Des (2020) – recenzja serialu [HBO]. Rzecz o banalności zła

Des (2020) – recenzja serialu [HBO]. Rzecz o banalności zła

Jędrzej Dudkiewicz | 20.09.2020, 20:00

Są na świecie rzeczy, o których się filozofom nie śniło i których nie da się nigdy całkowicie zrozumieć. Prawdopodobnie jedną z nich są motywacje kierujące seryjnymi mordercami. W serwisie HBO GO pojawił się właśnie trzyodcinkowy, oparty na prawdziwych wydarzeniach miniserial – Des (2020).

Są lata 80. XX wieku w Wielkiej Brytanii. Londyńska policja zostaje wezwana do dość nietypowej sprawy – w rurach odpływowych zostały znalezione ludzkie szczątki. Zatrzymany zostaje niejaki Dennis Nilsen, zwykły obywatel, który niczym specjalnym się nie wyróżnia. Ku zdziwieniu służb, od razu przyznaje się zarzuconych mu czynów oraz twierdzi, że ofiar było piętnaście. Rozpoczynają się zatem próby ich zidentyfikowania oraz przygotowania do rozprawy sądowej.

Dalsza część tekstu pod wideo

Des (2020) – recenzja serialu [HBO]. Rzecz o banalności zła

Des (2020) – recenzja serialu [HBO]. Fascynująca fabuła

Des to zatem kolejna historia z typu tych, w których wyspecjalizował się chociażby David Fincher. Serial ten jednak jest całkowicie pozbawiony efekciarstwa, zamiast tego jest stonowany i spokojny. I może dlatego właśnie z jednej strony tak wciągający, a z drugiej wstrząsający. Postać Nilsena przypomina, że mordercą może być każdy, chociaż zwykle mamy konkretne wyobrażenie, jak tego typu osoby wyglądają i się zachowują. Tutaj duży wątek poświęcony jest temu, czy Dennis jest szalony, czy działał całkowicie z premedytacją. Co ciekawe, on sam zdaje się tego do końca nie wiedzieć i chce, by inni zdecydowali o tym za niego. Jednocześnie jest piekielnie inteligentny, przez co tak naprawdę nigdy nie wiadomo, czego się po nim spodziewać. I nie chodzi tylko o to, że nieznane są jego motywacje morderstw. Nie wiadomo też, czy mówi prawdę, czy może gra z policją w kotka i myszkę, manipulując zarówno funkcjonariuszami, jak i mediami. Te ostatnie również odgrywają tu sporą rolę, bo oczywiście nakręcają aferę, często kłamią i są gotowe na wiele, byle tylko napisać coś sensacyjnego. Des to serial, który całkiem interesująco pokazuje, w jaki sposób działa opinia publiczna, co ją zajmuje, a na co społeczeństwo zupełnie nie zwraca uwagi. Wiąże się z tym kolejny wątek, mianowicie pracy policji, tego jak tego typu śledztwa są skomplikowane i jak również zależą od odbioru społecznego (czemu to tak długo trwa? W jaki sposób służby i ich kompetencje są postrzegane?, etc.). Dużo jest tu niepewności, trafiają się zaskakujące zwroty akcji i wszystko to sprawia, że trudno oderwać się od ekranu. Twórcy dobrze budują napięcie, odpowiednio balansują między poszczególnymi wątkami, jednocześnie nie tracąc z oczu tego, co – chociaż może nie powinno takie być – najbardziej fascynujące, czyli psychika seryjnego mordercy. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to powiedziałbym, że zabrakło mi odrobiny więcej kontekstu historycznego. Zanim rozpocznie się akcja właściwa widz dostaje kilka informacji o tym, jak wyglądało życie w Londynie (ogółem rzecz mówią – nie za ciekawie) i można by pociągnąć wątek tej zgnilizny, problemów społecznych, które – jak mówi jedna z postaci – sprawiły, że policja niespecjalnie przyglądała się sprawom zaginięć różnych osób, bo były one na przykład narkomanami lub bezdomnymi. A to też jest ciekawe. Mimo wszystko jest to niewielka wada.

Des (2020) – recenzja serialu [HBO]. Fascynujący bohaterowie

Napisałem już trochę o tym, dlaczego Dennis Nilsen jest tak fascynujący. Kolejnym powodem jest to, że wcielił się w niego David Tennant, aktor, który nawet gdy udziela wywiadu ma w sobie coś dziwnego i niepokojącego. Już nie raz udowodnił, że potrafi grać skomplikowane psychologicznie postacie (np. Kilgrave w Jessice Jones). Tutaj doskonale łączy ze sobą uderzającą normalność, wręcz banalność z tajemnicą i czymś, co sprawia, że oglądanie czy słuchanie go jest bardzo niekomfortowe. Świetny jest też Daniel Mays jako nadkomisarz Peter Jay, który bardzo stara się nie tylko, żeby Nilsen został skazany, ale też żeby każda z ofiar została zidentyfikowana, a tym samym otrzymała należną sprawiedliwość. Ciekawą postacią jest także Brian Masters grany przez Jasona Watkinsa. Masters jest pisarzem, który zostaje biografem Nilsena, a Watkins dobrze pokazuje zmianę w podejściu swojego bohatera, który wpierw był pewien, że wszystko dobrze rozumie i po prostu napisze książkę, a potem zaczął mieć coraz więcej wątpliwości odnośnie tego, co robi i jak powinien się zachować.

Jakby tego było mało, Des to serial świetnie nakręcony. Umiejętnie wyreżyserowany, z dobrym tempem, bardzo dobrze dobraną muzyką. Strona techniczna w ogóle stoi na wysokim poziomie: zdjęcia są odpowiednio mroczne, scenografia, rekwizyty, charakteryzacja przekonująco udają lata 80. XX wieku. Jeśli więc macie wolny wieczór (wszystkie trzy odcinki razem trwają nieco ponad dwie godziny), to czym prędzej włączajcie HBO GO.

Atuty

  • Wciągająca, fascynująca i jednocześnie przerażająca fabuła;
  • Sporo ciekawych wątków;
  • Świetne aktorstwo;
  • Dobre tempo;
  • Muzyka, zdjęcia, scenografia, rekwizyty, charakteryzacja

Wady

  • Można by nieco rozwinąć kontekst historyczny

Des (2020) to bardzo udany miniserial, który można zobaczyć w serwisie HBO GO.

9,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper