Na poboczu (2020) – recenzja serialu (HBO). House of Cards

Na poboczu (2020) – recenzja serialu (HBO). House of Cards

Jędrzej Dudkiewicz | 29.11.2020, 20:00

Jestem wielkim fanem miniseriali – tego typu produkcje z jednej strony nie zajmują mnóstwa czasu, z drugiej są dłuższe niż standardowy film, więc pozwalają rozwinąć przeróżne wątki. No i rzadko mają kontynuację. Niedawno w serwisie HBO GO pojawił się czteroodcinkowy serial, zatytułowany Na poboczu (2020).

Peter Laurence jest brytyjskim ministrem transportu i właśnie wygrał bardzo długi i ważny proces sądowy – ponieważ znana gazeta napisała, że nadużył swojej pozycji i mocno się na tym dorobił, postanowił oskarżyć ją o zniesławienie. Gdy wygląda, że skandale są już za nim, a do tego dostaje propozycję objęcia innego ministerstwa, nagle dociera do niego bardzo zaskakująca wiadomość związana z jego życiem osobistym.

Dalsza część tekstu pod wideo

Na poboczu (2020) – recenzja serialu (HBO). House of Cards

Na poboczu (2020) – recenzja serialu (HBO). O polityce (dość oczywistych) słów kilka

Warto od razu też wspomnieć, że po rozmowie z premierką Laurence wyraźnie liczył na inną teczkę, o wiele bardziej prestiżową. Jednak zamiast Ministerstwa Spraw Zagranicznych, otrzymał Ministerstwo Sprawiedliwości. Punkt wyjścia przypomina więc trochę słynny serial Netflixa House of Cards, w którym Franka Underwooda również spotkało rozczarowanie ze strony zwierzchnika, postanowił się więc na nim zemścić.

No, ale właśnie – nie do końca jest jasne, czy otrzymawszy niepomyślną wiadomość Laurence od razu zaczął planować odwet. Z drugiej strony, jak w pewnym momencie zostaje wspomniane, każdy chociaż odrobinę ambitny polityk ostatecznie chce zostać premierem. Na poboczu oferuje wgląd w to, jak wygląda polityka od kuchni. Jest tu sporo o tym, jak życie prywatne, a także przeszłość wpływają na karierę polityka, który musi wszak walczyć o popularność, wiarygodność i odpowiedni wizerunek. Jest też sporo o ciągłych walkach, mniej lub bardziej tymczasowych sojuszach, kwestii tego, że nigdy nie można być całkowicie pewnym lojalności swoich współpracowników, nawet wieloletnich. Inną obserwacją jest to, że trzeba wiedzieć, kiedy odpuścić, jak również, kiedy można pozwolić sobie na groźby. Bywa bowiem, że przeceni się swoje siły i gorzko rozczaruje. Istotnym wątkiem jest – podobnie jak zostało to pokazane we wspomnianym już House of Cards – fakt, że prawdziwa władza znajduje się poza polityką, w rękach lobbystów, którzy mogą decydować nie tylko o tym, w którym kierunku będzie szedł dany rząd, ale też, kto będzie stać na jego czele.

I wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie to, że Na poboczu nie wychodzi w zasadzie poza dobrze znane prawdy i oczywistości na temat polityki. Ogląda się ten serial całkiem nieźle, ale jednocześnie trudno jest jakoś bardzo przejmować się tym, co dzieje się na ekranie, bo większość z nas widziała to już wiele razy.

Na poboczu (2020) – recenzja serialu (HBO). Świetny Hugh Laurie

Jest jednak jeden powód, dla którego warto poświęcić niecałe cztery godziny wolnego czasu i obejrzeć Na poboczu. Mowa o głównym bohaterze, Peterze Laurencie. O ile Frank Underwood fascynował i uwodził swoją demonicznością, brakiem zahamowań, o tyle Laurence jest ciekawy przez swoją niejednoznaczność.

Z jednej strony bez wątpienia jest to – gdy trzeba – bezwzględny polityk, który ma sporo za uszami, nie ma żadnych wątpliwości, że w trakcie swojej kariery zrobił różne przekręty, ale ponieważ jest zdolny i doświadczony, to udało mu się uniknąć konsekwencji. Z drugiej trudno byłoby uznać, że jest osobą bezideową, wierzącą wyłącznie w czystą władzę. Laurence ma jasno sprecyzowane poglądy i potrafi je stanowczo głosić, nie zawsze oglądając się na to, co inni będą na ten temat sądzić. Wydaje się wręcz, że autentycznie chciałby zmienić różne rzeczy, wprowadzić kilka systemowych reform i zrobić coś dobrego dla społeczeństwa. Nie jest to więc postać odrażająca, którą kochamy nienawidzić. Zwłaszcza, że potrafi się zachować porządnie, co jednak nie znaczy, że nie narozrabiał w swoim życiu i nie skrzywdził wielu osób, w tym najbliższych.

Grający go Hugh Laurie nadaje mu mnóstwo charyzmy i swoistego uroku, dobrze pokazuje różne oblicza swojego bohatera, przez co nie zawsze można mieć pewność, jak się za chwilę zachowa. To właśnie dla Lauriego warto obejrzeć Na poboczu. Może i nie jest to wybitna produkcja, która zostawi trwały ślad w pamięci widza, ale jednocześnie nie będzie to raczej zmarnowany czas.

Atuty

  • Wielowątkowe obserwacje na temat polityki…;
  • Niejednoznaczny i świetnie zagrany główny bohater

Wady

  • …Które jednak są dość oczywiste i podane w mało emocjonujący sposób

Dostępny w serwisie HBO GO miniserial Na poboczu (2020) to solidna produkcja o polityce, której największym atutem jest Hugh Laurie w głównej roli.

6,5
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper