Hard Reset Redux - recenzja gry

Hard Reset Redux - recenzja gry

Wojciech Gruszczyk | 22.06.2016, 13:01

Dotychczas nie miałem specjalnego szczęścia do Hard Reset. Podchodziłem do produkcji dwukrotnie, ale dopiero wersja na konsole przykuła mnie do ekranu. Kilka zabawek, sporo strzelania, wielkie roboty, ale czy na takie kotlety liczymy na ósmej generacji? Sytuacja bardzo dyskusyjna. 

Hard Reset to produkcja rodzimego Flying Wild Hog, która zadebiutowała wyłącznie na komputerach osobistych w 2011 roku. Twórcy aktualnie zajmując się Shadow Warrior 2 jednocześnie znaleźli czas na odświeżenie przygody majora Fletchera. Problem w tym przypadku pojawia się już na samym początku, bo choć produkcja otrzymała w nazwie „Redux”, to jednak kotlet nawet nie leżał na sklepowej półce obok takich perełek jak ostatni Ratchet. Autorzy poszli na łatwiznę i nie dopilnowali wielu aspektów pozycji.

Dalsza część tekstu pod wideo

To w sumie przyjemna koncepcja…

Głównym bohaterem opowieści został major Flatcher, czyli ostatnia nadzieja ludzkości, która niemal w pełni ugięła się pod naporem morderczych robotów. Maszyny opanowały prawie całą planetę, ale nasza rasa nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. W zasadzie nawet nie wszyscy, a właśnie wspomniany hero, który bierze wielkie gnaty w łapy i rozpoczyna rzeź. Historia jest prosta niczym budowa cepa, autorzy ciągną nas za rękę od początku do końca - biegamy po korytarzach i mordujemy coraz to większe zastępy rywali - i w sumie kupuję taką koncepcję strzelanki. Trzeba mieć jednak świadomość, że przyjemności nie trwają w nieskończoność. Przy pierwszym podejściu bez problemu można ukończyć tytuł w 5/6 godzin. Nie liżąc każdej ściany i nie mając większych problemów z szukaniem drogi, właśnie po około 330 minutach mogłem usiąść do tego tekstu.

Specjalnie wspominam o poszukiwaniu ścieżek, bo autorzy niczym rasowi weterani sprawdzają nasze doświadczenie w shooterach i wielokrotnie zmuszają do zniszczenia jakiegoś ukrytego generatora, czy też odnalezienia zakamuflowanego przełącznika. Za każdym razem nie biegamy po specjalnie wielkich lokacjach, więc zabawa nie należy do zbyt trudnych. Boli natomiast wykorzystywanie głupich ograniczeń – wyobrażacie sobie, że ostatnia deska ratunku dla ludzi nie potrafi kucać? Ta ułomność jest jego sporym problemem, a niewdzięczne zrządzenie losu (lub po prostu twórców…) sprawia, że często musimy nadrabiać drogi. Wygląda to dość zabawnie, bo w kilku miejscach widzimy przejście, które jest zablokowane przez brak wspomnianej umiejętności. Choć z drugiej strony, gdyby nie zastosowany zabieg, opowieść najpewniej skróciłaby się o kolejne minuty.

Na uwagę na pewno zasługują przyjemne scenki komiksowe wprowadzające gracza w opowieść oraz jej atmosfera. Mroczny świat może i mógłby zostać upiększony mocniejszymi wydarzeniami, ale z tego względu nie można specjalnie narzekać. Autorzy czerpiąc wzorce z klasycznych gatunkowych hitów stawiają na wymagającą zabawę, a w trakcie rozgrywki musimy dbać o zdrowie. Bieganie za apteczkami to tutaj miły standard i pomaga w tym nowy unik. Bohater nauczył się zdolności, która przydaje się przy walkach z większymi przeciwnikami i jest w sumie miłą alternatywą do typowego strzelania.

… Ale nie jako kotlet

W każdej strzelance bardzo istotnym elementem jest oczywiście samo wykorzystywanie broni do eliminowania kolejnych zastępów rywali i tutaj nie jest źle. Bohater od początku dysponuje dwoma mocnymi gnatami, które dzierżymy do końca zabawy. Oręż można ulepszać w świetnie zaprojektowanym menu, ale wielu z Was może narzekać na brak sensownego urozmaicenia. Jasne, że karabin przekształcimy w strzelbę, granatnik, czy też RPG, ale odnoszę wrażenie, że faktycznie można było rozwiązać ten element lepiej. Troszkę powiewa nudą... W nowej wersji pojawia się jeszcze katana, ale… Trudno mi znaleźć sensowny powód na wykorzystanie tej zabawki. Może jedynie nowy typ przeciwników – robo-zombiaki – pasują do tego ostrza, choć i tak każdy gracz zrozumie aluzję do nadciągającej pozycji. To typowe przygotowanie na powrót Wanga, bo z robotem zdecydowanie lepiej walczyć na odległość.

Mimo znikomych innowacji nowy Hard Reset nie męczy. Grę bez problemu można przejść przy jednym podejściu, gdy akurat chcecie usiąść do mało angażującej pozycji. Człowiek bez większego zastanowienia przemierza kolejne lokacje, strzela do następnych, coraz to większych, grup robotów, a taka zabawa trwa aż do samego końca. Ręce jednak skłaniają się w błagalnym ukłonie, żeby przedstawiciele Flying Wild Hog przysiedli kilka dodatkowych dni i zadbali o ekipę dodatkowych przeciwników (od pewnego momentu naprawdę strzelamy wciąż do tych samych robotów). Dopieszczenie podtytułu „Redux” to mus.

Sporym niedociągnięciem w przypadku nowej wersji jest jej jakość. W edycji na Xboksa One wielokrotnie napotkałem na spadki animacji, które potrafiły zepsuć przyjemność z ubijania kolejnych rywali. Sytuacja jest naprawdę zaskakująca, bo przecież Hard Reset nie jest najpiękniejszą pozycją generacji, a w dodatku jest to tylko i wyłącznie odgrzewane mięcho. Autorzy pokpili sprawę i w trakcie starć z większą liczbą rywali ten problem wyraźnie przeszkadza. Ciekawym zagadnieniem pozycji jest również oprawa, która podobno została podrasowana, jednak trudno w przypadku tej gry mówić o pięknych widokach i znaczącym progresie względem pierwowzoru. Tytuł nie trzyma dzisiejszych standardów i bliskich spotkań z robotami nie będziecie wspominać z uśmiechami na twarzach.

[ciekawostka]

Oby to był początek czegoś większego

Hard Reset to niewyróżniająca się z tłumu strzelanka. Tytuł w 2011 roku nie został zmiażdżony przez dziennikarzy, ale również nie rozkochał w sobie legionów. Typowy średniaczek, ale w przypadku edycji Redux autorzy powinni zdecydowanie bardziej przyłożyć się do pracy.

Gra potrafi zaciekawić klimatem, przyjemnym strzelaniem i ceną (niespełna 70 zł). Jednak w tym przypadku należy oceniać odświeżenie, a tutaj pojawia się kilka mocnych zgrzytów. Musicie zadać sobie sami pytanie, czy takie mięsko jest warte zachodu? Sprawa dość dyskusyjna, ale wygłodniali fani „starych-dobrych-shooterów” mogą spróbować. 

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Hard Reset Redux

Atuty

  • Klimat świata
  • Niezobowiązująca rozgrywka
  • Cena

Wady

  • Spadki animacji
  • Brak istotnych nowości
  • Gdzie ta ulepszona grafika?
  • To nadal krótka historia
  • Mała liczba typów wrogów

Hard Reset? Można zagrać, ale od wersji Redux powinniśmy oczekiwać więcej. Twórcy serwują kotlet, który nie został odpowiednio przysmażony. Szkoda.
Graliśmy na: XONE

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper