Recenzja: Tony Hawk's Pro Skater HD (PS3/PSN)

Recenzja: Tony Hawk's Pro Skater HD (PS3/PSN)

Paweł Musiolik | 01.09.2012, 14:32

Powroty po długich nieobecnościach są bardzo trudne i wiedzą to Ci wszyscy, którzy w różnych aspektach do czegoś wracali. W przypadku gier, powroty po bardzo długiej nieobecności, lub po sytuacji w której seria po prostu upadła na samo dno wydają się być jeszcze trudniejsze. Wszystko może się skończyć jak powrót pewnego prezesa PZPN, który z idola, stał się wrogiem publicznym. Ale powrót Tony'ego Hawka na konsole tej generacji udał się bardzo dobrze i mimo tego, że pozostaje pewien niedosyt, to jednego jestem pewien – właśnie tego mi brakowało.

W czasach panowania Hawka zarówno na desce jak i w grach, nie było mowy o symulacji. Wszystko miało iść w efektywność i efektowność, bez zbędnego zastanawiania się, czy można na desce faktycznie zrobić combo z 40 tricków, skoczyć z wiaduktu, wylądować na manualu i pojechać dalej. Pierwsze cztery odsłony serii Tony Hawk's Pro Skater zapisały się na stronicach historii gier złotymi zgłoskami i nic nie jest w stanie zrzucić z piedestału THPS2, które po dziś dzień jest jedną z najlepiej ocenianych gier wszech czasów. Ale dosyć historii, chociaż ciężko o niej nie wspominać, gdy sentyment atakuje z jednej strony, a Robomodo z drugiej swoim odświeżonym produktem.

Dalsza część tekstu pod wideo

W kwestii informacyjnej – Tony Hawk's Pro Skater HD to kompilacja plansz i zawodników z dwóch pierwszych części gier. Pojeździmy więc po Szkole, Hangarze, odwiedzimy Venice Beach, Marsylię i Dom Handlowy. Łącznie plansz oddano nam siedem i tak jak kiedyś, w każdej z nich mamy do wykonania parę zadań. Jedne z nich są stałe (zebrać odpowiednią ilość punków, ułożyć wyraz SKATE, znaleźć ukrytą płytę DVD), a pozostałe dotyczą specyfiki danej planszy. Najbardziej znane z nich to bez wątpienia rozwalanie dzwonków w Szkole, co tylko podkreśla jak dużo klasyki zostało w tym tytule. Normalnie w trybie kariery (a także w pojedynczej sesji) mamy tylko i aż 2 minuty na wykonanie zadań Początkowo nie ma szans by zrobić je wszystkie za jednym zamachem – chyba, że ktoś ma pamięć idealną i od razu przypomni sobie co i jak – ale z biegiem czasu, będziemy mogli coraz to więcej. Za wykonane wyzwania otrzymujemy gotówkę, znaleźć też możemy ją rozrzuconą na planszy. Służy ona ulepszaniu statystyk skatera, a także wykupieniu wzorów na deski i dodatkowych tricków, które są wyżej punktowane niż te dostępne od początku.

Oczywiście nie zarobimy w trakcie gry tyle, by każdego skatera z osobna wymaksować, dlatego musimy wybrać swojego ulubionego. A jest z kogo wybierać, mamy starą gwardię w postaci Tony'ego Hawka czy Rodneya Mullena, a także nowe osoby, a nawet syna Tony'ego – Rileya. Każdy z zawodników z początku różni się statystykami i warto pomyśleć na czym początkowo oprzemy swoje jazdy i na czym chcemy trzaskać punkty, później i tak to się zniweluje, ale nie ma nic gorszego od wzięcia kogoś, kto grindów nie potrafi porządnie zrobić, a w taki sposób chcemy budować kombinacje. Dla mnie najgorszy był sam początek gdzie po prostu skostniałe palce nie były przyzwyczajone do montowania kombinacji po 10 i więcej tricków w ciągu paru sekund. Jednak po wyrobieniu się, czuć ten feeling klasycznych gier i chęć ciągłego grania by zebrać ostatnią studolarówkę. Zarywanie nocki codziennie do 4 nad ranem rzadko kiedy mi się zdarza, ale tutaj magia była mocniejsza. A bajer w postaci cheatów, które możemy włączyć (niewidzialny skater, duże głowy i inne ciekawe dodatki) to ukłon w stronę dawniejszych czasów.

Jednak nie jest to tytuł pozbawiony wad, zwłaszcza tych z gatunku technicznych. Najbardziej irytuje przenikanie przez tekstury, to fakt i nie zdziwcie się jeśli lądując na rampie, przelecicie przez nią gdzieś w nicość, a po respawnie wylądujecie w miejscu w którym będziecie się non stop wywracać. Ot, cholerna ułomność gry, która potrafi zdenerwować. Irytująca jest też czasami kamera, która albo nie nadąża za naszymi ruchami, albo po prostu zaczyna dziwnie się wieszać i pokazuje nam na przykład widok ze spodu planszy. W tej kwestii trzeba zganić Robomodo, bo to oczywiste niedbalstwo, zwłaszcza, że wersja na PS3 ukazała się ponad miesiąc później niż na konsoli Microsoftu.

Wiem, że dla wielu ważna jest kwestia muzyki i w tym przypadku mimo nieobecności niektórych utworów – ale to i tak kwestia gustu – całość daje radę. Mamy tutaj „Superman”, „You” czy „Bring the Noise”, a do tego repertuaru dołączyły utwory zarówno rockowe, jak i te z hip hopu, zbytnio nie odstając od całości. Chociaż dla mnie nie są one jakoś bardzo znane (ale stare utwory swego czasu też nie były), to wpadają w ucho i nie przeszkadzają.

I gdyby ktoś jeszcze 2 lata temu powiedział, że znowu będę się cieszył jak głupi jeżdżąc na desce, robią kickflipy, wywijając melona z obrotem 720, to kazałbym mu się popukać po głowie. Ale stało się, skoro nie nowa część, to recepta na odświeżenie starej wydaje się być idealna, ale niestety – cena jest trochę za wysoka. Te 54 złote, które musimy wydać na THPS HD to jednak troszkę za dużo i mimo dosyć wysokiego replayability i możliwości grania przez sieć, które nie sprawia jak na razie żadnych problemów, a i ludzie są, to skłaniałbym się ku 47 złotych. Dla starych fanów – zakup obowiązkowy, ale i nowym bym polecił, bo faktycznie warto. 

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Tony Hawk's Pro Skater HD

Atuty

  • Stary, dobry Tony!
  • Ładnie odnowione plansze
  • Miód płynący z gry
  • Dobrze zrobiony tryb online
  • Ścieżka dźwiękowa

Wady

  • Błędy graficzne
  • Praca kamery
  • Zbyt wysoka cena jeśli weźmiemy pod uwagę zawartość

Stary, dobry Tony Hawk powraca w najlepszy możliwy dla siebie sposób. Wspomnienia dzieciństwa powrócą wraz z pierwszą rundką na dowolnej z map.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper