5 rzeczy, o które martwi się przyszły posiadacz PS5 i XSX

5 rzeczy, o które martwi się przyszły posiadacz PS5 i XSX

Mateusz Wróbel | 03.09.2020, 22:00

O co martwi się przyszły posiadacz PS5 lub XSX? Przez jakie kwestie niektórzy patrzą na next-geny z przymrużeniem oka? O 5 takowych, według mnie najważniejszych, rzeczach przeczytacie w rozwinięciu tekstu.

Już blisko... bardzo blisko premiery next-genowych, tak mocno wyczekiwanych konsol od Sony i Microsoftu. Premiera nie jest już zagrożona, bowiem oba sprzęty są produkowane w fabrykach, a korporacje już niejednokrotnie potwierdziły, iż listopad będzie przełomowym miesiącem dla naszej branży. Duża część zagorzałych fanów gier wideo już odłożyła lub właśnie zaczęła odkładać pieniądze na nowe urządzenie, które pozwoli im przez kolejne, minimum, pięć lat zapoznawać się z najnowszymi tytułami debiutującymi na rynku.

Dalsza część tekstu pod wideo

Jest jednak parę rzeczy, które nie brzmią zbyt kolorowo. Przez niektóre z nich, nieokreślona część odbiorców może odłożyć zakup next-gena na przyszły, albo i 2022 rok, aby, dzięki opiniom recenzentów, jak i samych graczy, wiedzieć, co dokładnie oferuje Sony i Microsoft. Pomijając takie błahostki, jak gabaryty i kolor konsoli, żywotność kontrolera, szybkość działania menu, czy akcesoria dołączane do zestawu, wspomnieć trzeba o:

Ceny gier

5 rzeczy, o które martwi się przyszły posiadacz PS5 i XSX

Od kilku miesięcy możemy usłyszeć, iż ceny gier na PS5 i Xbox Series X wzrosną... i smutno mi to mówić, ale chyba tak właśnie będzie, czego potwierdzeniem jest koszt przedpremierowego zamówienia m.in.  w wersji na next-gena Sony (339 złotych), jak i samego Microsoftu (329 złotych). Tak właśnie prezentuje się oferta Activision. Z kolei 2K Games, które na rynek wypuści w najbliższych miesiącach NBA 2K21, chce od przyszłych posiadaczy rzeczonych sprzętów 289 złotych, czyli de facto 30 złotych więcej porównując ceny do tych z końcówki obecnej generacji.

Nowe Call of Duty może niektórych wcisnąć w fotel, ale myślę, że cena wersji na next-geny ulegnie zmianie, bowiem dużo wydawców wspominało, iż ceny gier mogą wzrosnąć, a jeśli już tak się stanie, to nie powinny przekroczyć limitu 70 dolarów (300 złotych). Yoshio Osaki, prezes i dyrektor generalny IDG Consulting stanowczo oznajmił w wywiadzie z początku lipca, że wyżej wspomniane 70 dolarów i tak nie pokryje dodatkowych kosztów, które ponoszą wydawcy i studia w związku z nową technologią. Myślę więc, że jeśli jedynie paru wydawców skusi się na podniesieniu owej kwoty, to inne firmy nie przejdą obok takiej okazji obojętnie, co oznaczałoby, iż żadnej produkcji na PS5 i XSX nie kupimy na premierę za maksymalnie 249 złotych. 

Tytuły startowe

5 rzeczy, o które martwi się przyszły posiadacz PS5 i XSX

Obecnie ani PlayStation 5, ani Xbox Series X nie mają tytułów startowych, które napędzą sprzedaż w okolicach premiery. Ci pierwsi mają oczywiście Marvel's Spider-Man: Miles Morales, , czy także Oddworld: Soulstorm, kiedy to ci drudzy mogą poszczycić się jedynie The Medium.

Posiłkować będziemy musieli się przede wszystkim cross-genami, czyli m.in. wszystkimi nadchodzącymi pozycjami Ubisoftu (Assassin's Creed ValhallaFar Cry 6Watch Dogs Legion), Cyberpunk 2077,  itd. W tejże kwestii nie zmieni się już zbyt dużo, bowiem żaden z deweloperów nie zapowiada gier dwa, maksymalnie trzy miesiące przed premierą. Choć z tym stwierdzeniem wstrzymajmy się jeszcze przynajmniej 30 dni, bowiem we wrześniu czeka nas na pewno kolejna cyfrowa impreza Sony (na której powinniśmy więcej usłyszeć o God of War 2), i myślę, że i Microsoft dorzuci swoje trzy grosze. Musimy pamiętać, że wciąż nie wiemy, co dokładnie pichci The Initiative, czyli ekipa, która ma, jeśli wierzyć doniesieniom, tworzyć projekt (AAAA) o niewyobrażalnej skali.

Wadliwe pierwsze modele

5 rzeczy, o które martwi się przyszły posiadacz PS5 i XSX

To punkt, którym najbardziej się martwię. Testerzy PS5 i XSX nie są w stanie wychwycić wszystkich błędów obu urządzeń, a co za tym idzie - wszystko wyjdzie w praniu, czyli w tym przypadku, podczas zabawy odbiorców na next-genach. Wystarczy cofnąć się pamięcią wstecz o kilka lat, aby przypomnieć sobie cholernie głośne działanie PlayStation 4 (seria CUH-1000) i problemy z oprogramowaniem i napędem optycznym w Xboksie One Fat. Raczej nie zdziwię nikogo, jeśli powiem, iż to właśnie osoby zamawiające pre-ordera omawianych sprzętów będą swego rodzaju testerami, którzy każdy najmniejszy błąd będą zgłaszać korporacji. Mam ogromną nadzieję, że pierwsze modele będą pozbawione krytycznych błędów.

Brak 4K@60FPS

5 rzeczy, o które martwi się przyszły posiadacz PS5 i XSX

„Konsole muszą działać w rozdzielczości 4K ze stałymi 60 fps-ami” - takie frazy możemy przeczytać na każdym forum zahaczającym o tematykę gier wideo. Nie ulega wątpliwości, że każdy przyszły posiadacz PS5 lub XSX bardzo pożąda takiej rozdzielczości w połączeniu ze stałą ilością klatek na sekundę, aby móc czerpać jak najwięcej przyjemności z gier.

Według najnowszych informacji, nie każda z gier zaoferuje 4K@60FPS. Jedną z nich jest wyżej wymieniony nowy Ratchet, w którego będziemy mogli zagrać w 4K@30FPS lub niższej rozdzielczości, lecz w 60 klatkach na sekundę. Twórcy wiedzą, jak wiele osób chce, aby dana produkcja chodziła płynniej kosztem oprawy wizualnej, więc ochoczo będą dodawać do swoich pozycji tryby, dzięki którym zdecydujemy, jaką formę rozgrywki preferujemy. Jeśli chodzi o mnie, to w każdej grze dla pojedynczego gracza będę wybierał jak największą rozdzielczość. Jedynie w sieciówkach, gdzie ważny jest czas reakcji, pokuszę się o większą ilość klatek na sekundę.

Abonamenty

5 rzeczy, o które martwi się przyszły posiadacz PS5 i XSX

Ostatnią kwestią są abonamenty, które pozwalają grać za ustaloną z góry opłatą w dane tytuły. Xbox Game Pass, dzięki któremu dużo osób wybierze Xboksa Series X, wciąż będzie rozwijany, bowiem to przede wszystkim w nim Microsoft pokłada największe nadzieje. Korporacja stara się, aby coraz więcej twórców wrzucało swoje projekty do ich usługi. Warto tutaj wspomnieć np. o Red Dead Redemption 2 czy A Plague Tale: Innocence, czyli dwóch pozycjach, obok których obojętnie przejść nie można. Pisząc o abonamentach trzeba wspomnieć również o EA Play i Uplay+. Oferta Electronic Arts jest już dostępna na PS4 i XONE, ale jedynie w wersji ubogiej za 15 złotych, w której nie możemy zagrać w najnowsze gry wydane przez „Elektroników”. Bardzo możliwe, że firma w bliskiej przyszłości skusi się na udostępnienie i dostosowanie wersji bogatszej pod next-geny. Z kolei Uplay+ nie jest dostępne na current-genach, ale udostępnienie tejże usługi byłoby strzałem w dziesiątkę wykonanym przez francuską firmę. W najbliższym czasie wyda ona wiele wysokobudżetowych gier, w które niejeden z nas chciałby ograć za mniej, niż 100 złotych na premierę.

Zatrzymajmy się jeszcze na chwilkę przy PlayStation Plus i Xboksie Live Gold, czyli usługach umożliwiających zabawę online w płatnych produkcjach. Na razie nie wiadomo, co się z nimi tak naprawdę stanie. Na horyzoncie możemy przeczytać o PlayStation Plus Premium, które prawdopodobnie oferowałoby więcej tytułów i udogodnień, a z kolei Microsoft może śmiało wycofać Live Golda i umożliwić granie w sieci poprzez zwykłą wersję Game Passa, zachęcając tym samym jeszcze więcej osób do opłacania subskrypcji.

Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper