Recenzja: Battlefield 3: Siły Pancerne (PS3/PSN)

Recenzja: Battlefield 3: Siły Pancerne (PS3/PSN)

Paweł Musiolik | 06.09.2012, 17:42

Gdy zapowiadano Siły Pancerne, jako trzeci dodatek do Battlefielda, mojej ekscytacji nie było końca. Więcej pojazdów, nowe czołgi, ich niszczyciele, ogromna forteca powietrzna AC-130, która miała pełnić rolę wsparcia ogniowego o niesamowitej sile. Do tego cztery nowe mapy, w tym jedna śnieżna, druga niesamowitych rozmiarów i dwie kolejne, które nie robił większego wrażenia.

Podpaliłem się okropnie i dziękowałem, że wykupiłem wcześniej Premium. Jednak gdy dodatek pojawił się w PS Store, a ja w niego rozegrałem kilkanaście meczy, zacząłem wątpić i zrozumiałem o co chodzi tym wszystkim, którzy twierdzili, że jeśli Battlefield 3, to tylko na PC-cie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Najważniejsze jednak na start, kwestie czysto informatywne. Siły Pancerne dodają do gry 4 nowe mapy – Góry Elbrus, Dolina Śmierci, Pustynia Bandar i Pancerna Tarcza. Oprócz tego jak w każdym DLC – nowe wyzwania, dogtagi oraz w tym przypadku zamiast broni – nowe pojazdy. Wspomniane wcześniej AC-130 lata ciągle nad mapą i zależnie od trybu, albo przejmuje go drużyna szturmująca, lub też ta, która przejmie odpowiedni punkt na mapie w trybie Podbój. Nowymi pojazdami są mobilne quady na których można jeździć w dwie osoby i wtedy drugi wojak jedzie tyłem do kierunku jazdy i może nas osłaniać. Oprócz tego dwie największe nowinki – Niszczyciele Czołgów i Mobilna Artyleria. Niszczyciele są rozwinięciem APC, zachowując mobilność tego pojazdu, ale dodając działo zdolne przebijać pancerz czołgów. Dzięki temu dwa sprawnie kierowane pojazdy spokojnie są w stanie poradzić sobie z dodatkowo opancerzony czołgiem. Jedynym problemem jest to, że mają one tragicznie słabe pancerze i jak pisałem podczas moich pierwszych wrażeń – jeden celny strzał i nic z nas nie zostanie. Mobilna artyleria jest specyficznym pojazdem. Gdy giniemy, myślimy, że jest nie do zatrzymania, natomiast gdy my sami zasiadamy za jej sterami jest kompletnie odwrotnie i zastanawiamy się jak tym można kogoś zabić.

DICE obiecywało niespotykane do tej pory wrażenia płynące z tego dodatku, który wprowadził największą w serii mapę jaką jest Pustynia Bandar. I wszystko byłoby fajnie i cudownie, ale nie na konsolach do siedmiu boleści. W przypadku samej gry, Powrotu do Karkand i zwłaszcza Walk w Zwarciu, różnicy w ilości graczy nie było widać i nie rozumiałem głosów krytyki. Ale w momencie gdy rzucają nas na ogromną mapę, w teorii dają więcej pojazdów, a naprzeciw siebie stoi tylko po 12 żołnierzy, to nic tylko załamać się i płakać. Jeśli nie zdążymy do pojazdu, to albo czekamy z 3-4 minut na respawn nowego, albo biegniemy pieszo, modląc się by nie dostać kulki od snajpera, bo tych jest na pęczki i polują sobie na samotnych piechurów. Tutaj najbardziej cierpi nowy tryb – Tank Superiority w którym jest tylko jedna flaga i same pojazdy, które ścierają się w centralnym punkcie mapy i walczą o dominację. Pomysł bardzo dobry, ale tak jak mówiłem – wystarczy się spóźnić i już nie mamy dostępnych pojazdów. Możemy biegać pieszo i strzelać z RPG do czołgów, ale za długo nie pożyjemy.

Plus jest taki, że faktycznie dwie nowe mapy z czterech udostępnionych są fantastyczne, a każda z nich z osobna dużo zyskuje gdy gramy w trybie Szturm, który przeżywać będzie renesans z powodu tego dodatku. Bo właśnie w tym trybie dzieje się najwięcej, co mnie lekko martwi gdyż do tej pory najczęściej ogrywanym trybem był Podbój. Gdy jednak przychodzi do gry w tym trybie, to pozostaje jedynie Pustynia Bandar, która jeszcze jako tako ujdzie (choć dwa najdalsze punkty dzieli gigantyczna przestrzeń) i Góry Elbrus, które często oblegane są na środku, gdzie toczy się walka o dostęp do AC-130. I tutaj trzeba zastrzec – drużyna, która ma AC-130 i przynajmniej jednego ogarniętego zawodnika w powietrzu – jest niezwyciężona. A gdy w Szturmie wejdzie latająca forteca i ktoś ją będzie osłaniał – obrońcy nie mają żadnych szans i śmiało zaryzykuje tezę, że 90% starć kończy się zwycięstwem zespołu, który atakuje.

Do minusów wliczyłbym dodatkowo nowe błędy, które się pojawiły i znowu zachwiany balans rozgrywki, ale także nienaprawienie starych, gdzie najbardziej wkurzającym błędem jest zanikający dźwięk. Nie słyszymy nic, kto i czym strzela, skąd padają strzały. Czujemy się jak głucha osoba na froncie, co powoduje, że giniemy bardzo szybko. Błąd występował, DICE o nim wie, ale nie zrobiło z nim kompletnie nic, dlatego nie ma co ukrywać – to znacząco obniża odbiór gry. A ten jest dużo gorszy niż w przypadku poprzedniego DLC, które faktycznie podniosło wartość Battlefield 3. Siły Pancerne być może są fantastyczne, ale nie na konsolach, gdzie mogą pełnić rolę tylko i wyłącznie miłego akcentu i namiastki wojny. A szkoda, bo PC-ta nie będę kupował z powodu 4 map.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Battlefield 3

Atuty

  • Nowe mapy i ich ciekawa konstrukcja
  • Śnieg w BF3
  • Nowe pojazdy

Wady

  • Za mała ilość graczy na tak dużych mapach
  • Zanikający dźwięk
  • Brak balansu
  • Częste nudy w trakcie gry

Wprowadzenie nowych pojazdów miał być strzałem w dziesiątkę, a okazał się strzałem w płot. Wielkie mapy na których często trzeba się szukać kompletnie nie sprawdzają się na konsolach.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper