Batman Detective Comics #1000 - recenzja komiksu. Okrągły jubileusz, wielkie nazwiska i pewien niedosyt

Batman Detective Comics #1000 - recenzja komiksu. Okrągły jubileusz, wielkie nazwiska i pewien niedosyt

Roger Żochowski | 24.08.2020, 23:00

Batman Detective Comics #1000 - już sama nazwa komiksu wskazuje, że Gacek doczekał się pięknego jubileuszu, który spina wieloletnią i piękną historię jednego z najbardziej znanych superbohaterów komiksowych. I choć do projektu zaproszono naprawdę wielkie nazwiska nie wszyscy stanęli na wysokości zadania.

Najważniejszą rzeczą, o której musicie wiedzieć biorąc się za lekturę to fakt, że na kolejnych stronach nie mamy jednej wspólnej opowieści. Całość to jeden wielki zbiór krótkich 8-10 stronnicowych historii, lepszych i gorszych. Niektóre z nich są niestety słabe, inne miałyby ogromny potencjał, gdyby dać autorom więcej miejsca. Choćby otwierająca komiks "Najdłuższa sprawa Batmana" Scotta Snydera, która znakomicie wprowadza czytelnika w detektywistyczny klimat, skrywaną gdzieś na końcu opowieści tajemnicę, ale narzucenie krótkich form powoduje, że intryga bardzo szybko zostaje zakończona, a my chcielibyśmy poznać ciąg dalszy. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Chyba jedną z najlepszych historii jest "Projekt Batmana" Warrena Ellisa. Na 10 stronach udało się przedstawić spójną historię, niemalże klasykę mrocznego Gotham i walki z oprychami, ukazującą przy tym zastosowanie różnych gadżetów, Batmobila i pancerza. W podobnym mrocznym tonie utrzymano "Powrót do Crime Alley", gdzie Batman po raz kolejny przeżywa śmierć swoich rodziców. Mało oryginalnie, ale w tym zbiorze raczej ukazuje się całokształt wizerunku Batmana niż tworzy nowe opowieści. Niezła jest też historia zatytułowana "Wiem' Briana Bendisa, w której Wayne prowadzi bardzo ciekawy dialog z Pingwinem. Z kolei "Największa sprawa Batmana" fajnie pokazuje rodzinne więzy Gacka. Po drugiej stronie mamy "Legendę Knute’a Brody’ego", gdzie Paul Dini i Dustin Nguyen starają się opowiedzieć historię zwykłego oprycha z gangu, który doprowadzał regularnie do porażek kolejnych superłotrów powierzających mu różne zadania. Historia dość infantylna i mocno naciągana, choć sam zamysł był ciekawy. Mamy też opowieść autorstwa Petera J. Tomasiego, który przelatuje w dość nużącej narracji (choć kadry na całe strony robią spore wrażenie)  po kolejnych wrogach Batmana wprowadzając na końcu nowego przeciwnika i tym samym zapowiadając ciąg dalszy w albumie Detectice Comics: Rycerz z Arkham.

Batman Detective Comics #1000 - recenzja komiksu. Okrągły jubileusz, wielkie nazwiska i pewien niedosyt

Wspomniałem w tytule o wielkich nazwiskach. DC zaprosiło do współpracy na komiksem 10 scenarzystów oraz wielu znanych z prac nad przygodami Batmana rysowników. A w edycji przygotowanej przez Egmont mamy jeszcze dwie dodatkowe historie - "Stolik dla dwóch osób" oraz "Przez dziurkę od klucza" - gdzie mamy okazję po raz kolejny zobaczyć w akcji Anarky’ego. Bez wątpienia zaproszenie tylu gości to uhonorowanie wieloletniej współpracy choć widać, że niektórzy nie przyłożyli się do tego właściwie albo po prostu nie mieli pomysłu ograniczeni krótką formą. Mimo wszystko brakuje w tym zacnym gronie kilku ważnych artystów, którzy kreowali tak obraz Batmana jak i całego Gotham. Wspomnę chociażby o absencji takich twórców jak Frank Miller (choć ostatnio jego forma nie jest najlepsza) Greg Rucka czy Ed Brubaker.

Trzeba przyznać, że całość jest spójna w swojej stylistyce i ukazuje kanoniczne wydarzenia z serii. To z jednej strony dość bezpieczne podejście, bo nie nawiązuje zbyt często do współczesnych wydarzeń i serii. Z drugiej strony taki styl sprawia, że po komiks mogą sięgnąć zarówno nowi jak starzy czytelnicy. Graficznie album nie raz potrafi zachwycić. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że rysunki prezentują się lepiej niż scenariusz większości opowieści. Ciężko im coś zarzucić, choć trzeba pamiętać, że w tym wypadku styl jest też różny i zmienia się wraz z kolejnymi opowieściami. Na szczęście nikt nie próbuje być na siłę oryginalny, nie ma więc dziwnych, pseudoartystycznych ilustracji. A znajdująca się na końcu galeria okładek alternatywnych (część stylizowana jest na konkretne lata.) to prawdziwe złoto i blisko 20 dodatkowych stron. 

Batman Detective Comics #1000 - recenzja komiksu. Okrągły jubileusz, wielkie nazwiska i pewien niedosyt

Wydawana od 1937 seria Detective Comics miała lepsze i gorsze momenty, ale to kawał historii. Wydanie numer 1000 jest zachowawcze, stawia na sprawdzone schematy opowieści i nie stara się połączyć opowiedzianych historii jedną linią narracyjną. To są w większości proste, ukazujące przeszłość Nietoperza, złoczyńców i brudne Gotham scenariusze, które nie są na siłę przełomowe. Ale jednocześnie są spójne w swojej koncepcji krótkich opowiastek. Graficzne to pierwsza liga i jest tu wystarczająco dużo mroku jak na Batmana przystało. 

Recenzja komiksu dzięki uprzejmości Egmont

Wydawca: Egmont
Scenariusz: Wielu artystów
Rysunki: Wielu artystów
Liczba stron: 176
Format: 16,5 x 25,5 cm
Oprawa: miękka oprawa ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Cena z okładki: 49,99 zł

Źródło: własne

Atuty

  • Plejada gwiazd tworzących kiedyś i dziś dla DC
  • Znakomite ilustracje
  • Alternatywne okładki
  • Dobrze ukazuje przeszłość Batmana i mrok Gotham

Wady

  • Nierówne historie
  • Czasami mała, nieczytelna czcionka
  • Brak kilku ważnych artystów
  • Forma krótkich, niezwiązanych ze sobą opowieści to niekoniecznie najlepszy wybór

Jubileuszowy numer Detective Comics powinien znaleźć się w kolekcji każdego fana Gacka choćby z szacunku dla jego autorów. To piękna laurka,

6,5
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper