Recenzja gry: Hatsune Miku: Project DIVA F 2nd

Recenzja gry: Hatsune Miku: Project DIVA F 2nd

Michał Włodarczyk | 10.12.2014, 03:53

Zielonowłosa panna z dużymi oczami na obrazku oraz ikonka PS Vita pod recenzowanym tytułem - wydaje mi się, że znam Cię na tyle dobrze, by sądzić, iż do tematu podejdziesz niczym pies do jeża. Szczerze mówiąc, wcale się nie dziwię, choć nie warto oceniać książki po okładce, gdyż w tym przypadku mógłbyś przegapić jeden z ciekawszych tytułów dostępnych na przenośkę Sony. Zaintrygowany? Zapraszam do rozwinięcia.

Niestety, Hatsune Miku: Project Diva f 2nd to jedna z tych produkcji, którą albo się kocha, albo nienawidzi, zaś o jej „być albo nie być” w oczach zachodniego gracza decyduje jego stosunek do j-popowych piosenek oraz japońskiej stylistyki.
Dalsza część tekstu pod wideo

Nie ma zmiłuj

Recenzowana gra, jak wskazuje numerek w tytule, to bezpośredni sequel wydanej u nas rok wcześniej Hatsune Miku: Project Diva f, dedykowana - tak jak poprzednio - PS Vita i PlayStation 3. Jest to już szósta odsłona serii gier rytmicznych (nie licząc spin-offów), na której Sega od 2009 roku zarabia grube miliony yen. Stworzona za pomocą syntezatora śpiewu piosenkarka stała się w Kraju Kwitnącej Wiśni niezwykle popularna, o czym świadczy nie tylko dobra sprzedaż kolejnych gier z jej udziałem, ale także ogromna liczba fanowskich prac, które ilością niewiele ustępują tym z bohaterami najsłynniejszych seriali anime. Od pewnego czasu Miku coraz mocniej przebija się do świadomości graczy spoza Japonii, czego najlepszym dowodem jest druga z kolei produkcja przełożona na język angielski. Jeżeli masz za sobą ubiegłoroczną odsłonę, to zapewne już bawisz się z kontynuacją, jednak jeśli to Twoje pierwsze spotkanie z uroczą Hatsune, to powinienem Was sobie przedstawić.
 
Na papierze rozgrywka jest prosta jak budowa cepa. Wybieramy wideoklip z tytułową piosenkarką lub jej przejaciółmi (niestety, nie mają nawet połowy uroku swojej sławnej koleżanki), a następnie bierzemy udział w jednej wielkiej minigierce, polegającej na rytmicznym „wbijaniu” pojawiających się na ekranie ikonek w szare pola, oceniane przez konsolę w zakresie od Cool (idealnie) do Miss (nietrafione). Główne symbole to oczywiście X, kwadrat, kółko oraz trójkąt, choć by utrzymać śpiew należy też sprawnie operować d-padem oraz touchscreenem (wersja na Vitę). Czasami samo „stukanie” nie wystarczy i musimy przez jakiś czas przytrzymać dany kierunek czy „przeciągnąć” pojawiający się symbol. Mechanika jest więc przejrzysta, nie oznacza to jednak, że jest łatwo. Wręcz przeciwnie - nawet na najniższym poziomie trudności zaliczenie piosenki stanowi wyzwanie (wymagane jest przynajmniej siedemdziesiąt procent możliwych do zdobycia punktów), „normal” potrafi wycisnąć z grającego wiadro potu, natomiast dwa kolejne przeznaczone są dla cyborgów tworzonych w fabrykach Skynetu.

Ona tańczy dla mnie

Nawet jeśli nie posiadamy małpiej zręczności, wzroku sokoła i słuchu lisa, możemy zaliczać kolejne utwory dzięki modyfikatorom uławiającym zabawę. Kupujemy je za zdobyte wcześniej punkty, a ich efekt może być różny. Raz liczba wymaganych do zdobycia punktów zmniejsza się, w innym przypadku czas potrzebny na „wklepanie” sekwencji jest dłuższy. Nic nie stoi na przeszkodzie, by postąpić całkowicie na odwrót i utrudnić sobie zadanie. Dzięki temu po zaliczeniu utworu (co jest równoznacze z odblokowaniem następnego) można w dowolnej chwili powrócić do swoich ulubionych teledysków i na spokojnie je obejrzeć/odsłuchać. Dla osób, które chciałyby przeznaczać zdobyte punkty na inne cele, deweloper opracował tryb Diva Room, w którym m.in. obdarowujemy przyjaciół Hatsune Miku drobnymi prezentami, decydujemy o wystroju ich mieszkań czy zmieniamy odzienie. Pełne zaangażowanie w tej kwestii jest obligatoryjne, jeśli ktoś chciałby zaatakować platynowe trofeum, co powinno zająć kilkadziesiąt godzin.


 
Oprócz solidnej porcji „gotowej” zabawy, twórcy przygotowali tryb pozwalający kreować własne wideoklipy z wykorzystaniem zarówno dostępnych w grze utworów, jak i własnych plików (jednak wtedy swojego dzieła nie można opublikować w Sieci). Opcji jest całkiem sporo i kreatywne jednostki z pewnością spędzą tutaj dużo czasu. Co ciekawe, w wersji na PS Vita, którą ogrywałem, tryb ten należy pobrać ze sklepiku PlayStation (za darmo). Jeśli jednak chciałbyś stworzyć klip na poziomie tych opracowanych przez dewelopera, to wiedz, że porywasz się z motyką na słońce - w Project Diva f 2nd są one aż tak dobre. Niezależnie od tego, wokół jakiego motywu zbudowano wideoklip, za każdym razem możemy się spodziewać doskonałego zgrania muzyki z obrazem, żywej kolorystyki oraz pięknych animacji. Najważniejsza część składowa gry - muzyka - również nie zawodzi. Czterdzieści siedem dostępnych utworów powinno usatysfakcjonowć każdego, kto toleruje j-pop, choć z racji tematyki lwiej części piosenek, najbezpieczniej jest grać na słuchawkach - myślę, że się rozumiemy. „Problem” nie istnieje, gdy mieszkacie sami.

Słowo na niedzielę

Sprawa jest prosta. Lubisz gry rytmiczne i słuchasz j-popu? Pewnie już posiadasz swój egzemplarz. Plujesz jadem na ten gatunek gier lub/i muzyki? Nie rób sobie krzywdy i odpuść temat. Jesteś gdzieś pośrodku, a Twoja PS Vita zbiera kurz? Sprawdź przynajmniej wersję demonstracyjną „jedynki”, która od dawna leży na PS Store i zadecyduj. Ja jestem na tak.
 
P.S. Gra obsługuje opcję Cross-Save (PS3 i PS Vita).
Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Hatsune Miku: Project DIVA F 2nd

Atuty

  • Grywalna i ładna
  • Wymagająca i bogata
  • Cross-Save

Wady

  • Czasem przegięty poziom trudności
  • Nie cierpisz j-popu - nie pograsz
  • Mimo wielu nowości, wciąż bardzo podobna do poprzedniczki

Świetna gra rytmiczna z autografem Hatsune Miku. Wykręć platynę, a zostanę Twoim fanem!”

Michał Włodarczyk Strona autora
cropper