Recenzja: Chariot (PS4)

Recenzja: Chariot (PS4)

Andrzej Ostrowski | 27.10.2014, 16:46

Za każdym razem, kiedy myślę, że widziałem w grach wideo już wszystko, to wychodzi tytuł, który udowadnia mi, jak bardzo się myliłem. Bo powiedzmy sobie szczerze: czy kiedykolwiek myśleliście, że będziecie grali w grę, gdzie głównym celem jest przepchanie trumny ze zwłokami? I na dodatek będzie to sprawiało Wam taką frajdę?

Nareszcie umarł król, ale nim go zastąpimy, musimy oddać mu ostatnią posługę, jaką jest pogrzeb. Najprościej byłoby zakopać starego pryka pod drzewem, ale szybko okazuje się, że ten nawet po śmierci przypomni o swojej obecności. To może cmentarz? Hm, też nie. O, może jakaś krypta! Duch króla zatrze tylko ręce, kiwając głową, a my jako spadkobiercy uśmiechniemy się, nie wiedząc nawet, że ten właśnie znów nas przechytrzył. Skąd mogliśmy w końcu wiedzieć, że królewscy inżynierowie rzeczywiście zbudowali kryptę, ale przed podjęciem się drogi zawahałaby się nawet Lara Croft?

Dalsza część tekstu pod wideo

Król na dodatek jest próżny nawet po śmierci. A co! Rządził tyle czasu, to ma przecież prawo domagać się pogrzebu godnego co najmniej faraona! Jakiś tam Cheops nie może mieć przecież bardziej wystawnego pogrzebu. Aby zapewnić królowi taki pochówek, będziemy musieli w trakcie podróży zebrać przynajmniej kilka ton skarbów, które mogłyby załatać dziurę w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych. No, może trochę przesadziłem…

Niemniej tak też właśnie zaczniemy naszą przygodę. Na szczęście księżniczka odziedziczyła upartość po ojcu, więc wraz ze swym narzeczonym podejmie się tej karkołomnej podróży. Trumna znajduje się na wozie, ale przeciągnięcie jej przez wszystkie poziomy będzie nie lada wyzwaniem. W szczególności, że w trakcie tego zadania będziemy gdzieś w tle słyszeli złowieszczy chichot Newtona. Wyzwania są oparte przede wszystkim o inteligentne wykorzystywanie fizyki królewskiego trumno-wozu oraz samej gry. I trzeba przyznać - tytuł robi to piekielnie dobrze. Do naszej dyspozycji z początku mamy tylko siłę mięśni naszej dzielnej niewiasty oraz jej ukochanego, ale szybko zauważymy, że zabrała ze sobą także linę. Ta będzie nieodzowna, bo bez niej nie przeciągniemy trumny naszego gderającego ojca przez kolejne pagórki oraz pieczary. Zawsze też oczywiście możemy zarzucić trumno-wozem niczym wędką, aby zebrać trudno dostępne skarby lub nawet w locie odbić się od niego i wskoczyć gdzieś niczym sympatyczne robaki znane z serii Worms. Szkoda tylko, że użycie liny wymaga ciągłego trzymania prawego triggera. Bywa to o tyle problematyczne, że używamy jej praktycznie non stop, co po godzinie zaczyna być dla dłoni bardzo męczące. 

Oczywiście trumno-wóz można odpicować, bo jakby było inaczej? Nie zamontujemy może do niego nowych alufelg lub neonów, ale sympatyczny szkielet, który w poprzednim życiu był chyba sprzedawcą karoc, ma dla nas cały kramik świeżych ulepszeń. O ile znajdziemy pozostawione w podziemiach plany do ich stworzenia.

Mechanika gry z jakiegoś powodu bardzo kojarzy mi się z… Elasto Manią. Może znajdująca się na wozie trumna nie jest motocyklem, ale w gruncie rzeczy zasady gry są stosunkowo podobne, choć bardziej rozbudowane. Sama fizyka w Chariot nie jest również paskudna tylko pieczołowicie dopracowana. Poza czasami pojawiającymi się potworami, to właśnie fizyka będzie naszym głównym zmartwieniem. Tu muszę jednak przyznać uczciwie jedno. Tytuł jest jedną z nielicznych platformówek, gdzie wyzwania są dopracowane z najwyższą możliwą starannością. Widząc przeszkodę, nie utykamy, próbując w myślach połączyć każdy element. Nie odkładamy pada nawet na chwilę, kombinując nieustannie, jak tu wepchnąć ten wóz w tę czy tamtą dziurę. Często również nasz efekt będzie odwrotny od zamierzonego, co spowoduje, że wybuchniemy śmiechem, widząc, do czego doprowadziła nasza nieporadność. Zawsze jednak możemy wtedy przytrzymać kółko i zacząć od poprzedniego punktu zapisu.

Droga do krypty jest bardzo długa i usiana wieloma niebezpieczeństwami. Tych jest cała masa i z każdą planszą będziemy poznawali coraz to nowsze. Twórcy starali się, jak mogli, abyśmy się nie nudzili. Kiedy myślimy, że widzieliśmy już wszystko, to nagle trafiamy do zupełnie innej lokacji. Różni się nie tylko wyzwaniami, ale też samym tematem graficznym. Plansze są bajeczne i kolorowe oraz przygotowane z ogromną dbałością o szczegóły. Dość powiedzieć, że samo patrzenie na nie sprawia przyjemność. W szczególności, jeśli przy jakimś trudniejszym wyzwaniu przygrywa nam świetnie pasująca i stylizowana na średniowieczne rytmy muzyka.

Gra ma niestety jedną wadę. Jedną, ale dość kłopotliwą. Tytuł został stworzony przede wszystkim z myślą o grze w trybie kooperacyjnym. Jak to może być wadą, pytacie pewnie? Gra przecież od początku w reklamach uwzględniała, że właśnie o takiej formie rozgrywki twórcy myśleli. Problem polega na tym, że w produkcji jednocześnie jest tryb gry dla pojedynczego gracza, do którego sam tytuł nie jest najlepiej przystosowany, powodując, że taka rozgrywka jest mocno na siłę. Grając w pojedynkę, tracimy dużą część przygotowanej dla nas zabawy. Każda z plansz ma różne miejsca i wyzwania oznaczone znacznikiem sugerującym, że do ich podjęcia potrzebujemy znajomego. Samo zresztą wykorzystywanie w pojedynkę fizyki bywa czasami bardzo karkołomne i w paru miejscach wzdychałem, rozmyślając „jak to fajnie byłoby, gdybym grał teraz w trybie kooperacyjnym”. Na dodatek nie znajdziemy księżniczek i ich narzeczonych online, bo takiego trybu w grze nie ma. Oznacza to, że jeśli chcemy czerpać z Chariot wszystko, co przygotowali dla nas twórcy, to będziemy musieli zaprosić kolegę lub koleżankę. Dodając do tego fakt, że plansze sprawiają niekiedy wrażenie zbyt długich, gra czasami staję się męcząca. Walka z fizyką jest zabawna, ale ogrywanie 20-30 minutowej planszy bez znajomego nie będzie pełnym doświadczeniem, jaki z Chariot powinno się dostać.

Niemniej, jeśli mamy pod ręka przyjaciół, to Chariot można brać w ciemno i dołożyć do oceny oczko. Gra daje dużo zabawy i radości, a zawarty w niej humor rozśmieszy nas nie raz. Jeśli tworzymy sobie biblioteczkę gier kooperacyjnych lub platformówek, to pozycja obowiązkowa.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Chariot

Atuty

  • Bajkowa oprawa graficzna
  • Uczciwe i przemyślane wyzwania
  • Humor
  • Różnorodność plansz
  • Potrafi być wymagająca
  • Klimatyczna muzyka
  • Duża liczba modyfikacji trumno-wozu

Wady

  • Grając w pojedynkę tracimy dużą część zabawy
  • Brak trybu gry online

Fenomenalna zabawa, ale tylko dla dwóch graczy. Grając w pojedynkę, tracimy część doświadczeń, a sama gra zaczyna być męcząca.

Andrzej Ostrowski Strona autora
cropper