Recenzja One Piece: Pirate Warriors 2

Recenzja One Piece: Pirate Warriors 2

Wojciech Gruszczyk | 08.09.2013, 20:00

Gol D. Roger, zwany także Złotym Rogerem, był jednym i zarazem pierwszym Królem Piratów (a teraz jest naczelnym w PPE). Swój najcenniejszy skarb ukrył, a osoba, która odnajdzie dorobek znanego pirata przejmie jego tytuł. Brzmi abstrakcyjnie? Jeśli tak to bardzo możliwe, że One Piece: Pirate Warriors 2 Was nie zainteresuje... Przedstawiciele Tecmo Koei połączyli dwa uniwersa i tym samym stworzyli produkcję przeznaczoną dla niezwykle wąskiego grona odbiorców. Japończycy na pewno świętują, ale czy Europa przetrwa atak tak specyficznego tytułu?

A wszystko zaczęło się...

Dalsza część tekstu pod wideo

 

Marzeniem małego chłopca o imieniu Monkey D. Luffy jest zostanie Królem Piratów. W wieku siedmiu lat zjadł zatruty owoc o nazwie Gomu Gomu no Mi, którego moc pozwala na dowolne rozciąganie każdej część ciała (dosłownie każdej! ;)).  Po tym incydencie wpada w tarapaty, z których ratuje go znany kapitan o imieniu Shanks. Pirat w trakcie udzielania pomocy stracił lewą rękę, jednak mimo to postanowił podarować malcowi swój najcenniejszy skarb – słomiany kapelusz – który bohater ma mu zwrócić, gdy już zostanie Wielkim Piratem. Te słowa w ogromnym skrócie opisują wstęp do historii, która zadebiutowała w 1997 roku. Początkowo historia miała zakończyć się po pięciu latach, jednak twórca uniwersum – Eiichirō Oda – widząc ogromne, a zarazem ciągle rosnące zainteresowanie postanowił kontynuować historię.

 

 

Jeden schemat dla wszystkich! Tecmo Koei stawia!

 

Już na wstępie tego tekstu muszę odnotować jeden niezwykle istotnym fakt – za One Piece: Pirate Warriors 2, identycznie jak za pierwszą część, odpowiedzialne jest studio Tecmo Koei, które w swoim dorobku ma serię Dynasty Warriors. Pewnie z tego powodu rozgrywka w One Piece nie różni się w zasadzie niczym większym od swojego pierwowzoru. Można nawet uznać, że jest to po prostu „klon”, który został ubarwiony o fabułę, postacie, umiejętności i całą otoczkę znanej mangi. Główny „szkielet” pozostał z gry o samurajach z przerośniętymi mieczami. Z tego powodu rozgrywka w Pirate Warrior 2 prezentuje się dość schematycznie – bohater pojawia się na mapie, która jest podzielona na kilka etapów. Podczas każdego zadania należy wybić hordę rywali, pokonać kilku większych wodzów, w zasadzie przejąć kontrolę nad większą częścią planszy, a na końcu pokonać „wielkiego wodza”. Jedynym urozmaiceniem są mini misje, które należy wykonać w trakcie zadania – czasami pokonujemy mniejsze grupki, obejmując kontrolę nad poszczególnymi fragmentami, innym razem musimy zgładzić wszystkich wodzów, zaś po chwili wracamy do naszego obozu, który jest atakowany.

 

A w grze...

 

Historię gry przygotował ojciec serii, jednak Eiichiro postanowił nie mieszać komiksowych wydarzeń z tytułem na konsole i przedstawia całkowicie inną opowieść, która również opiera się na poszukiwaniu tajemniczego skarbu.  Załoga Słomkowego Kapelusza, bo tak nazywa się drużyna Luffy’iego, wyrusza w podróż na mroczną wyspę. Już na samym początku przygody członkowie zespołu zostają "zarażeni" przez moc tajemniczych Dial i w efekcie wpadają w furię. Jedyną sposobem na poradzenie sobie z opresją jest zjednanie się z największymi rywalami. Tylko łącząc siły piraci mogą stawić czoła ogromnemu niebezpieczeństwu. Fabuła nie jest zbyt ambitna, ale sympatycy uniwersum będą bawić się świetnie: znane postacie, ciekawe wydarzenia, kilka dość zaskakujących sytuacji tworzą miły klimat. Niestety gracze, którzy wcześniej nie liznęli tego świata mogą czuć się lekko zagubieni – dziwni bohaterowie, specyficzna japońska atmosfera i wydarzenia, które mogą być trudne do zrozumienia dla wszystkich. Cała otoczka sprawia, że ze spokojem do Pirate Warriors 2 mogą sięgnąć tylko i wyłącznie obyci z tym uniwersum. Inne osoby muszą się głęboko zastanowić. Tytuł jest niezwykle specyficzny i szykowany dla bardzo zamkniętego grona odbiorców. Choć patrząc na ogrom zainteresowania misją Słomkowego Kapelusza jestem pewien, że gra sprzeda się w odpowiedniej dla twórców ilości.

 

 

Albo pokochasz, albo znienawidzisz!

 

Rozgrywka w One Piece: Pirate Warriors 2 polega głównie na pokonywaniu kolejnych tłumów rywali. Do dyspozycji gracza została oddana duża ilość bohaterów, którzy podczas kolejnych misji powiększają swój poziom. Rozpoczynamy grę głównym bohaterem, ale kończymy przygodę z ilością 36 postaci – w tym 27 nowych i 9 przyjaciół Luffy’ego. Każdy heros może poszczycić się różnymi atakami, których liczba zwiększa się po kolejnym zdobytym poziomie doświadczenia. Niestety gra polega głównie na ciągłym wklepywaniu na zmianę trójkąta i kwadratu, ponieważ te dwa przyciski odpowiadają za ataki. Bardziej ambitni mogą wykorzystywać unik, który został przypisany do [ X ], ale umiejętność ta przydaje się bardzo rzadko i to tylko i wyłącznie w starciach z tymi największymi oponentami. Gracze mają również do dyspozycji „super atak” ukryty pod kółkiem, który można aktywować dopiero po naładowaniu się specjalnego paska. Walki odrobinę urozmaicają „style”, czyli umiejętności, dzięki którym możemy poradzić sobie z większą liczbą rywali. Po aktywowaniu tej mocy na ekranie zjawia się licznik, który odlicza pozostały czas ataku, a gdy w trakcie trwania „style” zabijemy odpowiednią liczbę rywali, możemy wezwać do pomocy pomocnika. Kompan zjawia się na arenie tylko na chwilkę, ale także posiada swój super atak. Brzmi ciekawie? I przez pierwsze trzy godziny tak jest. Zabijamy kolejne tłumy, cieszymy się z wykonywanych kombinacji, jednak problem pojawia się w momencie, kiedy opadnie już pierwsze wrażenie, a my zorientujemy się, że nic ciekawszego nas nie czeka. Oczywiście duża ilość bohaterów i możliwość kombinacji z towarzyszami wypada naprawdę świetnie, ale taka rozgrywka mogła bawić dekadę temu. Nastały czasy, w których gracze mogą oczekiwać czegoś więcej od dużych produkcji i nie zdziwię się, jeśli po kilku godzinach gry poczujecie po prostu nudę. Gra ma niezwykle schematyczną rozgrywkę, którą twórcy chcieli ubawić małymi dodatkami. Podczas przygody zdobywamy „coinsy”, czyli monety o brązowym, srebrnym i złotym kolorze, które odpowiadają za polepszenie zdrowia, ataków oraz obronę herosa. „Coinsy” przydzielamy przed wyruszeniem do walki, wtedy również mamy możliwość wybór odpowiednich umiejętności i przyjaciela, którego zadaniem jest wspomaganie w walce. Szkoda tylko, że właśnie te małe dodatki w żaden większy sposób nie wpływają na grę i nie urozmaicają pojedynków. No może nowa skille i inny przyjaciel coś tam przeobrażają, ale rozgrywka i tak opiera się na klikaniu trzech klawiszy, naładowaniu „style”. Ciągle to samo, cały czas podobni przeciwnicy i od pewnego momentu stale te same zadania. 

 

Podobno w zespole siła?

 

Dużym atutem tego tytułu jest fakt, że całą grę możemy przejść w kooperacji. Przyjaciel, z którym oglądamy kolejne przygody piratów, dzierży drugi kontroler i wspólnymi siłami możemy pokonywać etapy. Również w grze znalazł się aspekt sieciowy – zainteresowani grą we dwójkę mogą przechodzić kampanię przez Internet. Jest to miły dodatek, ponieważ w trybie online odnajdą się fani uniwersum. Problemem jest fakt, że gracze stale przechodzą te same misje i wykonują w nich te same zadania. Nie ma tutaj jakiejkolwiek innowacji. Gracze lubiący adrenalinę mogą uczestniczyć w wyzwaniach, które są po prostu trudniejszymi misjami. Jednak także i tutaj questy polegają na przejmowaniu obozów, czy też pokonywaniu hord przeciwników. Fanatycy takiej rozgrywki mogą jeszcze powrócić do misji dzięki trybowi „free log”, ale nie wiem czy znajdą się aż tacy „szaleńcy”. Podczas misji zdobywamy różne obrazki, filmiki, dowiemy się kilku informacji o bohaterach, poznamy szczegóły przygód – jest to miły dodatek dla wszystkich znawców One Piece.

 

 

Pod względem grafiki nie mamy do czynienia z piękną produkcją. Lokacje są ogromne i po wybiciu wszystkich oponentów niezwykle puste. Czasami znajdziemy małą skrzynkę, ale całość po prostu nie zachwyca. Twórcy zadbali natomiast, aby kolorystyka był odpowiednio dobrana i wiązała się z serią One Piece. Również udźwiękowienie jest charakterystyczne dla anime – postacie posiadają japońskie głosy, które są dobrze znane fanom, zaś w tle pogrywa przyjemna muzyczka. Nikt nie powinien narzekać, jest przyjemnie. W zasadzie grafika oraz dźwięk wpisują się w charakterystyczny dla One Piece klimat. Szkoda tylko, że gra nie radzi sobie z większą ilością rywali i o ile podczas samotnej rozgrywki można to wszystko jakoś przegryźć, to już grając w kooperacji spadki fps-ów są bardzo widoczne i często uprzykrzają grę.

 

Ziew, ziew, ziew.

 

One Piece: Pirate Warriors 2 bez wątpienia zainteresuje osoby sympatyzujące z głównym bohaterem tej znanej japońskiej mangi. Pozostali gracze mogą mieć problem z odnalezieniem się w tym tytule. Pozycja nie przyciąga przed telewizory żadną innowacyjnością, nie znajdziecie tutaj wciągającej rozgrywki. Ta gra jest po prostu nudna. Nawet nie bronią jej walki kilku frakcji, bo choć za pierwszym razem jest świetnie i inaczej, to już za szóstą podobną misją jest zwyczajnie i wieje nudą. Obawiam się, że nawet ogromna ilość postaci i duży wachlarz super mocy Was nie zachwyci. Jednak jeśli graliście w pierwowzór i jednocześnie bawiliście się dobrze – możecie sięgnąć po tę grę ze spokojem. Tutaj dostaniecie jeszcze więcej tego samego. Ostrzegam pozostałych - produkcja jest ogromnie schematyczna. Jeśli odpowiada Wam taki klimat – grajcie i radujcie się, bo takich tytułów na naszym rynku nadal debiutuje mało. Natomiast jeżeli należycie do tego (większego?) grona odbiorców, którzy oczekują od produkcji czegoś więcej niż klikania trzech guzików, zapomnijcie o tej grze. Nie będziecie żałować.

 

Do wystawionej poniżej noty możecie dodać „oczko”, jeśli znacie i lubicie to uniwersum. Dodatkowy punkcik mogą przyznać sympatycy schematu Dynasty Warriors.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry One Piece: Pirate Warriors 2

Atuty

  • Ciekawi bohaterowie
  • Dużo umiejętności

Wady

  • Nudna rozgrywka
  • Schematyczne walki
  • Brak innowacji
  • Słaba grafika

Gra tylko i wyłącznie dla fanów...

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper