Recenzja: Street Fighter X Tekken (PS3)

Recenzja: Street Fighter X Tekken (PS3)

Paweł Musiolik | 15.03.2012, 10:00

Yoshinori Ono wyrósł nam bez wątpienia na największego trolla w branży, jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkich producentów. Czasami jego zachowanie można określić mianem celebryty i showmana, który nie odpuści nawet najmniejszej okazji by wskoczyć w przebranie Chun-Li i ponaparzać się z Katsuhiro Haradą.

Dlaczego właśnie o tych panach wspominam? Bo Street Fighter X Tekken to gra w której ścierają się dwie gigantyczne marki na rynku bijatyk. Wiekowy Street Fighter i Tekken, któremu patronuje Harada. Z pozoru niemożliwe do połączenia okazało się bardzo udanym cross-overem.

Dalsza część tekstu pod wideo

Ale od początku. Zapowiedź SF X Tekken zbiegła się z ogłoszeniem prac nad Tekken X Street Fighter i co? I tyle. Produkcja Namco nawet nie wystartowała, a Capcom wypuścił na rynek bombę. Bombę, która eksplodowała, zmiatając wszelaką konkurencję na polu bijatyk osadzonych w dwóch wymiarach. Zapomnijcie o Street Fighter IV i jego edycjach, darujcie sobie Marvel vs Capcom 3 i jego pochodne, nie wspominam o BlazBlue, które kompletnie się nie przyjęło na szerszą skalę. Nie feruję wyroków, że coś mniej popularnego jest gorsze, jednak SF X Tekken idealnie połączył dwie gry, które zdawały się stwarzać niemożliwe w tej kwestii. Konwersja z rozbudowanego systemu walki i trójwymiaru na rzecz lekkiego spłycenia kombinacji i użycia silnika jak z SF IV obyła się bez żadnych wpadek. Dosłownie bez żadnych. Wszystkie postaci z Tekkena zostały tak przeniesione, że nie odczuwamy faktu, że niektórzy stracili mnóstwo ruchów. Fakt, najbardziej ucierpiał Hwoarang, któremu mocno pozmieniano kombinacje, jednak chirurg był dobry i operacja na żywym organizmie się udała.

Z bijatyki Namco przeniesiono prawie całą śmietankę postaci, spodziewajmy się więc mistrzowskich kombinacji Lawa, Hwoaranga czy Steve'a. Ród Mishimy także się znalazł, podobnie jak zamaskowany King. Wymieniać mógłbym wszystkie postaci z każdych ze stron, ale 38 zawodników, to bardzo obszerna lista i uwierzcie, na pewno znajdziecie swojego faworyta. Dodatkowo, jako posiadacze PS3, zostaliśmy dopieszczeni trochę bardziej dodatkową piątką wojowników – kotami Toro i Kuro, Colem z InFamous, a także Pac-Manem i MegaManem. Traktować je jednak warto jako formę ciekawostki, gdyż jedynie Cole spisuje się konkretnie w trakcie walki.

Sam system to ten, który bardzo dobrze możecie znać ze Street Fighter IV, wzbogacony o parę konkretnych elementów systemu. Najważniejszym dodatkiem jest bez wątpienia system klejnotów, który możemy ustawić każdej postaci. Na jakiej zasadzie on działa? To proste, spełniając określone warunki, tj. atakując odpowiednią ilość razy, używając zmiany zawodnika lub wiele innych, aktywować możemy automatycznie klejnot. Ich efekty są różne, poczynając od większej siły, przez szybsze ruchy, a na automatycznym wyrywaniu się z chwytów kończąc. Kombinacji możemy tworzyć setki, co pozwoli na głęboką kustomizację zawodników. I fakt, daje to ogromną przewagę nad przeciwnikiem, jeśli potrafimy to wykorzystać. Wspomniałem wyżej o zamianie zawodników. Street Fighter X Tekken to bijatyka Tagowa, w której walczymy 2 na 2, z tym, że mamy dowolność w wyborze i możemy mieszać zawodników z serii. Nic nie stoi na przeszkodzie by wybrać team w postaci Ryu i Jina Kazamy. Zmiana zawodników jest błyskawiczna i dorzucono możliwość przedłużania combosów w ten sposób, używania łączonych ataków EX oraz sterowania dwiema postaciami naraz i w taki sposób atakowania przeciwnika. Jest też jeden, świetnie wymyślony i wprowadzony patent – tryb Pandora. Jeżeli pasek energii spadnie poniżej 1/4, możemy odpowiednią kombinacją uruchomić właśnie Pandorę, która daje nam niewyobrażalną siłę i szybkość, jednak jest pewien szkopuł – jeśli w przeciągu 10 sekund nie wygramy walki – obie postacie giną. Tak więc mamy przykład ataku ostatecznego, którego trzeba używać z głową. Kto by pomyślał, ze w bijatyce tak bardzo nastawionej na efektywność i efektowność znajdzie się miejsce na takie zagrywki. Uproszczeniu uległo użycie ciosów specjalnych i wzmocnionych, nadal zużywają pasek specjala, jednak mocniejsze wersje zwykłych szlagów wymagają jedynie dłuższego przytrzymania sekwencji.

Oczywiście jeśli ktoś wcześniej już grał w Street Fighter IV odnajdzie się tutaj bez żadnych problemów. Osoby które jednak z bijatykami rozpoczną romans od tego tytułu otrzymują bardzo dobrze zrobiony samouczek, który prowadzony jest przez Dana (khem, wreszcie się do czegoś przydaje). Wyjaśnione są w nim wszystkie ruchy, podział ciosów na słabe, średnie i mocne. Używanie wszystkich specjali, szybkie, programowane combosy, a także używanie klejnotów. Nie ma limitu czasu, a jeśli nam nie idzie, to dostajemy kolejne podpowiedzi. Tutaj brawa, bo laicy szybko będą mogli rozpocząć grę. A jeśli komuś jest mało, możemy podobnie jak w SF IV, wykonywać zadania, czyli wykonywanie odpowiednich ciosów i kombinacji każdą postacią. Dlatego też, nie trzeba się bać, że odbijemy się od ściany. Problemem za to może być fakt, który odrzuci tych, którym poprzedni Uliczny Wojownik nie przypadł do gustu. Ta gra nie oferuje zmiany systemu ani sposobu gry względem wersji poprzednich. Więc nie oszukujmy się, nie podobała Ci się czwarta odsłona Street Fightera, to i nie spodoba ta. Mierz w inny segment bijatyk.

Wracając jeszcze do samej walki, SF X Tekken to pierwsza bijatyka w której żałuję, że nie mam na stanie arcade sticka i wszystkie kombinacje muszę kręcić na gałkach. Ten tytuł to masakrator analogów w padzie, mówię to z pełnym przekonaniem. Zapomnijcie o prostych kombinacjach używających „krzyżaka”, tutaj kręci się półkola, ćwierćkółka, a także zygzaki z odpowiednim wyczuciem. Wiedzą to fani Street Fightera, jednak może być to nowość dla fanów Namco, bo to oni muszą przywyknąć do zmiany. Trzeba przyznać, że z początku wszystko może wydawać się chaotyczne i niemożliwe do ogarnięcia, ale wystarczy parę godzin treningów i cała walka będzie łatwizną, oczywiście na średnim poziomie trudności, bo na najwyższym jest istny hardkor dla osób, które nie grają nałogowo w bijatyki. No i trzeba pamiętać, że jeśli zostanie pokonana jedna postać – koniec walki, nie następuje automatyczna zmiana na kolejną.

Trybów gry u nas Ci dostatek, tak mogłaby być reklamowana gra. Jest zwykły tryb Arcade, który różni się jednak od innych gier tym, że możemy ustawić sobie, że w każdym momencie może ktoś się do nas dołączyć. Podobnie możemy wyszukać gry online Arcade i dołączyć i walczyć przeciw komuś, wszystko dzieje się w locie i nie sprawia żadnych problemów. Zresztą jak cała gra w sieci w której kod sieciowy przerabia mnóstwo danych, a mimo to, nie mamy żadnych lagów lub przycinek. Niektórzy skarżą się na problemy z dźwiękiem, który sporadycznie się zacina i działa bez płynności, jednak w samej grze offline, jest to rzadko spotykane zdarzenie. W sieci możemy pograć w grze rankingowej, przeciwko komuś, w trybie Endless gdzie walczymy jak nazwa wskazuje, do upadłego, oglądać cudze walki jak i nagrywać swoje i wysyłać w sieć. Samo lobby jest także bardzo fajnie i przejrzyście zrobione, więc tutaj kolejny plus dla Capcomu. Samotnicy, którzy nie lubią grać przez sieć znajdą także coś dla siebie i swoich znajomych – walki w cztery osoby przy jednej konsoli. Każdy z graczy ma swojego wojownika i voila, klepać miskę kumplowi w grze. No i są jeszcze misje w których toczymy walki w odgórnie ustalonych zasadach. Jakich, na przykładzie – energię odbierają jedynie zwykłe ciosy, lub oboje startujemy z małą ilością życia, 30 sekundami na liczniku i odnawianiem życia. Atrakcja może i nie na długo, ale swój czas skradnie. Dla wielbicieli edycji został udostępniony ubogi tryb w którym możemy zmienić kolory postaci, sęk w tym, że mamy odgórnie narzucone parę kolorów, a kolejne mamy dostać w formie DLC. Cóż, dzisiejsza branża nie zna litości dla portfela. Na sam koniec zostaje sprawa tytułów, które otrzymujemy za wykonywanie różnych założeń, jest ich 300, a zdobycie ich wszystkich spędzie niejednemu sen z powiek. Patent znany chociażby z Soul Calibur V, tutaj podany w sosie dla ekspertów.

Po instalacji danych na dysku konsoli, gra wczytuje się dużo szybciej, choć i bez instalacji czasy wczytywania są bardzo dobre. Techniczna strona gry nie ma sobie nic do zarzucenia – zero zwolnień animacji, świetna ścieżka dźwiękowa przywodząca na myśl automaty i kiczowaty japoński rock zmieszany z amerykańskim nurtem tego gatunku. Świetna grafika, która atakuje nas rozbłyskami, efektami specjalnymi z każdej strony i ani na chwilę nie zwalnia, chyba, że chcieli tego twórcy jak przy niektórych ujęciach, które nadają walce wymiar iście filmowy. Co prawda brakuje anty-aliasingu, ale szczerze w zastosowanym stylu graficznym nie jest on potrzebny, a płynne działanie gry w bijatykach jest ważniejsze niż wodotryski graficzne.

Warto jeszcze parę zdań przeznaczyć na warstwę fabularną, która, tak tak, także znalazła się w tym tytule. Co prawda nie mamy nic odkrywczego i wszystko kręci się wokół skrzynki Pandory, która pojawiła się niespodziewanie na Antarktydzie i każdy planuje się do niej dostać. Zależy od postaci – by ją zdobyć, lub zniszczyć. Za głównych bohaterów idzie uznać combo Ryu & Ken oraz Kazuyę i Ninę, choć rywale są przydzieleni do każdej z par, zależnie od wyboru. I tak wybierając Ravena i Yoshimitsu, zetrzemy się z Vegą i Balrogiem. Kombinacji są setki, więc tutaj się przyłożyli twórcy. I tak spędzając chwile ze Street Fighter X Tekken stopniowo byłem pochłaniany przez ten tytuł. Faktycznie jednak, gra samemu i przez sieć nie równa się organizowaniu posiadówek przy konsoli z kumplami i ten etap dopiero przede mną, ale jestem pewien, że wtedy gra wyleje na mnie pokłady miodu które w sobie składuje, bo na razie dawkuje je bardzo solidnie i nie pozwala się nasycić od początku do końca. Miejmy nadzieję, że gra doczeka się godnego przyjęcia wśród graczy, bo o marketingowe i turniejowe zabiegi nie ma się co martwić. Polecam więc tytuł wielbicielom Street Fightera i tym od Tekkena, którzy nie boją się nowego, a jeśli tak właśnie jest – przegryźcie w sobie niechęć i spróbujcie – warto. HADOUKEN! 

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Street Fighter X Tekken

Atuty

  • Liczba dostępnych zawodników
  • System walki
  • Dobry tryb online
  • Widowiskowość walk
  • Dobry samouczek

Wady

  • Samotny gracz może się znudzić
  • Pokpiony tryb edycji
  • Sporadyczne problemy z dźwiękiem (online)
  • Bez Arcade Sticka stracimy bardzo dużo z gry

Z pozoru niemożliwe do połączenia bijatyki udało się złączyć w idealnej harmonii. Dynamiczne starcie, rozbłyski świateł i piękna grafika 2D. Żal nie zagrać.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper