Recenzja: Angry Birds Trilogy (PS3)

Recenzja: Angry Birds Trilogy (PS3)

Paweł Musiolik | 07.10.2012, 14:15

Fenomen Angry Birds jest dla mnie kompletnie niezrozumiały. Gra, która swoją popularność zawdzięcza temu, że Rovio postanowiło skopiować pomysły innych i sprzedawać to użytkownikom na wielką skalę dla wielu staje się synonimem „scasualowienia” panującej aktualnie generacji. Angry Birds jednak to nie tylko gry, to już także bardzo znana marka, która pojawiła się w ubraniach, żywności czy nawet telewizji.

Rovio mimo ofensywy w każdy segment rynku, nie zapomina o tym skąd wywodzi się sukces i po dogadaniu się z Activision na konsolach pojawiło się Angry Birds Trilogy, które jest swoistym trójpakiem tego, co posiadacze smartfonów mają w dużo niższej cenie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Oczywiście, ciężko oczekiwać, że gra Activision na PS3 pojawi się także w postaci freemium (darmowa gra z płatnymi elementami), najbardziej z tego wszystkiego dziwi mnie fakt pomysłu wydawania gry „na chwilę” w wersji na duże konsole, gdzie z reguły spędza się minimum godzinę w grze, niezależnie od tytułu. A tutaj rozgrywka po dłuższej chwili staje się bardzo monotonna. Strzelamy ciągle ptakami, ciągle musimy pozbyć się w jak najmniejszej ilości ruchów wszystkich z planszy i osiągnąć najlepszy wynik jeśli mamy na to ciśnienie. Każda plansza trwa średnio z 2, maksymalnie 3 minuty po której mamy kolejną i znowu robimy to samo. 30 minut gry to maksimum po którym zacznie wkradać się monotonia, zmieniająca się w irytację i frustrację, a w efekcie końcowym – niechęć. Dłuższe sesje z Angry Birds Trilogy nie mają sensu z racji tego jaki typ rozgrywki reprezentuje sobą produkcja Rovio.

Owszem, plansz mamy bardzo dużo, gdyż oddano nam cała trylogię, czyli podstawową wersję, Angry Birds Seasons i Angry Birds Rio. Każda z nich różni się niestety jedynie wystrojem plansz i wizerunkiem lokacji w której aktualnie polujemy na prosiaki. Duża ilość plansz oczywiście powoduje, że gra starczy na dłużej niż kilka godzin, ale jak wspomniałem wcześniej, trzeba uzbroić się w ogromną dawkę cierpliwości, lub całość sobie dozować. Mimo przełożenia sterowania z dotyku na pada, które wypadło bardzo dobrze (choć z drugiej strony, co za filozofia zrobić naciąg ptaka na gałce i przycisk specjalny na X?) i nie pozwala jakkolwiek się pomylić.

Osoby, które znają Angry Birds wiedzą o co chodzi, a co z tymi, którzy jakimś cudem ominęli ten cały fenomen, ale zastanawiają się czy w to nie zagrać? Sprawa jest prosta i gra nawet ma jakąś tam fabułę. Złe świniaki ukradły jajka ptakom, które postanowiły się zemścić i jajka odzyskać. I na tym całość się opiera, przemierzamy kolejne plansze w których przeciwnicy skrywają się w wymyślnych konstrukcjach, a my musimy ptakami je rozwalić i zgnieść zielone świniaki. Gatunków ptaków mamy parę, poczynając od zwykłych, czerwonych, które pozbawione są jakichś specjalnych umiejętności, poprzez małe i niebieskie ptaszki będące w stanie się rozszczepić na 3 małe i z możliwością łatwego przebijania się przez szkło. Później są żółte, które dzięki swojej umiejętności szybkiego lotu nurkującego pozwalają przebijać się przez deski, a na koniec zostają dwa największe – czarne ptaki, które się detonuje, oraz białe, znoszące wybuchowe jajka. I to wszystko musi nam wystarczyć jeśli połączymy to umiejętnie z elementami planszy i przeszkodami jakie napotkamy. Bo im dalej w las, tym oczywiście jest trudniej.

Jeśli napotkamy problem, którego nie rozwiążemy, możemy użyć … puszki z sardynkami, która ściąga gigantyczną „bombę orłową” niszczącą wszystko co stanie na jej drodze, a w efekcie końcowym – anihilując prosiaki. Taki dodatek nie dość, że jest ułatwieniem, to dodał dodatkowy element masterowania gry, gdyż jest osobno zliczany i ma osobny licznik procentowy. Normalnie za przechodzenie plansz liczone są nam gwiazdki za punkty, a w przypadku Eagle Bomb mamy osobną skalę pokazaną za pomocą orlego pióra.

Zdecydowanym plusem gry jest jak wygląda. Odpalona w Full HD z dobrymi ustawieniami TV wygląda prześlicznie, ale czego można oczekiwać od dwuwymiarowej, ręcznie rysowanej grafiki. Tutaj developer nie zawiódł i wizualnie gra dostarcza, podobnie jak efekty dźwiękowe, które ładnie oddają odbijanie się ptaka po przeszkodach. Czasami aż nam jest żal biedaka. Zawodzi trochę sterowanie kontrolerem ruchowym PS Move, który jest opcjonalny. Owszem, komuś może spodobać się opcha machania Movem, ale wygodniej po prostu gra się padem. Szybciej i celniej, a to o to chodzi w tej grze. Celność i pomysł to dwie najważniejsze rzeczy.

Nie mam pojęcia jak rynek przyjmie składankę Wściekłych Ptaków, ja jednak poczułem się lekko śmiesznie grając w Angry Birds Trilogy. Gra jest łatwa, szybko się nudzi przy jednym posiedzeniu i dziwi mnie bardzo, że nie pojawiła się na PS Vita, bo tam pasowałaby idealnie na krótkie sesje w trakcie podróży. Granie w to na PS3 jest w moim odczuciu bezsensowne i zaryzykuję twierdzenie, że core'owym graczom po prostu się nie spodoba. Osoby grające okazjonalnie mogą za to się skusić, może im się spodobać, zwłaszcza, że gra sprzedawana jest w niższej cenie w porównaniu do tytułów AAA. Ja jednak mówię umiarkowane „nie”.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Angry Birds Trilogy

Atuty

  • Ładna oprawa wizualna
  • Przystępna nawet dla niedzielnych gracz
  • Bardzo dużo plansz

Wady

  • Szybko się nudzi
  • Monotonna rozgrywka
  • Kierowana dla ludzi mniej ogarniętych konsolowo

Wściekłe ptaki trafiły wreszcie na duże konsole i w przeciwieństwie do wersji na smartfony - trzeba za nie zapłacić. Czy pełne wsparcie PS Move i grafika w Full HD jest tego warta? Zdecydowanie nie.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper