Recenzja: Wipeout 2048 (PSV)

Recenzja: Wipeout 2048 (PSV)

Paweł Musiolik | 19.03.2012, 16:47

Seria Wipeout towarzyszy marce PlayStation od samego początku jej istnienia. Kolejne odsłony gry stanowiły prawie zawsze jeden z tytułów na liście gier startowych przy premierach konsol. Nie inaczej jest z Wipeout 2048, który stanowił jeden z filarów mocnego startu Vity na świecie. Dzięki temu, mogłem zakupić grę razem z konsolą od razu i cieszyć się tytułem, który już na starcie wyznacza wysokie standardy w kwestii futurystycznych wyścigów.

Przyzwyczajony do faktu, że Studio Liverpool (kiedyś świetne Psygnosis) gier słabych nie robi, Wipeout 2048 był pierwszy tytułem który postanowiłem nabyć razem z konsolą. I mimo tego, że tytułów ostatecznie wylądowało więcej, nie żałuję ani grosza wydanego na ten tytuł i ani sekundy mu poświęconej. A trzeba przyznać, że podobnie jak poprzednie części, ta odsłona jest istnym pożeraczem czasu. Zarówno dla osób, które planują przejść kampanię, pograć online i wracać do gry co jakiś czas, ale i dla tych, którzy każdą trasę będą męczyć tak długo aż swój poprzedni rekord poprawią o ułamek sekundy. Pochwalić muszę ekipę tworzącą grę za produkt idealnie wyważony pomiędzy zwykłych graczy, a czcicieli Wipeouta, którzy czasami są nadludźmi gdyby popatrzeć na ich wyniki. Zaliczyć dany wyścig w kampanii można całkiem łatwo, gdyż progi są bardzo łatwe i osoby które grają nawet pierwszy raz spokojnie sobie poradzą na początku. Wiadomo jednak, że im dalej, tym poprzeczka stawiana jest wyżej, jednak płynne przejście w trudniejsze wyścigi pozwala nam się uczyć zasad panujących w grze, tras i różnic między klasami i rodzajami pojazdów dostępnych w grze. A jest ich na start pięć – Feisar z którym zaczynamy, AG-Systems, Qirex. Auricom i Pirhana. Każdy team ma 4 modele pojazdów które lepiej pasują do danych sytuacji i tak szybkościowy model przyda nam się do bicia rekordów, a w trybie Walki najlepiej sprawdzi się model bojowy. Dodatkowo każdy z nich może używać różnych broni i nie spodziewajmy się w lekkim Feisarze najmocniejszych broni.

Dalsza część tekstu pod wideo

Same pojazdy wyglądem różnią się od tego co znamy, bowiem jak wskazuje tytuł, akcja dzieje się w 2048 roku gdy wyścigi dopiero raczkują. Widać to nie tylko w pojazdach, które nie są tak wymyślne, zespołach, których jest tak naprawdę mało, ale i w trasach, które w moim odczuciu są jednymi z najlepszych w serii. Połączenie futurystycznej trasy z przejażdżką po parku między drzewami i przytulną zielenią, albo widoku mostu na Brooklynie są przyjemnym, acz niecodziennym w tej serii widokiem. Same trasy są mistrzowsko ułożone, kolejny raz mamy mnogość ścieżek, którymi możemy jechać, sprytnie poukładane zakręty, hopki, a także panele z dopalaczami i broniami. Tutaj w sprawie narzędzi zniszczenia bez zmian, plazma, wstrząs, rakiety w różnych wariacjach, autopilot czy miny – w tym przypadku nie zostaliśmy zaskoczeni pod żadnym aspektem. Ponownie możemy robić beczki by poświęcając trochę z osłony zyskać chwilowe przyspieszenie po lądowaniu. Określenie tego jako Wipeout HD na PS Vita ma więc w tym aspekcie wielki sens. Wracając jeszcze do osadzenia gry w 2048 roku – pomysł idealny. Poznać możemy początki serii wyścigów, start zespołów i jak cała ewolucja przebiegała. Zabawne jest używanie określenia prequel w stosunku do gier wyścigowych, ale tutaj pasuje ono idealnie.

Jednak przyznajmy sobie szczerze – nie dla otoczki i pozornej fabuły (ekhm) kupuje się tą serię. Wipeouta ceni się za klasyczny gameplay, tryby gry, ścieżkę dźwiękową i radość jaką daje ten tytuł. Na to pierwsze nie ma co narzekać, gdyż jedynym problemem jest zejście do płynnych 30 klatek na sekundę zamiast standardowej liczby 60 fps. Zatwardziali fani gry na pewno odczują różnicę i na początku będą czuć się naprawdę dziwnie. Reszta szybko się przyzwyczai, bo gra się nie krztusi ani nie dławi nawet gdy na ekranie wysadzimy 3 statki naraz używając wstrząsu. Przemkniemy sobie spokojnie przez kłęby dymu unikając walających się po trasie wraków. Do ogródka wad trzeba też niestety wrzucić czas wczytywania się poszczególnych wyścigów. O ile w trybie Strefy czekać musimy niecałe 10 sekund, to zwykłe wyścigi czy Walka zajmuje znacznie dłużej. Dlaczego? Konsola musi po prostu wczytać 8 pojazdów i więcej szczegółów, co zajmuje po łatce około 40 sekund.

Jak już przy trybach jestem, to na całą kampanię składa się wykres trzech lat w których bierzemy udział w wyścigach. 2048-2050 to okres w którym śmigamy sobie po trasach używając do tego pojazdów. Fajnie pokazane jest jak idzie postęp i im późniejszy rok – tym lepsze i bardziej dopracowane pojazdy się pojawiają. Podobnie jak z trasami, które w rozpiętości 3 lata potrafią się zmienić, lub wskoczyć nowe – już bardziej futurystyczne. Co oprócz kampanii? Próba czasu w której ustalamy rekord trasy, a przy okazji uczymy się jej, Walka – tryb w którym wyścig schodzi na dalszy plan. Tutaj celem jest w określonym czasie zdobyć jak najwięcej punktów za ataki na wrogów. Każda broń jest inaczej punktowana, a dodatkowe punkciki wpadają za zniszczenie wehikułu oponenta. Mamy także tryb Strefy czyli stopniowo wolna jazda po trasie, z czasem zwiększane jest tempo i co za tym idzie – wygląda trasy, a naszym celem jest dojechanie i zrobienie jak największej ilości okrążeń bez rozwalenia bolidu. Co uwierzcie, nie jest łatwe przy dalszych strefach gdzie najmniejszy ruch analogiem powoduje skręt.

Online, tutaj pozostaje lekki niedosyt, bo najlepszymi funkcjami sieciowymi są te, które miały być zwykłym dodatkiem wykorzystującym Near. Na bieżąco odświeżana lista znajomych i fakt ich wyników, które pokazują się u nas. Możliwość udostępniania i pobierania duchów innych zawodników by móc się z nimi ścigać i szukać optymalnej trasy pojazdu. Niby pierdoły, ale faktycznie sprawdza to swoją rolę. Podobnie jak reklamowany szeroko Crossplay w którym możemy mierzyć się z osobami grającymi w Wipeout HD na PS3. Działa to świetnie, bez żadnych opóźnień i problemów, choć dla niektórych pozycja faktycznie ekskluzywna bo przeznaczona do osób grających na PS3 i PSV. Główne tryby gry online nie satysfakcjonują gdyż mamy zwykłe wyścigi, podobnie jak w wersji HD na PS3. I niestety, ale cała nadzieja w DLC, które ma szerokie pole do popisu. Choć zaznaczam – takie rzeczy powinny być od razu w grze.

Parę słów warto poświęcić jeszcze sterowaniu i wykorzystaniu możliwości Vity. Możemy sterować wychylając konsolę, jednak przy większej zadymie ciężko zapanować nad ludzkimi odruchami i przechylaniem konsoli. Warto zdecydować się na jedno z dwóch – klasycznym gdzie gaz mamy na X, a hamulce powietrzne na L1 i R1 – i dopasowanym pod konsolę przenośną gdzie przyspieszenie mamy na R1, a broni używamy na X. Ponadto podczas gry online po wyścigu i w trakcie rozwalenia naszego pojazdu, konsola robi nam tak zwanego mug-shota, czyli zdjęcie naszej twarzy, która przesyłana jest na serwer jako identyfikacja z kim gramy. Dotykowo mamy tylko sterowanie po menu, które jest bardzo intuicyjne i stylowe, także na plus.

Graficznie już pisałem – tytuł wymiata i jest najładniejszą grą na Vitę w momencie startu. Świetne użycie filtrów, efektów graficznych, co zwłaszcza widać w trybie Strefy, gdzie design robi się wręcz kosmiczny. Co ważniejsze jednak jest w tym tytule – to ścieżka dźwiękowa, która po prostu jak za każdym razem nie pozostawia złudzeń, że mamy do czynienia z projektem mistrzowskim. Prodigy, Chemical Brothers i śmietanka wykonawców klubowych w Wielkiej Brytanii. Nic nie podnosi adrenaliny jak remiksowane Invaders Must Die i dobre słuchawki na uszach bo trzeba zaznaczyć, że w taki sposób jeszcze lepiej odkrywa się walory muzyczne, które dostarcza gra. Ba, nawet polska wersja do której miałem obawy prezentuje się idealnie. Świetnie zmieniony komputerowo głos komentatora, który pojawia się co prawda rzadko, ale nigdy nie psuje klimatu. Obojętnie czy to męski czy żeński. Jestem zaskoczony jakością warstwy audio w polskiej wersji.

Nie będę się rozwodził czy warto kupić ten tytuł, bo po prostu warto, w moim odczuciu jest to najlepsza gra startowa na PlayStation Vita. Dziesiątki godzin zabawy, świetna warstwa audiowizualna, wciągająca rozgrywka i dobre tryby gry wciągnęły mnie tak bardzo, że nie raz, nie dwa zasypiałem z Vitą obok głowy gdy zagrywałem się w Wipeout 2048 do wczesnego ranka. Studio Liverpool kolejny raz stworzyło tytuł świetny. 

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry WipEout 2048

Atuty

  • Polska wersja językowa
  • Grafika
  • Wipeout HD w przenośnym wydaniu
  • Ciekawe tryby gry
  • Ścieżka dźwiękowa i oprawa audio

Wady

  • Przydługawe loadingi
  • Drobniutkie problemy w online

Mimo tego, że pierwszy raz Wipeout nie działa w 60 klatkach na sekundę, to 2048 nadal bawi. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że mamy do czynienia z najlepszą częścią z całej serii.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper