Recenzja: Drakengard 3 (PS3)

Recenzja: Drakengard 3 (PS3)

Paweł Musiolik | 28.05.2014, 17:08

Do tej pory, gdy jakiś tytuł był technicznym dnem, nie miałem kompletnie cierpliwości, by w niego grać. Ale z Drakengard 3 jest inaczej. Bez wątpienia wpływ na to miał fakt, że nie spodziewałem się niczego dobrego po warstwie technicznej, więc nic mnie nie zaskoczyło w tym aspekcie. Jednak najważniejsza w tej produkcji jest fabuła, postaci i dialogi prowadzone między nimi. Tutaj nie ma syndromu „jeszcze jednej misji”. Tutaj jest podejście „chrzanić wszystko co złe, chcę wiedzieć co wydarzy się za 5 minut”. Podejście, które czyni z tego tytułu prawdziwy unikat na PS3.

Jeśli jesteś osobą, dla której liczy się wyłącznie oprawa graficzna i szeroko pojęta techniczna warstwa gier, to możesz w tym momencie przestać już czytać. Drakengard 3 wygląda jak gra z PlayStation 2, która ma niesamowite problemy z działaniem na PS3. Animacja rzadko kiedy osiąga płynne 30 klatek na sekundę, a gdy jesteśmy w wirze akcji i towarzyszą nam wybuchy powodowane atakami naszego smoka, całość ląduje w okolicach kilku klatek na sekundę. Czasami płynność osiąga tak okropne wyniki jak 5-6 klatek na sekundę. Brak jakiegokolwiek wygładzania krawędzi połączony z teksturami w fatalnej rozdzielczości oraz ich niesamowicie długim doczytywaniem powoduje, że gałki oczne mają ochotę wymiotować. Jeśli dołożymy do tego proste modele postaci, słabą widoczność i okropnie długie czasy wczytywania – odechciewa się grać. A jako bonus dorzucam fatalną pracę kamery.

Dalsza część tekstu pod wideo

http://www.pssite.com/upload/images/encyklopedia/50/1/55/500155976.jpg

Jeśli jednak przebrnąłeś przez pierwszy akapit to jesteś gotów, by zaznać wspaniałej historii w brzydkim wydaniu. Już NieR pokazał, że historia w grze od Square nie musi opierać się na Lightning i chęci „bycia jak Cloud”. Przez pierwszych kilkana godzin gry, co daje około...1/4 całości, czułem się jakbym grał w coś, za czym stoi Tarantino. Hektolitry juchy, latające tu i ówdzie członki ludzkie, a wszystko było doprawione prostym humorem, prawie zawsze kręcącym się wokół seksu. Jednak im dalej w las, tym częściej Drakengard 3 odchodzi od tego typu prowadzenia historii i wrzuca nas w coś, co szybko kojarzy się z Efektem Motyla. Nasze działania powodują zaburzenia we wszechświecie, tworząc alternatywne gałęzie historii, które poznajemy wraz kończeniem kolejnych misji. I sposób w jaki to zrobiono jest fenomenalny. Początkowo zastanawiałem się dlaczego nie otrzymujemy rozwidleń na podstawie dylematów w grze, ale później zrozumiałem, że to co chce nam przekazać Yoko Taro nie miałoby sensu. Ale nie wszystko w jednym momencie.

Naszą główną bohaterką jest Zero, jedna z sześciu sióstr będących boskimi istotami, operującymi magicznymi zdolnościami dzięki Pieśni, która jest do każdej z nich przypisana. Zostały zesłane na świat jako gołębie pokoju, by opanować chaos i zniszczenie zataczające coraz to szersze kręgi. Minusem tej umiejętności jest przerost niektórych części ciała i skrzywienie seksualne w dwojakim kierunku. Część z bogiń to niezaspokojone seksualnie nimfomanki z różnymi zboczeniami, ale są także żelazne dziewice chroniące swojej cnoty jak świętości. By wyrazić swój popęd, każda z nich ma swojego podwładnego, a raczej niewolnika, który jest przedłużeniem danej dewiacji. Zero jest jednak inna – żądna krwi. Krwi swoich sióstr i nic ją nie powstrzyma przed osiągnięciem celu, co ma odzwierciedlenie w wydarzeniach gry. Zero nie ma także swojego sługi, towarzyszy jej smok Mikhail, który jest reinkarnacją towarzyszącego nam na początku Michaela. Jak niesie legenda – każdy ze smoków ma prawo do ostatniego życzenia, czego znaczenie gra szybko nam wyjaśnia.

http://www.pssite.com/upload/images/encyklopedia/10/39/29/1039293077.jpg

Szerokie spektrum postaci w Drakengardzie jest jednym z najmocniejszych punktów gry. Każdy podwładny, który dołączy do naszej ekipy po śmierci danej siostry, ma swój charakter i świetnie uzupełnia całość. Mający sadystyczne skłonności Ditto nie trawi Centa z przerostem ego. Dołóżmy do tego Octę – starego zboczeńca, który myśli wyłącznie o seksie, i Decadusa – masochistę podniecającego się zadawanym mu bólem. I nie są to zachowania nie mające wpływu na grę. W trakcie podróży po kolejnych lokacjach dialogi między bohaterami nierzadko sprawiały, że płakałem ze śmiechu. Z drugiej strony jest tonujący wszystko, młody Mikhail. Naiwny, nieznający świata, którego rozbrajające pytania o znaczenie słowa „dziewica” lub „dz*wka” rozbroją każdego. No i Zero. Podejrzewam, że gdyby jej podejście i charakter przełożyć na męskiego herosa, feministyczne środowiska organizowałyby masowe protesty przeciwko seksizmowi. A tak otrzymaliśmy niesamowitą bohaterkę, spełnienie feministycznych marzeń o mocnej kobiecie. Wulgarna, bezpośrednia i niezłomna. Ale...tylko pozornie. Im więcej scenariuszy poznacie, tym bardziej zmieni się Wasze podejście do niej. Ale to zostawiam już każdemu z osobna. Zachodzące w bohaterach przemiany są napisane niesamowicie i tak, potrafią wzruszyć nawet w głupiej grze wideo.

Historia rozwija się w taki sposób, by pokazać nam w bolesny sposób następstwa naszych decyzji. I dopiero po zaliczeniu wszystkich 4 zakończeń możemy z ręką na sercu przyznać, że poznaliśmy całą historię. W grze znajdują się momenty, które zapadną w pamięć na długo. Kombinacja odpowiedniej muzyki, dialogów i przeżyć z poprzednich „zakończeń” sprawiają, że pewna podróż do ostatniej walki z One pozostaje niezapomniana.

http://www.pssite.com/upload/images/encyklopedia/14/8/15/1408157419.jpg

Muzyka. Podobnie jak w wielu japońskich grach, mamy motyw przewodni, który jest remiksowany na wiele różnorakich sposobów, w kilku gatunkach muzycznych. To niesamowite jak można skomponować tak dobrą i dopasowaną warstwę muzyczną. Nie wiem czy na to nie poszło 80% budżetu, ale nawet jeśli, to było warto. Połączenie ostrej, gitarowej muzyki z elektroniką i nawet elementami dubstepu w trakcie walk z bossami jest niesamowite. Tak, Keiichi Okabe stworzył idealne połączenie akcji z muzyką.

A rozgrywka? Nie jest za wysokich lotów. To RPG akcji, który poszedł w lepszą stronę niż poprzednie odsłony. Mniej tutaj latania na smoku, więcej walki na piechotę. Pojedynki przypominają nam mocno uproszczony system znany ze slasherów. Kombinacji nie jest zbyt dużo, choć kolejne odblokowujemy wraz z ulepszaniem uzbrojenia. Jednak nie jesteśmy skazani na jeden typ. Do naszej dyspozycji zostają oddane jednocześnie miecze, włócznie, rękawice bojowe i coś, co wygląda jak hula-hop lub broń Tiry z SoulCalibura. Wielkim plusem jest natychmiastowe przełączanie się między typem oręża, co powoduje chwilowe zwolnienie akcji i daje możliwość przedłużenia kombinacji. Wykorzystano tutaj także wszechobecną krew. Im jest jej więcej, tym szybciej ładujemy „pasek” szału, który pod odpaleniu daje nam odporność na ataki i zwiększone obrażenia. Ale trzeba pamiętać, że nasze siostry również mają taką zdolność...

http://www.pssite.com/upload/images/encyklopedia/17/83/16/1783160561.jpg

Sama gra jest umiarkowanie długa. Główny wątek zajmuje grubo ponad 20 godzin, a poza nim mamy także dodatkowe misje, w których stawiane są nam różnorakie warunki do ich zaliczenia. Warto się za nie zabrać gdyż dają nam nie tylko doświadczenie i przedmioty, ale także złoto, za które ulepszamy ekwipunek lub którym płacimy za zakupy. Łącznie z tym, całość zamknie się spokojnie w ponad 30 godzinach. I jeśli niedoróbki techniczne Wam nie przeszkadzają, to sięgajcie po produkcję Access Games śmiało. Nie będziecie chcieli przerywać posiedzeń, chyba że oglądane sceny zmęczą Was psychicznie. Nie dlatego, że są złe, a dlatego, że uderzają bezpośrednio w sporą partię emocji i uczuć. Tak jak w moim przypadku. Kończyłem grać wyłącznie wtedy, gdy nie byłem w stanie odbierać kolejnych scen, bo czułem się po prostu źle. I to najlepsza rekomendacja dla osób szukających gier z niesamowitą historią.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Drakengard 3

Atuty

  • Kreacja postaci
  • Fabuła i sposób jej prowadzenia
  • Dialogi i ich tłumaczenie
  • Prosty system walki
  • 4 zakończenia
  • Ścieżka dźwiękowa

Wady

  • Fatalna grafika
  • Fatalna praca kamery
  • Animacja spadająca do poziomu 5-6 klatek na sekundę
  • Okropnie długie czasy wczytywania

Jeśli szukacie produkcji, która w trakcie gry zapewni wam prawdziwą huśtawkę emocjonalną, to ją znaleźliście. Miejcie jednak na uwadze, że to techniczny bubel, na szczęście nadrabia fabułą, muzyką i tłumaczeniem.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper