Battle Chasers: Nightwar - recenzja gry

Battle Chasers: Nightwar - recenzja gry

Igor Chrzanowski | 30.10.2017, 23:31

W latach 1998-2001 wydawane były komiksy z serii Battle Chasers, które to w ciekawy, nietuzinkowy i zabawny sposób poruszał tematykę fantastyki, ujmując ją w arcanepunk. Teraz realizowane są plany na to, by wskrzesić markę i wypuścić 10-ty zeszyt przygód herosów. Aby nieco przypomnieć nam o zapomnianej ekipie, stworzono grę Battle Chasers: Nightwar.

Deweloperzy z Airship Syndicate postanowili pójść ze swoim projektem w niezwykle interesującym kierunku, albowiem wymieszali komiksową stylistykę świata magicznego punku, dorzucili do niego kilka swoich pomysłów i włożyli to w mechanizmy rozgrywki charakterystyczne dla gatunku jRPG, które znamy chociażby z klasycznych odsłon Final Fantasy!

Dalsza część tekstu pod wideo

Głównymi bohaterami tej opowieści są członkowie tytułowej grupy wojowników, którzy to zebrani w pięcioosobową drużynę chronią najważniejszą jej członkinię imieniem Gully. Jest ona bowiem córką pewnego ważnego jegomościa, po którym odziedziczyła magiczne rękawice dające jej niesamowitą moc, jakiej młoda dziewczyna nie jest jeszcze w stanie okiełznać. Jej towarzysze bronią jej, wychowują i dbają o to, aby uczyła się korzystać z otrzymanej potęgi z jak największą rozwagą, co jest kwestią kluczową dla rozwoju całej historii Battle Chasers: Nightwar.

Podczas lotu nad pewną wyspą na samym początku gry, nasz statek zostaje zaatakowany przez tajemniczych napastników i w wyniku zamieszania grupka spada na znajdujący się pod nimi skrawek lądu, rozdzielając się przy tym. Gully ląduje blisko Calibretto i już po chwili wspólnie odnajdują swojego przyjaciela Garrisona. Nie wiadomo jednak gdzie są Monika i Knolan, więc razem postanawiają wyruszyć na ich błyskawiczne poszukiwania. Po pierwszych godzinach spędzonych na wyspie okazuje się jednak, że plan „znaleźć i uciekać” może się nie udać, a cała sprawa zatacza bardziej niebezpieczne, mroczne kręgi niż można byłoby się tego spodziewać.

To tyle jeśli chodzi o fabułę, bo więcej zdradzać wam naprawdę nie chcę, gdyż to łatwo zepsułoby zabawę w odkrywanie tego, co ta skromna wysepka ma Wam do zaoferowania. Dość tylko powiedzieć, że w bardzo dobrym stylu realizuje przesłanie głoszące, że relacje między nauczycielem a uczniem, czy jak kto woli obrońcą a bronionym, mogą być niezwykle skomplikowane. Do tego opowieść fajnie zaznacza, że gdy na tak młodą osobę, jaką jest na przykład Gully nałoży się zbyt wyśrubowane oczekiwania, zbyt dużą odpowiedzialność i da się jej zbyt małe wsparcie, może się to skończyć naprawdę tragicznie, zwłaszcza dla jej psychiki.

Pora zatem przejść do omówienia świata przedstawionego. Jak już wspomniałem, tajemnicza wyspa, na której wylądowali nasi bohaterowie jest dosyć mała i obejmuje z 5 głównych sektorów eksploracyjnych, plus kilka małych zakamarków ze skarbami. Po całym lądzie poruszamy się tak, jakby ktoś wziął mapę i narysował na niej kilka prostych ścieżek, po których poruszają się pionki do gry.

Idąc tak możemy trafić na mniejszą lokację do pozwiedzania, typu obóz, jaskinia, zagajnik oraz jeden z niespełna 10 dungeonów, które to są najważniejszymi miejscówkami popychającymi fabułę do przodu. Krajobrazy jakie przyjdzie nam przemierzyć są bardzo spójne i trzymają się zdecydowanie motywów górsko-leśnych, z małymi różnicami dotyczącymi kolorystyki.

Na największą uwagę zaś zasługuje system walki wykreowany przez zespół Airship Syndicate, gdyż czerpie inspiracje garściami zwłaszcza z Final Fantasy VII. Całość oparta jest na typowej turowej zabawie, gdzie każdy ruch odbywa się zgodnie z wyznaczoną kolejką, jednakże nie jest to zrobione tak typowo i szablonowo, jak mogłoby się wydawać. Tradycyjnie w grach tego typu mamy taki system, który kolejkuje jedynie postacie, więc jak wypadnie ich tura, mogą natychmiast zrobić co zechcą. W Battle Chasers: Nightwar jest inaczej.

Tutaj w kolejkę wrzuca się nie tyle postacie, co ich akcje, to z kolei wprowadza bardzo fajne możliwości taktyczne podczas starć. Ataki bohaterów dzielą się na wykonywane „od razu”, „bardzo szybkie”, „szybkie” oraz „wolne”. W zależności od tego co wybierzemy, nasz czyn przesunie się na liście o kilka pozycji i może się okazać, że wyskoczy potężnym uderzeniem bądź grupowym leczeniem akurat na 1 ruch przed akcją wroga, która by nas pokonała. Nie raz urozmaiciło mi to kombinację bojową czy też uratowało przed powaleniem sojusznika.

Dodatkowo jeśli graliście w FF VII doskonale wiecie czym jest tak zwany Limit Break – specjalny pasek ładujący się za każdym punktem otrzymanych obrażeń, pozwalający na super cios. Tutaj również zastosowano tę mechanikę, lecz na nieco innych zasadach. Tak zwany „Zryw” działa tutaj dla całej drużyny, więc napełnia się niezależnie od tego, kto dostanie mieczem na dziąsło.

Gdy już ten cały zryw jest gotów, wykorzystać może go tylko jeden, określony przez nas członek drużyny. Musimy zatem korzystać z tego rozważnie i przemyśleć, czy bardziej opłaca nam się dobić jednym ciosem mocnego wroga, czy może nałożyć każdemu tarczę, gdy kolejka zakłada serię ataków drużyny przeciwnej. No i podobnie jak w dziele Squaresoftu, akcja zrywu też ma trzy różne poziomy zaawansowania.

Ważny jest tu także crafting, albowiem w wielu różnych lokacjach znaleźć możemy gotowe do użycia stoły, przy których wzmocnimy nasze uzbrojenie, stworzymy jakieś nowe mikstury bądź dokonamy innych cudów na kiju. Ważne jest to, że każdy stół ma inne właściwości, a do wytwarzania coraz to lepszych bajerów, musimy studiować dany fach z książek – na przykład poprzez kupowanie czy znajdowanie takich dzieł jak „podstawy kowalstwa”.

Bazując na dokonaniach komiksowej serii, Battle Chasers ma bardzo ciekawy bestiariusz, w którym znajdziemy propozycje klasyczne jak truposze, żyjące śluzy, czy bandyci, lecz nie zabrakło tu także owianych autorską mitologią wariacji na temat klasyków, w postaci chociażby Hienołaków – drobna zmiana, aczkolwiek fascynująca pod kątem kreatywności autora.

Dla graczy pragnących spędzić w tym świecie nieco więcej czasu, niż tylko na przebiegnięcie głównego wątku fabularnego, pękającego swoją drogą w powiedzmy 25 godzin, deweloperzy przygotowali sporo atrakcji dodatkowych. Po pierwsze w grze jest całe mnóstwo zadań pobocznych, które obejmują przede wszystkim eksplorację ukrytych mini-lochów, spełnianie zachcianek mieszkańców, polowania na konkretne stwory, a nawet łowienie rybek.

Graficznie tytuł stoi na wprost świetnym poziomie, nad czym czuwał sam autor komiksowego pierwowzoru, Joe Madureira. Mapa świata, lokacje, cały interfejs są okraszone piękną rysunkową stylistyką i aż szkoda, że postacie w rzucie bojowym, również nie są ręcznie odrysowane, jak na przykład w grach Vanilla Software, lecz są wziętymi z rzutu izometrycznego modelami 3D okraszonymi bajkową kolorystyką.

Jeśli zaś chodzi o muzykę, została tu skomponowana niemalże idealnie. Aż ocieka tym brudno-kolorowym klimatem arcanepunku, nastraja do długiej podróży i pozwala się wczuć w ciszę leśnego otoczenia. Jedynym mankamentem jak dla mnie jest zbyt mdły motyw bitewny, który co prawda trzyma klimat pozostałych ścieżek, ale jak na walkę jest zbyt mało... dobitny. Moim zdaniem autorzy powinni zastosować tu utwór, który otwiera animowane intro całej gry – ten jest mega soczysty, daje energię do walki i rewelacyjnie komponuje się z sieczką, która dzieje się na ekranie.

Sytuację ratują zaś nieco same efekty dźwiękowe, które z kolei dodają całości tego tąpnięcia. Gdy rycerz macha mieczem, słychać przeszywający świst, a gdy Calibretto przyfasoli komuś swoją pięścią bądź ukrytym w niej karabinem, można dosłownie poczuć ten szczęk i chrupotanie kości wrogów.

Czy zatem ufundowana na Kickstarterze zachodnia mieszanina komiksowej oprawy z jRPG-ową mechaniką są takim powrotem do świata żywych, na jaką cykl Battle Chasers zasługiwał? Moim zdaniem zdecydowanie tak! Jeśli lubicie izometryczne gry taktyczne, kochacie rysunkowe krajobrazy, potraficie zanurzyć się w łagodnej muzyce bądź też po prostu cenicie sobie gatunek RPG, Nocna wojna grą, którą pokochacie i będziecie chcieli spędzić tu jak najwięcej czasu.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Battle Chasers: Nightwar

Atuty

  • Świetnie odwzorowana komiksowa stylistyka
  • Ciekawy system walki z paroma świeżymi pomysłami
  • Świetna muzyka
  • Historia z ważnym morałem
  • Klimat arcanepunku
  • Mnóstwo aktywności dodatkowych

Wady

  • Świat mógłby być nieco większy
  • Powoli się rozkręca
  • Na początku każdej sesji długo się wczytuje
  • Melodia bojowa jest zbyt mdła i płaska

Battle Chasers: Nightwar jest nie tylko świetną grą RPG, lecz stanowi także świetny powiew świeżości dla tych, którzy są znudzeni zarówno tradycyjną fantastyką, jak i przesłodzonymi jRPG-ami. Dla fanów gatunku istny must-have!
Graliśmy na: PS4

Igor Chrzanowski Strona autora
Z grami związany jest praktycznie od czwartego roku życia, a jego sercem władają głównie konsole. Na PPE od listopada 2013 roku, a obecnie pracuje również jako game designer.
cropper