Recenzja: WRC: FIA World Rally Championship 2

Recenzja: WRC: FIA World Rally Championship 2

VergilDH | 20.10.2011, 08:00

Nie będę owijał w bawełnę. WRC 2 z pewnością nie jest hitem. Na pierwszy rzut oka, w bezpośrednim starciu z debiutującym kilka miesięcy temu DiRT 3, produkcja Black Bean Games nie ma najmniejszych szans. Z jednej strony bowiem mamy cudowną oprawę graficzną, wspaniałą warstwę dźwiękową i efektowny model jazdy (oraz do bólu uproszczoną rozgrywkę), podczas gdy z drugiej...

No właśnie. Na omówienie poszczególnych elementów tego tytułu przyjdzie jeszcze pora. Chciałbym jednak nadmienić, iż do gry byłem nastawiony niesamowicie sceptycznie („cholera, po kiego grzyba brałem to do recenzji...”), jednak wystarczyło kilka pierwszych godzin, bym wsiąknął na dobre. I wiecie co? Gdyby w parze z bardzo dobrym pomysłem na urozmaicenie rozgrywki szło również wykonanie, WRC 2 zjadłoby wszystkie DIRT-y na śniadanie. Powaga.

Dalsza część tekstu pod wideo

Grę rozpoczynamy od wpisania imienia i nazwiska naszego kierowcy oraz wyboru jego narodowości (jest Polska). Po kilku pierwszych wyścigach otrzymujemy możliwość założenia własnego teamu, w którego skład będą wchodzić menadżerowie zajmujący się papierkową robotą oraz mechanicy, dzięki którym po solidnym „dzwonie” naprawimy mocno zniszczony samochód, bądź ulepszymy jego osiągi w przerwie pomiędzy kolejnymi zawodami. Ci pierwsi z kolei posłużą nam przede wszystkim do negocjacji ze sponsorami, którzy sowicie wynagrodzą nas za wykonanie w trakcie przejazdu powierzonego nam wcześniej zadania. Misje nie należą do szczególnie trudnych, ani specjalnie odkrywczych. Ot, wystarczy przejechać cały OS bez ani jednej kraksy, dojechać do mety w określonym czasie, czy wreszcie zająć konkretne miejsce na podium. Warto nadmienić, iż to w czyich „barwach” jeździmy, ma również odzwierciedlenie na wyglądzie naszy czterech kółek, bowiem poszczególne firmy hojnie obdarowują nas wszelakimi naklejkami, którymi nie tyle możemy, co musimy przyozdobić bok samochodu oraz maskę. Jako kierowca rajdowy z krwi i kości możemy podpisać kontrakty również z innymi korporacjami, które będą pełnić funkcje sponsorów pobocznych. Ci także wyznaczają nam cele do wypełnienia, jednak z reguły są one łatwiejsze, a i pieniądze jakie od nich otrzymujemy są nieporównywalnie mniejsze.

Tryb kariery został podzielony na sezony, toteż teoretycznie zabawa może ciągnąc się w nieskończoność (albo przynajmniej do momentu, w którym światło dzienne ujrzy trzecia odsłona serii). Dzięki temu deweloperzy mogli wprowadzić do gry motyw upływu czasu, przez co każda nasza akcja musi odrobinę potrwać, nim odniesie zamierzony skutek. Przykładowo, jeśli prowadzimy negocjacje z jakąś firmą o dofinansowanie naszego teamu, będziemy musieli wziąć udział w kilku rajdach (bądź je pominąć), dzięki czemu przeniesiemy się „w przyszłość” o powiedzmy dwa tygodnie. Gdy nasz menadżer zakończy rozmowy, otrzymamy komunikat o ich rezultacie. To samo tyczy się wprowadzania modyfikacji do pojazdu. Mamy ochotę na wymianę hamulców na lepsze, bądź chcemy zmienić aerodynamikę karoserii? Proszę bardzo, ale po złożeniu zamówienia swoje trzeba odczekać.

W trakcie zabawy zdobywamy punkty reputacji i awansujemy na kolejne poziomy, co gwarantuje nam dostęp do nowych modyfikacji pojazdu, ale także możliwość zatrudnienia kolejnych mechaników i menadżerów. Wiadomo, co dwie głowy (lub nawet więcej) to nie jedna. Bardzo spodobał mi się pomysł na umożliwienie graczowi wybrania zestawu wyścigów na każdy kolejny sezon. Jeśli nie czujemy się na siłach by wziąć udział w trudniejszych i poważniejszych zawodach, śmiało możemy ścigać się dalej w rajdach dla amatorów, by szlifować swe umiejętności i dać sobie szansę w następnym roku. Sęk jednak w tym, iż poziom trudności jest tutaj dosyć dobrze wyważony i dojechanie do mety na pierwszym miejscu nawet na popularnym „Normalu” nie powinno absolutnie nikomu sprawić jakiegokolwiek problemu.

W grze znalazło się 89 tras rozlokowanych w 14 lokacjach. W trakcie zabawy odwiedzimy między innymi Argentynę, Meksyk, Finlandię, Szwecję, Niemcy czy chociażby Portugalię. Każda z nich została opisana kilkoma współczynnikami, wśród których najważniejszy jest chyba poziom trudności. Kręte i niesamowicie wąskie drogi Meksyku to prawdziwe przekleństwo, z kolei w Niemczech zdarzy nam się nawet pojeździć po ulicach Berlina. Niestety, w tym momencie muszę przyczepić się do pilota, który „działa” niesamowicie nierównomiernie. Raz zdarzy mu się ostrzec nas w porę o nawrocie o 180 stopni, podczas gdy w trakcie kolejnego rajdu potrafi spóźnić się o dobrych kilka sekund, mimowolnie powodując mało efektowną kraksę. Na szczęście całkowicie bezinwazyjnie można tutaj cofać czas (podobnie jak w DiRT 3, ilość takich podróży w przeszłość na jeden wyścig zależy od wybranego przez nas wcześniej poziomu trudności). System działa całkiem sprawnie, chociaż miałbym lekkie zastrzeżenia do oprawy dźwiękowej jaką został okraszony, bowiem odgłos silnika odtwarzany niejako „od tyłu”, i to jeszcze w przyspieszonym tempie, raczej niewielu z Was przypadnie do gustu.

Niezależnie od miejsca w jakim aktualnie się ścigamy, na każdym kroku dostrzegamy słabości silnika graficznego na jakim „hula” WRC 2. Każda, dosłownie każda próba ścięcia trasy w miejscu, w którym nie przewidzieli tego deweloperzy (a umówmy się, że o niewielu takowych zdarzyło im się pomyśleć), kończy się natychmiastowym powrotem na ustalony przez nich tor. To samo tyczy się również prób doprowadzenia do zderzenia z rosnącym nieopodal drzewem czy wpadnięcia w stertę kamieni znajdujących się 5 metrów od drogi. Gra błyskawicznie wrzuca nas z powrotem na trasę, co w produkcji tego typu raczej nie powinno mieć miejsca. Na plus natomiast należy zaliczyć niesamowicie długie (w porównaniu z ultra króciutkimi trasami z DiRT 3) OS-y, na których przejechanie należy rezerwować sobie zazwyczaj od trzech do pięciu minut.

Co się zaś tyczy samochodów, to te zostały podzielone na kilka klas, będących odzwierciedleniem ich osiągów. Podstawową jest najzwyklejsze R2, gdzie znajdziemy bardzo słabe furki pokroju Citroena C2, Suzuki Swift czy też Reanult Clio. Każdą kolejną kategorię odblokowujemy w miarę postępów w grze, toteż dość szybko położymy ręce na Subaru Imprezie WRX STI, Mitsubishi Lancer Evolution IX oraz X, Fordzie Fiesta S2000, Skodzie Fabii S2000, Toyocie Celice Turbo z '92 roku, Fordzie Escorcie RS i wielu, wielu innych. Łącznie przyjdzie nam pokierować 32 pojazdami, a prawdziwe ukłony należą się twórcom za udostępnienie graczom Grupy B. Peugeot 205 T16, Lancia Delta S4, Ford RS200, Citroen BX4 TC, Renault 5 GT Turbo – mówią Wam coś te nazwy? No właśnie. Szkoda, że wśród tych kilkusetkonnych potworów zabrakło mojego kochanego Audi Quattro, jednakże i tak jestem w pełni usatysfakcjonowany tym, co w WRC 2 znalazłem.

Gdyby na tym miała zakończyć się niniejsza recenzja, zapewne w podsumowaniu widniałby werdykt oscylujący w granicach dziewiątki. Gra jest naprawdę długa (kilkadziesiąt godzin wyjęte z życiorysu jak nic), grywalna, czego zasługą jest pokaźna ilość tras i samochodów, a poza tym nic tak nie bawi, jak możliwość wylania własnego menadżera i zatrudnienia na jego miejsce nowego, lepszego oraz... po prostu fajna. Sęk jednak w tym, że, jak wspomniałem na wstępie, pomysł to jedno, a wykonanie (mając do dyspozycji ograniczony budżet) to drugie.

Wiecie co rzuca się w oczy po włożeniu płyty do napędu? Katastrofalnie brzydka grafika. Kiedy zobaczyłem jak fatalnie wykonany został model samochodu, który widnieje na ekranie podczas wczytywania, złapałem się za głowę i podbiegłem do konsoli sprawdzić, czy przypadkiem nie pomyliłem jej z PlayStation 2. Tak szkaradnej oprawy niestety już dawno nie widziałem, a wszędobylski aliasing daje tu po gałach niemiłosiernie. Na szczęście kiedy już wjedziemy na trasę, gra wygląda odrobinę lepiej, jednak i tak w najlepszym wypadku prezentuje ona poziom najładniejszych gier na poprzednią generację konsol. Co prawda zastosowano tu kilka efektów takich jak „dynamiczne” odbicia w karoserii (naprawdę, wiedzieliśmy takie na PS2) czy efekt soczewki, jednak sami przyznacie, że widzieliśmy to już dużo, dużo wcześniej?

No dobrze, grafika to nie wszystko. No więc wciskamy gaz i... słyszymy, że w porównaniu z pierwszą odsłoną serii dodano tu odgłos strzałów z tłumika w trakcie przytrzymania silnika na tak zwanej „odcince”. Niemniej jednak kiedy usłyszmy sygnał do startu, zrozumiemy, że na tym kończą się zalety warstwy dźwiękowej. Niektóre pojazdy nadal brzmią bowiem niczym sokowirówki (prym wiedzie tutaj moja „ulubiona” Fiesta), inne przypominają mój odkurzacz, jeszcze inne wydają dźwięk niczym pralka automatyczna na wysokich obrotach, natomiast zaledwie garstka z nich brzmi niczym jakiś tam samochód. Sęk w tym, że na przykład takie Evo przypomina raczej dźwiękiem Trabanta z dziurawym wydechem, aniżeli japońską „rajdówkę”. Drodzy deweloperzy – nagrywanie dźwięków pojazdów w pralni czy domowej kuchni na pewno nie było dobrym pomysłem. Wyciągnijcie wreszcie z tego wnioski -pasjonaci potrzebują przenikającego do umysłu odgłosu silników, a nie pyrczenia lampowego telewizora.

Na koniec pozostawiłem model jazdy, gdyż akurat ten element jest według mnie zaletą i wadą jednocześnie. Zaletą przez to, że nawet osoby kompletnie z nim niezaznajomione, PRZY wyłączonych „wspomagaczach”, będą w stanie wziąć pada do ręki i tak po prostu wygrać wyścig. Jest to także jego główna wada, bowiem przeważająca większość samochodów jedzie dosłownie jak po szynach, a zmuszenie ich do nadsterowności to już nie lada wyczyn. Na pewno nie ma tu mowy o moich ukochanych i jakże efektownych poślizgach z hitów Codemasters – w WRC 2 jeździ się bardzo przyjemnie, aczkolwiek zupełnie nieefektownie. I jak to się ma do wyczynów najlepszych kierowców rajdowych świata?

No tak, napisałem już prawie 1500 słów i wciąż nie mam zielonego pojęcia, jakby tu WRC 2 ocenić. Gra jest brzydka niczym noc listopadowa, znakomita większość samochodów brzmi po prostu fatalnie, model jazdy, choć przyjemny, pozostawia sporo do życzenia w kwestii efektowności, a jednak (choć nigdy bym się tego nie spodziewał!) ma w sobie to coś, co sprawia, że kiedy siadam za kółkiem, wprost nie mogę oderwać się od ekranu. Zachwycił mnie poziom jej rozbudowania, możliwość zarządzania drużyną mechaników i menadżerów dbających o nasz wizerunek oraz liczba ustawień, pozwalających po prostu ułożyć tę grę „pod siebie”. Dlatego też, ostatecznie postanowiłem odrobinę zawyżyć ocenę końcową i zachęcić do kupna wszystkich, którzy zawiedli się na dwóch ostatnich odsłonach serii DiRT. Obecnie WRC 2 jest bowiem chyba najlepszą grą rajdową na rynku. A gdyby nie niedociągnięcia jakie twórcom już wielokrotnie wypomniałem, o jakiejkolwiek konkurencji nie mogłoby być mowy.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry WRC 2

Atuty

  • Grywalność
  • Przyjemny model jazdy
  • Długość gry
  • Poziom rozbudowania
  • Możliwość zarządzania teamem

Wady

  • Grafika
  • Dźwięk
  • Mimo wszystko troszkę zbyt prosty model jazdy

Kolejna odsłona WRC szału nie robi, nowości nie wprowadza, ale nie jest jakimś niegrywalnym potworem.

VergilDH Strona autora
cropper