Bloodshot (2020) – recenzja filmu. Bliźniak

Bloodshot (2020) – recenzja filmu. Bliźniak

Jędrzej Dudkiewicz | 15.09.2020, 21:00

W związku z pandemią koronawirusa oraz zamknięciem kin, wiele produkcji musiało poczekać na swoją premierę. Są jednak takie, które – przynajmniej w niektórych krajach – nigdy na wielki ekran nie trafiły. Zamiast tego pojawiły się w którymś z serwisów streamingowych. Oto recenzja dostępnego w HBO GO filmu Bloodshot (2020).

Ray Garrison to amerykański, bardzo doświadczony i świetnie wyszkolony żołnierz. Nie znaczy to jednak, że jest niezniszczalny, więc w końcu zostaje zabity. Tyle, że nie, bo następnie budzi się w ośrodku badawczym prowadzonym przez doktora Emila Hartinga, który opracował nowatorską metodę nie tylko ulepszania ludzkich organizmów, ale i przywracania ich do życia.

Dalsza część tekstu pod wideo

Bloodshot (2020) – recenzja filmu. Bliźniak

Bloodshot (2020) – recenzja filmu. Schemat goni schemat

Bloodshot to, co może być zaskakujące, ekranizacja komiksu. W sumie nic dziwnego w tym, że kolejne powieści graficzne trafiają na wielki ekran, wszak XXI wiek, a zwłaszcza ostatnie lata, zdecydowanie należą do tego typu produkcji. Z filmem w reżyserii Dave’a Wilsona jest jednak ten problem, że jego poziom nie zbliża się nawet do najgorszych odcinków trwającego od Iron Mana serialu Marvela. Bloodshotowi o wiele bliżej do takich „dzieł”, jak Daredevil (ten z Benem Affleckiem), Elektra, czy Kobieta kot. Innymi słowy jest to marna produkcja, która nie ma widzowi zbyt wiele do zaoferowania. W sumie całkiem zabawnie wyglądają starania twórców, by nadać swojemu filmowi pozory jakiejś głębi. Gdzieś w tle przewijają się takie tematy, jak ulepszanie żołnierzy i robienie z nich prawdziwych maszyn do zabijania, niepohamowany pęd do rozwoju naukowego bez patrzenia na potencjalnie szkodliwe konsekwencje niektórych odkryć, czy możliwość oraz chęć dokonywania wyborów.

Wszystko to jednak jest potraktowane całkowicie po macoszemu, Wilson i jego ekipa wyraźnie nie mają serca do tego, by rozwijać którykolwiek z tych wątków. I okej, nie byłoby w tym nic złego, gdyby Bloodshot był po prosto dobrą rozrywką. A nie jest. Po pierwsze, fabuła jest całkowicie schematyczna i przewidywalna od a do z i to z naprawdę dużym wyprzedzeniem. Po drugie, pełnoe tu różnorakich absurdów, dziwnych zachowań bohaterów oraz bardzo słabo napisanych dialogów. Po trzecie, sceny akcji są dość marnie nakręcone. A to efekty specjalne nie domagają i stoją na co najwyżej średnim poziomie, a to są one kręcone w sposób tak chaotyczny, że trudno do końca powiedzieć, co się dzieje.

Bloodshot (2020) – recenzja filmu. Marni bohaterowie

W sumie nie jest to też specjalnie interesujące, bo Bloodshot to film, w którym brakuje również ciekawych bohaterów. Ray Garrison nie ma w sobie nic, co sprawiałoby, że widz ma jakikolwiek powód, by mu kibicować. Twórcy próbują zbudować jego postać na tym, że z jednej strony jest silny, wytrzymały i generalnie nie do powstrzymania, a z drugiej, że zdolny do głębszych uczuć, bo bardzo kocha swoją żonę. Nic mnie to jednak nie obchodziło, dlatego też fakt, iż nie mogłem dojrzeć, kto i w jaki sposób się z kim bije niespecjalnie mi przeszkadzało. Tym bardziej, że przecież i tak wiadomo, kto zwycięży i jak cała ta historia się skończy. Reszta bohaterów również niezbyt zapada w pamięć. Guy Pearce to dobry aktor, ale trzeba mu dać jakiś materiał do zagrania. A doktor Harting to po prostu typowy naukowiec, który gębę ma pełną frazesów, a tak naprawdę jego motywacje są bardziej tajemnicze. Może tylko Lamorne Morris tworzy coś na kształt sympatycznej i zagarniającej dla siebie ekran postaci, ale to chyba tylko w porównaniu do reszty obsady.

Bloodshot nie jest zatem filmem udanym. Wszystko, począwszy od reżyserii i scenariusza, na poziomie technicznym kończąc bardziej przypomina produkcje, które kręcono w latach 90. ubiegłego wieku. Pod tym względem produkcja ta przypomina więc niedawnego Bliźniaka z Willem Smithem. Jedyną przewagą Bloodshot jest to, że trafił od razu tam, gdzie jego miejsce, czyli do serwisu streamingowego. W końcu – mimo wszystko – znacznie łatwiej jest wyłączyć coś, co ogląda się w domu, niż wyjść z kina.

Atuty

  • Jeśli ktoś potrzebuje odmóżdżacza na niedzielny wieczór, to Bloodshot może się sprawdzić;
  • Przy wszystkich swoich wadach ma niezłe tempo

Wady

  • Cała reszta – od reżyserii i scenariusza, po słabe sceny akcji i równie marne efekty specjalne

Bloodshot (2020) nie trafił do polskich kin, tylko od razu do serwisu HBO GO. I bardzo dobrze.

2,5
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper