Dreamfall Chapters - recenzja gry

Dreamfall Chapters - recenzja gry

Michał Włodarczyk | 06.05.2017, 00:03

Wydana w 1999 roku przygodówka point-and-click pt. The Longest Journey oraz jej siedem lat młodsza kontynuacja to wśród graczy pecetowych tytuły kultowe. Czy najnowsza odsłona serii zatytułowana Dreamfall Chapters w dobie szybkich i efektownych przygodówek od Telltale Games może liczyć na równie ciepłe przyjęcie?

Tak naprawdę odpowiedź na to pytanie znamy już niemal od roku, gdyż finałowy epizod produkcji Red Thread Games ukazał się na PC pod koniec czerwca 2016. Warto w tym miejscu napisać, iż gra powstała dzięki zbiórce na Kickstarterze oraz wsparciu Norweskiego Funduszu Filmowego i - podobnie jak produkty Telltale Games - podzielona została na pięć odcinków. Dla posiadaczy PlayStation 4 i Xboksa One przygotowano wydanie kompletne, dostępne zarówno w wersji cyfrowej, jak i w pudełku. I już na wstępie należy zaznaczyć, że choć gra funkcjonuje jako niezależne wydawnictwo, to bez znajomości poprzednich części pierwszy kontakt z Dreamfall Chapters może być bolesny. Ale po kolei.

Dalsza część tekstu pod wideo

Christopher Nolan płakał, jak grał

Główną bohaterką gry jest dwudziestoletnia Zoe Castillo, która po dramatycznych wydarzeniach w poprzedniej części, zapadła w śpiączkę. Podczas gdy ciało dziewczyny przykute jest do łóżka w jednym ze szpitali w Casablance, jej świadomość funkcjonuje w przestrzeni zwanej Storytime. Zoe posiada umiejętność kontrolowania snów i wykorzystuje ją, by pomagać ludziom uwięzionym w świecie własnych fantazji przez technologię Dreamer, za której powstanie odpowiada japońska korporacja WatiCorp. Wyczuwająca zbliżające się zagrożenie kobieta odnajduje sposób, by się "obudzić", a następnie pozbawiona wspomnień ląduje w Europolis, gigantycznym mieście w świecie Stark, czyli Ziemi przyszłości. W tym samym czasie, w magicznym uniwersum Arcadii, inny bohater poprzedniej części - Kian Alvane - oczekuje na egzekucję za zdradę Imperium Azadi. W grze występuje jeszcze jedna postać grywalna, lecz zarówno jej tożsamość, jak i introdukcja, są tak zaskakujące, że pozostawię Wam je do samodzielnego odkrycia. Jeśli to Twój pierwszy kontakt z historią wykreowaną przez Ragnara Tornquista, a po przeczytaniu krótkiego opisu fabuły złapałeś się za głowę, to wiedz, że z pewnością nie jesteś jedyny. Dla wszystkich, którzy nie mieli okazji zapoznać się z poprzednikami lub zwyczajnie zapomnieli wątki ze starszych gier, deweloper przygotował króciutkie wprowadzenie, jak również dziennik Zoe, z którego można dowiedzieć się wiele na temat wydarzeń z przeszłości. Mimo to scenarzysta tak często odwołuje się do wątków i postaci z "dwójki", że obraz całości ukaże się tylko tym, którzy w losy Castillo oraz pozostałych bohaterów zaangażowali się najmocniej.

Sensacyjna historia ma przede wszystkim służyć rozrywce, jednak autorzy mają całkiem sporo do powiedzenia na tak oczywiste, a jednocześnie trudne tematy, jak życie, śmierć czy samoświadomość. Podobnie jak w prequelu, widoczny jest element polityczny, zaakcentowany tak w wątku Arkadii (krytyka reakcjonizmu czy imperializmu), jak i w świecie Stark (negatywne skutki uprzemysłowienia, medialnej manipulacji oraz konsumpcjonizmu). Świetnie rozpisano dialogi, wiarygodne postaci i i interakcje między nimi - często można odnieść wrażenie, że na ekranie rozmawiają ze sobą dorośli, dojrzali emocjonalnie ludzie. Wzorem dzieł najpopularniejszego obecnie producenta interaktywnych przygodówek, zaimplementowano system wyborów moralnych, niestety nasze decyzje mają znaczenie marginalne i wpływają tylko na mniej istotne wątki. Pod tym względem Dreamfall Chapters jest jeszcze bardziej liniowe niż dowolny tytuł Telltale, lecz biorąc pod uwagę fabularne rozbudowanie samej gry, jak i jej związek z wcześniejszymi odsłonami cyklu, decyzja twórców wydaje się zrozumiała. Stosunkowo często odwołuję się do twórczości autorów zerojedynkowego The Walking Dead, więc tym bardziej warto podkreślić, że tempo zabawy jest tutaj znacznie wolniejsze, na co wpływ mają zarówno mechanika, jak i sam scenariusz. Fabuła w grze Red Thread Games jest interesująca i miejscami zaskakująca, mimo wszystko nie licz na wymierzone z chirurgiczną precyzją twisty, charakterystyczne dla współczesnych przygodówek i seriali telewizynych. Ukończenie wszystkich pięciu epizodów to zajęcie na co najmniej dwadzieścia godzin, chociaż najbardziej dociekliwi spędzą w świecie Dreamfall znacznie więcej czasu.

I sztywno, i brzydko

W warstwie użytkowej norweska produkcja jest typową przygodówką, z akcją osadzoną w trójwymiarowym środowisku. Gra niemal zupełnie pozbawiona została elementów zręcznościowych z Dreamfall: The Longest Journey, brak tutaj także sekwencji Quick Time Events, w efekcie czego przez cały czas zwiedzamy poziomy - od małych pomieszczeń, po większe fragmenty miasta w stylu Deus Ex - wchodząc w interakcję z przedmiotami oraz NPC-ami, rozwiązując zagadki i prowadząc dialogi. Łamigłówki, choć nie są tak abstrakcyjne jak w Grim Fandango czy Day of the Tentacle, potrafią zabrać większą ilość czasu, niestety najczęstszym tego powodem jest mało intuicyjny interfejs. Jestem świadomy tego, że grę w pierwszej kolejności przygotowano na PC, jednak przy konwersji na konsole autorzy mogli się bardziej wysilić. Finalny efekt jest taki, iż czasami postać nie chce wejść w interakcję z danym przedmiotem tylko dlatego, że gracz trafił w "nieodpowiedni" piksel. Drugim poważnym felerem jest ślamazarne tempo, potęgowane przez wszechobecny backtracking - nie pomaga nawet fakt, iż postaci porafią biegać, gdyż w dalszym ciągu przemieszczają się zdecydowanie zbyt wolno. Momentami deweloper przesadził również z długością dialogów. Jak wspomniałem, zostały bardzo dobrze napisane, jednakże czasami niemiłosiernie się dłużą, zwłaszcza wówczas, gdy uzyskaliśmy już interesującą nas informację, a bohater/bohaterka w dalszym ciągu ma mnóstwo pytań do postaci niezależnej. Tak, w Dreamfall Chapters zdecydowanie przyjemniej śledzi się historię niż gra, co uważam za największy mankament dzieła Norwegów.

Tytuł działa w oparciu o technologię Unity, z którą współczesnym konsolom jest najwyraźniej nie po drodze (pierwszy z brzegu przykład to ReCore na XOne). Dreamfall Chapters nie jest wyjątkiem, gdyż często straszy niskiej jakości teksturami, szarpanym frameratem, częstymi loadingami czy okropnymi animacjami (Mass Effect: Andromeda to przy tym bajka). A mimo wszystko w czasie niekrótkiej przygody rzadko się krzywiłem, choć jest to głównie zasługą oryginalnego art-style'u. W przeciwieństwie do oprawy wizualnej, warstwę audio uznaję za duży plus tej produkcji - podobać może się zarówno nastrojowa ścieżka muzyczna autorstwa Simona Poole'a, jak i solidny voice-acting. Niestety, nie przygotowano polskiej wersji językowej (brak choćby napisów), zatem niektórzy gracze będę mieć jeszcze bardziej pod górkę.

Koniec podróży. A może początek?

Dobrze się stało, że ktoś ambitny uparł się, by ta gra powstała, a następnie ukazała się także na konsole. Mocny scenariusz, kolejne spotkanie ze znanymi i lubianymi bohaterami, oryginalna wizja artystyczna i klimatyczna muzyka wyróżniają tę pozycję na tle innych współczesnych przygodówek, szkoda tylko, że deweloper pozostał mentalnie i  technologicznie w 2006 roku, gdy na pierwszym Xboksie ukazało się Dreamfall: The Longest Journey. Fanów serii i miłośników przygodówek nie muszę zachęcać, a jeśli nie należysz do żadnej z tych grup, to musisz zapytać samego siebie, czy ten typ rozgrywki i tempo zabawy na pewno Ci odpowiadają.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Dreamfall Chapters

Atuty

  • Świetna fabuła
  • Postaci, dialogi
  • Zagadki
  • Art-style
  • Ścieżka muzyczna
  • Angielski voice-acting

Wady

  • Bardzo wolne tempo zabawy
  • Interfejs
  • Iluzoryczne wybory
  • Częste loadingi
  • Wykonanie
  • Brak polskiej wersji językowej

Udane zwieńczenie historii Zoe Castillo, choć głównie dla fanów serii i miłośników przygodówek.
Graliśmy na: PS4

Michał Włodarczyk Strona autora
cropper