody ze sprzedaży, więc nie tylko go dalej rozwija, ale podjęło także eksperyment stworzenia dla odmiany odpowiedniej wariacji. Do współpracy zaproszono tym razem firmę Sting. Czy jednak nowa koncepcja rozgrywki zastosowana w Hyperdevotion Noire jest tym, na co czekali fani?

Tym razem dostaliśmy (przynajmniej w założeniach) nowy świat zwany Gamarket, a główną bohaterką została Noire, która ostro walczy o dominację nad nim z dobrze nam znanymi CPU tj. Neptune, Blanc oraz Vert. Podbój posuwa się sprawnie, a nad kolejnymi miastami dumnie powiewa flaga Lastation. Mimo to Noire nie jest zadowolona. Konflikt trwa zbyt długo i przynosi ogromne straty w ludziach. Niestety niekonwencjonalna próba przyśpieszenia zwycięstwa sprawia, iż bogini traci swoją moc, a cały kraj pogrąża się w chaosie. Zmusza ją to do zawarcia sojuszu z rywalkami zaniepokojonymi takim rozwojem sytuacji. Najpierw jednak musi zakończyć wojnę domową, którą wywołały zbuntowane i ambitne dowódczynie z jej byłej armii.

Dalsza część tekstu pod wideo

Założenia scenariusza do skomplikowanych nie należą - próbujemy zwerbować ponownie dawne podwładne Noire (oraz pozostałych bogiń), by pokonać zagrażające światu zło. Niestety ani to oryginalne, ani wciągające. Wprawdzie panienek do upolowania jest aż 18, lecz nie stoi za nimi żadna większa historia. Dialogi są płytkie, wydarzenia naciągane, obecny humor niezbyt pomaga Owszem, wciąż na tapecie mamy świat gier w krzywym zwierciadle, lecz to tylko cień tego, co było w oryginalnej serii. Plusem jest jedynie obecność wspomnianych dziewek reprezentujących bardziej (Final Fantasy, Street Fighter, Resident Evil) lub mniej znane (Sakura Wars, Gundam Wars, Agarest) produkcje. Braki w fabule próbowano załatać dużą ilością fanserwisu oraz przełamywaniem czwartej ściany poprzez obecność gracza we własnej osobie. Cóż, pomysł dobry, ale wykonanie jednak kiepskie. 

Dla kontrastu, oprawa graficzna stoi na przyzwoitym poziomie, aczkolwiek jest dziwnie niejednorodna, bowiem widoki 2D i 3D charakteryzują się różnymi stylami. Statyczne obrazki oglądane podczas dialogów z ruchomymi sylwetkami postaci właściwie skopiowano żywcem z poprzednich dwóch odsłon Neptunii, co było dobrym posunięciem, bo nadal prezentują się świetnie i jest na czym oko zawiesić. W trójwymiarowej części taktycznej natomiast uwagę zwracają zaprojektowane na modłę nendoroidów (olbrzymie głowy, małe ciałka) śliczne figurki bohaterek. Mnie one urzekły, chociaż wielu takiego stylu nie znosi. Na same pola walki też nie ma co narzekać, ale większa ich różnorodność i szczegółowość byłaby pożądana. Ogólnie można odczuć nieco poważniejszy klimat bijący od tej pozycji, czasem rozwiewany przez obrazki sytuacyjne pełne podtekstów erotycznych.

Z dubbingiem jest różnie. Jednych panien miło posłuchać, przy innych palce same automatycznie wyłączają dźwięk. Natomiast CPU mają dobrze podłożone angielskie głosy, co nie dziwi, gdyż udzielają się te same aktorki jak w głównej serii. Oczywiście do wyboru są też dialogi japońskie. Czy lepsze? To już sprawa dyskusyjna. Sama muzyka nie wybija się z tła, jest wprawdzie dość energetyczna, lecz w trakcie zabawy po prostu wlatuje jednym uchem, a wylatuje drugim. Zapożyczono nieco starych kawałków, ale usłyszymy też nowe.

HN w stosunku do Neptunii zmieniło swój profil z normalnego jPRG-a na strategicznego. Trzeba przyznać, że firma Sting sporo się napracowała, by niepotrzebnie nie komplikować rozgrywki, a przy tym wprowadzić parę urozmaiceń. Zasady standardowe dla gatunku: pole walki podzielone na heksy, naprzemienne kolejki ruchu, ataki zwykłe i specjalne, combosy, a dla CPU oczywiście dostępny tryb transformacji w  silniejsze wersje. Występuje również kooperacja pomiędzy postaciami, którą właściwie gra wymusza. Chodzi o tzw. Lily Rank – system wsparcia aktywujący się, gdy bohaterka używająca „specjala” ma obok siebie koleżanki, im więcej, tym lepiej. Wymiana buziaczków zwiększa siłę zadawanych razów, a przy tym wypełniając odpowiedni wskaźnik. Dopiero po osiągnięciu pewniej jego wartości możliwe są transformacje oraz najpotężniejsze techniki. Lily Rank poprawia też relacje pomiędzy dziewczynami, co owocuje dodatkowymi scenkami przerywnikowymi

Oprócz przeciwnika, przeciwko nam często jest też teren. Upadek z wysokości powoduje obrażenia, co przeciwnik może wykorzystać i po prostu sam nas strącić, poza tym nie każda postać wszędzie wejdzie. Trzeba z rozwagą planować trasę przemarszu. Poza tym wróg często rozstawia różnorakie pułapki, w większości nieusuwalne, więc czasem potyczka przypomina bardziej planowanie, jak między nimi manewrować. Tryb HDD u boginek pozwala ignorować przeszkody, lecz nie trwa on długo. Twórcy okazali się złośliwi i często wąskie przejścia oraz cieki wodne są pod ostrzałem różnorakiej broni. Adwersarze wbrew pozorom potrafią podejmować decyzje adekwatne do sytuacji, z drugiej strony nieprowokowani nie atakują. 

W przerwach pomiędzy walkami fabularnymi i pobocznymi warto odwiedzić pokój Noire, by pomagać w spełnianiu próśb nadsyłanych przez lud oraz meblować jej kwaterę. Szkoda tylko, że nie rozwinięto tego w coś większego, bowiem oprócz dodatkowych scenek oraz okazjonalnych prezentów, brak większych bonusów. Ponadto w razie potrzeby korzystamy z hotelu, sklepu, tłoczni dysków czy studia developerskiego.

Niestety, mimo całkiem przyjemnego systemu taktycznego, rozgrywka na dłuższą metę po prostu nudzi. Fabuła nie przyciąga, zmarnowano też potencjał dobrze zapowiadających się pomysłów. Sfera wizualna nieco ratuje ten tytuł, który ostatecznie okazuje się znośny, ale osobiście, jako wielbiciel głównego nurtu serii, czuje się rozczarowany.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Hyperdevotion Noire: Goddess Black Heart

Atuty

  • Specyficzna, ale mogąca się podobać oprawa graficzna
  • 18 panienek do zwerbowania
  • Udana część taktyczna gry
  • Plotki o cenzurze okazały się nieprawdą ;)
  • Kilka ciekawych pomysłów…

Wady

  • …ale kiepsko/niewystarczająco zrealizowanych
  • Nieciekawa fabuła
  • Zabawa na dłuższą metę nuży
  • Brak większości znajomych postaci
  • Nieco drobnych wpadek i niedociągnięć

Grze brakuje ostatecznych szlifów. Mimo kilku ciekawych pomysłów i dobrego wykonania od strony technicznej po prostu rozczarowuje. Z drugiej strony da radę czerpać przyjemność z rozgrywki jeśli potraktujemy tytuł tylko jako miły przerywnik.

Patryk Dzięglewicz Strona autora
Były recenzent na PS Site, obecnie pisze dla PPE.pl. Uwielbia japońskie gry RPG, japońską animację, strategie i książkową fantastykę. Interesuje się historią, geopolityką oraz kolekcjonuje figurki i anime. Z wykształcenia technik ochrony środowiska oraz laborant. Tworzy teksty o grach od ponad 15 lat z dorobkiem ponad setki recenzji.
cropper