Street Fighter 30th Anniversary Collection - recenzja gry. M jak Miłość

Street Fighter 30th Anniversary Collection - recenzja gry. M jak Miłość

Rozbo | 24.06.2018, 09:01

Wyobraź sobie 30. rocznicę ślubu. Capcom to Twój mąż (albo żona - do wyboru, do koloru), który postanowił z tej okazji przygotować coś specjalnego. Tak, mówię o Street Fighter 30th Anniversary Col. Prezent dla drugiej połówki, czyli nas - fanów. Wprawdzie musimy za niego zapłacić, ale już nie czepiajmy się szczegółów. Skupmy się na tym, czy ów prezent wypalił.

30 lat to w branży wieczność. Sam fakt, że Street Fighter jest tak długo z nami, jest czymś fantastycznym. Jak to w małżeństwie - związek gry i jej fanów miał swoje wzloty i upadki. SF nie zawsze był wobec nas fair, ale i my też nie zawsze byliśmy krystalicznie czyści. Życie. Ważne, że teraz mamy rocznicę i możemy ją wspólnie świętować.

Dalsza część tekstu pod wideo

Album ze zdjęciami

Street Fighter 30th Anniversary Collection należy potraktować jako swoisty album z najlepszymi chwilami w związku, które przygotował dla nas Capcom. W takim kontekście zestaw ów jawi się wprost fantastycznie, będąc istnym hołdem tych właśnie momentów. Oferuje aż dwanaście odsłon najbardziej kultowych części Street Fightera - tych dwuwymiarowych. Ale nie one są tu wbrew pozorom najważniejsze, tylko niesamowicie bogata zawartość dodatkowa, tzw. Museum. Dzieli się na kilka elementów. Pierwszym z nich jest History, czyli oś czasu, na której umieszczone są wszystkie chronologiczne wydania serii oraz ważne wydarzenia, wraz z krótkim opisem okoliczności z nimi związanych. Najważniejsze daty (premiery pełnoprawnych części gier) okraszone są dodatkowo pięknymi grafikami w tle, choć niestety owe grafiki kończą się na części trzeciej - kolejne części z niewiadomych względów są już jedynie ozdobione opisami. Do tego do poszczególnych punktów opisanych na osi czasu dołączona jest zazwyczaj galeria (od kilku do kilkudziesięciu zdjęć!). Znajdziemy tu takie perełki jak np. rysunek promocyjny Street Fighter 2010: The Final Fight - zapomnianego ogniwa ewolucji marki. Wprawdzie w galerii brakuje kilku istotnych elementów (np. seria EX), ale i tak stanowi potężną dawkę nostalgii dla fanów. 

Kolejna sekcja to menu Characters, w którym znajdziemy szczegółowe informacje dotyczące wszystkich zawodników pojawiających się w znajdujących się w kolekcji grach. Są one stylizowane na dossier, z sylwetkami postaci, danymi osobowymi oraz backgroundem bardzo szczegółowo opisującym poszczególnych bohaterów. Ponadto w kolejnym menu o nazwie Music zyskujemy dostęp do odtwarzacza kawałków ze ścieżek dźwiękowych wszystkich znajdujących się w zestawie tytułów.

Prawdziwą wisienką na torcie jest jednak przebogaty dokument Making of SF. To w istocie podzielona na cztery sekcje (kolejno dla SF, SFII, SFA i SFIII) galeria rysunków koncepcyjnych ilustrujących planowanie i powstawanie gier. Znajdziemy tam prawdziwe cuda, jak np. concept arty pierwszych postaci z SF II, które nie znalazły się finalnie w grze. Mało tego! Okraszone są one komentarzem wyjaśniającym dokładny kontekst obrazka oraz okoliczności związane z jego tworzeniem (np. testowanie różnych wariantów strojów Chun-Li). 

Coś dla dinozaurów

Kompilacja ta jest przede wszystkim jednak zestawem gier - i to takich, które mają dziesiątki lat na karku. Co więc znajdziemy wśród tych tych 12 odsłon serii, o których wspomniałem? Jak się okazuje, zaskakująco niewiele. Owa dwunastka to - rzecz jasna - cztery główne odsłony serii plus ich liczne ulepszone wersje, z których zawsze słynął SF. Mamy więc pierwszą część, Street Fighter II, Street Fighter Alpha (prequel do "dwójki") oraz SF III. Reszta to już mniejsze lub większe ewolucje wyżej wymienionych. Choć fajnie jest obserwować, jak na przestrzeni kolejnych iteracji zmieniała się (nie tylko systemowo, ale i artystycznie pod kątem nowych aren, artów itd.) seria Alpha albo genialna trójka, to nie da się ukryć, że grania jest tu mniej, niż pozornie się może wydawać. Zwłaszcza że wszystkie wymienione pozycje to wersje arcade, całkowicie pozbawione istotnych dodatków znanych z wersji domowych (choćby trybów, ale i nawet postaci). Wielka szkoda, ponieważ np. taki Street Fighter Alpha 3 był prawdziwym kombajnem ciekawej zawartości oraz fajnych patentów. W ramach naszej dwunastki możemy więc jedynie trenować, przechodzić tryb arcade, lub walczyć przeciw innym graczom zarówno na jednej kanapie, jak i poprzez sieć. To nadal fajne produkcje, ale w swojej najbardziej surowej formie.

A jak się w to gra? Cóż, widać, że nie wszystkie tytuły dobrze poradziły sobie z czasem. Pierwszy Street Fighter jest praktycznie niegrywalny, dość ciężko gra się też w dwójkę. Alpha 2 i 3 trzymają się względnie nieźle, zaś najlepiej wciąż przycina się w ponadczasową "trójkę". Grafika niestety razi swoją pikselozą i między bajki można włożyć stwierdzenie, że sprite'y się nie starzeją. Fajnie, że w kwestii opcji wyświetlania obrazu mamy kilka możliwości. Możemy "odtwarzać" gry w domyślnej, klasycznej proporcji 4:3 - wówczas ramki ekranu stylizowane są na okno automatu arcade z artami pasującymi do danej odsłony (co też można wyłączyć). Możemy rozciągnąć obraz do proporcji 16:9, choć wówczas postaci i tła są nienaturalnie rozciągnięte. Do tego możemy wybrać 3 różne filtry - czysty (a w zasadzie brak filtra), telewizyjny (z charakterystycznymi poziomymi liniami wprost z kineskopów lat 90.) oraz nieco rozmyty arcade'owy. Mnie przypadł do gustu szczególnie ten drugi, przywołujący z pamięci piękne czasy młodości (tak, stary dziad ze mnie).

List miłosny

Nie da się ukryć, że Street Fighter 30th Anniversary Collection to przede wszystkim podarunek miłosny dla najbardziej zagorzałych fanów. List, a nawet album, który - jak pisałem - jawi się jako idealny prezent na rocznicę. Który jedzie na nostalgii i dlatego jest taki piękny. Autentycznie czułem wzruszenie, przeglądając wspomniane Museum. Jednocześnie jednak wydaje się jedynie prezentem symbolicznym, bo jako czysta rozrywka nie spełnia już takiej roli, jaką pełniły znajdujące się w zestawie gry przed laty. Szkoda też, że w tej kolekcji nie znalazły się nieco nowsze tytuły albo zapomniana już niemal podseria 3D o nazwie EX. Jej brak jest odczuwalny tym bardziej, że na osi czasu praktycznie nie występuje, zupełnie jakby chciano ją wymazać z pamięci (może to kwestia tego, że developerem serii nie był bezpośrednio Capcom). Czy więc warto wydać na ten "prezent" ponad 160 zł? Jeśli jesteś sentymentalnym wrażliwcem, łasym na wspominki - to jak najbardziej tak! Jeśli jednak oczekujesz od swego partnera po 30 latach wspólnego związku czegoś więcej, to przykro mi - tutaj tego nie znajdziesz.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Street Fighter 30th Anniversary Collection

Atuty

  • Sekcja Museum i jej bogata zawartość
  • Potężna dawka nostalgii
  • Możliwość zagrania w najlepsze części SF

Wady

  • Niektóre gry nie zestarzały się zbyt dobrze
  • Mimo 12 gier to tylko 4 pełnoprawne odsłony
  • Brak konsolowych wersji, a jedynie arcade'owe "golasy"

Przez Street Fighter 30th Anniversary Collection przemawia czysta miłość do fana. Ale jednak nie jest ona tak silna, jak zasługiwałaby na to 30. rocznica.
Graliśmy na: PS4

cropper