Fru - recenzja gry

Fru - recenzja gry

Wojciech Gruszczyk | 30.07.2016, 21:00

Należę do ogromnego grona szczęśliwców, który kupił Xboksa One z Kinectem. Sprzęt dumnie postawiłem na półce i nigdy nie zagrałem w produkcję dedykowaną kamerze. Od ponad 2 lat urządzenie leżało w pudle i dopiero pozycja studia Through Games przypomniała mi o potencjale tej maszyny. Fru to bolesny gwóźdź do trumny wielkiej koncepcji Microsoftu. 

Przed premierą Xboksa One Amerykanie zapowiadali rewolucję. Jeszcze lepsza kamera, jeszcze lesze gry, jeszcze lepsza integracja. Rozmowy z konsolą, dzwonienie podczas rozgrywki do znajomych, rozpoznawanie głosów i wiele wyśmienitych produkcji. Kinect to bez wątpienia jedna z największych porażek Microsoftu, a ja jestem jednym z graczy, którzy złapali się na te wszystkie wielkie slogany. Od premiery sprzętu nie miałem okazji zagrać w żadną sensowną pozycję, które zaprezentowałaby coś świeżego. Były sporty, były wygibasy, ale dopiero produkcja małego, niezależnego studia pokazała, że Kinect to zmarnowany potencjał. Fru potrafi zachwycić.

Dalsza część tekstu pod wideo

Wszystko zaczyna się od koncepcji

Stworzenie dobrej gry w dzisiejszych czasach w wielu przypadkach opiera się na pomyśle. Nie potrzeba wybitnej grafiki, zapierającej dech w piersiach opowieści, a po prostu niezbędna jest koncepcja, która zainteresuje odbiorców. Właśnie na taki pomysł wpadli autorzy z Through Games, którzy postanowili stworzyć logiczną platformówkę z wykorzystaniem Kinecta. Gracz na ekranie widzi początkowo wyłącznie małego bohatera, który musi przedostać się z punktu A do punktu B. Proste? Niby tak, ale tutaj pojawia się właśnie magia produkcji, ponieważ zawodnik za pomocą swojego ciała – a raczej jego skanu wykonanego przez Kinecta – wnosi do pozycji bardzo istotny element. Nasz cień pozwala przedostać się postaci na drugi koniec lokacji.

Początkowo rozgrywka jest banalna. Wystarczy po prostu dobrze stanąć, lekko się poruszyć, a za pomocą pada wydać polecenie, dzięki któremu postać dojdzie do wyznaczonego miejsca. Autorzy dobrze rozłożyli kontrolę protagonisty, ponieważ wystarczy jedna ręka (jest to bardzo istotne w późniejszych etapach rozgrywki), by ruszyć postać (analog) i skoczyć (RT). Ponadto, studio do mistrzostwa opanowało Kinecta i bez najmniejszego problemu urządzenie reagowało na moje nawet najmniejsze ruchy – warto jednak nie grać w krótkich spodenkach, bo ubranie jest odczytywane jako część ciała i przez to czasami możemy narobić sobie kłopotów.

 

Koncepcja przeradza się w pomysł

Łatwa rozgrywka kończy się po kilku pierwszych minutach. Później orientujemy się, że deweloperzy dopracowali miejscówki i w naprawdę przemyślany sposób wykorzystują ciało gracza. Początkowe etapy są proste, bo wystarczy dobrze się ustawić, ale po chwili należy również jednocześnie skoczyć w grze i przed telewizorem, za pomocą ruchów ręki otworzyć ukryte przejście. Następnie, tylko na naszym cieniu postać może pływać, a za chwilę trzeba otwierać specjalne przejścia przez klikanie odpowiednich miejsc rękoma. Do zabawy dochodzą jeszcze ogniste pułapki, najróżniejsze windy, czy też dodatkowe znajdźki. Gra została podzielona na cztery światy, a poszczególne rozdziały zostały dobrze zbalansowane, gdyż zawsze przeznaczono czas na nauczenie się nowych mechanizmów rozgrywki, poziom trudności rośnie z odpowiednim tempem, a jednocześnie stale wykorzystujemy już znane elementy. Nigdy nie jest za trudno, a odpowiednie zrozumienie miejsca i wykorzystanie swojego ciała zawsze gwarantuje sukces. Nie chcę przez to powiedzieć, że Fru jest prostą grą, bo nie jest, ale jej sporym sukcesem jest fakt, że tutaj faktycznie mamy świadomość swoich błędów. Nigdy nie przegrywamy przez niedopracowane sterowanie lub źle wykreowane miejsca. W późniejszych etapach trzeba się dosłownie nagimnastykować, ale autorzy nie przekraczają cienkiej granicy.

Odnoszę jednak wrażenie, że gra została stworzona dla kooperacji. Chociaż można ukończyć wszystkie etapy w pojedynkę, to jednak przy współpracy dwóch graczy (jeden kontroluje cień przez Kinecta, a drugi postać za pomocą kontrolera) tytuł pokazuje prawdziwy charakter. Jeden gracz ustawia się, stara się swoim ciałem otworzyć przejścia, a drugi biegnie postacią przez miejscówkę, skacze i stara się w odpowiednim momencie wejść w miejsce, w którym musi za pomocą przykładowo nogi pojawić się partner. Zabawy w takiej konfiguracji dają zdecydowanie więcej przyjemności i satysfakcji, a warto wiedzieć, że łatwo w taki sposób zachęcić do gry mniej doświadczonych graczy. Muszę przy tym ostrzec, że podczas rozgrywki solo miałem kilkukrotnie problem z odpowiednim zgraniem ruchów bohatera z moimi – nie łatwo jest opanować rozgrywkę na ekranie i przed ekranem. W takiej sytuacji może pojawić się niepotrzebna frustracja, więc zdecydowanie zachęcam do kanapowej kooperacji.

Najgorszy element Fru pojawia się po około trzech godzinach – gra po prostu się kończy. Człowiek chce więcej, więcej, więcej, a przyjemność zostaje przerwana po 110 poziomach. Możemy jeszcze pobiegać za dodatkowymi znajdźkami, ale… Ta gra powinna być zdecydowanie dłuższa, bo Holendrzy pokazali, że Kinect powinien znajdować się pod telewizorem, a nie zimować kolejne miesiące w pudle pod biurkiem.

Pomysł odnosi sukces

Prototyp Fru narodził się w bólach, bo deweloperzy nie mieli totalnie pomysłu na swoją produkcję i podczas 48 godzinnego maratonu na imprezie Global Game Jam postanowili sięgnąć po ostateczność – Kinecta. W 2014 roku urządzenie jeszcze nie było spisane na straty, ale autorzy przez ostatnie miesiące pracowali nad ulepszeniem produkcji, doskonalili poziomy, dopracowywali sterowanie, a… Microsoft usuwając z Xboksa One S standardowy port do podłączenia kamery dosłownie podciął skrzydła tej pozycji. Jeśli jednak i w Waszych domach kurzy się Kinect, to pamiętajcie o tym tytule. Holendrzy z Through Games pokazują, że kamera Amerykanów ma w sobie ogromny potencjał, a po prostu w odpowiednim czasie zabrakło deweloperów, którzy wykazaliby się należytym pomysłem. Takich gier brakowało tej maszynie w dniu premiery ósmej generacji i w każdym kolejnym miesiącu jej życia. We Fru po prostu warto zagrać, bo to najlepszy tytuł na Kinecta. Najlepszy i jedyny warty zachodu. 

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Fru

Atuty

  • Świetne wykorzystanie Kinecta
  • Integracja dwóch światów
  • Dobry balans

Wady

  • Zdecydowanie za krótka
  • W pojedynkę traci się sporo przyjemności

Najlepsza gra na Kinecta. Tytuł dobitnie pokazuje zmarnowany potencjał kamery, która mogła osiągnąć spory sukces. Zabrakło chęci, twórców i pewnie pieniędzy.
Graliśmy na: XONE

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper