Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games 3DS - recenzja gry

Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games 3DS - recenzja gry

Wojciech Gruszczyk | 27.04.2016, 18:22

Letnie Igrzyska Olimpijskie w Rio odbędą się za 100 dni, ale nie musimy tak długo czekać, by poczuć namiastkę tej wielkiej imprezy. SEGA postanowiła ponownie zaprosić drużynę Mario oraz zespół Sonica na to wielkie wydarzenie. Rywalizację znanych bohaterów w tym roku możemy doświadczyć na dwóch płaszczyznach, ale już pierwsza pokazuje, że znana koncepcja potrzebuje sporego odświeżenia. W dzisiejszych czasach zbiór mini-gierek to zdecydowanie za mało.

Seria starć zespołu dowodzonego przez wąsatego hydraulika z formacją niebieskiego jeża debiutuje na rynku systematycznie od wielu lat. Nintendo oraz SEGA próbują różnymi sposobami zainteresować rozgrywką graczy, ale już ostatnia Olimpiada w Soczi wraz z imprezą w Londynie pokazały, że przedstawiona koncepcja potrzebuje znaczącego odświeżenia. Na nieszczęście graczy, deweloperzy nie słuchają opinii większości, a wolą kolejny raz serwować znaną i dość oklepaną rozgrywkę.

Dalsza część tekstu pod wideo

Znana koncepcja, znane konkurencje

Nie będę ukrywał, że ucieszyłem się, gdy to akurat mi przypadły do recenzji wydarzenia z Rio. Mam dobre wspomnienia z podobnymi sportówkami jeszcze za czasów Nintendo DS-a oraz Nintendo Wii U, więc po włączeniu pozycji od razu chciałem przetestować wszystkie konkurencje. Na pierwszy rzut oka gra wita nas trzema trybami – szybką rozgrywką, drogą do Rio oraz zmaganiami przeciwko innym graczom. Oczywiście na start wybrałem ten pierwszy i rozpocząłem dokładne przeglądanie każdego z dostępnych sportów. Twórcy przygotowali piłkę nożna, golf, biegi na 100 merów, biegi na 100 metrów z przeszkodami, skok w dal, rzut oszczepem, pływanie, łucznictwo, boks, tenis stołowy, siatkówkę plażową, jeździectwo, jazdę na BMX-ie oraz gimnastykę. Zestaw przypadł mi do gustu, od razu znalazłem kilka propozycji przygotowanych specjalnie dla mnie.

Podczas rozgrywki wykorzystujemy całą paletę dostępnych możliwości konsoli Japończyków – od czasu do czasu machamy stylusem po ekranie, po chwili męczymy do bólu klawisz A, innym razem staramy się wybić rytm lecącej piosenki, a na koniec możemy jeszcze korzystać z dostępnego w urządzeniu żyroskopu. Twórcy sprawnie wykorzystują wszystkie elementu sprzętu, ale wystarczy zagrać w każdą konkurencję dosłownie raz, by zrozumieć największą bolączkę produkcji… Gra jest totalnie uproszczona i łatwa. Przy trzecim podejściu nie miałem żadnego problemu z każdą konkurencją, a przy szóstym mogłem już walczyć o pobicie dostępnych rekordów. Wyraźnie widać, że koncepcja wykreowana lata temu, czyli zbiór mini-gierek, nie ma już takiej siły przebicia i trudno dzisiejszego gracza zadowolić trzyklawiszową rozgrywką.

Z całego zestawu najbardziej polubiłem łucznictwo, gimnastykę oraz pływanie, ale nawet „faworyci” po kilkunastu minutach rozgrywki po prostu nużą. Tak, dosłownie kilkunastu minutach, bo rozegranie jednej konkurencji trwa maksymalnie trzy minuty. Nawet nie pomagają specjalne „podkręcone” wersje wydarzeń, które są pełne motywów z opowieści Mariana i Sonica, ponieważ i tak w gruncie rzeczy robimy ciągle to samo.

Jedziemy do… Rio!

Drugim dostępnym trybem w produkcji jest „Droga do Rio”, czyli kampania, w której na początku tworzymy swojego Miiludka, by następnie dołączyć do zespołu Mariana lub Sonica. Nie ma to żadnego znaczenia, bo decyzja nie wpływa na dalszą rozgrywkę. Po kilku zbędnych dialogach naszym oczom ukazuje wioska olimpijska, którą możemy zwiedzić, brać udział w treningach i oczywiście walczyć o medale. Warto męczyć naszego bohatera, ponieważ podczas praktyk możemy sprawdzić kolejne 30 konkurencji, które wcześniej były dostępne w grze z Londynu. Autorzy powinni wsadzić te wszystkie wydarzenia do jednego wora i zaoferować nam sporo rozgrywki, ale niestety podjęto inną decyzję.

Fabuła umożliwia rozwój bohatera poprzez kupowanie mu nowych ciuszków, które podnoszą jego statystyki. To ciekawa koncepcja, która w pewien sposób ubarwia zabawę i dodaje do zmaganiom dodatkowy smaczek, jednak nie trudno zgadnąć, że jest to tylko i wyłącznie mały dodatek. Autorzy przygotowali również małą opowieść, w której musimy biegać po mieście i gadać z postaciami, lecz wątpię, by ktokolwiek robił to z przyjemnością.

W grze znajdują się 44 konkurencje, jednak od początku możemy sprawdzić wyłącznie wymienioną wcześniej czternastkę. Wszystkie sporty z Londynu możemy odblokować dopiero w fabularnym wątku, ale i tak później odkryte warianty zabawy trafiają wyłącznie do treningu. Jest to głupia decyzja, ponieważ te wszystkie dyscypliny i tak są dostępne w produkcji…Dlaczego deweloperzy nie zdecydowali się przygotować trzeciego trybu i wrzucić tam wszystkich przyjemności? Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Dość nietypowym rozwiązaniem są również ograniczenia narzucone w doborze bohaterów. W grze znalazło się 41 postaci w dwóch drużynach, ale wymuszany jest wybór poszczególnych protagonistów do konkurencji. Przed rozpoczęciem zabawy otrzymujemy dostęp wyłącznie do wcześniej ustalonych kandydatów.

Mimo wszystko największym nieporozumieniem w przypadku całej produkcji jest brak trybu sieciowego. W trzecim dostępnym wariancie – Versus – możemy jedynie połączyć się ze znajdującym się obok 3DS-em lub przesłać jedną z konkurencji graczom siedzącym na tej samej kanapie. SEGA nie zdecydowała się na rozgrywkę multiplayer, co jest to totalnie nieprzemyślaną decyzją. Nawet płytkie i proste konkurencje otrzymałyby drugie życie podczas rywalizacji Online z innymi graczami. Wtedy nawet wciskanie jednego klawisza sprawia większą frajdę… Bo zawodnik przykładowo z Niemiec może wykazać się sporymi umiejętnościami i nas po prostu wymęczyć. Tutaj trudno się spocić, bo poziom sztucznej inteligencji zawodzi, a w dodatku rozgrywka wyłącznie single-player w takim gatunku nie smakuje tak samo jak te 10-15 lat temu. Na domiar złego, autorzy nawet nie przygotowali zmagań 2-4 graczy na tej samej konsoli – wystarczyło zaoferować każdemu swoją rundę i mielibyśmy przyjemną rozgrywkę dla znajomych mających tylko jedną konsolę.

Na zakończenie mogę jeszcze wspomnieć o oprawie audiowizualnej, która akurat nie zawodzi. Zmagania na małym ekranie 3DS-a wyglądają przyzwoicie, a kolorowi bohaterowie pasują do przygotowanej, wpadającej w ucho muzyki. Oczywiści w przypadku grafiki nie dostajemy najpiękniejszej pozycji na urządzenie Nintendo, ale akurat ten element pozytywnie wyróżnia się na tle pozostałych aspektów pozycji.

[ciekawostka]

Olimpiada w Brazylii rozpocznie się za 100 dni, ale mam nadzieję, że wydarzenia będą przyjemniejsze od tych proponowanych przez deweloperów z Japonii. Twórcy nie uczą się na błędach, nie słuchają graczy i nie rozwijają produkcji. W tej sytuacji pozycja nie odniesie  większego sukcesu, bo mogą się nią zainteresować wyłącznie najmłodsi… Choć obawiam się, że nawet oni po 5 godzinach opanują większość konkurencji i poszukają innej rozrywki. Najnowsze zmagania Mario i Sonica to niestety zmarnowany potencjał. Oby tylko edycja na Nintendo Wii U zaprezentowała się lepiej. 

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games

Atuty

  • Dobre wykorzystanie możliwości konsoli
  • Sympatyczna rozgrywka dla najmłodszych
  • Ładna dla oka i przyjemna dla ucha

Wady

  • Brak trybu sieciowego
  • Zablokowane konkurencje
  • Brak rozbudowania w trybach
  • Mało dostępnych trybów
  • Narzucony dobór postaci

Chciałem miłego powrotu do znanej serii, ale ekscytacja minęła zdecydowanie za szybko. Zablokowane tryby, nieprzemyślane decyzje, brak sieciowych zmagań… Nie tak to powinno wyglądać.
Graliśmy na: 3DS

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper