Assassin's Creed, Far Cry, Watch Dogs - narzekamy na gry Ubisoftu, a i tak je kupujemy

Assassin's Creed, Far Cry, Watch Dogs - narzekamy na gry Ubisoftu, a i tak je kupujemy

Mateusz Wróbel | 01.10.2020, 20:30

Bardzo często jesteśmy świadkami narzekań w sieci na gry Ubisoftu, po chwili widzimy jednak, jak deweloperzy chwalą się wynikami sprzedażowymi swoich ostatnich tytułów. Dlaczego więc hejtujemy rzeczonych twórców, a potem kupujemy ich produkcje? Moją opinię na ten temat znajdziecie w rozwinięciu.

Ubisoft: kiedyś firma wyznaczająca trendy w grach wideo, a dzisiaj kojarzona z przejedzonym schematem wciskanym do wszystkich tytułów Francuzów skierowanych dla pojedynczego gracza. Pozycje rzeczonego zespołu to w większości ogromne open worldy, które są zapychane żmudnymi aktywnościami pobocznymi (rodem z generatora) i setkami pytajników, ale czy te aspekty już z góry przekreślają najnowsze Far Cry'e, Watch Dogsy, tudzież Assasyny? Patrząc na raporty sprzedażowe, zdecydowanie nie. Jak to więc jest, że tak chętnie narzekamy na produkcje Ubisoftu na wszelakich portalach oraz forach gamingowych, a potem lecimy do sklepu i kupujemy produkt od owych deweloperów? Moją opinię na ten temat możecie przeczytać poniżej.

Dalsza część tekstu pod wideo

Zabijanie kolejnej marki? Zdecydowanie nie

Assassin's Creed, Far Cry, Watch Dogs - narzekamy na gry Ubisoftu, a i tak je kupujemy

Zacznijmy od tego, że takie odsłony jak: Assassin's Creed: OdysseyAssassin's Creed: OriginsFar Cry 5, Tom Clancy's The Division 2, czy również Watch Dogs 2 nabyło ponad 10 mln odbiorców już przed początkiem kwietnia bieżącego roku. Dokładnych liczb nie podano, więc niektóre pozycje mogły trafić w łapki graczy w 10 mln sztuk, a inne nawet w 20. Musicie przyznać, że najbardziej interesujący z tejże listy jest najnowszy Assassin's Creed, wydany pod koniec 2018 roku, który został zapowiedziany na E3 2018. W sieci, na widok teasera, pojawiły się komentarze typu: „kopia żałosnego Origins”, „nie za szybko na nowego AC?”, a parę dni później, po obejrzeniu gameplaya mogliśmy przeczytać: „jaka ta gra jest drętwa...”, „brawo Ubisoft, zniszczyliście już Prince of Persię, Splinter Cella, to teraz czas na AC... szkoda”, a takich smaczków jest wręcz tysiące.

Niestety, ale mało kto domyślił się, iż nowy Assasyn, tym razem rozgrywający się w Grecji, powstawał przez ponad trzy lata. Większość odbiorców korzystając z prostej matematyki odpowiedziała sobie, że skoro Origins zadebiutował pod koniec 2017 roku, a Odyssey w ostatnim kwartale 2018 roku, to prace nad nową częścią marki o zakapturzonych zabójcach trwały jedynie rok. Tak jednak nie było, bowiem nad starożytnym Egiptem pracował oddział położony w Montrealu, a nad antyczną Grecją zespół Quebec. Śmiem twierdzić, że oba teamy dostały wyznaczony przez dowódców Ubisoftu schemat, którym mieli się posłużyć podczas tworzenia swoich projektów - jedni skupili się na przedstawieniu początków Bractwa, a drudzy postanowili zrobić ze swojego tytułu RPG-a z wyborami i bardziej złożonymi misjami, pamiętając przy tym o zaoferowaniu dosyć dobrej historii.

Ciekawe postacie? To nie tutaj

Assassin's Creed, Far Cry, Watch Dogs - narzekamy na gry Ubisoftu, a i tak je kupujemy

Powracając do sedna tematu - Ubisoft w ostatnich kilkudziesięciu miesiącach jest krytykowany za przygotowywanie niewciągających fabuł w porównaniu z tytułami, które wydawali na rynek jeszcze parę lat temu. Śmiało można zestawić tutaj ze sobą trylogię Ezio, a historię Bayeka oraz Aleksiosa/Kassandry. Ci drudzy są znacznie nudniejsi, również za sprawą nijakich bohaterów pierwszo, jak i trzecioplanowych. Jestem wręcz pewny, iż osoby, które mają za sobą przygodę w Egipcie, dobrze wspominają jedynie Bayeka i Ayę, czyli protagonistę i jego żonę, często towarzyszącą mu w ciężkich przeprawach. W przygodzie dużą rolę odegrał m.in. poplecznik Kleopatry VII, przyjaciel głównego bohatera z dzieciństwa, czy także siostra Bayeka. Jestem pewny, że przynajmniej u dwóch z nich nie pamiętacie imion, nie wspominając już o tym, jaką rolę odegrali w AC: Origins. Są słabo napisani, i co do tego nie ma jakichkolwiek wątpliwości.

Świetnym przykładem jest także pierwszy i drugi Watch Dogs. Historia Aidena potrafiła grać na emocjach, była wciągającą jak bagno, a podczas scen śmierci niektórych postaci, z którymi się zżyliśmy, łzy spływały po naszych policzkach. Co natomiast zaoferował Watch Dogs 2? Luzacką fabułę, w której, bez patrzenia we wszelakie źródła, nie pamiętam imiona ani jednego przyjaciela Marcusa wchodzącego w skład grupy hakerskiej o nazwie DedSec. Świadczy to jedynie o tym, że nie była ona tym, czego oczekuje dojrzały odbiorca. Można tutaj również wspomnieć o Far Cry 3. Ratowanie przyjaciół i brata na tropikalnej wyspie, starcia z psycholem Vaasem, pamiętam doskonale, mimo tego, iż pozycję poznawałem ponad 5 lat temu. Najnowsze FC pod tym względem nie były już tak interesujące - nawet rodzeństwo Seedów z Far Cry 5, którzy mieli nas niejednokrotnie przestraszyć, wywołując gęsią skórkę na rękach, nie zbliżyło się poziomem do wyżej wspomnianego antagonisty.

Piękne, tętniące życiem otwarte światy

Assassin's Creed, Far Cry, Watch Dogs - narzekamy na gry Ubisoftu, a i tak je kupujemy

Nowa formuła wprowadziła także wyżej wymienione otwarte światy, które podzieliły fanów. Jedni pokochali je za masę aktywności (lekko ponad 200 złotych za tytuł, który wystarcza na ponad 100 godzin zabawy, to gratka dla eksploratorów), a inni znienawidzili. Sam przyznaję, że należę do tej pierwszej grupy, a dwa najnowsze Assasyny wymaksowałem, mając już popękane naczynka w oku od widoku kolejnych dziesięciu zadań opcjonalnych po wejściu na nowy region. Zapytacie więc - czemu nie rzuciłem w kąt wtedy tytułów Ubisoftu? A dlatego, że wraz z każdym regionem mogłem zwiedzić kolejne, tętniące życiem tereny, często realistycznie odwzorowane, zachęcające do dalszego obcowania z daną produkcją - przepraszam, ale znów muszę posłużyć się serią AC - na myśl przychodzi chociażby Wielki Sfinks, Biblioteka Aleksandryjska, tudzież Pałac w Buckingham, prezentujące się obłędnie. Nie można także powiedzieć nic złego o oprawie wizualnej w pozycjach rzeczonych twórców, bo stoi ona zawsze na bardzo wysokim poziomie.

Na sam koniec zostawiłem sam gameplay, który, podobnie jak otwarte światy, podzielił odbiorców. Tytuły Francuzów od zawsze były proste, nie wymagały zbyt dużego skilla, aby pokonać danego bossa, tudzież rozwiązać jakąś zagadkę, co pozwoliło każdemu zainteresowanemu poznać historię dla pojedynczego gracza bez jakichkolwiek utrudnień, lecz teraz, według mnie, jest jeszcze łatwiej, za sprawą dodatkowych umiejętności protagonistów i zmian w systemie walki. Przykładowo: najnowsze Assasyny można przejść od A do Z bez jakiegokolwiek skradania, a w dwóch ostatnich Far Cry'ach (wliczając spin-offa zatytułowanego New Dawn) nic nie stoi na przeszkodzie, aby podczas grania używać jedynie noża i cichych eliminacji. Jeszcze parę lat temu coś takiego by nie przeszło.

Przyjemny schemat, od którego czasami trzeba odpocząć

Assassin's Creed, Far Cry, Watch Dogs - narzekamy na gry Ubisoftu, a i tak je kupujemy

Dlaczego więc produkcje Ubisoftu nabywa tak dużo graczy, mimo tego, iż przed zakupem narzekają w sieci? Przede wszystkim tytuły tychże deweloperów oferują przepiękny, ogromny świat, którego zwiedzanie jest gratką dla fanów eksploracji i całowania każdej ściany - nawet tej niewidzialnej. Twórcy oferują także zapierającą dech w piersiach oprawę wizualną, a złego słowa nie można również powiedzieć o optymalizacji. Do plusów można wliczyć ostatnie zmiany w systemie zadań pobocznych, które z każdą grą stoją o jeden poziom wyżej od swojego poprzednika w danej marce.

Tytuły Francuzów mają także przyjemny, uproszczony gameplay, przystosowany dla każdego gracza. Już od paru miesięcy jestem zdania, iż nawet jeśli komuś znudzi się powtarzalny schemat deweloperów, to odpocznie od ich gier rok, tudzież dwa lata, a następnie ponownie sięgnie po nowego Assasyna, Far Cry'a, czy Watch Dogsa, z chęcią poznania chociażby samego wątku głównego. Gdyby jednak Ubisoft zainwestował trochę więcej funduszy w scenarzystów, którzy potrafiliby przygotować ciekawszych bohaterów, dłuższą, bardziej wciągającą fabułę na koszt kilku zadań opcjonalnych/pytajników, zainteresowanie ich grami - myślę - wzrosłoby jeszcze bardziej.  

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Assassin's Creed Valhalla.

Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper