Sebastien Loeb Rally Evo - recenzja gry

Sebastien Loeb Rally Evo - recenzja gry

Roger Żochowski | 28.01.2016, 21:31

Sébastien Loeb Rally Evo nie spędzało mi snu z powiek. Można powiedzieć, że już w momencie zapowiedzi zignorowałem ten tytuł obstawiając, że będzie to kolejny średniak na poziomie WRC 5. Jak każdy z Was lubię jednak niespodzianki. 

Milestone do tej pory odpowiedzialne było za kolejne odsłony serii WRC, jednak wraz z piątą częścią ich miejsce zajęła firma Kylotonn Games. Włoskie studio mając jednak doświadczenie w grach rajdowych postanowiło działać na własną rękę zapraszając do współpracy 9-krotnego mistrza WRC - Sebastiena Loeba - i skutecznie odgryzając się konkurencji. Mało kto wie, że Loeb miał już styczność z grami wideo pomagając twórcom Gran Turismo 5 w zaimplementowani do gry trybu rajdowego. Teraz wzorem Richarda Burnsa, Tommiego Makinena i Colina McRae miał okazję firmować grę swoim własnym nazwiskiem i uczestniczyć aktywnie w jej produkcji. Wyszło zaskakująco dobrze. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Pierwsze co rzuca się w oczy po odpaleniu gry to niesamowicie przyjazny interfejs. Praktycznie na każdym kroku lektor tłumaczy nam tryby gry, klasy samochodów czy rodzaje wyścigów urozmaicając to różnymi ciekawostkami motoryzacyjnymi. Zabawę zaczynamy od stworzenia własnego teamu. Wybieramy nazwę, rodzaj kasku i kombinezonu, tworzymy profil kierowcy i pilota, w końcu ustalamy jakie barwy i wzory przyozdobią samochody naszego zespołu. Na start dostajemy garaż z jednym autem oraz swoistą bazę wypadową, po której możemy swobodnie jeździć szkoląc swoje umiejętności na okolicznych torach o różnej nawierzchni i podejmując się testów. Ale to tylko mała przystawka. 

Od młokosa do mistrza

Głównym trybem zabawy jest kariera, która przypomina na pierwszy rzut oka kampanię z DriveClube'a. Na poszczególnych kafelkach mamy rozpisane różne zawody. Zaczynamy w juniorach samochodami o niewielkiej mocy, by w miarę postępów w grze nabyć kolejne auta i stawać do walki w pojedynczych zawodach, mistrzostwach czy rajdach składających się z wielu tras. Nie zabrakło też zawodów związanych z klasycznymi autami, mistrzostw konkretnych producentów czy eventów, w których dopuszczane są pojazdy o odpowiednim napędzie czy mocy silnika. W miarę zaliczania kolejnych tras uzyskujemy kredyty niezbędne do zakupu nowych samochodów w salonie, oraz punkty reputacji, które pozwalają nam piąć się w rankingu najlepszych kierowców. Upłynie jednak dużo czasu zanim dobijecie do pierwszej setki. Wisienką na torcie są wyzwania Sebastiena Loeba oraz opcja... wypożyczania fur. Jeśli nie mamy auta, które pasuje do danej kategorii wyścigów, możemy je po prostu wypożyczyć za odpowiednią opłatą.

Zaliczenie wszystkich wyścigów na złoto w trybie kariery zajmie Wam trochę czasu, ale zabawa jest na tyle ciekawa, że nie ma mowy o monotonii. Duża w tym zasługa różnorodnych typów wyścigów. Poza klasycznymi rajdami, gdzie walczymy przede wszystkim z czasem na kolejnych odcinkach, autorzy gry pokusili się o urozmaicenie zabawy. W grze nie zabrakło zawodów rally crossowych, w których ścigamy się z pięcioma oponentami (nie grzeszą wprawdzie inteligencją, ale zadyma jest momentami przednia), wyścigów typu eliminator, gdzie ostatnie auto odpada co jakiś czas ze stawki, czy starć 1 vs 1. Startujemy też w zawodach, w których musimy przejmować kolejne sektory trasy uzyskując lepsze czasy od rywali (kto na końcu wyścigu ma więcej sektorów wygrywa), nie wspominając o konkurencjach polegających na zbieraniu punktów podczas driftowania czy zaliczania bramek ustawionych na trasie. Fajne są też rajdy z tzw. opcją Joker. Taki wyścig składa się z kilku okrążeń, jednak jedno z nich musimy ukończyć wybierając drogę na około. Od nas zależy czy zrobimy to na początku wyścigu czy na końcu, więc trzeba obrać odpowiednią strategię i kontrolować, kiedy nasi rywale wybiorą objazd.

[ciekawostka]

Kariera to jednak tylko jedna z opcji zabawy. Druga, nie mniej ciekawa, to możliwość prześledzenia historii Sebastiena Loeba począwszy od roku 1998 do czasów obecnych. Tryb podzielony jest na kilka okresów z życia słynnego kierowcy. Mamy okazje zasiąść za kółkiem kolejnych aut, w których wygrywał swoje tytuły Francuz, ale i poznać kulisy startów w kolejnych sezonach. Każdy etap życia poprzedzony jest filmikiem, na którym Loeb we własnej osobie opowiada swoją biografię okraszając ją historycznymi zdjęciami. Naprawdę miło się tego słucha, zwłaszcza, że Sebastien nie unika tematów niewygodnych, jak choćby decyzji Citroena o poświecenia indywidualnego tytułu mistrzowskiego Loeba na rzecz dobra zespołu. Tryb ten zaliczycie spokojnie we dwa wieczory, bo nie mamy tu do czynienia z rajdami, a pojedynczymi wyścigami symbolizującymi kolejne kamienie milowe w karierze Loeba. Zazwyczaj wystarczy po prostu dojechać na pierwszym miejscu do mety lub pobić określony czas. Nie jest to mimo wszystko historia kompletna. Skupia się na WRC, zahacza też o start Francuza w turniejach rally crossowych w USA oraz bicie rekordów na Pikes Peak, ale olewa wątki udziału w rajdzie Dakar czy Le Mans 24.  

Jakby w cieniu tego wszystkiego istnieje możliwość rozegrania klasycznych mistrzostw świata składających się maksymalnie z 8 rajdów. Możemy ustalić czy sesje w danych krajach będą trwały jeden, dwa czy cztery dni, co jest związane z ilością OESów do zaliczenia. W przypadku wybrania opcji kilkudniowej będziemy oczywiście co jakiś czas zaglądali do strefy serwisowej, gdzie mając na uwadze ograniczony czas trzeba naprawić ewentualne uszkodzenia karoserii, silnika, hamulców czy skrzyni biegów. To wszystko ma rzecz jasna przełożenie na osiągi auta. Boli jedynie fakt, że nie ma licencji na mistrzostwa WRC, a co za tym idzie zmagań prawdziwych kierowców.  Nie zagramy też kilku sezonów wspinając się po szczeblach kariery ze słabszej klasy do silniejszej, co akurat jest bardzo mocnym atutem WRC 5. W grze nie znajdziecie też opcji kanapowego szarpania w multi na splitscreenie tudzież startowania w rajdzie jeden po drugim (a szkoda). Nie zabrakło za to wszelkiego rodzaju rankingów sieciowych. Możemy założyć własny pokój ustawiając między innymi rodzaj wyścigu i klasę samochodów, bądź dołączyć do już rozgrywanych zawodów w pokojach innych graczy. Niestety ze względu na to, że ogrywałem tytuł przed premierą nie miałem okazji sprawdzić multiplayera, gdyż serwery były wyłączone.

Jest ryzyko, jest zabawa

Czas teraz przejść do najważniejszej części recenzji, a więc modelu jazdy. Po ograniu dema miałem dość mieszane odczucia, jednak pełna wersja gry bardzo szybko rozwiała moje wątpliwości. Każdy samochód prowadzi się nieco inaczej. Gdy Sebastien Loeb opowiada, że po przesiadce z Citroena Xsary na C4 czuć było, że maszyna jest znacznie cięższa i trudniejsza w opanowaniu, to w grze odczujemy dokładnie to samo. Gra nawet na średnim poziomie trudności jest dosyć ciężka i zazwyczaj nie wybacza błędów. Trzeba się nauczyć odpowiednio operować gazem i hamulcem, używać ręcznego na zawrotach i w sytuacjach krytycznych. Bardzo często jednak po wypadnięciu na pobocze nie ma ratunku i popełniony błąd odbiera nam cenne sekundy. Ta nieco ograniczona swoboda jazdy nie każdemu przypadnie do gustu. Wprawdzie istnieje możliwość cofnięcia czasu określoną ilość razy na dany wyścig, ale nie zmienia to faktu, że gra jest ciężka. Zbyt mocne wciśniecie gazu czy hamulca kończy się dla nas na przydrożnym drzewie tudzież zawinięciu na słupku. Pokonywanie kolejnych zakrętów sprawia jednak sporą satysfakcję. Czuć adrenalinę, bo często trzeba podejmować ryzyko, a jeden niepewny ruch może nas wyrzucić z trasy. Nie raz będziemy się starali z wyczuciem zmieścić w jakieś zwężenie, tudzież ominąć na pełnej prędkości płot czy rosnące na zakręcie drzewo. Na każdej nawietrzni jeździ się rzecz jasna inaczej. Asfalt dla przykładu może być suchy, pokryty śniegiem, lodem albo po prosty mokry od deszczu i od razu czuć zmianę w kontroli auta. Co najważniejsze - poczucie pędu jest naprawdę duże i niemalże przez cały czas czujemy, że walczymy o każdą sekundę. W WRC 5 było z tym znacznie gorzej, a gra dużo więcej wybaczała. Deweloper darował sobie też ustawianie zbyt dużego handicapu. Jeśli jedziemy dobrze i zaliczamy kolejne punkty kontrolne jak należy, możemy wypracować naprawdę sporą przewagę. Z kolei notoryczne błędy doprowadzą do tego, ze w pewnym momencie straty będą już nie do odrobienia. W przeciwieństwie do WRC 5 tutaj widzimy, które miejsce zajmujemy na kolejnych odcinkach trasy i jaką mamy stratę/przewagę do rywali. 

Drugim niezwykle ważnym elementem w grach rajdowych są trasy. Jeśli w WRC 5 czuliście się znużeni niektórymi OESami, w produkcji Milestone nie będziecie mieli na to czasu. Odcinki są świetnie zaprojektowane, nie brakuje długich prostych, na których można osiągać granicę możliwości poszczególnych aut, jak i wijących się serpentyn dróg, hopek, wertepów czy stromych podjazdów. Niektóre odcinki pozwalają na niewielki margines błędu prowadzać nas przez wiele kilometrów nad skarpami i przepaściami. Umiejętne korzystanie z ręcznego jest w takich momentach kluczem do sukcesu. Autorzy chwalą się przeniesieniem do gry 300 kilometrów tras osadzonych w 8 państwach. Łącznie daje to aż 64 odcinki w takich zakątkach świata jak Szwecja, Walia, Australia czy Meksyk. Na ukończenie wielu z nich trzeba poświecić nawet 8-9 minut. Do tego dochodzi pięć zamkniętych torów rally crossowych oraz legendarna trasa Pikes Peak Hill Climb położna w Kolorado, której meta znajduje się na wysokości 4 301 m n.p.m. Zaczynamy w dolnych sektorach góry z bujną roślinnością, by w miarę pokonywania kolejnych zakrętów dojechać niemalże na sam szczyt w pustynnej scenerii. Trasa wyścigu wznosi się o 1500 metrów na zaledwie 20-kilometrowym odcinku, a w ostaniem fazie wyścigu widzimy często tylko niewielki ułamek trasy oraz niebo, gdyż podjazd jest bardzo stromy. Dodajmy, że tutaj zakrętów musimy nauczyć się na pamięć, bo nie towarzyszy nam pilot, a rozwijane prędkości są kosmiczne. To jedna z najfajniejszych miejscówek po jakich miałem okazję pojeździć w wirtualnym świecie. 

Śladami Richard Burns Rally

Tak jak wspomniałem tytuł do łatwych nie należy. W opcjach możemy ustawić trzy różne tryby (amator, półzawodowiec i profesjonalista) bądź dowolnie skonfigurować zabawę. Po wyłączeniu wszelkiego rodzaju wspomagaczy, systemu kontroli trakcji, zrezygnowania z cofania czasu na trasie i ustawienia uszkodzeń na maksymalne, zabawa zaczyna przypominać kultowe Richard Burns Rally. Z drugiej strony mniej doświadczani gracze mogą włączyć wszelkie systemy, ustawić SI oponentów na niską i załączyć sobie autohamowanie. Dowolność jest spora. Amatorzy grzebania w furach z pewnością pobawią się różnymi suwakami odpowiedzialnymi za zawieszenie, hamulce czy skrzynie biegów. Opcji jest sporo i faktycznie wpływają na zachowanie się samochodu na trasie. Loebowi bliżej jest więc do symulacji niż gry zręcznościowej, choć jest jeden element, który nie do końca wypalił. Otóż samochody mają nadmierną tendencję do dachowania. Wystarczy podjechać pod małą górkę czy krawężnik, by auto zaliczyło fikołka. Co gorsza w trakcie wypadków fizyka jest czasami dość dziwna. Auto lata w powietrzu jakby było ze styropianu, co nie wygląda zbyt realistycznie.

Nie do końca podobają mi się też kolizje. Potężne dzwony przy prędkości 200km/h nie kończą się wyrwaniem silnika i zakończeniem wyścigu. Można złapać kapcia, pękają szyby, odpadają elementy karoserii, otwierają się drzwi, ale jak na grę rajdową przydałaby się większa destrukcja. Nie wspominam o tym, że czasami na trasie nie jesteśmy w stanie przewrócić betonowych krzaczków, od których odbijamy się jak od ściany. Szału nie robi też oprawa graficzna. Modele aut są "tylko" przyzwoite, a podczas dachowania, które jak już wiecie zdarza się nader często, widać, że autorom nie chciało się nawet odwzorować podwozia. Ogień wprawdzie fajnie strzela z rury wydechowej, a efekty promieni słonecznych przeszywających las czy odbijających się od śniegu mogą się podobać, ale już praca zawieszenia pozostawia trochę do życzenia. Niestety w grze nie uświadczycie momentów, w których zakopiecie się kołami w błocie, bo silnik graficzny zapewne na to nie pozwolił. Odniosłem też wrażenie, że nie wykorzystano potencjału wibracji w padzie, Często nasze poczynania na trasie nie dają nam odczuć, że właśnie wjechaliśmy kołami na jakieś wertepy, driftujemy na szutrze, nie wspominając o siarczystych dzwonach. Dopiero po podłączeniu kierownicy (o czym za chwilę), otrzymujemy pożądany efekt. Obecne w grze zmiennie warunki atmosferyczne również nie sprawią, że zapiejecie z zachwytu, za to nocne wyścigi mimo dość przeciętnych efektów świetlnych mają klimat. Całe szczęście animacja zazwyczaj nie spada poniżej 30 klatek na sekundę. Standardowo kilka rodzajów kamer pozwala nam zajrzeć do kokpitu każdej z fur. Tutaj jest lepiej niż w WRC 5. Cieszy zwłaszcza praca rąk kierowcy oraz widok pilota, który dzierży w rękach kartkę z planem trasy. Z  kolei silniki poszczególnych aut brzmią przyzwoicie, choć zapewne dałoby się je jeszcze poprawić. 

Jestem za to cholernie usatysfakcjonowany liczbą i różnorodnością dostępnych aut. Blisko 70 modeli od 16 producentów to wystarczająca ilość. Mamy tutaj całą masę pojazdów, które przewinęły się w rajdach na przestrzeni lat. Również te klasyczne z lat 70tych. Lancia Fulvia, BMW 2002M TI czy słynny rajdowy Mini Cooper to prawdziwa gratka dla fanów retro. Podobnie jak auta z klasy 4 z kultową Lancią Stratos, Peugeotem 504 czy błękitnym Alpine A110. W klasie 8 znalazłam z kolei auta, dzięki którym swego czasu zafascynował się rajdami. Ford Escort RS Cosworth, Subaru Impreza z 1995 roku, Toyota Celica GT-Four czy Mitsubishi Lancer Tommiego Mäkinenena to już przecież historia. Oczywiście nie zabrakło też przedstawicieli słabszych klas typu 2WD czy R5 oraz bardziej współczesnych potworów, wliczając w to takie auta jak Ford Focus & Fiesta, Hyundai i20, Peugeot 206, czy Volkswagen Polo. Z racji tego, że Loeb praktycznie przez całą karierę występował w barwach Citroena, mamy tu praktycznie wszystkie auta, którymi przez kilkanaście lat woził się Francuz, wliczając w to jubileuszowy model DS3 przygotowany na ostatni rajd. Całości dopełniają potwory, którymi pokonujemy wspomnianą górska trasę w z kultowym z Gram Turismo Suzuki Escudo i  Peugeotem 208 T16 Pikes Peak. Gdybym już miał na coś ponarzekać, to wspomniałbym jedynie o absencji Toyoty Corolli Carlosa Sainza czy olaniu Skody, która przecież w rajdach odegrała ważną rolę.

Czy jedzie z nami pilot?

Duże brawa dla wydawcy należą się też za zlokalizowanie gry na nasz rynek. Mowa nie tylko o menusach, ale także pracy pilota, który rewelacyjnie opisuje nam na bieżąco trasę. W grze znajduje się nawet samouczek jak poprawnie korzystać ze wszystkich wskazówek podczas jazdy. Nasz pomocnik zasiadający na fotelu pasażera opisuje nie tylko długość i kąt nachylenia zakrętów, ale potrafi wspomnieć kiedy ścinać szykanę, a kiedy uderzać po zewnętrznej. Często wspomina o niebezpieczeństwach takich jak hopki tudzież wertepy. Potrafi też uprzedzić o zmianie nawietrzni badź zbliżającym się skrzyżowaniu mogącym nas zmylić. Takie zwroty jak "zać", "wypuść" czy "wąsko" są powszechnie używane w rajdach i w Loeb Rally również je usłyszmy, co buduje fajny klimat. W opcjach możemy też ustawić z jak dużym wyprzedzeniem bądź opóźnieniem mamy być informowani o kolejnych zakrętach. Warto przy okazji wspomnieć, że przetłumaczono ciekawostki o autach wyświetlane podczas loadingów oraz wszelkiego rodzaju opisy związane z ustawieniami poszczególnych aut. Wzorowa praca.

Oczywiście wrażenia z gry będą ciekawsze jeśli podłączymy do konsoli kierownicę. W moim przypadku była to kiera Thrustmaster T300 Ferrari. Gra nie ma żadnych problemów z wykryciem sprzętu. Po wejściu do opcji mamy kilka suwaków, dzięki którym możemy ustawić działanie kółeczka według własnych preferencji. Moc wibracji, siłę sprężenia zwrotnego, szybkość reakcji kierownicy i pedałów na nasze poczynania, poziom czułości wraz ze zwiększającą się prędkością czy martwą strefę. Można też skalibrować fajerę ustalając choćby odpowiadający nam kąt skrętu. Zabawa z takim sprzętem na wyższych poziomach trudności i z manualną skrzynią biegów to już niezły hardkor i wymaga wielu godzin ćwiczeń. Przy odpowiednich ustawieniach nie ma jednak mowy praktycznie o żadnych opóźnieniach, więc satysfakcja jest gwarantowana. Choć wspomniane dachowania dają się tu jeszcze bardziej we znaki. 

Obawiam się tego, że wielu recenzentów oceni produkcję Milestone przez pryzmat przeciętnej grafiki oraz poprzednich części WRC, nie zgłębiając odpowiednio tematu i wrzucając grę do wora z 6 na 10. Będzie to bardzo krzywdzące, gdyż Sebastien Loeb Rally Evo to naprawdę udana gra rajdowa, która stawia grywalność ponad technikalia. Jest wymagająca, ale nagradza godziny spędzone na trenowaniu i zdobywaniu skilla radochą z jazdy. Do czasu premiery Dirt Rally bez wątpienia będę wieczorami żyłował rekordy swoim Citroenem w pomarańczowych barwach PPE i nazwiskiem wypisanym na szybie. 

Gra testowana na padzie i kierownicy Thrustmaster T300 Ferrari

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Sebastien Loeb Rally Evo

Atuty

  • Wymagający model jazdy
  • Świetnie zaprojektowane trasy
  • Historia Loeba i tryb kariery
  • Spora ilość różnych typów wyścigów
  • Polski pilot
  • Kultowe auta z różnych epok

Wady

  • Zbyt częste dachowania i latające samochody
  • Model zniszczeń mógłby być lepszy
  • Oprawa nie zachwyca
  • Brak licencji WRC
  • Słabe i źle odwzorowane wibracje

Mimo niedociągnięć w grafice i latających aut Sebastien Loeb jest naprawdę bardzo grywalny. Tytuł z racji pojawienia się na rynku Dirt Rally nie zostanie zapewne doceniony, A szkoda, bo to wymagająca, ale też satysfakcjonują pozycja.
Graliśmy na: PS4

Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper