Amerykanin w marynacie (2020) – recenzja filmu (HBO). Przeszłość kontra teraźniejszość

Amerykanin w marynacie (2020) – recenzja filmu (HBO). Przeszłość kontra teraźniejszość

Jędrzej Dudkiewicz | 07.09.2020, 21:00

Gatunkiem, który w ostatnich latach przeżywa chyba największy kryzys jest komedia. Owszem, co jakiś czas trafiają się perełki (jak na przykład ubiegłoroczni Niedobrani), ale jednak generalnie twórcy coraz częściej koncentrują się na humorze tyleż wulgarnym, co żenującym. Może boją się, że w dzisiejszych czasach trudno jest żartować bez groźby, że się kogoś obrazi. Obaw tych nie miano przy kręceniu Amerykanina w marynacie, którą to produkcję można obejrzeć w serwisie HBO GO.

Historia zaczyna się w 1920 roku, kiedy to Herschel Greenbaum razem z żoną Sarą wyrusza do Stanów Zjednoczonych, by spróbować zrealizować amerykański sen. Udaje mu się dostać pracę w fabryce kiszonek. Pewnego dnia wpada jednak na kadzi z ogórkami, fabryka zostaje zamknięta, a Herschel zakonserwowany. Do świata żywych wraca sto lat później. Udaje mu się nawiązać kontakt z ostatnim potomkiem rodziny, Benem.

Dalsza część tekstu pod wideo

Amerykanin w marynacie (2020) – recenzja filmu (HBO). Przeszłość kontra teraźniejszość

Amerykanin w marynacie (2020) – recenzja filmu (HBO). Satyra na rzeczywistość

Tak, punkt wyjścia jest oczywiście niesamowicie absurdalny, ale od tego też są filmy, by zaakceptować tego typu pomysły. Związany z tym zresztą jest całkiem udany dowcip – prowadzący co jakiś czas narrację z offu Herschel stwierdza, że naukowcy w prosty sposób wytłumaczyli jego fenomen dziennikarzom i wszyscy zaakceptowali to, co powiedzieli. Innymi słowy – nie zastanawiaj się nad tym, widzu, nie ma to znaczenia. Amerykanin w marynacie jest zatem, jak łatwo się można domyślić, produkcją, w której walczyć ze sobą będzie przeszłość z teraźniejszością. Herschel budzi się sto lat po znanych sobie czasach, a świat dookoła zmienił się nie do poznania. Bohater wciąż wierzy w amerykański sen, a także wyznaje różnorakie, niezbyt przystające do dzisiejszych standardów poglądy. Jest to więc satyra – momentami dość odważna – na to, jak obecnie funkcjonuje świat. I muszę przyznać, że obserwacje są w sumie całkiem ciekawe. Dobrze zostaje pokazane, że po pierwsze to, w jaki sposób odebrane zostaną czyjeś poglądy zależy nie tylko od tego, po której stronie barykady się znajduje, ale też w jaki sposób opowiedzą o tym media. Po drugie, przypomina się, że nawet kiedy ktoś gada głupoty, albo wręcz rzeczy obraźliwe wcale nie musi oznaczać kompromitacji. Do momentu, gdy Herschel nie obrazi przychylnej dotychczas grupy społeczeństwa, uważa ona wręcz, że nadawałby się do pełnienia ważnych funkcji w państwie (nawiązanie do Trumpa, który gada, co mu ślina na język przyniesie bez większych konsekwencji jest mocno czytelne). Amerykanin w marynacie mówi więc sporo o wolności słowa i związanych z nią zagwozdkach. Pokazuje też, jak wiele zmieniło się przez ostatnie lata, jak wiele poglądów – które wciąż wyznaje sporo ludzi – się zdezaktualizowało. Jednocześnie twórcy nie odcinają się całkowicie od przeszłości, doceniają wagę tradycji , czy rodziny.

Amerykanin w marynacie (2020) – recenzja filmu (HBO). Film jednego aktora

Poprowadzone jest to w sposób całkiem lekki, często bardzo zabawny, chociaż od razu muszę uprzedzić, że na pewno będzie wiele osób, które poczują się urażone. Zwłaszcza, jeśli uważają, że Polska jest najwspanialszym i najpotężniejszym krajem na świecie. Minusy? Po pierwsze, twórcy zdecydowanie za mało korzystają z zacofania Herschela, nie wykorzystują możliwości, jakie daje im punkt wyjścia. Po drugie, co związane z tym, co przed chwilą, są niekonsekwentni, Herschel bowiem przyswaja różne rzeczy zadziwiająco szybko i sprawnie. No i pod koniec robi się trochę za bardzo sentymentalnie.

Amerykanin w marynacie jest też filmem jednego aktora, czyli Setha Rogena, który pojawia się tu w podwójnej roli – gra zarówno Herschela, jak i Bena. I robi to naprawdę dobrze. Już nie chodzi tylko o zabawę akcentem, ale Rogen naprawdę umiejętnie kreuje obu bohaterów, pokazując nie tylko to, co ich dzieli, ale też co mają wspólnego. To w ogóle jest utalentowany aktor komediowy i tutaj tylko to potwierdza. Amerykaninowi w marynacie daleko do wybitności. Ot, jest to po prostu lekka i mająca generalnie całkiem sympatyczny wydźwięk komedia, która jednak z różnych powodów wiele osób może mocno zdenerwować.

Atuty

  • Sporo całkiem ciekawych obserwacji;
  • Niezła satyra na rzeczywistość – humor jest nie tylko udany, ale bywa i odważny;
  • Seth Rogen w podwójnej roli

Wady

  • Twórcy nie wykorzystują w pełni punktu wyjściowego i są niekonsekwentni;
  • Pod koniec robi się zbyt sentymentalnie i kiczowato

Amerykanin w marynacie to całkiem udana komedia, która z różnych powodów raczej mało kogo pozostawi obojętnym.

6,5
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper