Dungeons & Dragons: Dark Alliance - recenzja gry. Zmarnowany potencjał?

Dungeons & Dragons: Dark Alliance - recenzja gry. Zmarnowany potencjał?

Maciej Zabłocki | 22.06.2021, 10:00

Gdy pojawiły się pierwsze informacje o Dungeons & Dragons: Dark Alliance, bardzo mocno czekałem na ten tytuł. Prezentowana na zwiastunach piękna grafika, znakomicie zaprojektowane lokacje i mnóstwo różnorodnej akcji rozpalało moją wyobraźnię. Cały ten czar prysnął jednak niczym olbrzymia bańka mydlana, gdy pograłem nieco dłużej. 

to produkcja kanadyjskiego studia Tuque Games, wydana przez Wizards of the Coast. To był pierwszy punkt zapalny, bowiem nie znam niestety dobrze tego studia, ale wydawca dobrze znany jest fanom D&D. Nie znaczy to jednak, że nastawiałem się negatywnie. Po prostu doświadczenie podpowiada mi, że autorzy bardzo przeciętnego "Livelock" nie będą w stanie sprostać oczekiwaniom milionów fanów uniwersum D&D. To trudne zadanie, szczególnie, że ten świat wypełniony jest po brzegi milionem historii, postaci, czarów, magii i możliwości. Nie można odmówić twórcom ambicji, bo początkowo nic nie zapowiadało, że Dark Alliance okaże się tak... nijakie. Wiele aspektów tej gry mocno kuleje, ale na szczęście można wyciągnąć jeszcze jakieś pozytywy. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Dark Alliance, dlaczego jesteś tak podobna do MMO?

W Dungeons & Dragons: Dark Alliance w zasadzie nie ma żadnej konkretnej fabuły. Trafiamy do majestatycznych Zapomnianych Krain, gdzie głównym bohaterem jest Drizzt Do'Urden. Wykreowany przez utalentowanego pisarza, Robertha Salvatore'a mroczny elf posługujący się dwoma krótkimi mieczami. Możemy wcielić się jeszcze w krasnoluda - Bruenor Battlehamera, potężnego wojownika, barbarzyńcę Wulfgara oraz nietuzinkową łuczniczkę Catti-Brie. Postacie wybieramy z mało intuicyjnego menu, nie możemy ich w żaden sposób dostosować ani nadać im imienia. Mają za to określone statystyki, umiejętności i zdolności specjalne, które z czasem rozwijamy, zdobywamy lepsze i silniejsze zaklęcia oraz zyskujemy jeszcze potężniejszy ekwipunek. Niestety, nie odgrywają wewnątrz gry jakiejś szczególnej roli. Po prostu są, a my możemy nimi sterować.

Dungeons & Dragons: Dark Alliance - recenzja gry. Zmarnowany potencjał?

Konstrukcja zabawy w recenzowanym tytule opiera się w głównej mierze na kooperacji dla czterech graczy. Zaraz po wyborze postaci lądujemy w przystankowym świecie, gdzie możemy kupić mikstury lecznicze, lepszą zbroję i rozwinąć naszego bohatera. Zyskujemy też dostęp do mapy świata, która pozwala na wybór określonego zadania. Przechodzimy samouczek, albo natychmiast wskakujemy do zabawy w określonej, początkowej lokacji (z wyborem poziomu trudności i co za tym idzie, konkretnymi nagrodami). No... prawie natychmiast, bowiem trzeba się jeszcze podłączyć do któregoś z serwerów. Jeśli nie określimy tego na początku, gramy w trybie offline, co blokuje nam dostęp do jakichkolwiek wyzwań. Podpinamy się zatem do publicznego świata i czekamy, bo może tak być, że dołączymy od razu do grupy z losowym człowiekiem. Oczywiście istnieje możliwość stworzenia prywatnego pokoju, lub grania w pojedynkę, ale tego akurat szczególnie nie polecam, bo Dungeons & Dragons: Dark Alliance jest bardzo niewdzięczne dla samotnych podróżników. 

Konstrukcja gry została zaprojektowana pod kontroler. Ja grałem akurat na PC, testowałem też obłożenie klawiatury i nie jest tak źle, ale zarówno po menu jak i w trakcie zabawy dużo łatwiej nam poruszać się za pomocą pada i taki zestaw mocno rekomenduję. Jak można najłatwiej opisać rozgrywkę w recenzowanym Dark Alliance? To po prostu sieciowe na w pół MMORPG, gdzie nieprzerwanie skaczemy po wybranych, zamkniętych lokacjach (takich instancjach) zaprojektowanych do bólu sztampowo. Wpadamy, jest pierwsza fala wrogów, potem druga i trzecia, potem musimy zniszczyć jakiś obiekt albo go zebrać i znowu wpadamy na wrogów. Pojawia się boss, który jest dużo potężniejszy, więc czas się z nim rozprawić w kilkuminutowej walce. Zaraz po tym, jak uda nam się zwyciężyć, dostajemy opcje rozpalenia ogniska i stworzenia mini-obozu, który odnowi nam życie, zaklęcia i mikstury. Na końcu każdej z lokacji walczymy z największym i najtwardszym bossem lub nawet bossami. Po ich zabiciu wracamy do świata startowego. Dziękuję, to wszystko. No i tak w kółko, tylko zmieniają się lokacje, postacie i możliwości.

Gracze singleplayer nie mają czego szukać w Dark Alliance

To produkcja zaprojektowana pod kooperację i widać to już od pierwszych minut. Poziom trudności lokacji zmienia się wraz ze wzrostem liczby graczy w drużynie. Każdy z bohaterów otrzymał określone umiejętności, które z czasem możemy rozwijać i dodawać nowe. Dla przykładu, taki wojowniczy Wulfgar potrafi się machnąć i potężnie uderzyć swoim wielkim młotem. Wciskając przycisk ataku będzie on wykonywał pewną sekwencję ciosów do określonego momentu. Podobnie sprawa wygląda z blokiem. W tym wypadku akurat Wulfgar najpierw robi wymach, by potem z całej siły walnąć w ziemię, rozpętując przed sobą kilkustopniową falę uderzeniową, która powala wszystkich wrogów. Każdy z nich zależny jest od fizyki, więc możemy ich zepchnąć w przepaść, odepchnąć na kilkanaście metrów czy nawet... wystrzelić w kosmos, bowiem prawa grawitacji nie są w tej grze jasno określone.

Dungeons & Dragons: Dark Alliance - recenzja gry. Zmarnowany potencjał?

Dodatkowo bohaterowie wyposażeni zostali w umiejętności specjalne. Krasnolud przywołuje z kosmosu potężne kowadło w które wali wielki młot, raniąc każdego dookoła. Łuczniczka potrafi posłać setki strzał w zaklęciu obszarowym, a Wulfgar wpada w morderczy szał i przyspiesza ataki, lub uderza w ziemię z wielokrotnie większą siłą, wyrzucając w powietrze każdego, kto stanie mu na drodze. Do tego nie brakuje zdolności specjalnych, które ładują się pod wpływem walki. Taka "wściekłość" znana z serii God of War. Gdy pasek dojdzie do końca, odpalamy potężną umiejętność siejącą pożogę i zniszczenie, bez względu na poziom i klasę przeciwnika. Szczególnie fajnie prezentuje się to u barbarzyńcy, bowiem ten chwyta swój młot, wpada w dziką wściekłość i rozkręca się niczym tornado, taranując dosłownie każdego na swojej drodze. 

Muszę z dużym bólem serca przyznać, że podstawa rozgrywki, czyli same mechaniki i sposób poruszania się postaci są... bardzo nijakie. Zaprojektowano je dość drętwo i sztywno. Miałem poczucie, że bohaterowie nieco unoszą się w powietrzu, a każdy mój ruch jest chaotyczny i trochę losowy. Nie można zatrzymać wymachu, uniki niekiedy nie działają, a bossowie potrafią atakować nas z prędkością karabinu maszynowego, co oznacza, że trudno przed nimi uciec i jeszcze trudniej cokolwiek zrobić. Postacie często blokują się w określonych miejscach, a pewne zachowania są dziwnie opóźnione. Dla przykładu, chcąc zniszczyć jakąś drewnianą barykadę zasłaniającą skrzynię, podbiegamy do niej, naciskamy przycisk ataku, postać robi wymach i nagle... deski rozpadają się w drobny mak sekundę czy dwie po tym, jak się machnęliśmy. Wygląda to mocno nienaturalnie i dzieje się tak niemal z każdym przedmiotem, co bardzo psuje immersje. 

Dungeons & Dragons: Dark Alliance - recenzja gry. Zmarnowany potencjał?

Szwankuje również detekcja kolizji. Trudno oszacować kiedy przeciwnika trafimy, a już tym bardziej, kiedy zadamy mu jakiś cios krytyczny. Nie sposób też współpracować zespołowo, bo nie ma tu czegoś takiego jak podział na tanka, healera czy DPS jak w klasycznym MMO. W recenzowanym Dark Alliance po prostu każdy biegnie przed siebie, nie zważając na klasę przeciwnika. Brakuje czarów do kontrolowania tłumu, przez co zdarza się, że w danej lokacji mamy kilkunastu wrogów do zabicia i co chwila przybiegają kolejni. Taki klasyczny grind bez żadnego uzasadnienia, za to z niesamowicie irytująco zrealizowanymi mechanikami. Czasem, nawet grając w pojedynkę, musimy zmierzyć się z dziesiątkami krasnoludów, czy zjaw, żeby chwilę później odblokować mocniejszego przeciwnika, który można nas bez problemu zblokować jakimś powaleniem. Wtedy cała chmara dopada do naszej postaci niczym wściekłe wilki atakujące zwierzynę. Pozostaje już tylko wstać, odskoczyć i można walczyć dalej. 

Tylko, że ta walka często kończy się bardzo chaotycznie. Dla przykładu, walczymy z potężną armią goblinów. Dzielą się one na kilka kategorii. Są takie, które podbiegają do nas z mieczem i tarczą, inne strzelają tylko z łuku, a jeszcze inne próbują rzucić w nas jakimś zaklęciem, kulą ognia albo trucizną. Ich reakcje uzależnione są od liczby osób w grupie. Gdy gramy w pojedynkę, wtedy liczba wrogów nie zmniejsza się, tylko... stoją one jak kołki i czekają, aż zadamy śmiertelny cios. Z kolei te strzelające z łuku robią to nieprzerwanie, a te, które puszczają truciznę są wyjątkowo irytujący, bo rzucają w nas tymi zaklęciami cały czas. Więc mamy taki dysonans. Nie wiemy do kogo najpierw podbiec, dlatego zasuwamy po całej lokacji niczym kot z pęcherzem, bez żadnego ładu i składu, pogrążeni w chaosie. Po prostu naparzamy przycisk ataku i patrzymy, co się stanie. To jest słabe i w zasadzie burzy jakąkolwiek formę współpracy między graczami. 

Na szczęście nie wszystko jest złe. Dark Alliance to cudownie zaprojektowany świat

Sporo narzekam, ale nie wszystko w tej grze zaprojektowano bez pomysłu. Cudownie prezentuje się cały świat. Olbrzymie, mistyczne lokacje są dosłownie żywcem wyjęte z przepięknych artów najzdolniejszych artystów. Zaprojektowano je z dużą dbałością o szczegóły, doskonale oddają klimat Zapomnianych Krain, a wspaniałe, lodowe wierzchołki gór widoczne gdzieś w oddali potrafią rozpalić naszą wyobraźnię. To, co szczególnie mnie urzekło, to projekty samych postaci i przeciwników. Owszem, ruszają się koślawo, animacje nie są zbyt płynne, ale ich design i dbałość o najmniejsze detale potrafi zwalić z nóg. Gdybyśmy tak mogli po prostu zatrzymać te grę i pobiegać swobodnie po świecie, rozglądając się tylko dookoła, byłoby bajecznie. Oprawa graficzna to duża zaleta Dark Alliance. Dobrze też wyglądają efekty czarów czy samych uderzeń, a niektóre widoki autentycznie zwalają z nóg. 

Dungeons & Dragons: Dark Alliance - recenzja gry. Zmarnowany potencjał?

Szkoda tylko, że w zasadzie nic innego tutaj nie działa jak należy. Produkcja jest nudna, po kilku godzinach zabawy miałem wrażenie, że robię w kółko to samo. Jasne, mogę rozwijać swojego bohatera i bawić się jego ekwipunkiem, tyle tylko, że ma to dość marne przełożenie na samą rozgrywkę. Wszystko i tak sprowadza się ciągle do eliminowania kolejnych zastępów przeciwników i walką z boosem. Tych jest bardzo wielu, są nawet lodowe smoki czy gigantyczne trolle tylko co z tego, skoro ich koślawe poruszanie się i niezrozumiałe ataki specjalne dużo bardziej irytują, zamiast sprawiać przyjemność. Dark Alliance to przykład niewykorzystanego potencjału, gdzie ktoś miał wspaniały pomysł na setting, oprawę graficzną, design całości, ale z wykonaniem poszło już dużo gorzej. To taka produkcja idealnie skrojona pod Game Passa. Warto sprawdzić przy okazji, z czystej ciekawości. Jeśli zachęcimy kumpli do zabawy, to raczej takich w przedziale wiekowym do 15 lat, bo starsi momentalnie wychwycą problemy z wieloma elementami w samej rozgrywce. 

Wielka szkoda, bo mocno wierzyłem, że Dark Alliance będzie czymś więcej niż tylko nudnym, wtórnym, bezpłciowym MMO z nastawieniem na ciągłą walkę i poruszanie się po instancjach. Dla mnie koszmarnie niewykorzystany potencjał, bo tak zaprojektowane lokacje i bohaterowie aż proszą się o jakąś fenomenalną, singlową fabułę. Albo nawet i w kooperacji, ale żeby to miało ręce i nogi, bo grindowanie może trafić co najwyżej w gusta mieszkańców Korei, Chin czy Japonii, za to na zachodzie próżno szukać fanów takich rozwiązań. Niestety nie wróżę tej produkcji niczego dobrego, wynudziłem się okrutnie i przechodziłem każdy kolejny fragment w zasadzie tylko dla pięknych widoczków. Szkoda.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Dungeons & Dragons: Dark Alliance

Atuty

  • Przepięknie zaprojektowane lokacje
  • Bardzo ładna oprawa graficzna
  • Świetna dbałość o szczegóły, rewelacyjnie wyglądające postacie bohaterów i przeciwników
  • Niektóre umiejętności specjalne i zaprojektowane zdolności mogą się podobać
  • Rozwój postaci i zbieranie ekwipunku, mamy tego całkiem sporo
  • Gra w trybie kooperacji do czterech graczy w drużynie

Wady

  • Bardzo słabe podstawowe mechaniki zabawy
  • Dużo chaosu, często nie wiadomo, co się dzieje
  • Problemy z detekcją kolizji, wykrywaniem ciosów
  • Ogólny brak pomysłu na jakąś formę współpracy między graczami
  • Projekt gry opiera się na jeszcze jednej instancji
  • Tylko czterech bohaterów do wyboru
  • Problemy techniczne, gra wychodzi do pulpitu, wrogowie wpadają pod tekstury
  • Problemy z fizyką, poza tym postać dość łatwo może gdzieś utknąć

Twórcy chyba do końca nie wiedzieli, czym Dark Alliance powinno być, więc jest... kompletnie nijakie. Ale ma chociaż piękne lokacje.
Graliśmy na: PC

Maciej Zabłocki Strona autora
Swoją przygodę z recenzowaniem gier rozpoczął w 2005 roku. Z wykształcenia dziennikarz, ale zawodowo pracujący też w marketingu. Na PPE odpowiada głównie za testy sprzętów i dział tech. Gatunkowo uwielbia RPG, strategie i wyścigi. Uzależniony od codziennego czytania newsów i oglądania konferencji.
cropper