Star Wars jako anime. Przybliżamy inne głośne marki, które doczekały się japońskich adaptacji

Star Wars jako anime. Przybliżamy inne głośne marki, które doczekały się japońskich adaptacji

Kajetan Węsierski | 15.12.2020, 21:00

Zapowiedź japońskiej animacji ze świata Gwiezdnych Wojen przeszła sporych echem wśród fanów marki i właściwie wszystkich wielbicieli popkultury. Spójrzcie na dziesięć innych głośnych marek, które postanowiono przedstawić w wersji anime.

Podczas Disney Investor Day 2020, które odbywało się w ubiegłym tygodniu, zaserwowano nam całą masę informacji. Pojawiło się sporo nowych zapowiedzi ze świata Marvela (o których więcej napisałem wczoraj), produkcje filmowe, kontynuacje znanych marek oraz zalew dzieł z uniwersum Gwiezdnych Wojen, który był prawdopodobnie największym w historii. Serio, takiej liczby projektów nie spodziewał się chyba nikt.

Dalsza część tekstu pod wideo

Najbardziej zaskakującą było bez wątpienia „Star Wars: Visions”, które wyróżniało się na tle innych faktem, że będzie japońskim anime! W pierwszym momencie decyzja bardzo mnie zaskoczyła, ale z czasem zacząłem rozumieć, co za nią stoi. Co więcej, przypomniałem sobie inne głośne marki ze świata popkultury, które także doczekały się swoich odpowiedników w Kraju Kwitnącej Wiśni. Pozwólcie, że podzielę się dziesięcioma takimi tytułami:

Highlander: Vengeance (2007)

Jest sporo marek, które japońscy twórcy mogli wziąć na tapet, ale chyba nikt nie spodziewał się, że spróbują z serią filmów „Highlander”. Ku zaskoczeniu, sięgnęli jednak po przygody Colina MacLeoda, nieśmiertelnego Szkota, który szuka zemsty. Film został całkiem ciepło przyjęty i bez wątpienia ma swoje plusy – ciekawa opcja na seans dla fanów aktorskich oryginałów.

Star Wars jako anime. Przybliżamy inne głośne marki, które doczekały się japońskich adaptacji

Supernatural The Animation (2011)

Pierwowzór tego anime na pewno kojarzy cała masa osób – historia braci Winchester, którzy muszą mierzyć się z monstrami czyhającymi na Ziemi, spotkała się z bardzo dobrym odbiorem. Co ciekawe, podobnież ciepło przyjęto animowaną adaptacją. Być może wynika to z ogromnego potencjału tego typu produkcji? Ciężko stwierdzić, natomiast pewne jest jedno – warto dać szansę, albowiem jest to jedna z lepszych adaptacji w tym zestawieniu.

Star Wars jako anime. Przybliżamy inne głośne marki, które doczekały się japońskich adaptacji

Stitch! (2008-2009)

Produkcje z małym potworkiem w roli  głównej to zdecydowanie jedne z moich ulubionych, jakie w swoim katalogu oferował Disney. Wszystkie gwarantowały genialny klimat i podobnie było z anime, które wspominam naprawdę bardzo ciepło. Co warto zaznaczyć, sama animacja nie różni się zbytnio od oryginału, a japońscy artyści naprawdę dobrze odwzorowali znanych bohaterów. Jestem przekonany, że wiele osób nie zauważy różnicy.

Star Wars jako anime. Przybliżamy inne głośne marki, które doczekały się japońskich adaptacji

Iron Man (2010)

Wspomniałem, że napiszę jeszcze o romansowaniu japońskich twórców z amerykańskimi komiksami, prawda? Dekadę temu studio Madhouse zaserwowało nam własną wersję anime przygód Tony’ego Starka! Premiera produkcji była ogromnym zaskoczeniem i... Cóż, nie znalazła wielu fanów. Być może miało to związek z dość niemrawą fabułą, a może to kwestia mocno kontrowersyjnej warstwy wizualnej? Nie wiem – ja nie bawiłem się dobrze, ale jestem przekonany, że może się spodobać.

Star Wars jako anime. Przybliżamy inne głośne marki, które doczekały się japońskich adaptacji

Ultraviolet: Code 044 (2008)

Film „Ultraviolet” z 2006 roku był sporą klapą, nie ma co się oszukiwać. Produkcja w klimatach science fiction rzucała nas w wir wydarzeń końcówki XXI wieku, gdzie rośnie liczba zakażeń wirusem, mutującym ludzi w wampiry. Anime, które powstało dwa lata później, dzieje się w tym samym uniwersum, a my obserwujemy protagonistkę znaną jako 044, która w pewnym momencie życia orientuje się, że strona, którą wybrała, niekoniecznie jest tą prawidłową. Cóż, ani oryginał, ani seria anime, nie porwały. 

Star Wars jako anime. Przybliżamy inne głośne marki, które doczekały się japońskich adaptacji

Batman Ninja (2018)

Pełnometrażowa, bardzo ciekawa adaptacja Człowieka Nietoperza przeszła swego czasu całkiem głośnym echem. Wszystko za sprawą faktu, iż debiutowała na platformie Netflix – także w naszym kraju. Fabuła jest prawdziwie zwariowana. Wskutek zaskakującego obrotu spraw nasz Nietoperz został przeniesiony ze znanego Gotham City prosto do Feudalnej Japonii! Nie trafił tam jednak sam, a bez swoich gadżetów walka z antagonistami może być niezwykle wymagająca i trudna. Batman nieraz jednak wychodził z gorszych opresji.

Star Wars jako anime. Przybliżamy inne głośne marki, które doczekały się japońskich adaptacji

Kabukichou Sherlock (2019 – 2020)

Jestem ogromnym fanem Sherlocka Holmesa – wspominałem o tym już wielokrotnie. Sprawdzam dosłownie wszystko, co pojawi się i dzieje się choćby obok uniwersum popularnego detektywa wykreowanego swego czasu przez Arthura Conana Doyle’a. Sięgnąłem więc także po animowaną adaptację z Japonii i w zasadzie dostałem tyle, na ile liczyłem. „Kabukichou Sherlock” to typowy średniak, którego polecałbym wyłącznie fanom mojego pokroju.

Star Wars jako anime. Przybliżamy inne głośne marki, które doczekały się japońskich adaptacji

Atomówki Z (2006 – 2007)

To chyba najbardziej pokręcona adaptacja ze wszystkich, jakie znalazły się na liście. Produkcja wygląda dosłownie jak chęć posiadania swoich własnych Atomówek - całkowicie zmieniając klimat na tamtejszy. Co ciekawe, produkcja cieszyła się sporą popularnością i udało się wypuścić ponad 50 odcinków. Chyba powstrzymam się od dalszego pisania na ten temat. To jest ten typ anime, o którym nie można czytać – po prostu trzeba zobaczyć!

Star Wars jako anime. Przybliżamy inne głośne marki, które doczekały się japońskich adaptacji

Mutant Turtles: Superman Legend (1996)

Najstarsza pozycja w zestawieniu i zdecydowanie coś bardzo nietypowego. Na serię składają się właściwie dwa odcinki, w których udało się z Żółwi Ninja zrobić prawdziwe ucieleśnienie tego, co odbiorcy tamtejszej kultury kochają najbardziej. Nie mogło więc zabraknąć mega mocy wśród naszych bohaterów, która pozwala im na transformację w Super Żółwie! Istne szaleństwo, które nawet w Japonii zostało odebrane, jako coś zbyt przesadzonego. Będę szczery – omijajcie produkcję, chyba że macie w sobie naprawdę sporo dystansu.

Star Wars jako anime. Przybliżamy inne głośne marki, które doczekały się japońskich adaptacji

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper