Recenzja: FIFA 12 (PS3)

Recenzja: FIFA 12 (PS3)

Paweł Musiolik | 03.10.2011, 10:29

Odwieczny pojedynek pomiędzy serią FIFA, a Pro Evolution Soccer rok w rok powoduje gigantyczne sprzeczki, które są dziełem fanów obu gier. Twórcy, nie zważając na to, robią dalej swoje i w tym przypadku FIFA ruchem jednostajnie przyspieszonym zbliża się coraz bardziej do symulacji, niźli do „arkejdu”, z którego kiedyś słynęła. Jak wypada gra z numerkiem "12" w tytule?

Cóż, z tym jest jak z polską piłką nożną, ciągle idziemy do przodu, ale nie każda zmiana od razu przynosi skutek i działanie, częstokroć mając odwrotne do tego, jakie założyli sobie twórcy. Czy to źle? Wręcz przeciwnie, nową FIFĘ znienawidzicie po to tylko, żeby ją pokochać...

Dalsza część tekstu pod wideo

Wraz z najnowszą odsłoną piłki kopanej „Elektroników”, wszystkie wyuczone do tej pory schematy zachowań, sposoby reagowania lub najzwyklejsze zagrania odchodzą do lamusa. Musicie odejść od tego co znacie, wyjść poza ramy dotychczasowego myślenia i sposobu reagowania w trakcie meczu. Wprowadzenie nowego systemu obrony wywraca do góry nogami to, co do tej pory funkcjonowało przez paręnaście lat. Koniec z wychodzeniem „na raz”, koniec z bieganiem za przeciwnikiem z wciśniętą kombinacją „kwadrat+krzyżyk”. Teraz wszystko opiera się na jak najlepszym ustawieniu się, odpowiednim wyczuciu, przeszkadzaniu i wyprzedzaniu. Gra ciałem wreszcie nabrała sensu i stała się ważnym elementem gry. Trzymając „iksa” nasz zawodnik będzie tylko podążał za przeciwnikiem nie robiąc nic, odbiór piłki ustawiono pod „kółkiem”, jednak by stać się jej posiadaczem, musimy idealnie wyczuć odpowiedni moment, w przeciwnym wypadku nasz zawodnik "zostanie stać", a napastnik rywala spokojnie sobie pogna na posterunek strzeżony przez naszego bramkarza. Z powodu tej zmiany czujemy się czasami jakbyśmy grali w jakąś grę rytmiczną lub bijatykę, bo kombinacje przycisków powodują plątanie się palców. Używając R1 możemy przywołać partnera to pomocy, dodając do tego L1 do zmieniania zawodników i L2 w celu usadowienia się nisko na nogach, oczywiście nie zapominając o odbieraniu piłki lub robieniu wślizgów. Z początku wygląda to tragicznie i nie nadążamy totalnie za akcją, gubimy napastników i dostajemy 6 „luf” w plecy i kończymy podłamani. Nie ukrywajmy, gry w obronie trzeba nauczyć się na nowo i paradoksalnie lepiej to robić grając online z innymi graczami, bo SI jest... jakby to ująć... przesadnie inteligentne. Jeśli ktoś jednak nie da rady opanować nowego sterowania, pozostaje opcja włączenia "starego" sposobu gry w obronie. Fenomenalny ukłon w stronę fanów starszych odsłon serii.

Drużyny kierowane przez konsolę perfekcyjnie się ustawiają, pomysłowo rozgrywają piłkę i rzadko kiedy popełniają błędy, nawet na poziomie Zawodowiec (od którego polecam się uczyć,) możemy zostać niemiłosiernie i boleśnie sprowadzeni na ziemię. Postęp w stosunku do poprzedniczki w tym aspekcie jest widoczny gołym okiem po zagraniu kilku meczy. Przeciwnik nie bije już piłek na „pałę”, taktyka „dzida do przodu” została zastąpiona rozgrywaniem piłki. Gdy nie ma możliwości zagrania do przodu, piłka zostaje wycofana do tyłu i akcja jest budowana od początku. Oczywiście po kilkudziesięciu meczach zacznie zauważać się pewne schematy, ale i one muszą trafić do gry, nie ma rzeczy idealnych..

Idealny na pewno nie jest nowy system detekcji kolizji i całej fizyki dotyczącej ciał zawodników. Widać, że EA Sports zaimplementowało całkiem nowy silnik i ma jeszcze z nim małe problemy. Zapowiedzi wskazywały na wyeliminowanie przypadkowych starć między zawodnikami jednej drużyny, przypadkowych odbić (swoisty pinball, który doprowadzał do szewskiej pasji w FIFA 11) lub idiotycznych zachowań zawodników, którzy potrafili w trójkę rzucić się do wybicia piłki. Czy to zmieniono? I tak, i nie. Nie ukrywajmy, ilość błędów które zobaczymy w trakcie gry spowoduje tworzenie setek kompilacji z zabawnymi błędami gry. Z tym jednak EA ma kredyt zaufania, bo wreszcie wszystko jest bardziej realne. Piłka reaguje dużo lepiej na rykoszety, zagrania wyglądają i mają dużo lepszą trajektorię niż w poprzednich odsłonach. Sami zawodnicy ruszają się bardziej realistycznie, co po części jest zasługą poprawy sylwetek na bardziej ludzkie... i wreszcie można z daleka rozróżnić zawodników nie patrząc na twarze!

Jednak powiedzmy sobie szczerze, nie jest to poziom konkurenta ze stajni Konami. Oczywiście, jest mały krok do przodu pod względem oprawy audio-wizualnej. Stadiony prezentują się lepiej, odgłosy wydawane przez kibiców (którzy ciągle wyglądają jak konwersja z Commodore 64) uległy poprawie i, co najważniejsze, poprawiono synchronizację odgrywanych przyśpiewek i reakcji z tym, co dzieje się na boisku. Pozostawiono możliwość importu własnych przyśpiewek, więc jeśli chcecie wgrać sławną, intonowaną na wielu stadionach w Polsce przyśpiewkę, nic nie stoi na przeszkodzie. Wszystko działa tak jak w FIFA 11.

Nie ma co ukrywać, że wszystko rozbija się o miód płynący z rozgrywki, a ten wręcz wylewa się z wirtualnego boiska. Mnogość trybów gry zapewni dziesiątki godzin gry tym, którzy preferują grę samemu. Kariera została rozbudowana tak, by symulować historię opowiedzianą z punktu widzenia zawodnika lub menadżera. Poprawiono moduł transferowy, dzięki czemu kwoty wydawane przez inne drużyny nie są takie absurdalne. Dodano możliwość interakcji poprzez konferencje prasowe, na których jednak wybrać możemy predefiniowane reakcje (zrównanie z ziemią Mourinho? Zawsze...). Urealniono także interakcje z zarządem i zawodnikami, którzy mogą przybiec ze skargą lub narzekaniem na częstotliwość meczów (skąd my to znamy...). Wracając jeszcze do transferów, czasami charakter zawodników wpłynie na to, czy zostanie w klubie czy... go opuści. Najfajniejszym motywem jest jednak ostatni dzień okienka transferowego, w którym pokazany jest zegar i co godzinę pojawiają się newsy i oferty. O dziwo, podobnie jak w świecie realnym, najbardziej szaleją kluby Premier League.

Z grą zunifikowano także Ultimate Team, tryb który jest karcianką w wydaniu piłkarskim. Kupujemy, licytujemy i losujemy różne karty w celu stworzenia najlepszej drużyny. Możemy z takim zespołem wziąć udział w turniejach, rozegrać mecze z konsolą lub wskoczyć w online i jeśli mamy znajomych, rozegrać z nimi mecze towarzyskie lub dołączyć do sieciowych pucharów. Jest to miły dodatek do sedna gry, które w tej wersji jak nigdy do tej pory opiera się na grze online i całej społeczności EA.

Ten aspekt jest czymś, co czyni FIFA 12 świetną grą. Rozwinięto wreszcie znane z UEFA EURO 2008 wyzwania, z tym, że tym razem nie są dostępne w grze, tylko tworzą je twórcy i udostępniają nam w internecie. Jeśli im wierzyć, otrzymywać je będziemy co dwa dni przez cały rok z adnotacją dodatkowych z okazji większych wydarzeń piłkarskich. Ponadto, wszystko kręci się wokół tworu zwanego EA Sports Club. Każde wyzwanie, każdy mecz, wszystko co zrobimy jest odpowiednio punktowane i zbierane na konto naszego profilu i podnosi nasz poziom. Mamy ranking trzech najlepszych znajomych, podgląd na ich osiągnięcia, więc możemy bezpośrednio rywalizować we własnym gronie pasjonatów futbolu. Zagrywka bardzo udana, która powoduje powstanie syndromu "jeszcze jednego meczu". Powoli dochodzimy do sedna – trybu online, który w tej odsłonie jest mistrzowski. Zminimalizowano lagi i chwilowe freezy, które zdarzały się w poprzedniczce. Ale największym plusem jest zastąpieniem zwykłych meczów rankingowych meczami towarzyskimi ze znajomymi i coś dużo lepszego niż to, z czym mieliśmy do czynienia. Sezon online, na który składa się po 10 meczów plus te pucharowe, i po owych 10 spotkaniach albo awansujemy, albo spadamy ligę niżej (o ile awansowaliśmy wcześniej). Dodano do tego dopasowanie drużyn po ich sile, więc jeśli wybierzemy dwu-gwiazdkowy zespół, to przeciwnika podobnej klasy gra nam "wynajdzie". I jeśli przegramy, pretensje możemy mieć do samych siebie.

Jednak nie do końca jest tak różowo, z powodu absurdalnej ustawy hazardowej zespoły sponsorowane przez firmy bukmacherskie nie mają ich log na trykotach. Oczywiście, można tego łatwo uniknąć (odpalając grę po angielsku), jednak jeśli dodamy do tego brak polskiej T-Mobile Ekstraklasy, rysuje się nam produkt faktycznie wybrakowany w stosunku do wersji z zeszłego roku. Co prawda zawodnicy są prawdziwi, jednak dziwne loga, nazwy miast zamiast drużyn ukazują, że coś jest nie tak. I jeśli miałbym wymienić jeszcze jakieś elementy, które mogą irytować w grze, to będą tutaj ciągle skopane pojedynki powietrzne, w których w 9 na 10 przypadków przegramy główkę i mamy problemy. Ponadto, rzuty karne są za często gwizdane, jeszcze można to zrozumieć gdy ewidentnie zahaczymy zawodnika, jednak gdy trafimy w piłkę, a sędzie gwiżdże w 90 minucie karnego – nic tylko przekląć w myślach. Jest to dziwne tym bardziej, że ogólnie sędziowanie jest dużo lepsze, lepiej stosowane przywileje korzyści, kartkowanie jest oddane bardzo realnie, a i widać różnicę między poszczególnymi sędziami.

Polska wersja gry wypada bardzo dobrze, podobnie jak w zeszłym roku. Jedne kwestie wydają się być przetłumaczone zbyt dosłownie, przez to brzmią sztucznie, jednak nie jest to notoryczne i nie rzuca się w oczy tak, jak w uszy może zakłuć duet Szaranowicz-Szpakowski. Niby nagrano te 40% nowych kwestii, jednak pozostawiono ogrom starych, razem z błędami. Więc nie zdziwcie się, gdy przy strzale zza pola karnego usłyszycie, że nie wykorzystaliście rzutu rożnego. Słysząc te błędy aż chce się przełączyć na angielską parę komentatorów. Gdyby nie to, polonizacja zebrała by laury i pochwały, tak musi przyjąć zasłużoną krytykę. Grając we wczesną wersję gry na Gamescom 2011, byłem zachwycony i oczarowany. Po rozegraniu dziesiątki meczów, zdrowy rozsądek wygrał i entuzjazm zszedł do normalnego poziomu. FIFA 12 jest dużo lepsza, zdecydowanie inna niż poprzedniczki. Nauka gry z początku powiększy nam ilość siwych włosów na głowie, jednak szybko zostanie nam to wynagrodzone. I odpowiadając na pytanie, FIFA 12 nie jest nieudaną rewolucją, a raczej ewolucją w bardzo, baaardzo dobrym kierunku, co pewnie powtarzać będziemy przez kilka kolejnych lat. Poleciłbym ją każdemu graczowi, który stawia na jak najwierniejsze oddanie realiów meczu piłkarskiego. Zobaczymy co w tym roku pokaże Konami ze swoim Pro Evolution Soccer 2012, jest to bowiem gra będąca jedynym punktem odniesienia do produkcji Electronic Arts...

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry FIFA 12

Atuty

  • Miód rozgrywki
  • Świetny online
  • Nowy system defensywy
  • Coraz bliżej symulacji
  • Jednak polska wersja językowa!

Wady

  • Słabe strzały
  • Brak równowagi między ofensywą, a defensywą...

EA Sports tą odsłoną osiągnęło prawie szczyty. Nowy system obrony wymaga ponownej nauki, ale jest znacznie lepszy i realniej oddaje prawdziwy mecz piłkarski.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper