Recenzja gry: Beyond: Dwie Dusze

Recenzja gry: Beyond: Dwie Dusze

Wojciech Gruszczyk | 08.10.2013, 17:00

Film czy gra? To pytanie zadają sobie gracze od pierwszych informacji o najnowszym projekcie Davida Cage’a. Wcześniejsze produkcje, choć dla wielu wybitne, zebrały mieszane oceny. Jedni zakochali się w historii o zabójcy Origami, inni stwierdzili, że to wybrakowany, a zarazem przereklamowany tytuł. Beyond: Dwie Dusze opowiada historię młodej kobiety, której życie nie potoczyło się po jej myśli. Od urodzenia wie, że nie jest sama i musi radzić sobie z zastaną rzeczywistością. Nie jest łatwo, a często jest zmuszona do przekraczania własnych granic. Czy życie jednej kobiety może być na tyle interesujące, aby zaciekawić graczy?

Najważniejsza jest fabuła

Dalsza część tekstu pod wideo

 

Główna bohaterka – Jodie Holmes – ma dość nietypowy problem. Od najmłodszych lat towarzyszy jej przyjaciel – Aiden – który nie jest zwykłym towarzyszem. Duch albo dusza, która jest związana z Jodie tajemniczą więzią. Pomaga, doradza, komunikuje się, często przeszkadza – Aiden jest w każdym momencie życia. Z tego powodu rodzice bohaterki postanawiają zgłosić się do specjalisty – Nathana Dawkinsa – który jest pracownikiem Department of Paranormal Affairs (w skrócie DPA) i zajmuje się nadprzyrodzonymi zjawiskami. Doktor ma za zadanie pomóc małej dziewczynce poradzić sobie z problemem i wyjaśnić kim tak naprawdę jest Aiden. Właśnie ten wątek pojawia się przez całą produkcję – choć bohaterka wpada w wir dość nieoczekiwanych wydarzeń, przemierza świat, trafia na przeróżnych ludzi, to jednak ciągle stara się zrozumieć, dlaczego ona została obdarzona tym „darem”. Nie może doświadczać normalnego życia, widywać się ze znajomymi, wychodzić wieczorami do pubu, a zamiast tego spędza godziny w laboratorium. Będąc nastolatką przechodzi okres buntu, próbuje zawalczyć o swoją indywidualność, jednak ciągle ma na sobie piętno „wybitnej jednostki”, która nie może żyć normalnie, a jest wręcz traktowana jak maszyna. Holmes musi radzić sobie z niekoniecznie wybranym przez siebie losem i przystosować się do odgórnie nałożonych wydarzeń.

 

Po realistycznej przygodzie z Heavy Rain, Cage tym razem zaprasza do innej opowieści, której fabularnie nie powstydziłby się film fantasy. Tutaj nie ma seryjnego mordercy, który może mieszkać dwa bloki obok. Mamy dziewczynę z nadnaturalną mocą, tajemniczym kompanem, a cała historia choć bardzo niepozorna jest niezwykle widowiskowa. Jest to zwrot o 180 stopni względem poprzedniej produkcji francuskiego studia, ale opowieść została ubrana w naprawdę piękne szaty i odkrywanie jej daje dużo satysfakcji.

 

 

Zabawa na emocjach

 

Głównym atutem twórczości Quantic Dream są emocje. Każdy gracz, który choć raz zetknął się z produkcjami tego studia wie doskonale, że autorzy chcą wprowadzić zainteresowanych w wyjątkowy trans. Nie inaczej jest w Beyond: Dwie Dusze – opowieść o dziewczynie z dużym problemem potrafi zszokować. Odbiorcy tych wydarzeń poczują, że biorą udział w głębokiej historii i jeśli wykażą się odrobiną zainteresowania, mogą doświadczyć interesującego spektaklu. Choć opowieść jest odrobinę irracjonalna, to mimo wszystko da się zżyć z bohaterami. Dzięki temu przy podejmowaniu decyzji – które mają wpływ na fabułę – palec potrafi wielokrotnie zadrżeć. Jeśli polubicie małą dziewczynkę, która boi się potworów i nie lubi spać bez zapalonego światła, możecie mieć duży problem przy późniejszych decyzjach – pocałujecie chłopaka? Pozwolicie się obmacać? A zastrzelicie bezbronnego człowieka? Cage gra na emocjach, a przez lata pracy opanował tę sztukę prawie do perfekcji. W Heavy Rain uczucia odegrały istotną rolę, ale zdecydowanie większy problem sprawiły mi niektóre decyzje w Beyond: Dwie Dusze.

 

W rolach głównych

 

Pewnie sztuka nie odniosłaby takiego sukcesu, gdyby nie aktorzy – w rolach głównych Ellen Page oraz Willem Dafoe, nominowani do tegorocznych Oskarów, pracowali ciężko, ale efekty są naprawdę przyzwoite. Mimika twarzy – przy oryginalnych głosach prezentuje się świetnie i akurat ten aspekt wizualny ociera się już o nową generację. Właśnie dzięki bohaterom można uwierzyć w Dwie Dusze.

 

Przed załączeniem tytułu zastanawiałem się, czy gdyby twórcy przydzielili do roli dwójkę nieznajomych, to czy ta historia miałaby tak znaczący wydźwięk. Po zobaczeniu napisów końcowych jestem pewien, że nie był to tylko zabieg marketingowy, a raczej bardzo przemyślana decyzja. Trudno przeżywa się wydarzenia, w których Ellen-Jodie cierpi, ale gdy miałem zaważyć o losach drugoplanowych aktorów-postaci nie miałem z tym najmniejszego problemu. Poznajmy losy Jodie oraz Nathana na przestrzeni wielu lat – cieszą się, przeżywają tragedie, w pewien sposób zżywamy się z nimi i wiem, że byłoby to o wiele trudniejsze gdyby na ich miejscu byli inni, mniej wyraziści aktorzy.

 

 

Polski dubbing – w rolach głównych Małgorzata Socha oraz Robert Więckiewicz – prezentuje się przyzwoicie. Aktorzy otrzymali trudne zadanie, ponieważ wcielają się w postacie, których poznajemy na przestrzeni kilkunastu lat. Zadanie nie okazało się niewykonalne, ale są momenty, w których słychać zgrzyty. Socha wymawia zbyt cicho dialogi, innym razem jej głos odrobine nie pasuje do sytuacji/miejsca/wieku bohaterki, ale za to Więckiewicz dużo lepiej odnalazł się w sytuacji i choć jego głos nie pasuje moim zdaniem do Nathana, to jednak nie ma większych wpadek. Sam dubbing jest dobry, ale trudno wyjść zwycięsko z batalii z Page oraz Dafoe. Najlepszym rozwiązaniem jest rozpoczęcie przygody z oryginalnymi głosami, a dopiero przy drugim podejściu wypróbować rodzime głosy. 

 

Czas na przyjemności

 

Od premiery Heavy Rain minęły trzy lata, ale grając w Beyond: Dwie Dusze miałem wrażenie, że od tamtego debiutu minęło zaledwie kilka tygodni. Gra nadal polega na klikaniu odpowiednich sekwencji QTE, które pojawiają się na ekranie, wciąż wyginamy analog w odpowiednich kierunkach, starając się nie popełnić błędu. Czasami, gdy Jodie biegnie, trzeba klikać X, innym razem przy wspinaczce należy wykonać kombinację L1, kwadrat, R2, kółko, a po chwili poruszyć całym kontrolerem w lewo. To wszystko już było i tak jak w poprzedniej produkcji zdaje egzamin. Skromną, ale bardzo ciekawą innowacją są sekwencje, w których Jodie eliminuje nieprzyjemnych gości – jest szybko, a każdy ruch musi być idealny. Jeśli coś się nie uda, to płeć piękna obrywa. Trójkąt umożliwia kierowanie Aidenem – nasz druh spisuje się świetnie jako zwiadowca, ale potrafi także przejąć kontrolę nad rywalem, zabić, albo po prostu odwrócić uwagę nieprzyjaciół. Przechodzenie pomiędzy bohaterami daje dużo frajdy i urozmaica rozgrywkę.

 

Niestety, jeśli na ekranie nie pojawia się QTE, a akurat nie ma potrzeby wcielać się w Aidena, gameplay uparcie przypomina, że jest to produkcja Quantic Dream. Postacie są nadal „sztywne” i często chodzą dość nienaturalnie. Nie jest tak przy każdej scenie, ale są momenty, w których miałem wrażenie, że nad tym aspektem twórcy nie pracowali od ostatniej produkcji. Dodatkowo kamerzysta pokazuje tylko te miejsca, które jego zadaniem są najodpowiedniejsze. Nie jest to najlepsze rozwiązanie, ponieważ są momenty, w których należy coś odnaleźć czy zareagować na odpowiednie wydarzenie, a operator kamery z uporem maniaka chce pokazać inną ścianę. Dopiero kręcenie się postacią albo ponowne podejście pozwala zobaczyć żądane miejsce.

 


 

Niezwykle istotne dla fabuły i rozgrywki są wybory, a zarazem ich skuteczność. Czasami nawet te najbardziej banalne rzeczy mogą mieć wyraźne konsekwencje. Wypicie trzeciej puszki piwa nie brzmi groźnie dla normalnego nastolatka, ale gdy mamy na plecach krnąbrnego przyjaciela, wszystko wygląda zdecydowanie inaczej. W tym przypadku każdy najmniejszy szczegół ma znaczenie, a sceny można przejść przynajmniej na dwa sposoby. Przy każdym niepowodzeniu pomoże Aiden, który radzi sobie z najbardziej wymagającymi zadaniami – brak „game over” ma swoje mocne ugruntowanie w historii. 

 

Było już ładniej, ale te twarze...

 

Będąc szczerym na tej generacji widziałem już przynajmniej kilka zdecydowanie ładniejszych tytułów,  a lokacje w Beyond: Dwie Dusze są tylko i wyłącznie poprawne. Nie jest to najwyższa klasa i akurat wizualnymi doświadczeniami produkcja uparcie przypomina, że już w przyszłym miesiącu zadebiutuje nowa generacja. Etapy są bardzo nierówne – jedne potrafią zachwycić, inne wręcz przeciwnie. Jednak tak jak już wspomniałem – ogromne brawa należą się za odwzorowanie mimiki. Jeszcze w żadnej grze nie widziałem tak dopracowanych twarzy. Dobrze jest zobaczyć tak wykończone szczegóły, który w połączeniu z przedstawionymi wydarzeniami oraz ukazanymi emocjami potrafią zachwycić. Pod względem udźwiękowienia nie możemy produkcji zarzucić żadnych błędów – wszystko zostało odpowiednio dobrane do lokacji i ukazanej opowieści. Gdy jesteśmy świadkami spokojnych wydarzeń,  muzyka nie odgrywa żadnej roli, jednak po kilku pierwszych godzinach zaczynają pojawiać się żywsze sceny, w których muzyka potrafi zbudować klimat i sprawić, że serce zabije mocniej.

 



Im więcej rąk, tym podobno lepiej

 

Zdecydowanie największą innowacją, która pojawia się w Beyond: Dwie Dusze jest kooperacja – przed rozpoczęciem gry wybieramy, czy chcemy uczestniczyć w przygodzie samotnie, czy też z kompanem. Cage tłumaczył tę możliwość sytuacją, która pojawiła się już przy okazji Heavy Rain. Podobno często podczas gry w „Ciężki Deszcz” obok gracza znajdowała się osoba, która „oglądała spektakl”, a teraz dzięki Aidenowi – bo to właśnie nim kieruje dodatkowy gracz – rozgrywka absorbuje kolejnego uczestnika. Towarzysz historii nie jest już tylko obserwatorem, a ma duży wpływ na fabułę i wydarzenia, które dzieją się na ekranie. Kontrolować Aidena można za pomocą kontrolera, ale także dzięki urządzeniom z systemem iOS oraz Android. W tytule dobrze rozważona jest rozgrywka Jodie i jej przyjacielem, więc osoby które zamierzają grać wspólnie będą się świetnie bawić. Odrobinę kosmicznie wygląda smyranie obrazu przez tablet – choć działa, to jednak całość nie prezentuje się tak precyzyjnie jak zwykły kontroler i aby nie psuć sobie zabawy lepiej podłączyć drugi pad.  

 

Lepiej niż się spodziewałem

 

Co jest najważniejsze w tej przygodzie? Zdecydowanie historia. Poznajemy ją w dość chaotycznych fragmentach, które powoli układają się w jedną całość. Twórcy z Quantic Dream ponownie spróbowali zabawić się naszymi emocjami i ponownie im się to udało.  Jeśli uwierzyliście w ból ojca, któremu uprowadzono syna, to zapewne uwierzycie w historię o małej, zagubionej dziewczynce. Przygoda o dorastaniu, trudach bycia innym i próbie walki z otaczającą rzeczywistością - ukazane emocje przekonują. Da się w to uwierzyć, można uczestniczyć w tym spektaklu z zapartych tchem, ale to wszystko zależy od  grupy odbiorców.

 

Część graczy nie polubi tego tytułu, tak samo jak zapewne nie polubili Heavy Rain, bo nie jest to produkcja dla każdego. Porusza trudne tematy, skupia się w dużej mierze na emocjach, a nie na widowiskowych wybuchach. To od graczy zależy, czy uznają ten tytuł za dobry. Nie mamy tutaj zbyt wielkiego progresu względem produkcji o zabójcy Origami, ale najważniejsza jest nowa historia, która jednych przekona, innych odrzuci.

 

 

Film czy gra? Na pewno interaktywny spektakl, w który uczestniczy się z zaciekawieniem. Są momenty słabsze, ale są też etapy, które pokazują kunszt pracy Francuzów. Ja uwierzyłem małej dziewczynce, która nie potrafi poradzić sobie ze swoimi problemami, chciałaby żyć normalnie i cieszyć się życiem. Dlatego każda podjęta przeze mnie decyzja choć przez chwilę była przemyślana – oczywiście nie można myśleć w nieskończoność, bo nawet brak wyboru to wybór. Boleśnie mogą się o tym przekonać niektóre postacie.

 

Nie jest to na pewno film, bo do kina chodzę z dużym pudełkiem popcornu, a przed rozpoczęciem przygody z Beyond: Dwie Dusze przygotowałem dużo przekąsek, jednak wszystkie spenetrowałem dopiero po zobaczeniu napisów końcowych. Gra na jeden raz? Zdecydowanie nie. Już większe opory przed ponownym załączeniem miałem przy Heavy Rain – w końcu znałem zakończenie. Zaś w przypadku Jodie finał w pewien sposób zaprasza do ponownego przeżycia tej historii – oczywiście, aby w rezultacie poznać alternatywny koniec.  

 

Twórcy nadal popełniają swoje grzeszki, ale ponownie zapraszają nas do przeżycia wyjątkowej przygody. Na początku wszystko wygląda jak jeden wielki bałagan, ale po kilku kolejnych scenach, całość zaczyna się układać i z filmu klasy B, kreuje się hit na miarę Incepcji. Page też tam grała, myślicie, że jest to przypadek?

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Beyond: Dwie Dusze

Atuty

  • Świetna historia
  • Gra na emocjach
  • Ciekawi bohaterowie
  • Potrafi wciągnąć
  • Interesująca akcja
  • Wielowątkowość

Wady

  • Sztywne ruchy bohaterów
  • Nie dla wszystkich
  • Nierówna grafika
  • Praca kamery

Świetna historia, która potrafi "wciągnąć"

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper