Julie and the Phantoms (2020) – recenzja serialu [Netflix]. Muzyczny kontakt z zaświatów

Julie and the Phantoms (2020) – recenzja serialu [Netflix]. Muzyczny kontakt z zaświatów

Iza Łęcka | 08.09.2020, 09:09

Julie kocha śpiewać i komponować, choć nie potrafi powrócić do swojej pasji. Kiedy w wyniku nieprzewidzianych wydarzeń na jej drodze stają Luke, Reggie oraz Alex, zmienia się wiele... Zapraszam do recenzji najnowszego serialu Netflixa „Julie and the Phantoms”.

Zazwyczaj w redakcji większość tekstów związanych z tematyką filmową wybieramy sobie sami. Tylko część z nich to bezpośrednie polecenie naszego naczelnego. Kiedy więc otrzymałam od Rogera zadanie zrecenzowania „Julie and the Phantoms” nie tylko mocno się zdziwiłam, ale zaczęłam stawiać pytania: „Dlaczego ja?”, „Czy Roger wie, że w czasach nastoletnich byłam fanką High School Musical?”, „Czy za błędy młodości trzeba aż tak płacić?”. Zapraszam do tekstu.

Dalsza część tekstu pod wideo

Julie and the Phantoms (Netflix) – recenzja serialu. Droga ku marzeniom

Julie and the Phantoms (2020) – recenzja serialu [Netflix]. Muzyczny kontakt z zaświatów

Tytułowa Julie to utalentowana nastolatka, która przeżywa rodzinną tragedię. Dramatyczne wydarzenia powodują, że pomimo ogromnej miłości do komponowania muzyki i przelewania myśli na papier, bohaterka zamyka się przed światem. Niespodziewany zbieg okoliczności sprawia jednak, że na jej drodze stają duchy trzech nastolatków, którzy 25 lat wcześniej zginęli w co najmniej durnych okolicznościach, tuż przed spełnieniem marzeń o występie przed szerszą publiką. W jakiś tajemniczy sposób zespół związany jest z dziewczyną. Dziwnym trafem Julie widzi duchy, a gdy zaczynają oni wspólnie grać, również inni mogą dostrzec i usłyszeć kapelę w całej okazałości, co wywołuje zachwyt. Takim oto sposobem rodzi się pomysł na stworzenie nieco cudacznego „zespołu z hologramami” Julie and the Phantoms. Brzmi dziwnie? Na ekranie jest równie specyficznie, choć nie można produkcji odmówić całkiem dobrej realizacji.

Najnowszy serial Netflixa został stworzony z myślą o nastoletnich widzach, którym niestraszne produkcje wypełnione po brzegi kolejnymi utworami muzycznymi, sekwencjami układów tanecznych czy snuciu marzeń o wielkiej karierze na scenie. Po pierwszych minutach z recenzowanym „Julie and the Phantoms” na myśl przyszły mi kolejne odsłony disneyowskiego „High School Musical” i zbytnio się nie pomyliłam, bowiem za obydwa obrazy odpowiedzialny jest filmowiec i choreograf Kenny Ortega, który współpracował z takimi sławami jak Michael Jackson, Cher czy Gloria Estefan. Jak możecie się więc spodziewać, aktorzy w serialu częściej swoje myśli przekazują w kolejnych utworach niż sekwencjach rozbudowanych dialogów. Trzeba jednak przyznać, że warstwa muzyczna nie jest najgorsza i idealnie wpisuje się w klimat liceum na amerykańskich przedmieściach, gdzie co drugi dzieciak marzy o wielkiej karierze.

Julie and the Phantoms (Netflix) – recenzja serialu. Infantylna opowiastka

Julie and the Phantoms (2020) – recenzja serialu [Netflix]. Muzyczny kontakt z zaświatów

Kto w latach nastoletnich nie snuł marzeń o estradzie, czy nie próbował swoich sił w stworzonej kapeli, niech pierwszy rzuci kamieniem. Czy „Julie and the Phantoms” jest właśnie dla tego tyou widzów? I tak, i nie. To serial opowiadający o sile przyjaźni, o pasji do muzyki, rodzących się miłościach i spełnianiu własnych marzeń, który został przyprawiony piosenkami w lekko popowo-rockowym stylu i tańcem. Dla niektórych ta mieszkanka może okazać się nie do przełknięcia... Nie można jednak odmówić twórcom, że dopracowali wiele aspektów produkcji i do serialu dobrali bardzo utalentowanych młodych aktorów, którzy potrafią śpiewać – przede wszystkim na pierwszy plan wysuwają się główni bohaterowie, czyli Julie grana przez Madison Reyes oraz Luke, w którego wcielił się Charlie Gillespie. W trakcie kolejnych piosenek między wokalistami czuje się chemię, entuzjazm i odbiera się ich bardzo pozytywnie.

Jak przystało na produkcję przeznaczoną dla młodszych widzów, fabuła recenzowanego „Julie and the Phantoms” skupia się na spełnianiu marzeń i pokonywaniu przeciwności. Tytułowa Julie kocha śpiewać (podobnie jak spora część uczniów jej szkoły), musi jednak uporać się z trudną przeszłością. Pojawienie się na jej drodze duchów nastolatków jest zabiegiem co najmniej zaskakującym, choć rodząca się więź między bohaterami sprawia, że chcą sobie wzajemnie pomóc, bowiem nie tylko dziewczyna przeżywa trudności – jej nowi przyjaciele mają talent do wplątywania się w kłopoty, co skutecznie psuje plany całego zespołu. Mówimy o nastolatkach, więc w opozycji do paranormalnych wątków, kwestii śmierci i godzenia się ze stratą (które najbardziej mi się podobały), nie może zabraknąć problemów pierwszych miłości czy przyjaźni. „Julie and the Phantoms” to produkcja do bólu sztampowa i niezwykle przewidywalna, której nieco brakuje rozmachu „High School Musical”.

Julie and the Phantoms (Netflix) – recenzja serialu. Moc muzyki

Julie and the Phantoms (2020) – recenzja serialu [Netflix]. Muzyczny kontakt z zaświatów

Serial cierpi na kilka większych i mniejszych bolączek. Przede wszystkim „Julie and the Phantoms” jest on niezwykle prosty w formie i do bólu oczywisty, więc zbyt wiele Was nie zaskoczy. Tutaj główni bohaterowie są pozytywni, ich problemy są czasami zgoła denerwujące, a żarty nie są zbyt wysublimowane. Niczym zaskakującym nie jest, że dorośli zostali zepchnięci na drugi plan, ale dodatkowo są oni mało rozgarnięci. Nie brakuje kilku negatywnych postaci, z którymi konflikt nie został zbytnio wytłumaczony, a istnieje „ot tak”. Pojawienie się czarnego charakteru oraz wątek z nim związany w moim odczuciu nie pasuje do całej fabuły, sprawia jednocześnie wrażenie przerysowanego. Muszę jeszcze doczepić się do kwestii hologramów, które miałyby wyjaśniać pojawianie się Luke'a, Reggie'go oraz Alexa – tak, ta kwestia również rodzi wiele pytań, jednak nie w głowach innych postaci serialu, co bardzo drażni...

Netflix stworzył serial, który przypadnie do gustu określonej grupie widzów, ja jednak się w niej nie znalazłam, pomimo mojej dawnej sympatii do musicali. Nie ukrywam, że „Julie and the Phantoms” w żadnej kwestii mnie nie zaskoczyło, choć momentami miło było przenieść się do klimatów rodem z liceum. W produkcji drzemie potencjał, który dostrzegą nastolatkowie. Streamingowy gigant rozszerza swój katalog o kolejne przygody młodych, utalentowanych bohaterów, które najpewniej na stałe wpiszą się w ofertę tworzonych obrazów, jednak dla dojrzałych widzów może być tworem nie do przełknięcia.

PS Jeżeli jakimś cudem jesteście fanami High School Musical (lub macie 14 lat), dodajcie sobie do oceny ogólnej dwa oczka.

Atuty

  • Przesłanie dotyczące wiary we własne siły i niezachwiane podążanie za marzeniami,
  • Wątek radzenia sobie ze stratą
  • Teksty piosenek wpadają w ucho

Wady

  • Fabuła serialu jest nieco niespójna i nie zawsze „się klei”
  • Niezwykle prosty i oczywisty przekaz – brak rozwiniętych postaci
  • Sztampowy „czarny charakter” i inni negatywni bohaterowie
  • Dla entuzjastów „High School Musical”
  • Czy oni muszą ciągle śpiewać?

„Julie and the Phantoms” to serial przede wszystkim dla młodszych widzów. Wiara w marzenia, miłosne rozterki i duuuużo muzyki. Wam się nie spodoba, a nastolatkom z Waszego otoczenia niekoniecznie musi przypaść do gustu.

4,5
Iza Łęcka Strona autora
Od 2019 roku działa w redakcji, wspomagając dział newsów oraz sekcję recenzji filmowych. Za dnia fanka klimatycznych thrillerów i planszówek zabierających wiele godzin, w nocy zaś entuzjastka gier z mocną, wciągającą fabułą i japońskich horrorów.
cropper