Recenzja gry: Farming Simulator

Recenzja gry: Farming Simulator

Wojciech Gruszczyk | 06.10.2013, 19:00

Jako kilkuletni chłopiec miałem przyjemność odwiedzić farmę znajomych i zaznać odrobinę błogiego, farmerskiego życia. Jazda na traktorze, dojenie krowy oraz godzinny marsz do „pobliskiego” sklepu, uświadomiły mi, że wiejskie życie nie jest dla mnie. Teraz, dzięki najnowszej produkcji Giant Software, mogłem ponownie zaznać tego życia i sprawdzić, czy mając kilkanaście lat więcej jestem gotowy na bycie prawdziwym farmerem.

Pieją kury, pieją…

Dalsza część tekstu pod wideo

 

Dostałem od mojego naczelnego mały skrawek ziemi oraz kilka niezbędnych urządzeń. Jest traktor, to coś do plewienia ziemi, inne coś do zbierania i jeszcze to trzecie co umożliwia zasianie odpowiednich nasionek. W płucach czuć już zapach świeżych placków zostawionych przez bydło sąsiada, więc najwyższy czas troszkę popracować. Wsiadam na traktor, podłączam żniwiarkę i zaczynam zbierać pozostawione zboże. Kilka rundek po polu i mam zapełniony zbiornik. Trzeba wysiąść i wejść do traktora z wywrotką, na którą mogę pakować zebrane dobra natury. Zboże przesypane, więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby nadal zbierać… Zbierać, przesypywać, zbierać, przesypywać, aż dochodzę do tego błogiego momentu, w którym moja krwawica została nagromadzona, a ja mogę sprzedać cały swój dobytek. Jeszcze przed sprzedażą muszę się rozejrzeć po mieścinie - kupcy oferują różne ceny, dlatego aby nie czuć się oszukanym, a dodatkowo zarobić odpowiednią ilość gotówki, sprawdzam pobliskie skupy. Po rozejrzeniu się na mieście, jadę do miejsca, gdzie wysypuję zbiory, a za całość otrzymuję należne mi dolary. Moja sakiewka napełniła się o kilka tysięcy, a teraz… No właśnie, a co teraz? Teraz zacznie się prawdziwa praca!

 

 

Moje pole, moje życie, moje roślinki…

 

Wróciłem na farmę, patrzę na pole, a tutaj syf. Trzeba to wszystko uprzątnąć, więc wsiadam na traktor, podłączam kultywator i rozpoczynam pierwszą przejażdżkę po całym polu. Trwa to długo, zaczynam się robić głodny, ale cóż… takie jest życie. Po kilku rundkach i dwóch wypadach na siku, mam przygotowaną ziemię pod uprawę. Tak więc ponownie wsiadam w machinę zagłady zwaną potocznie traktorem, dołączam siewnik i rozpoczynam pracę. W tle przygrywa monotonna muzyczka, którą poleciłbym każdej osobie mającej problemy ze snem. Po mozolnym i męczącym wysiłku mogę usiąść w cieniu drzewa i popijając zimny napój patrzeć na rosnące uprawy. Dla chcących zaznać trochę atrakcji polecam wybranie się do pobliskiego sklepu i zerknięcie na produkty, które sprawią, że nasze farmerskie życie będzie jeszcze ciekawsze. Mamy tutaj różnorodne żniwiarki, kultywatory, kilka pługów, siewników, opryskiwaczy, rozrzutniki obornika, a nawet przyczepy samozbierające - taki hit dla bogatych. Niestety aktualnie w kieszeni jakieś siedem tysięcy i co najwyżej mogę kupić kilka kur, czy też krów. Jest to dobry moment, aby zerknąć na pobliskie pola, które mogę nabyć. Niestety także tutaj ceny są wysokie, więc aktualnie pozostanę na swojej odziedziczonej ziemi. 

 

Dużo pracy, mało chęci...

 

No dobra, przyspieszyłem troszkę czas, zjadłem porządny obiad i mogę ponownie wejść na traktor i rozpocząć zbieranie. Później sprzedaję, następnie przygotowuję ziemię, a na sam koniec sieję. Muszę też pamiętać o systematycznym podlewaniu. Mam w kieszeni troszkę więcej dolarów, ale aby cokolwiek zrobić muszę powtórzyć ten zabieg przynajmniej kilkanaście razy. No to do dzieła!

 

W międzyczasie dzwoni telefon – ktoś tam potrzebuje butelek wody na przyjęcie i pojawia się prośba, czy mogę im podrzucić. Jest też informacja, że potrzebuję do tego specjalnego pojazdu i palety. Aktualnie nie chcę wydawać za dużo na drobiazgi, spławiam potrzebujących i biorę się do dalszej pracy. Sakiewka się zapełnia, ja zbieram kolejne plony, sprzedaję tam gdzie najlepiej, czasami zmieniając nasionka, aby wyhodować coś innego, gdy rynek jest już przepełniony.

 

 

Praca idzie sprawnie do tego stopnia, że zaczynam czasami wykorzystywać tanią siłę roboczą, która pomaga mi w ogarnięciu pola, a ja w tym czasie ogarniam kurki i sprawdzam klasę jajek noszonych przez moją zwierzynę. Aż do momentu, gdy dostaję komunikat – pole obok zostaje wystawione do licytacji i jeśli jestem zainteresowany zakupem muszę się śpieszyć. Jadę, wykładam gotówkę na stół i tym samym staję się szczęśliwym posiadaczem kilku dodatkowych hektarów. W tej sytuacji nic nie stoi na przeszkodzie, aby rozpocząć ekspansję buraków!

 

Jest jednak problem

 

Kilka dni ciężkiej pracy uświadomiły mi, że tak naprawdę jestem starym mieszczuchem. Choć moja ferma się rozrasta i staję się posiadaczem nowych maszyn, to jednak w pewnej chwili pomyślałem sobie „a po co to wszystko?”. Właśnie to jest największym problemem wiejskiego życia. Symulator farmy spełnia swoje zadanie w stu procentach – jest symulatorem farmy, ale rozgrywka wyłożona przez programistów ogranicza się tylko i wyłącznie do samej, pustej i niezwykle żmudnej symulacji. Ten aspekt został przygotowany bardzo starannie - mamy tutaj różne marki sprzętu, a samych maszyn jest bardzo wiele, pojawia się interesujący wątek ekonomiczny, są też nudne misje dodatkowe, ale… No właśnie pojawia się to magiczne „ale”, które sprawia, że ten tytuł nie oferuje nic więcej. Przez pierwsze godziny gra ciekawi, jest duża mapa, wiele rzeczy do zrobienia, ale ta całość opiera się tylko na jednym schemacie, który dodatkowo potrafi szybko znużyć, zdecydowanie za szybko.

 

 

Cała rozgrywka polega jedynie na uprawie swojej ziemi oraz nabywaniu nowych maszyn i terenów. Następnie znowu uprawiamy aż do momentu, kiedy podświadomość lub też rozum powie „dość”. Pojawiają się misje dodatkowe – ale tak jak wspomniałem są bardzo nudne i opierają się głównie na schemacie „zbierz i przywieź”. Kuleje nawet rozgrywka – maszyny są sztywne, a przy tym nie czuć „prędkości”. Po rozpędzeniu traktora i wpadnięciu w głaz zobaczycie nic – dosłownie – ponieważ pojazd zagłady zatrzyma się w miejscu i po sekundzie można jechać dalej. Wizualnie cofniemy się do poprzedniej generacji – sympatycy PlayStation 2 na pewno się ucieszą, ale jeśli pomyślimy, że nadchodzi już „czwóreczka”, to jest po prostu biednie. Warto do tego tytułu podchodzić z własną listą utworów, bo zaprezentowany soundtrack ucieszy tylko i wyłącznie koneserów długich popołudniowych drzemek. Jest spokojnie i jeśli dodamy do tego zaprezentowany gameplay niektórzy mogą zasnąć z kontrolerem w dłoni.

 

Do końca nie potrafię nakreślić targetu tego tytułu – byli farmerzy, którzy wyjechali do miasta za chlebem? Możliwe. Inni gracze mogą spróbować wiejskiego życia, ale muszą uważać – produkcja Giant Software jest symulatorem i to takim z prawdziwego zdarzenia. Tak jak kilkanaście lat temu widziałem farmę u znajomych, tak teraz przedstawili mi ją programiści. Niezwykle trudna, a zarazem nudna praca, a do sklepu daleko.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Farming Simulator 2013

Atuty

  • Symulator "pełną gębą"

Wady

  • Grafika
  • Muzyka
  • Nuda
  • Monotonia

Tytuł dla małego grona odbiorców...

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper