Recenzja gry: Pro Evolution Soccer 2016

Recenzja gry: Pro Evolution Soccer 2016

Michał Włodarczyk | 19.09.2015, 08:00

W marcu przyszłego roku minie dokładnie dwadzieścia lat od momentu, gdy Konami powołało do życia jedną z dwóch najwspanialszych gier piłkarskich, jakie widział świat. Po sukcesach i porażkach, deweloper ostatecznie przełamał się przy okazji edycji z numerkiem 2012, by przed rokiem dostarczyć wiernym fanom taką grę, na jaką ci zasługiwali. Czy Pro Evolution Soccer 2016 to kolejny krok naprzód?

Odpowiedź na to pytanie każdy będzie musiał znaleźć sam, ja ze swojej strony już na wstępie zaznaczę, że nowe Pro Evo to tytuł nierówny. Przywiązanie do detali, rozgrywka jeszcze lepsza niż przed rokiem, odświeżone menusy i działające bez ziewania tryby sieciowe kontrastują z problemami, z którymi cykl zmaga się od swojego debiutu, jednak w tym roku chciwość Konami oraz lenistwo (niektórych) członków zespołu deweloperskiego sięgnęły apogeum. Mocnych punktów PES 2016 ma zatrzęsienie, lecz na początek muszę poruszyć dwie kwestie. I to nie dlatego, że taki mam pomysł na recenzję, ale by uspokoić wszystkich, którzy sięgną po japońską produkcję zaraz po premierze. Niektórzy bowiem mogą pomyśleć, że do pudełka z "szesnastką" ktoś włożył krążek z nieoficjalnym Pro Evolution Soccer 2015.5...

Dalsza część tekstu pod wideo

"Być może nie będę piłkarzem, ale jak ze mnie nie zejdziesz, to cię kurwa połamię!" - Tomasz Hajto do trenera juniorów

Być może w przeciągu tygodnia Konami wypuści łatkę, a być może Internet szlag trafi i patcha nie dostaniemy. Nie wiem. Wiem natomiast, że problem dotyczy zarówno wersji recenzenckiej, jak i sklepowej. W chwili, gdy piszę ten tekst, a zatem kilka dni od rynkowego debiutu, składy wszystkich zespołów w grze byłyby aktualne, jeśli dziś mielibyśmy czerwiec. Dokładnie tak! Problem nie dotyczy ruchów kadrowych z ostatnich dni okienka transferowego, z czym deweloper nie radził sobie od zawsze, lecz całego okresu od zakończenia sezonu 2014/15. Siłą napędową Juventusu w dalszym ciągu są Arturo Vidal, Andrea Pirlo i Carlos Tevez, mimo że wszyscy grają dziś w innych klubach. Iker Casillas z opaską kapitańską na ramieniu strzeże świątyni Realu Madryt, a Bastian Schweinsteiger dzieli i rządzi w Bayernie, choć wiemy, iż występują aktualnie w Porto i Manchesterze United. Ktoś powie: graj, nie zwracaj uwagi na pierdoły. Błąd. Mija właśnie rok od wysypu rekordowej ilości niedopracowanych gier z górnej półki (AC: Unity, Halo - nie zapominamy!), a moim zdaniem składy drużyn w nowej odsłonie gry piłkarskiej wprost z ubiegłorocznej edycji, to skandal nie mniejszy niż szwankujący multiplayer w The Master Chief Collection. Jeśli gra nie jest gotowa, by wylądować w sklepie, to nie powinna się znaleźć na półkach. Tak się po prostu nie robi.

"Źle" o nowym PES-ie pisał będę jeszcze tylko przez jeden akapit. Podobne felery miłośnicy "gały" Konami nauczyli się rozwiązywać w trybie Edit, niestety i tutaj twórcy podjęli absolutnie niezrozumiałą decyzję. Otóż transferów między klubami nie można wykonywać "po bożemu", a jedynie wymieniać się piłkarzami pomiędzy drużynami. Jeżeli więc chcemy przenieść Angela Di Marię z MU do PSG, to należy wymienić go na innego piłkarza paryskiego klubu... Wprawdzie można próbować to obejść, "kopiując" danego zawodnika, ale bądźmy poważni... W tym miejscu wspomnę też o licencjach. Champions League i Liga Europy to dwa najmocniejsze argumenty PES 2016 w tym temacie, którymi seria dysponować będzie jeszcze co najmniej trzy lata. Dalej nie jest już tak różowo: Superpuchar Europy zamyka się w jednym meczu, z kolei Copa Libertadores razem z Copa Sudamericana i azjatycką Ligą Mistrzów to dla Europejczyków ciekawostki. Pro Evo tradycyjnie zawodzi, jeśli chodzi o rozgrywki ligowe. Licencjonowane są tylko hiszpańska (pierwsza i druga), francuska (Ligue 1 i Ligue 2), holenderska i włoska (kluby - tak, Serie A i B - nie). Uzupełniają je: angielska (1. i 2. liga bez licencji, prócz Man. Utd.), portugalska (oryginalne są tylko Porto, Benfica, Sporting), dziewięć innych klubów z Europy (z Bundesligi zaledwie trzy, w tym Bayern) oraz kilka z Argentyny, Brazylii i Chile. Z reprezentacjami nie jest lepiej, podobnie jak z międzynarodowymi rozgrywkami (licencji brak) i stadionami (tylko jedenaście rzeczywistych obiektów).

"Jedyny prawdziwy Ronaldo to Luiz Nazario de Lima." - Jose Mourinho o CR7

Kiedy myślę o nieaktualnych składach i brakach licencyjnych, jestem na dewelopera i wydawcę zły. Jednak gdy łapię za pada, system podsuwa mi moją ulubioną drużynę (fajna rzecz), a ja ustalam taktykę i ruszam w piłkarski bój, gotów jestem wycałować twórców po buziach. W nowe Pro Evo gra się po prostu fantastycznie! Mimo iż trochę tęsknię za prostotą odsłon z numerkami cztery i pięć, tak muszę przyznać, że edycja 2016 w kwestii rozgrywki i dostępnych trybów jest najlepszą częścią zasłużonej serii. "Szesnastka" zachowuje ten kochany przez graczy element nieprzewidywalności oraz głębię poprzednika, a jednocześnie dokłada sporo od siebie. Co od razu rzuca się w oczy, to przemodelowany system kolizji. Rozpędzonego napastnika można w naturalny sposób wytrącić z równowagi, a nawet przewrócić, cały czas grając zgodnie z przepisami. Starcia w powietrzu wyglądają naturalniej niż kiedykolwiek (wygrać "głowę" z Sergio Ramosem czy Boatengiem to spora sztuka), minięcie dobrze zbudowanych defensorów także do prostych nie należy. Rumieńców nabrała gra z pierwszej piłki oraz prostopadłe zagrania na dobieg przy kontrach. Wpływ mają na to zarówno lepsza sztuczna inteligencja zawodników (naszych i (nie)stety rywala), jak i pomniejsze usprawnienia, w tym balans ciałem, pełne 360 stopni, w jakich poruszają się piłkarze, a także jeszcze szybsze reakcje grajków na nasze komendy. Na najwyższym poziomie trudności rywal potrafi świetnie dostosować się do naszego stylu gry i jakości kierowanej przez nas drużyny (konsola gra ofensywnie jako Juventus przeciwko Empoli, ale już w meczu Barcelona - Betis chowa się za podwójną gardą i gra "z głową").

[ciekawostka]

Nowinek jest więcej. Po strzeleniu gola możemy wykonać cieszynkę, co ciekawe  - także po bramce ze spalonego. Dzięki temu można poczuć podobną frustrację, co zawodowy piłkarz, który daje się ponieść radości, by kilka sekund później zejść na ziemię. Wznawiając grę bramkarzem, mamy więcej opcji do wyboru. System zachowań golkiperów doczekał się zresztą solidnego remontu. Teraz rzadko "wypluwają" piłki przed siebie po silnych strzałach z dystansu, lepiej czytają grę przy stałych fragmentach, potrafią też zaskoczyć interwencją w stylu Manuela Neuera, gdy dochodzi do sytuacji sam na sam. Przy okazji wczuwkę podbijają nowe szczegóły, jak np. podnoszący się z murawy zawodnik, który bezradnie rozkłada ręce na oczach sędziego, czy bramkarz fundujący obrońcom konkretny opieprz, jeśli pozwoliliśmy oddać strzał w światło bramki (szkoda, że nie można takiego wytarmosić niczym Artur Boruc z czasów gry w Celtiku). Dodano świeżą animację sędziemu, gdy ten zapisuje sobie nazwisko zawodnika ukaranego kartką, a sama praca arbitra zyskała na jakości. Pan z żelazną kondycją częściej stosuje przywilej korzyści i pozwala na ostrzejszą grę, choć jak na mój gust zbyt rzadko karze czerwienią za wejście od tyłu. Oprócz wypieszczonej rozgrywki i lepszej animacji zawodników, poprawiono też oprawę przed meczem. Klimat otwarcia zawodów poszybował w górę, hymn narodowym przed spotkaniem reprezentacji jeszcze bardziej nakręca, sporo pracy włożono też w wygląd kibiców. Z relacją telewizyjną jeszcze ciężko PES-a pomylić, jednak w tym aspekcie widoczny jest wyraźny postęp.

"Umiem ocenić piłkarza po tym, jak wchodzi po schodach." - Franciszek Smuda

Deweloper tym razem nie dołożył nowych trybów zabawy, za to doszlifował już istniejące. Co tyczy się wszystkich, nareszcie odświeżono wygląd menusów, w tym czcionki, sample dźwiękowe itp. W końcu jest schludnie i przejrzyście, dzięki czemu np. Master League zmieniło się nie do poznania. Ważniejsze od doznań estetycznych są w tym przypadku świeże opcje, takie jak większy wpływ na finanse klubu czy konieczność monitorowania ruchów rywali na rynku transferowym praktycznie co spotkanie, także w okresie, gdy transferów dokonywać nie można. Więcej tutaj taktyki i zabawy ze składem, dzięki czemu można się poczuć jak prawdziwy menedżer. Drugi największy tryb w grze to usprawniony względem zeszłorocznej edycji myClub, czyli PES-owy odpowiednik Ulimate Team z FIFY. Ponownie tworzymy własny klub z wybranych przez nas piłkarzy oraz typujemy trenera, który wpływa na taktykę i styl gry zespołu. Zawodników kupujemy za punkty GP oraz złote monety, które otrzymujemy za konkretne aktywności w grze, offline i online. Małych szlifów nie zabrakło i tutaj - nie ma problemu, by przy podpisywaniu czy odnawianiu kontraktów wszystkich piłkarzy "załatwić" naraz, zaś wzrost poziomu poszczególnych grajków odbywa się teraz w zgodzie z boiskowymi wyczynami. Producent starał się również trochę "zdynamizować" Become a Legend, angażując naszego zawodnika w różne pomniejsze czynności, jednak w dalszym ciągu nie potrafię wytrzymać w tym trybie dłużej niż godzinę.

Zabawa w Sieci w dalszym ciągu smakuje wyśmienicie, na co wpływ mają powracające Divisions (zaczynamy od najniższej dywizji, a dzięki kolejnym zwycięstwom pniemy się do kolejnych) oraz działający bez zarzutu matchmaking. PES 2015 było drugą odsłoną na silniku Fox Engine, a pierwszą wypuszczoną na aktualną generację. Tytuł prezentował się przyzwoicie, lecz dziś wiemy już, iż było to tylko przetarcie przed "szesnastką". O oprawie przedmeczowej i kibicach już wspomniałem, podkreślić należy także lepiej wykonaną murawę, fantastycznie przeniesione twarze największych gwiazd futbolu (Messi, Ronaldo czy Lahm wyglądają kapitalnie), nowe ujęcia kamery (najwyższe przeznaczone dla koneserów taktyki) i największe novum - zmienne warunki atmosferyczne w trakcie zawodów. Mamy więc do czynienia nie tylko z najlepszym gameplayowo PES-em, ale też najładniejszym. Co nie znaczy, że doskonałym. Kibice, choć lepsi niż ostatnio, mogliby prezentować się jeszcze lepiej. Gorzej, że przeciętnie wykonano świetnych, ale niekoniecznie najpopularniejszych graczy - Kamila Glika spokojnie rozpoznacie, lecz z Grzegorzem Krychowiakiem może być już problem. Na szczęście pożegnano parę etatowych komentatorów, zastępując ich świeżą krwią. Szału nie ma, jednak po tylu latach przyjmuję tę decyzję z radością. Twarzą tej odsłony jest gwiazda reprezentacji Brazylii i FC Barcelona, Neymar. Bohater finału Ligi Mistrzów to zdecydowanie lepszy kandydat na okładkę niż rezerwowy Bayernu Monachium, Mario Goetze.

"Kiełbasy do góry i golimy frajerów!" - Janusz Wójcik

Pro Evolution Soccer 2016 to naturalny następca udanej "piętnastki", w kwestii rozgrywki, trybów zabawy i oprawy - szczytowe dokonanie w dziejach cyklu. Chciałem wystawić produkcji Konami mocną "dziewiątkę", momentami nawet z "połówką", jednak obok lekceważącej postawy producenta w stosunku do entuzjastów futbolu nie mogę przejść obojętnie. Sugeruję zatem poczekać na aktualizacje, które tak naprawdę powinny znaleźć się już na krążku, a następnie zanurzyć się w jednej z najlepszych, jeśli nie najlepszej grze wideo traktującej o najpiękniejszym sporcie na świecie.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Pro Evolution Soccer 2016

Atuty

  • Fantastyczna rozgrywka
  • Bogactwo trybów offline/online
  • Szlify względem edycji 2015
  • Oprawa audiowizualna
  • "Jeszcze tylko jeden mecz!"

Wady

  • Składy z zeszłego sezonu
  • Licencyjna rzeźnia
  • To Łukasz Szukała czy jego siostra?

Najlepszy i najładniejszy PES w historii. Gdyby tylko deweloper nie był leniem...
Graliśmy na: PS4

Michał Włodarczyk Strona autora
cropper