Recenzja: South Park: Kijek Prawdy (PS3)

Recenzja: South Park: Kijek Prawdy (PS3)

Mateusz Greloch | 10.03.2014, 18:38

Moje obawy po ograniu pierwszych godzin zostały rozwiane. South Park: Kijek Prawdy to nie tylko świetny odcinek serialu, w dodatku interaktywny, ale też dobra gra RPG, która, choć prosta i krótka, dostarcza sporo radochy, a przecież o to właśnie w grach chodzi, prawda?

Nazwijcie mnie stronniczym, mało oryginalnym lub po prostu głupim, ale ta gra przyniosła mi sporo więcej radości niż najgłośniejsze ostatnio gry i z miejsca stała się moim kandydatem do miana zaskoczenia roku 2014. W żadnym innym tytule nie śmiałem się tak głośno, co 10 minut znajdując inne „najlepsze momenty ever”. Matt Stone i Trey Parker zrobili to, co wielu uważało za niemożliwe – oddali niesamowity hołd swojemu dziełu i jednocześnie wpuścili do świata South Park każdego gracza, pokazując mu miasteczko wzdłuż i wszerz. W moim życiu nie dane mi jeszcze było wskoczenie do South Parku, poznanie jego struktury i rozkładu, poskładanie w jedną całość kolejnych lokacji z serialu i przede wszystkim – interakcja z bohaterami. Dla kogoś, kto od 17 lat zna postacie jedynie z pozycji biernego widza, takie przeżycie to niepohamowana radość z poznawania każdego kolejnego skrawka mapy, gdzie co chwilę spotykamy znane z animacji postacie i miejsca. Nie ma co ukrywać, fani serialu nie tylko odnajdą się raz dwa w tym zwariowanym świecie, ale docenią smaczki, które dla nich przygotowano.  W kwestii grafiki – gra wygląda identycznie jak serial, dzięki czemu od razu odnajdziemy się w tym zwariowanym świecie i poczujemy się, jakbyśmy właśnie oglądali kolejny odcinek serialu. Cholernie dobry odcinek, trzeba dodać.

Dalsza część tekstu pod wideo

Na szczęście scenarzyści przewidzieli sytuację, w której za grę chwycą ludzie niezaznajomieni z ich twórczością i stąd postać „Nowego”. Dziecka, które przeprowadziło się do miasteczka wraz ze swoimi rodzicami skrywającymi straszną prawdę o swoim pierworodnym. Dzięki temu nawet osoby, które nie zobaczyły w życiu ani jednego odcinka South Parku, będą czerpać radochę z poznawania kolejnych postaci i zależności między nimi, bo tak naprawdę każda z nich wnosi do całości nowe pokłady pokręconego humoru, który albo się kocha, albo nienawidzi. Jeśli czujecie się obrzydzeni tematami rasizmu, analnej penetracji i wchodzących tam sond, homofobii, antysemityzmu, żartami o kupach, pierdach i kopulacji oraz pełnymi nienawiści zombie-nazistami – to nie jest gra dla Was, w zamian polecam Biblię i seminarium. South Park od lat jest ostoją cynizmu, sarkazmu, ironii, groteski i pastiszu dziejących się wokół nas wydarzeń ze świata filmu, polityki i gospodarki, z nierzadko celnymi ripostami i spostrzeżeniami z pozycji dzieci, które wcale nie są tak głupie, jak nam się wydaje. W moim odczuciu , South Park: Kijek Prawdy to najzabawniejsza gra, w jaką kiedykolwiek grałem, bijąca na łeb na szyję nawet Deadpoola, którego uważam za jedną z najbardziej groteskowych gier, wespół z Saints Row: The Third i Saints Row IV.

Humor humorem, fabuła fabułą, ale zaserwowano nam grę, którą podczepiono pod gatunek RPG. Otrzymaliśmy turowe starcia rodem z jRPG, klasy postaci, czary, summony, ekwipunek w postaci hełmu, rękawic, zbroi oraz oręża, różnego rodzaju żywioły, tarcze, pancerze oraz drzewko talentów i możliwość wyboru drogi rozwoju umiejętności. Wszystko, co w RPG z prawdziwego zdarzenia być powinno. Pytanie brzmi – jak rozwiązano te kwestie poruszone powyżej i czy nie zatracono ducha South Park w żadnym z tych elementów. Odpowiedź niech zaserwuje sam Cartman - „Fuck no”. Duch serialu nieustannie unosi się w powietrzu i ani na chwilę nie zapominamy, że wszystko, co w grze znajdziemy, przeczytamy i spotkamy, zostało wykonane z odpowiednim, jajcarskim podejściem.

Za bronie najczęściej służą przedmioty codziennego użytku, choć znajdzie się również miejsce dla typowego oręża jak miecze i topory. Oczywiście w ruch idą również wszelkiej maści wibratory i inne przyrządy przyjemnego zastosowania, ale wszystko mieści się w konwencji serialu. Stroje to najczęściej kostiumy z balu przebierańców, podzielone na 3-częściowe zestawy. Każda broń i część ubioru nakłada na postać bonusy w postaci zwiększonej obrony,  odporności na dany typ obrażeń lub nakłada dany żywioł podczas ataku. Szybko można się zorientować, że oprócz czysto cyferkowych bonusów, warto wyposażyć broń w różnorakie efekty jak krwawienie, podpalenie lub obrzydzenie, które będą cyklicznie ranić trafionego przeciwnika. Odkąd zorientowałem się, że jest to mocno przydatne, prawie każde starcie kończyłem w ciągu jednej lub dwóch tur, a jedynie walki z bossami mogły sprawić mi więcej problemów. Summony z kolei to gościnne występy znanych z serialu postaci, których, o dziwo, nie można wykorzystać podczas walk z bossami, a jedynie podczas zwykłych starć. Jest to o tyle dziwne, że odpowiednio zbudowane postacie potrafią same zmieść z powierzchni podwórka przeciwników w mgnieniu oka, więc użyłem ich tylko raz, by zobaczyć ich animację ataku. Można ich użyć tylko raz dziennie, a dodatkowo po ich wykorzystaniu trzeba odwiedzić postać, która nas nimi obdarowała, by otrzymać ponowną możliwość ich użycia. Gra składa się z 3 dni z życia dzieciaków, więc okazji na wykorzystanie nie będzie zbyt dużo i po dłuższym zastanowieniu, szkoda czasu na kombinowanie z przyzywaniem Jezusa, Samuraja lub Sado-Maso.

W grze występują cztery podstawowe klasy postaci – Wojownik, Złodziej, Mag i Żyd. Jak się można domyśleć, Matt sięgnął po Żyda, co od razu nie spodobało się Cartmanowi, ale przynajmniej zostałem skarbnikiem paczki. Klasa Żyda charakteryzuje się tym, że im większe manto otrzymamy, tym mocniej bijemy. Tyczy się to zarówno stanu naszego pasku zdrowia, jak i nałożonych na postać efektów obniżających nasz potencjał lub zadających obrażenia co turę. Niestety, każda z klas postaci jest przegięta na swój sposób i po zapoznaniu się z najlepszymi umiejętnościami i dobrym przemyśleniu ścieżki jaką chcemy podążyć, pojedynki ze słabszymi przeciwnikami są jedynie przerywnikiem pomiędzy eksploracją i walkami z bossami. Wielkim minusem jest możliwość walki tylko dwoma bohaterami naraz, przez co potyczki są nieskomplikowane i widać tutaj spory ukłon w stronę niedzielnych graczy. Myślę, że gdybyśmy mieli do dyspozycji trójkę bohaterów, można by się pokusić o znacznie lepiej rozwinięte elementy walki, a same starcia przeprowadzać na większą skalę. Po jednokrotnym skończeniu gry, przeszedłem ją po raz drugi – grając magiem na wysokim poziomie trudności, o dziwo, grało mi się jeszcze prościej. Znając mechanizmy systemu walki oraz będąc bogatszym w wiedzę o umiejętnym budowaniu postaci, mój mag wykańczał przeciwników w pierwszej rundzie, odzyskując więcej punktów PIPY [odpowiednik punktów akcji potrzebnych do rzucania umiejętności], niż miał przed rzucaniem czaru.

Walka to nie tylko wybranie odpowiedniej komendy, ale również czynny w niej udział. Aby zadać duże obrażenia należy w odpowiednim momencie wcisnąć wybrany klawisz, to samo tyczy się blokowania. Dobry blok zmniejsza obrażenia, co w późniejszych etapach jest kluczowe, by przeżyć starcie i mieć szansę na zwycięstwo. Z biegiem czasu, kiedy nasza postać awansuje na wyższe poziomy doświadczenia, odblokowujemy kolejne umiejętności i czary, które mogą zostać dodatkowo ulepszone. Każdy skill można ulepszyć parokrotnie, zyskując dodatkowe efekty podczas jego używania.  W przypadku Żyda najlepsze były plagi egipskie, a zaraz później obrzezanie, które nakładało na przeciwnika krwawienie. Tak, z takiego typu umiejętnościami mamy do czynienia. Wspomnę jeszcze, że podczas eksploracji możemy używać czarów opartych na puszczaniu bąków wszelakich, strzelać do otoczenia z broni dystansowej, wysyłać członka drużyny, by ten wykonywał zadania kontekstowe oraz szukać nowych znajomych, których z automatu dodajemy do Facebooka. W grze jest też dostęp do wirtualnej ściany, gdzie znajdziemy najnowsze wpisy przyjaciół, najczęściej odpowiadające ich charakterom. Czasem można się nieźle uśmiać, szczególnie z wpisów Cartmana, który w sobie tylko charakterystycznym stylu, komentuje bieżące wydarzenia.

Gra jest za krótka. Nie dlatego, że jej przejście z wykonaniem zadań pobocznych zabiera około 15 godzin, ale dlatego, że z każdą kolejną minutą chce się jeszcze więcej i tak naprawdę nie chce się jej kończyć. Po skończeniu, pomimo nieschodzącego z twarzy uśmiechu i bolącego od śmiechu brzucha, czuje się niedosyt. Fani serialu zapewne wyczekują informacji o sprzedaży South Park: Kijek Prawdy i liczą na kontynuację, która być może rozwinie użyte w tej odsłonie patenty. Dla prawdziwego wielbiciela twórczości duetu Stone & Parker – jest to pozycja obowiązkowa. Jeśli jeszcze nie wyposażyliście się w swoje kopie, to radzę uczynić to jak najwcześniej, bowiem gra jest warta wydania każdej złotówki, a po jej ograniu nie powinniście narzekać na kiepski rynek zbytu – jest wielu, którzy dalej się wahają i chętnie odkupią używkę. 

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry South Park: Kijek Prawdy

Atuty

  • Humor, gagi, groteska
  • Animacja i design
  • Smaczki dla fanów serialu
  • Rozbudowany system RPG
  • Hasselhoff

Wady

  • Cenzura
  • Drobne bugi
  • Chciałoby się więcej i dłużej

Matt Stone i Trey Parker dokonali cudu – umożliwili wejście w świat South Park i doświadczenie jednego z najlepszych epizodów w historii serialu. System rozgrywki i wszechobecny humor zadowolą fana marki, który doceni smaczki, a tych jest od groma.

Mateusz Greloch Strona autora
cropper