Recenzja gry: MX vs. ATV: Supercross

Recenzja gry: MX vs. ATV: Supercross

redakcja | 17.11.2014, 20:42

Wyścigi motocrossowe to bardzo widowiskowa dyscyplina sportowa, która popularnością może nie pobije bardziej klasycznych sportów jak piłka nożna czy koszykówka, ale ma oddane grono fanów w naszym kraju. Gier poświęconych w pełni temu zjawisku nie było bardzo wielu, a te, które się ukazały nie były wielkimi hitami, nawet jeśli można było przy nich przyjemnie spędzić czas. Jak jest z tworem Nordic Games?

3... 2... 1... START!

Dalsza część tekstu pod wideo

 

Na samym początku wita nas całkiem sensownie rozplanowane menu, w którym możemy wybrać jeden z kilku dostępnych trybów gry, od razu podjąć wyzwanie, lub też pobawić się odrobinkę, kustomizować naszych "jeźdźców" czy też ich pojazdy. Są to rzeczy czysto kosmetyczne, ale wpływają pozytywnie na odbiór gry. Fani wyścigów, którzy lubią godzinami dłubać w ustawieniach i tworzyć z pojazdów w grze swoje własne cacuszka mogą się jednak czuć nie do końca usatysfakcjonowani – możliwości nie ma zbyt wiele i raczej nie mają bezpośredniego przełożenia na późniejszą grę.

 

A same założenia gry brzmią bardzo zachęcająco – siądź za kółkiem motora tudzież quada i ścigaj się z najlepszymi zawodnikami świata bez obaw, że sobie coś połamiesz, no, chyba, że kciuki od namiętnego giercowania. W rzeczywistości jednak nie ma takiego szału – system gry jest dosyć monotonny, nie czuć adrenaliny związanej z pokonywaniem kolejnych zakrętów i wzbijaniem się w powietrze pojazdami maści wszelakiej.

 

 

Problemy, wiecznie problemy!

 

Sam fakt, że gra się w ogóle ukazała, jest już niemałym sukcesem. Po tym jak upadło THQ (chlip, chlip) tematem zainteresował się oryginalny developer gry Rainbow Studios, ale cała sprawa wisiała w powietrzu do samego końca. Gra była już skreślana, potem przywracana, termin premiery był przesuwany, co nie dawało zbyt wielkich nadziei na wysoki poziom wykonania gry. Ostatecznie gra się ukazała i powoduje mieszane uczucia, ale fani motocrossu nie narzekają.

 

Pierwsze co rzuca się w oczy podczas rozgrywki to bardzo dobrze odwzorowany klimat zawodów. O ile sama jazda mogłaby przysparzać więcej emocji, tak wszystko co dzieje się na trasie i dookoła wygląda bardzo fajnie i potrafi momentami przenieść graczy do świata motocrossu z tumanami piasku i zapachem spalin w tle. Jeśli ktoś jest prawdziwym maniakiem sportu i kojarzy zawodników i trasy, to nie będzie zawiedziony – gra posiada licencję, która umożliwia rywalizację z realnymi gwiazdami na jak najbardziej realnych arenach, sanktuariach motocrossu. Dla laików może być to coś absolutnie nieznaczącego, ale fanatycy docenią.

 

 

Grafik płakał jak projektował?

 

Grafika nie jest najmocniejszą stroną MX vs ATV Supercross. Gra wydaje się być najlepszym dowodem na to, że z PS3 rzeczywiście wyciśnięto już wszelkie technologiczne soki i pewnych rzeczy przeskoczyć się po prostu nie da. Powiedziałbym wręcz, że ten szpil plasowałby się dosyć nisko w spektrum graficznym – ilość detali nie powala, wydaje się, że twórcy nie byli w ogóle skupieni na walorach estetycznych, woleli poświęcić uwagę innym aspektom, np. miodnej rozgrywce, ale i z tym wyszło im co najwyżej połowicznie. Graficznie jest prosto, choć nie prostacko, w każdym razie wizualnie gra nie powala i nie powoduje opadu szczęki.

 

Momentami potrafią poirytować drobne bugi, lagi, czy detekcja kolizji, ale nie na tyle, żeby uczynić grę niegrywalną. Przy kilkudziesięciu startach może raz czy dwa zadecydowały one o rezultacie wyścigu, co potrafi strącić z pantałyku nawet najbardziej cierpliwych graczy. Bardziej irytuje fakt, że gra wydaje się być zbyt grzeczna – zderzenie z motorem przeciwnika przy próbie wyprzedzania przypomina przybicie sobie piątki, a nie krwiożerczą walkę o prym. Brakuje efektownych kraks, które jakkolwiek niemile widziane w realu w trosce o bezpieczeństwo kierowców, tak w grze mogłyby dodać pikanterii, której tu naprawdę potrzeba.

 

 

 

Brum brum, czyli dźwięki rodem z silnika

 

Pod względem dźwięku gra jest solidna. Podczas wyścigów słychać doping licznych kibiców, pojazdy rzężą jak należy, a oprawa muzyczna, chociaż oczywiście pozbawiona wpływu wielkich nazwisk światowej muzyki, naprawdę daje radę. Całość jest energiczna i dopełnia obraz tego, czym powinny być zmagania na arenie motocrossowej.

 

Momentami można mieć wrażenie, że twórcy nie byli do końca zdecydowani, czy chcą pójść w arcade'owe klimaty, czy też w stronę realizmu i to niestety widać. Gra nie przynosi rozrywki w formie czystej, nieskrępowanej rozpierduchy, a jednocześnie nie jest oddaną symulacją w pełnym znaczeniu tego słowa. Trochę szkoda, bo wydaje się, że potencjał gry był większy i ewentualne kolejne wydania mają rację bytu, jeżeli poprawi się to i owo.

 

Trybik do trybika i machina rusza!

 

Jedną z rzeczy, która może pozytywnie lub negatywnie wpłynąć na dowolną grę (a już w szczególności na grę sportową) są rozbudowane tryby gry, lub ich brak. Nie da się ukryć, że jedynym trybem wartym świeczki w tej grze jest kariera, ale i tutaj nie ma powodów do skakania z radości. Wszystko opiera się na prostym i bardzo powtarzalnym schemacie: wybierasz trasę, jedziesz, wygrywasz (bo poziom trudności nie jest specjalnie wygórowany, szczególnie jak trochę potrenujesz i wyuczysz się dostępnych tras na pamięć) i cóż, wybierasz kolejną trasę, jedziesz, wygrywasz i tak w kółko. Całość bardzo szybko się nudzi, co sprawia, że gra jest niestety atrakcją na jeden, może dwa wieczory, a później wrócą do niej tylko naprawdę najbardziej wytrwali miłośnicy gatunku.

 

 

Skok w bok (na motorze)

 

MX vs ATV Supercross wydaje się być próbą zrobienia czegoś ciekawego z tematem motocrossu, ale tylko próbą. Brakuje błysku, zaskakujących rozwiązań, pewnej aury adrenaliny związanej z tak przecież widowiskową dyscypliną sportu. Są fundamenty, podwaliny, ale sama zawartość, mięsko, nosi znamiona produktu niedokończonego, niekompletnego, niegotowego, mimo, że całkiem zjadliwego, szczególnie w trybie online, gdzie można się skumać z jedenastoma innymi szaleńcami (jeśli tylko znajdą się chętni, bo na razie tryby sieciowe świecą pustkami, czyżby nikt nie grał?) i pobawić. Gra z żywym przeciwnikiem z automatu nabiera większych rumieńców. Dzieło Rainbow Studios nie jest grą bardzo dobrą, ale nie jest też grą fatalną. Na pewno fajnie, że w ogóle ujrzała światło dzienne, gracze (w szczególności miłośnicy sportu) na pewno zagrają i nie omieszkają podzielić się swoimi opiniami, żeby (kto wie, kto wie) kolejne części były o wiele lepsze. Dostaliśmy wstęp i dwa rozdziały rozwinięcia, teraz czekamy na resztę.


Autorem recenzji jest Arkadiusz Pawłowski - promotor pierwszej i jedynej w Polsce federacji pro wrestlingu - Do or Die Wrestling. Więcej informacji na temat ich działalności możecie znaleźć na stronie www.ddwwrestling.pl. Z autorem recenzji można się zapoznać i skontaktować na FaceBooku - https://www.facebook.com/MrPawlowski.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry MX vs. ATV: Supercross

Atuty

  • Licencja
  • Tematyka
  • Odwzorowanie klimatu

Wady

  • Monotonność
  • Brak wielkich emocji na torze
  • Drobne bugi

Gra warta uwagi dla fanów motocrossu, przed twórcami jeszcze długa droga, żeby zainteresować casualowego gracza.

redakcja Strona autora
Wszechstronny autor – a to przygotuje materiał sponsorowany, a to komunikat redakcyjny. Znajdziecie go w każdym zakątku portalu jak to na szefa wszystkich szefów przystało. Nie tylko pisze, ale coś naprawi i wysłucha - piszcie na [email protected].
cropper