Recenzja gry: Wasteland 2: Director’s Cut

Recenzja gry: Wasteland 2: Director’s Cut

Wojciech Gruszczyk | 21.10.2015, 17:15

Postapokaliptyczny świat potrafi oczarować... Te słowa dudnią mi w głowie po kolejnych godzinach w Wasteland 2. Nie potrafiłem przekonać się do wersji na blaszaka, więc z wielką radością powitałem produkcję na konsolach. Deweloperzy zdecydowali się na ulepszoną odsłonę, która chociaż nie jest pozbawiona wad pierwowzoru, to jednak oferuje piękno klasycznych RPG-ów. Tym pięknem można się dosłownie zadławić, więc do pozycji Briana Fargo lepiej podchodzić z dużym spokojem...

Brian Fargo wykonał swoje zadanie. Twórca po wielu latach przerwy powrócił do uniwersum Wasteland i za sprawą wyjątkowo udanej zbiórki na Kickstarterze zebrał niezbędną gotówkę na przygotowanie gry swoich marzeń. Tytuł na komputerach osobistych zebrał sporo pozytywnych opinii, więc autorzy postanowili przenieść dzieło na konsole. Edycja z dopiskiem Director’s Cut trafiła na PlayStation 4 oraz Xboksy One, a klienci standardowej wersji otrzymali bezpłatną aktualizację. Wszyscy są zadowoleni? To możemy przejść do konkretów. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Wyjątkowy pretekst

W produkcji wcielamy się w Strażników Pustkowi, czyli byłych żołnierzy, którzy po wojnie nuklearnej postanawiają pomagać ocalałym. Na dobry początek zostajemy wysłani do zbadania sprawy śmierci jednego z  wojaków, ale dość szybko orientujemy się, że trafiamy w sam środek czegoś zdecydowanie większego... Przygotowana opowieść nie wyrwała mnie z butów i nie odmieniła mojego życia. Nawet mogę śmiało napisać, że mogliśmy otrzymać coś zdecydowanie mocniejszego i szokującego, ale odnoszę wrażenie, że nawet dla samych deweloperów przygoda jest tylko i wyłącznie pretekstem. Tutaj najważniejszy jest postapokaliptyczny świat, zniszczone miejscówki, ukazanie ludzkiego upadku i po prostu walka o przetrwanie. Atmosfera jest tutaj iście błoga i czujemy ją od samego początku... 

Pierwsze chwycenie kontrolera w dłonie ukazuje coś jeszcze – Wasteland 2 to klasyczny, często do bólu, RPG. Gra nie bierze jeńców, nie będzie Was głaskać podczas rywalizacji i nie przeprowadzi przez  trudniejsze zadania. Dostajesz zespół i wykaż się umiejętnościami. Jeśli ich nie masz, gdy zabraknie zapału, rzucisz płytką w kąt, a na forach będziesz wypisywał brzydkie słowa w kierunku Fargo. Warto jednak zacisnąć zęby i czytać, czytać, a na końcu decydować. Każda rozmowa ma znaczenie, wszyscy napotkani bohaterowie niezależni wpływają na otaczający świat i najmniejsza decyzja odbije się na dalszych losach oddziału. Twórcy może i nie zajęli się piękną opowieścią, o której będziemy śpiewać serenady, ale zaoferowali nam plastyczną pozycję. To my kreujemy wydarzenia, ale jednocześnie, to przez nas historia jest w znaczący sposób ślamazarna. Tutaj nie trzeba się śpieszyć, a może nawet nie powinniśmy? Często lepiej dokładnie przemyśleć wypowiedziane słowa, ponieważ konsekwencje mogą zaboleć.

Ta duża swoboda w kreowaniu przygody jest w wyborny sposób potwierdzona w eksploracji. Nie trudno zagubić się w przemierzaniu lokacji, szukaniu informacji, rozmowach... Wszystko jest obładowane najróżniejszymi nawiązaniami do popkultury oraz innych produkcji. Twórcy niemal w każdym miejscu puszczają do nas zalotne oczko i mówią „widzisz to?”.  

Ile procent szansy na...

Na dobry początek kierujemy zespołem składającym się z czterech Strażników. System tworzenia bohaterów został odświeżony i z pozoru nie jest specjalnie rozbudowany, ale już przejście do zakładki umiejętności uświadamia siłę produkcji. Nie będę ukrywał, że początkowo trudno się wybrać profesję dla partyzantów – skupić się na karabinach? A może zająć się walką na krótkim dystansie? Będę leczył? Potrzebuję inżyniera? A kto będzie chce się specjalizować w dyplomacji? Ja trzykrotnie rozpoczynałem zabawę, bo zawsze po chwili rozgrywki pomyślałem „eeee, a może jednak inaczej?”. Pierwsze wybory mają wpływ na dalszą rozgrywkę - gra jest wymagająca i najlepiej rozwijać posiadane zdolności (pakujemy punkty w posiadane skille). Po kilku godzinach biegania po pustkowiach jest już lepiej, ale naprawdę warto mądrze rozpocząć tę przygodę. Director’s Cut wprowadza do kreowania bohaterów dodatkowe cechy (osobowości), które wpływają w pozytywny lub negatywny sposób na postacie. Niektóre statystyki będą mocniejsze, inne wykastrowane, a od czasu do czasu może trafić w nas piorun. Dla przykładu lekarz może otrzymać 20% premię do leczenia towarzyszy, ale jednocześnie nie może kurować siebie. Tych przyjemności brakowało w podstawce, ponieważ gra zyskuje aurę jeszcze większej nieprzewidywalności. 

Po stworzeniu niepowtarzalnej formacji rozpoczyna się prawdziwa zabawa - wyruszamy na pierwsze misje. Gra oferuje klasyczną, turową walkę w rzucie izometrycznym, która opiera się na procentach. Ile masz szansy na ustrzelenie stojącego 5 centymetrów rywala? Niby sporą, ale zawsze możesz trafić w stojącego obok kumpla lub broń odmówi posłuszeństwa. Klasyka pełną gębą, choć w moim odczuciu sporym niedopatrzeniem jest sam początek walk – przed rozpoczęciem pojedynku żołnierze poruszają się swobodnie i dopiero po kontakcie wzrokowym z przeciwnikiem rozpoczyna się bitwa. Niestety, bardzo często nasz zespół stoi w rozsypce na środku lokacji i na dobry początek zamiast skupić się na ataku, musimy znaleźć odpowiednie miejsca do obrony. Wspominając jeszcze o szansach na atak - w ulepszonej wersji twórcy wprowadzają do gry możliwość atakowania wybranych części ciała... Jest to na pewno potrzebna innowacja, która jeszcze mocniej upiększa taktyczną rozwałkę.

Pojedynki są ciekawe, ale nie stronią od powtarzalności. Jeszcze w przypadku misji fabularnych możemy pokusić się o odrobinę kreatywności i przykładowo wymanewrować rywali dyskusją, ale już kierując się w stronę zadań pobocznych nie możemy za często liczyć na takie wariacje. Podobnie zresztą jest podczas dłuższych podróży – często wpadamy na identyczne grupki rywali i starcia wyglądają po prostu bliźniaczo. Mimo wszystko wspomniany wcześniej system rozwoju żołnierzy zachęcał mnie do brania udziału w walkach, bo po kilku konkretniejszych spotkaniach ze zmutowanymi paszkwilami mogłem rozwinąć lub zdobyć nowe umiejętności. Pamiętajcie również, że w postapokaliptycznej Arizonie nic nie cieszy tak bardzo jak poczucie bezpieczeństwa i siły. 

Wszystkie zmiany na plus... Prawie wszystkie

Zespół Briana Fargo stanął przed trudnym zadaniem przeniesienia rozgrywki na kontrolery, ale wystarczy kilka minut, by przez kolejne godziny czerpać przyjemność z produkcji. Triggery otwierają specjalne koła wyborów, więc w zasadzie pod tym względem trudno się przyczepić do czegokolwiek. Już XCOM pokazał, że na konsolach ten gatunek radzi sobie wybornie...

Zdecydowanie gorzej prezentuje się oprawa, bo chociaż gra przeskoczyła na mocniejszy silnik (Unity 5), a twórcy godzinami upiększali każdą lokację, to jednak produkcja nadal prezentuje się dość... Klasycznie. Stara szkoła nie przeszkadza mi w przypadku rozgrywki, nawet przecierpię oszałamiające zakładki w menu, ale deweloperzy mogli zainwestować troszkę więcej środków na dodatkowe pączki dla grafików. Z drugiej strony na pewno należy docenić oprawę audio, która została zdecydowanie dopracowana – autorzy zajęli się nagraniami dla kluczowych bohaterów.

[ciekawostka]

Takich gier chcę więcej

Wasteland 2 nie zawodzi, ale jednocześnie nie trudno odbić się od tego tytułu. Gra serwuje klasykę przez duże K i nie wybacza najmniejszych błędów. Jest trudno, jest brzydko i jest bardzo taktycznie. Miłośnicy gatunku nie będą zawiedzeni, ale ich nie trzeba szczególnie mobilizować do twórczości Fargo.

Pozostałych zachęcam, bo chociaż nie jest to gra pozbawiona wad, a niektóre aspekty potrafią irytować, to w ostateczności oferuje wyjątkowo głęboki, postapokaliptyczny świat, w którym nie trudno się zatopić. To Wy będziecie kreować historię i to Wy zgarniecie manto za każdą głupią decyzję... Ale w moim odczuciu właśnie to jest piękne.

Myślcie, planujcie, szukajcie, rozmawiajcie i miejcie nadzieję, że tym razem traficie tego wyczekiwanego headshota... Oby to był początek dobrych czasów, które przyniosą wiele podobnych pozycji. 

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Wasteland 2: Director's Cut

Atuty

  • Klimatyczny świat
  • Kreowanie historii i trudne decyzje
  • Taktyczna walka
  • Personalizacja żołnierzy
  • Poziom trudności
  • Nowości z Director’s Cut

Wady

  • Powtarzalność pojedynków
  • Grafika nadal nie zachwyca
  • Fabuła to tylko pretekst

Długo czekałem, ale było warto! Klasyka pełną gębą, która choć nie jest idealna, to potrafi wymęczyć nawet największych fanów gatunku. Grać, grać, grać i czerpać przyjemność z tego świata.
Graliśmy na: PS4

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper