The Ascent - recenzja gry. Cyberpunkowa przyjemność, która potrafi wymęczyć

The Ascent - recenzja gry. Cyberpunkowa przyjemność, która potrafi wymęczyć

Wojciech Gruszczyk | 08.08.2021, 18:00

Od czasu do czasu pojawiają się na rynku gry, które pomimo większych lub mniejszych problemów trudno wyłączyć, skasować z dysku i zapomnieć o ich istnieniu. Jedną z takich propozycji jest The Ascent oferujący gęsty, cyberpunkowy klimat, angażujący system strzelania. Tytuł ten jednak cierpi na kilka bolączek - a razem z nim gracze. Jaka jest pozycja studia Neon Giant i czy warto się nią zainteresować? Zapraszam do recenzji.

16-godzinna kampania w The Ascent to prawdziwy rollercoaster. Nie brakuje w tym czasie zachwytów, jednak już dawno nie czułem się tak zmęczony po wykonaniu z pozoru prostej misji. Mam wrażenie, że ekipa Neon Giant miała szansę wrzucić na rynek produkcję, która zawstydziłaby najbardziej promowane gry z segmentu AAA, ale gdzieś po drodze zabrakło kilku elementów, jakie spinałyby pomysł w kompletną całość. Pomimo pewnych kłopotów nie potrafię w wielu miejscach nie szczędzić zachwytów nad tytułem, który z jednej strony wzbudził we mnie całą masę pozytywnych reakcji, by czasami skutecznie zachęcić mnie do wyłączenia konsoli. Nie ulega wątpliwości, że tytuł podzieli graczy, bo nawet we mnie wzbudza w pełni skrajne emocje. Zacznijmy jednak od początku…

Dalsza część tekstu pod wideo

W The Ascent jesteś facetem od brudnej roboty

The Ascent - recenzja gry. Cyberpunkowa przyjemność, która potrafi wymęczyć

Akcja recenzowanego The Ascent zaprowadza gracza do niezwykle ponurej rzeczywistości — umiejscowienie wydarzeń ma niebagatelne znaczenie, a świat jest powiązany z fabułą oraz rozgrywką. Twórcy przygotowali fikcyjną metropolię na planecie Veles, która unosi się w powietrzu, a wszyscy jej mieszkańcy pracują dla tytułowej korporacji Ascent. Deweloperzy z niezwykłą dbałością zaprezentowali grupy społeczne, które mieszczą się na kolejnych piętrach widowiskowego budynku, a hierarchia jest tutaj niemal namacalna. Główny bohater jest jednym z mieszkańców, który trafiając do tego miejsca wierzył w nowy początek i chciał rozpocząć lepsze życie, ale rzeczywistość szybko zweryfikowała jego plany — został on jednym z pracowników-niewolników, który wykonuje najbrudniejszą robotę dla tytułowej megakorporacji. To Ascent dzierży w rękach kontrakty wszystkich, jednak każdy z obywateli ma na barkach ogromny dług, którego spłacenie podczas życia jest w zasadzie niemożliwe.

Można odnieść wrażenie, że Ascent będzie trwał wiecznie, bowiem jego włodarze pociągają dosłownie za wszystkie sznurki, rządząc mieszkańcami, tymczasem jednego dnia grupa upada. Bankructwo tak wielkiej korporacji jest dla wielu niezrozumiałe i szybko generuje duży problem — na planecie do głosu dochodzi wiele grup społecznych, które rozpoczynają walkę o władzę. Wśród nich znajduje się gracz, który musi szybko odnaleźć się w nowej rzeczywistości… Choć ta wydaje się niezwykle prosta: wykonujesz kolejne zadania od następnych szefów, mając nadzieję, że Twoja głowa pozostanie na miejscu, a może nawet uda się poczuć namiastkę wolności? 

Recenzowany The Ascent jest jednak produkcją bardzo liniową, a szybko można dojść do wniosku, że historia jest w pewien sposób dodatkiem — biegamy z punktu A do punktu B, wykonujemy zlecenia i cieszymy się, gdy mamy okazję podnieść nowy sprzęt, który jest odrobinę lepszy od posiadanego. Brzmi znajomo? Jeszcze przed premierą kilka redakcji okrzyknęło tytuł Neon Giant mianem „Diabla z giwerami” i choć początkowo mógłbym zgodzić się z tym stwierdzeniem, to im dalej w las, tym bardziej byłem daleki od tego porównania. W rezultacie przez sporą część gry wykorzystywałem jedną broń, ale o tym opowiem za chwilę.

W The Ascent biegamy, biegamy, biegamy i strzelamy

The Ascent - recenzja gry. Cyberpunkowa przyjemność, która potrafi wymęczyć

Główny wątek w The Ascent nie jest najlepiej rozpisaną opowieścią ostatnich lat, ale spełnia swoje założenia — zachęca do pozostania przy pozycji i wykonywania następnych misji. Szybko jednak okazuje się, że twórcy nie dopilnowali jednego: eksploracji. Tak jak wspomniałem wcześniej, w produkcji studia Neon Giant ogromną rolę odgrywa umiejscowienie wydarzeń, a świat przedstawiony robi ogromne wrażenie skalą i niestety jednocześnie tym samym męczy. Zdecydowanie za często dotarcie do miejsca misji trwa nawet 10 minut, a takie podróże odciskają swoje piętno na przyjemności z rozgrywki. Na domiar złego — po wykonanym zadaniu musimy wrócić do zleceniodawcy, więc ponownie przemierzamy te same tereny. Dodajmy do tego często źle działający lub wyłączający się wskaźnik drogi, który przy bardzo podobnych lokacjach i średnio zrealizowanej mapie pogłębia frustrację. Twórcy pomyśleli o szybkiej podróży, którą możemy wykonać za pomocą taksówki lub metra, jednak w obu wypadkach nie działa to tak jak powinno, bo czasami trudno określić, gdzie tak naprawdę mamy trafić. 

I teraz wyobraźcie sobie sytuację: przez 5-10 minut przedzieracie się przez kolejne lokacje, biegacie obok mieszkańców, czasami natraficie na kilku łobuzów, którym trzeba wyprostować kości, ale przetrwacie i po dotarciu do miejsca docelowego rozpoczyna się prawdziwa sieka. Recenzowany The Ascent oferuje genialnie zrealizowany system strzelania, który zachęca do grania — bronie mają moc, rywali jest często więcej niż może pomieścić jeden ekran, a eliminując przeciwników oglądacie festiwal fruwających flaków i kończyn. Akcja (gdy już do niej dojdzie) jest naprawdę satysfakcjonująca, a misje przynoszą sporo frajdy — choć niestety trzeba do nich dotrzeć.

Deweloperom udało się zrealizować mechanikę strzelania, która jest angażująca, a gdy przystępujemy do walki, wymiana ognia sprawia sporo radochy. Od czasu do czasu można odnieść wrażenie, że odrobinę przesadzono z poziomem trudności, ale zazwyczaj musiałem spróbować maksymalnie 2-3 razy, by przebić się przez trudniejszych oponentów. Na początku twórcy podkreślają, by mądrze wykorzystywać różnego rodzaju zapory, ponieważ bohater może trzymać głowę nisko i dzięki temu nie łapie kolejnej salwy nadlatujących pocisków — warto też mądrze wykorzystywać unik, który jest pomocny w odniesieniu sukcesu. W grze nie zawsze odpowiednio działają punkty zapisu, przez które musimy przejść przez kolejne fragmenty mapy, jednak mam wrażenie, że nie jest to największa bolączka tytułu.

W The Ascent mierzymy się z wrogami i błędami

The Ascent - recenzja gry. Cyberpunkowa przyjemność, która potrafi wymęczyć

Już pierwszy kontakt z recenzowanym The Ascent uświadczył mnie w przekonaniu, że będzie to niebanalna przeprawa. Gra przywitała mnie tłumaczeniem z serii "wracam do Polski po miesięcznej wizycie w Anglii i niby mówię po polsku, ale dorzucam do rozmowy przynajmniej kilka słów w obcym języku". Wygląda to zabawnie i wprowadza komunikacyjny chaos — mimo iż jedna z aktualizacji w pewien sposób rozprawia się z problemem, czasami natraficie na zdania, które nie są do końca przetłumaczone.

To jednak dopiero początek błędów, ponieważ w trakcie kampanii doświadczyłem jeszcze zacinającej się giwery, przez którą musiałem restartować pozycję, by kontynuować rozgrywkę. Kilkukrotnie produkcja przywitała mnie ekranem startowym Xboksa, zapadłem się pod ziemię, a z jednym z bossów widziałem się pięciokrotnie, bo za każdym razem zacinał się jeden z wrogów, co wymuszało na mnie powrót do walki — w ostateczności okazało się, że moja podstawowa broń nie działała i musiałem ją zmienić. Zdaję sobie sprawę, że przynajmniej część podobnych bugów wyeliminują następne aktualizacje, ale warto o nich wiedzieć przed sięgnięciem po tytuł. Mam przy tym pewność, że są to błędy, które faktycznie wpływają na gameplay i właśnie tak było w moim przypadku — nie pamiętam drugiej takiej sesji, w trakcie której musiałbym tak często resetować grę lub nawet wyłączyć konsolę, gdy po raz  kolejny nie mogłem strzelać. Plusem jest brak spadków płynności animacji, a w trakcie najbardziej dynamicznych pojedynków nigdy nie czułem, by pozycja zwolniła — uwierzcie mi, na ekranie czasami dzieje się naprawdę sporo.

The Ascent oferuje cyberpunk, na jaki zasłużyliśmy

The Ascent - recenzja gry. Cyberpunkowa przyjemność, która potrafi wymęczyć

Po podobnych kłopotach w innych grach, nie mam ochoty spędzać przy nich więcej czasu, więc usuwam dany tytuł i przechodzę do kolejnego. W The Ascent było nieco inaczej. Neon Giant stworzyło kapitalny świat, który jest przesiąknięty cyberpunkową atmosferą — w centrum miasta mijamy dziesiątki zróżnicowanych mieszkańców, a siłę tej metropolii można poczuć na własnej skórze. Dosłownie na każdym kroku widzimy sceny, których nie powstydziliby się twórcy nowego Blade Runnera, a deweloperzy bezbłędnie bawią się perspektywą — raz widzimy akcję z bliska, gdy bohater porusza się tylko w prawo, innym razem akcja oddala się, by gracz widział całość i mógł dostrzec okolicę… A jest tutaj na co patrzeć, ponieważ na każdym kroku obserwujemy znakomicie zrealizowany fragment planety. Na ten tytuł patrzy się z przyjemnością.

Jak na izometryczny shooter z elementami RPG przystało, w grze nie zabrakło kreatora postaci z systemem rozwoju bazującym na kilku statystykach. Autorzy nie zdecydowali się na klasyczne klasy — tutaj zdobyte poziomy doświadczenia pozwalają poprawiać zmysł taktyczny, współczynnik trafień krytycznych, obsługę broni, celowanie, równowagę, uniki, parametry życiowe oraz baterię wewnętrzną. Każda podjęta decyzja realnie wpływa na możliwości bohatera — choć system jest bardzo przystępny, to sprawdza się i pozwala rozwijać protagonistę. 

The Ascent - recenzja gry. Cyberpunkowa przyjemność, która potrafi wymęczyć

W pozycji mamy okazję korzystać z wielu zróżnicowanych broni, jednak nie jestem przekonany do ich balansu. Często sięgamy po podobny oręż, sporadycznie natrafiamy na wyjątkowe zabawki, przez co czuję, że studio nie wykorzystało potencjału. Zespół miał wszystko, by wykreować wspomniane „Diablo z giwerami”, tymczasem ja w pewnym momencie natrafiłem na rakietnicę, którą systematycznie ulepszałem i nie miałem ochoty sięgać po inne bronie. Ten system powinien zostać zdecydowanie podkręcony, oferując dziesiątki fajnych zabawek — tutaj niestety musimy radzić sobie przy pomocy ulepszeń i modułów. W tym aspekcie pozycja na szczęście nie zawodzi, gdyż możemy przykładowo skorzystać z potężnego promienia, przyzwać robota pomocnika, zadbać o wsparcie maszyn-pająków, stworzyć zaporę zmniejszającą prędkość nadlatujących pocisków, wysłać salwę rakiet lub wysysać życie z otaczających bohatera przeciwników. Umiejętności, dodatkowe wszczepy, a nawet różne sprzętowe dodatki pokroju granatów lub wieżyczek obronnych znakomicie wpływają na gameplay. 

Pewnym nieporozumieniem jest jednak system kooperacji dla czterech graczy— tutaj możemy grać na podzielonym ekranie lub połączyć się z przyjaciółmi z sieci. Niestety, propozycja nie otrzymała klasycznego dobierania zawodników, więc nigdy nie udało mi się stworzyć pełnej czteroosobowej drużyny. To duże niedopatrzenie, które powinno zostać szybko naprawione, ponieważ tytuł aż prosi się o możliwość wskoczenia do rozgrywki innego użytkownika, który pomógłby w realizacji misji — aktualnie możemy jedynie dołączać do sesji znajomych. 

Tytuł nie oferuje żadnego end-game’u, co potwierdza mnie w przekonaniu, że przydałoby się zachęta do wykonania dodatkowych zadań. W The Ascent znajdziemy jeszcze dodatkowe misje, które trzymają różny poziom — choć myślę, że gdzieś 20-22 godziny wystarczą, by ukończyć wszystkie zadania (główne i dodatkowe). Mam jednak nadzieję, że deweloperzy zdecydują się na normalny matchmaking oraz dorzucą coś na wzór lochów, by gracze mogli z przyjemnością wracać do tej pozycji. 

Czy warto zainteresować się The Ascent? Zdecydowanie tak

Jak oceniać produkcję, która oferuje tak skrajne doświadczenie? Recenzowany The Ascent to genialnie zrealizowany świat, w którym czujemy brud cyberpunka, jednak pozycja wymęczy nawet największych chodziarzy, bo nie została zbyt dobrze przemyślana przez deweloperów. Zmagania są dynamiczne, pełne krwawych momentów, lecz nie brakuje w nich męczących błędów wpływających na przyjemność z rozgrywki. To tytuł pełen skrajnych emocji, który na pewno warto sprawdzić.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry The Ascent

Atuty

  • Znakomity system strzelania zachęcający do gry
  • Obłędnie zrealizowany świat — cyberpunk wylewa się z ekranu
  • Mądrze stworzony system rozwoju postaci: prosty, ale skuteczny
  • Zróżnicowany sprzęt zapewnia świetną zabawę

Wady

  • Gra dla Dawida Tomali (idę, idę, idę i wygrywam)
  • Znaczące błędy wpływają na rozgrywkę
  • Brak matchmakingu to nieporozumienie
  • Przydałoby się więcej zabawek

The Ascent wrzucam do grona gier, które z jednej strony uwielbiam, a z drugiej strony czekam na aktualizację. Chętnie wrócę, sprawdzę nowości, ale to zdecydowanie idealna pozycja dla Game Passa. Zagrasz, możesz dobrze się bawić, a gdy poziom frustracji przebije sufit, wyłączasz i czekasz na łatki.
Graliśmy na: XSX|S

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper