Rzut Za Trzy (2020) - recenzja pierwszego sezonu serialu [Netflix]. NBA to to nie jest

Rzut Za Trzy (2020) - recenzja pierwszego sezonu serialu [Netflix]. NBA to to nie jest

Piotrek Kamiński | 23.08.2020, 20:08

Widzisz nowy serial animowany dla dorosłych na Netflixie i myślisz sobie, że w sumie to fajnie, bo akurat animacje zazwyczaj wychodzą im porządnie. Postanawiasz więc włączyć pierwszy odcinek i... na tym kończysz. No, chyba, że musisz obejrzeć całość do recenzji (dzięki, Jędrek). Albo po prostu bawią cię takie rzeczy. Jak wiemy, humor jest rzeczą bardzo subiektywną. Opowiem Ci dlaczego dla mnie ten serial to nieporozumienie.

Ben Hopkins jest trenerem koszykówki w amerykańskim liceum. Nie jest najlepszy w tym co robi, ale jego ojciec był lokalną gwiazdą kosza, więc teraz Ben zawzięcie próbuje mu dorównać, czy nawet przebić. Niestety, ani on, ani jego zawodnicy nie potrafiliby przerzucić piłki przez obręcz choćby miało od tego zależeć ich życie. Jakby tego było mało jego żona (nie podpisał papierów rozwodowych) spotyka się z jego najlepszym przyjacielem, a jeśli jego praca nie zacznie przynosić efektów, zostanie z niej zwolniony. Lekko nie jest. Sprawia to, że Ben jest praktycznie non-stop sfrustrowany. Klnie jak szewc, nie ma hamulca w gębie, ani jakiegokolwiek pojęcia o tym co wypada , a co nie. I to stąd bierze się lwia część humoru w serialu.

Dalsza część tekstu pod wideo

Rzut Za Trzy (2020) - recenzja serialu [Netflix]. Czy przeklinanie jest zabawne?

Rzut Za Trzy (2020) - recenzja pierwszego sezonu serialu [Netflix]. NBA to to nie jest

Humor to temat tak rozległy, że pewnie pisanie o nim tutaj nie ma nawet sensu. Ale i tak to zrobię, bo przecież kontekst jest wszystkim. Wiele seriali stawia na humor sytuacyjny - kiedy akcja z minuty na minutę staje się coraz bardziej absurdalna i zazwyczaj niewygodna dla naszych bohaterów. Co najważniejsze - postać w serialu jest świadoma tego jak dziwna jest sytuacja, w której się znalazła i potrafi trafnie ją skomentować, puentując cały dowcip. Mistrzami tego typu żartów są "Modern Family" i "Rick i Morty". Scenarzyści często sięgają po farsę, czyli sytuacje tak niedorzeczne, że aż zabawne. Goście od "South Park" z kolei są mistrzami komedii satyrycznej oraz społecznej - zwłaszcza tej ostatniej. Bo bawią nas przerysowane do granic możliwości odniesienia do realnego świata. Lubimy też śmiać się z czyjegoś nieszczęścia mimo, że generalnie w tym co dzieje się na ekranie nie ma "Nic Śmiesznego". Humor może być wysublimowany, a może być bardzo prosty. Żarty mogą być budowane powoli i z wyczuciem, powtarzane w nowy, oryginalny sposób. Albo może ktoś piardnął podczas kolacji i powiedział "kur*a". Tak też można.

Nie twierdzę, że taki szybki, prosty i zbudowany niemalże wyłącznie na szokowaniu widza humor nie może być zabawny. Lubię chamskie żarty, typowo mroczne dowcipy o rzeczach, o których nie będę tu pisał żeby się nikomu nie narażać (pamiętajmy, że żyjemy w czasach wolności słowa, więc lepiej zastanowić się dwa razy zanim coś się powie). Ale nawet taki rynsztokowy humor powinien być albo częścią czegoś większego, albo chociaż sprytnie wyskakiwać co jakiś czas w nowej formie żeby zachować świeżość. Rick może powiedzieć "pier*ol się, Summer" i będzie to zabawne, ponieważ jest częścią większej konwersacji na temat tego jak można i nie można zwracać się do swojej rodziny. Ostatecznie sytuacja obróci się przeciwko niemu i balans zostanie zachowany, a my będziemy mogli pośmiać się z nagłej zamiany ról. Gary z "Final Space" zachowuje się jak idiota, ale ostatecznie ewoluuje w ciekawą i bohaterską postać.

Stan z "American Dada", Peter z "Family Guya", czy Homer z "Simpsonów" są kompletnie nieodpowiedzialnymi, dysfunkcyjnymi, dużymi dziećmi, ale zawsze wiemy, że starają się jak mogą i chcą dobrze dla swoich rodzin. Trener Ben Hopkins taki nie jest. Klnie dla samego przeklinania - niczemu ta jego obelżywość nie służy, a miejscami jest po prostu niezręczna. Zdaje się kompletnie nie rozumieć w jaki sposób działa społeczeństwo i otaczający go świat w ogóle, ale nie jest przy tym próbującym zrozumieć coś, zagubionym, niezrozumianym dzieckiem, a jedynie idącym po trupach do celu chamem. Bliżej końca sezonu może się wydawać, że coś się zmienia i jednak główny bohater zaliczy jakiś niewielki progres. Może nawet zacznie być zabawny. Ale nie. Ostatni odcinek zasadniczo cofa cały poczyniony do tej pory progres i zostawia nas z ręką w nocniku. To pewnie miał być taki żarcik, ale - jak większość dowcipów w tych dziesięciu odcinkach - kompletnie nie wypalił. Słowo klucz? Większość.

Rzut Za Trzy (2020) - recenzja serialu [Netflix]. Mogło być gorzej

Rzut Za Trzy (2020) - recenzja pierwszego sezonu serialu [Netflix]. NBA to to nie jest

Serial Bena Hoffmana nie jest kompletnym nieporozumieniem (chociaż niewiele mu brakuje). Zdarza się, że jakiś zbłąkany żarcik przywali nieoczekującemu go widzowi w twarz tak mocno, że ten aż zaśmieje się w głos. Nie są to jakieś wyżyny komedii, ale kiedy cała reszta szoruje dupą po ziemi, nawet ledwie niezły dowcip zaczyna brzmieć jak małe mistrzostwo świata. Do tego głównemu bohaterowi zdarza się od czasu do czasu jakiś ludzki odruch, a postacie poboczne w większości dają się lubić. Część z nich mogła pchnąć fabułę serialu na całkiem interesujące tory, ale scenarzyści woleli ledwie zahaczyć o jakieś ciekawsze wątki, aby zrobić więcej miejsca dla żartów z wynajmowania prostytutek i bicia słabszych. Haha. Historia przedstawiona w pierwszym sezonie nie jest jakoś szczególnie mocno zarysowana i większość odcinków można spokojnie oglądać w dowolnej kolejności, ale jest tam też nawet i jakaś szersza opowieść, którą warto poznać we właściwym porządku. Zwłaszcza, że kilka niezłych żartów potrafi nawet powrócić w dalszych odcinkach w nowej, lepszej formie.

Większość obsady spisuje się co najmniej w porządku, ale mam olbrzymi problem z głównym bohaterem. Lubię Jake'a Johnsona, uważam, że był bardzo fajnym Peterem Parkerem w "Into the Spiderverse", więc wiem, że potrafi grać samym głosem, ale tutaj coś bardzo mocno mu nie wyszło. Jego teksty wydają się być nienaturalnie długie, wymuszone i wypowiadane bez przekonania. Może to taki pomysł na postać, ale kompletnie mi on nie podszedł. Muzycznie nie bardzo jest o czym rozmawiać. Piosenka tytułowa nie wyróżnia się niczym ciekawym, zwłaszcza jeśli postawić ją obok najlepszych. Choć jeden kawałek (9 odcinek) nawet mnie rozbawił (mimo, że muzycznie akurat nie powalał). Graficznie to po prostu kolejny serial w stylu CarlArts - okrągłe oczy, zaoblone rogi, proste kształty - wiesz o co chodzi. Wszystkie dzisiejsze kreskówki tak wyglądają.

Rzut Za Trzy (2020) - recenzja pierwszego sezonu serialu [Netflix]. NBA to to nie jest

Rzut Za Trzy kompletnie nie jest tym, na co liczyłem. Jego fabuła jest cienka niczym dupa mojego węża, humor nie trafia do mnie w dziewięciu na dziesięć przypadków, a główny bohater jest trudnym do polubienia burakiem. Ale nie mogę powiedzieć, że uważam czas spędzony z Benem Hopkinsem za zupełnie stracony. Jest ich mało, ale serial ma swoje momenty. Całość jest raczej lekka dla oka i można ją obejrzeć nawet na jedno posiedzenie. Tylko po co, skoro nawet i na samym Netflixie jest masa znacznie lepszych seriali. Zamiast przygód tego przeklinającego w kółko buraka, obejrzyj lepiej "F is for Family" - inny serial o przeklinającym w kółko buraku. Nieporównywalnie lepszy.

Źródło: własne

Atuty

  • Kilka żartów imponuje oryginalnością...
  • Większość aktorów spisuje się przyzwoicie...
  • Krótki

Wady

  • Ale większość bawi tylko tym, że są chamskie
  • ...ale nie główny bohater
  • Zupełnie niewykorzystany potencjał

Rzut Za Trzy mógł być czymś ciekawym. Serialem godnym polecenia wszystkim fanom koszykówki, ukazującym trudy pracy w szkole, problemy rozpadających się rodzin. Ale zamiast tego wolał skupić się na wsadzaniu sobie namoczonych wódką tamponów w dupsko.

3,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper