Artemis Fowl – recenzja filmu. Nie pomogą mu ciemne okulary i garnitur

Artemis Fowl – recenzja filmu. Nie pomogą mu ciemne okulary i garnitur

Iza Łęcka | 07.08.2020, 21:00

„Artemis Fowl” to całkowicie nowe IP w katalogu korporacji Myszki Miki, które miało być adresowane do młodych, żądnych przygód, widzów. Po serii perturbacji związanych z premierą kinową Fowl trafił do Disney+, a następnie do HBO GO, co niestety nie jest zbyt dobrą wiadomością... Czy to godny„konkurent Harry'ego Pottera”? Zapraszamy do recenzji filmu „Artemis Fowl”.

Artemis Fowl II (Ferdia Shaw) to genialny nastolatek, który za nic ma szkołę i kolegów oraz koleżanki ze szkolnej ławy. Czas uwielbia spędzać z ukochanym ojcem, Artemisem Fowlem Seniorem (Colin Farrell), który zajmuje się handlem antykami, a godziny z jedynakiem poświęca na opowiadaniu i nauce o świecie magii – wróżkach, elfach, gnomach czy krasnoludach. Kiedy w trakcie jednej z podróży ojca na jaw wychodzą ciemne rodzinne sekrety, młody geniusz nie waha się przed niczym, by uratować porwanego rodzica. Jednocześnie, świat magii, który kiedyś istniał dla niego tylko w bajkach, staje przed nim otworem, bo oto do powodzenia całej misji konieczne jest porwanie jednej z wróżek.

Dalsza część tekstu pod wideo

Artemis Fowl – recenzja filmu. Nie pomogą mu ciemne okulary i garnitur

Artemis Fowl, recenzja filmu – a miało być tak pięknie...

Z młodym wirtuozem zbrodni od początku nie było mi po drodze, choć muszę szczerze przyznać, że byłam ciekawa tego obrazu, pamiętając o niezwykłej popularności książkowych przygód tego enigmatycznego, chciwego młodzieńca. Recenzowany „Artemis Fowl” już po pierwszych materiałach promocyjnych kreowany był na nową disneyowską gwiazdę dla nastoletnich widzów. Bystry intelekt, rodzina z bogatymi tradycjami przestępczymi i kolekcją gadżetów, a do tego cała feeria magicznych postaci miały stanowić połączenie godne Harry'ego Pottera, Richie Richa oraz Edmunda Pevensiego z „Opowieści z Narni” w jednej postaci – na co dawała nadzieję popularność serii książek, na podstawie których powstał film. Tymczasem od pierwszych minut seansu „Artemis Fowl” cierpi na kilka srogich bolączek, które skutecznie zniechęcają do oglądania – nawet z dzieciakami.

Pierwszym zarzutem jaki nasuwa się po obejrzeniu recenzowanego filmu jest fabuła, która ma się nijak do książkowego pierwowzoru. Scenarzyści Disneya nieco pogrzebali tworząc okrojoną opowieść o nastoletnim geniuszu, która ani nie wprowadza zbytnio najmłodszego widza w świat (de facto całkiem zmyślnie skonstruowany przez autora książek Eoina Colfera), ani nie wydaje się być spójna, bowiem nie zagłębia się w wiele istotnych szczegółów. Tym samym otrzymujemy film, w którym sporo, szybko i hucznie się dzieje – to że Disney nie szczędził złotych monet na produkcję jest widoczne już na pierwszy rzut oka – jednak zbyt wiele ujdzie naszej uwadze. Przedstawienie świata wróżek, Oazy, jako mieszanki nowoczesnej metropolii z kreaturami, które zazwyczaj widzieliśmy w nieco innym anturażu, wydaje się ciekawe, ale brakuje nieco czasu na przekonanie do siebie widza. Tak naprawdę nie poznamy również konkretów dotyczących samego poszukiwanego artefaktu, dowiadując się jedynie, że jest ważny.

Artemis Fowl – recenzja filmu. Nie pomogą mu ciemne okulary i garnitur

Artemis Fowl, recenzja filmu – gdzie się podział młody geniusz zła?

Główny bohater pomimo zapewnień o swojej genialności, jest nieco nijaki i wyblakły, a przebłyski jego niespotykanego geniuszu czy ciętego humoru nie zdarzają się zbyt często. Młody Fowl wydaje się pokazany niczym w krzywym zwierciadle swego książkowego pierwowzoru i ten aspekt najbardziej może zniechęcić do ekranizacji. W tej recenzji rzekłabym niepochlebnie, że głównego bohatera trzeba było szukać pośród innych, bo był tak mizerny... Ferdia Shaw nie zaliczy owej roli do najlepszych i choć u swojego boku miał całkiem zacne grono aktorów z Colinem Farellem, Larą McDonnell, Joshem Gadem i Judi Dench na czele, większość z postaci nie wyróżniała się zbyt pozytywnie. Rzekłabym pokrętnie, że to przyduży krasnal Mierzwa Grzebaczek, będący narratorem, niejednokrotnie kradł całe show. Na pocieszenie chciałabym napisać, że antagoniści spełniają swoje zadanie, ale... Niestety nie mogę. Kreowana intryga nie nabiera oczekiwanej wielkości, a pomagierzy niebezpiecznej wróżki zbyt wiele nie działają na ekranie. Szkoda, bo wizytówką produkcji tego typu powinny być różnorodne indywidualności, które przykują uwagę widza, tymczasem jest po prostu byle jak...

Artemis Fowl – recenzja filmu. Nie pomogą mu ciemne okulary i garnitur

Artemis Fowl, recenzja filmu– temu młodzianowi już podziękujemy

Pomimo wszelkich mankamentów, Disney przyłożył nieco więcej uwagi do jednego – oprawy. „Artemis Fowl” kręcony jest w pięknych, klimatycznych wnętrzach (choć szkoda, że większość historii poznamy w czterech ścianach jednego domu), a efekty specjalne musiały pochłonąć całkiem sporo pracy i nakładów finansowych, choć niestety nie jest to najwyższa półka. Przyznać trzeba, że gnomy czy trolle zostały całkiem zmyślnie stworzone, a rozpierducha, która ma miejsce w trakcie odbicia Kapitan Holly Niedużej potrafi wywołać sporo entuzjazmu – najpewniej chcąc nieco nadrobić słabą warstwę fabularną i brak chemii między bohaterami, reżyser Kenneth Branagh postawił na akcję. Dlatego też momenty nie trzymające się kupy przeplatają się z wystrzałami i zniszczeniami.

Recenzowany przeze mnie „Artemis Fowl” nasuwa jedno przemyślenie. Nie można nie zgodzić się z opinią, że Artemis miał być produkcją przygotowaną przede wszystkim na ekrany kin, co sugeruje całkiem sporo ujęć, z których pełnię wrażeń można byłoby doświadczyć właśnie podczas seansu kinowego (i z okularami 3D na nosie). Pandemia nieco zniweczyła wielkie plany na zysk, choć wątpię, by widzowie oglądający ekranizację w zaciszu sali kinowej, doceniliby efekty prac ekipy filmowej, bo „Artemisowi Fowlowi” brakuje polotu. Dorosłym się nie spodoba, dzieciaki i młodzież nie docenią, a sympatycy książkowej wersji otwarcie skrytykują.

Disney udowodnił, że nie zawsze niczym mityczny król Midas zamieni wszystko w złoto. W przypadku przygody Fowla owa sztuka się nie udała, a szkoda, bo pierwowzór książkowy dawał nadzieję na spory sukces. Dobrze, że film trafił przynajmniej na platformy streamingowe, w innym przypadku moglibyście stracić 95 minut z życia, podczas ewentualnej wizyty w kinie, choć na rodzinny seans w domowym zaciszu recenzowany „Artemis Fowl” również niezbyt się nadaje.

Atuty

  • Film zrealizowany z rozmachem,
  • przyzwoite efekty specjalne,
  • pomysł na przedstawienie nieco innej wizji świata wróżek niż ta, do której zdążyliśmy przywyknąć.

Wady

  • Nijaki główny bohater,
  • wizja Artemisa Fowla niezgodna z książkowym pierwowzorem,
  • słabe kreacje niemal wszystkich postaci,
  • fabuła filmu poszatkowana, pędzi, nie wprowadzając widza w bogate uniwersum,
  • niektóre sceny bez ładu i składu.

„Artemis Fowl” miał być jednym z najnowszych hitów Disneya, który zachęciłby nastoletnich widzów do seansu przed telewizorem. Obraz jednak nie zachwyca, co zważywszy na pierwowzór i nakład środków zaskakuje. Jeżeli chcecie poznać tę postać – przeczytajcie książkę.

3,5
Iza Łęcka Strona autora
Od 2019 roku działa w redakcji, wspomagając dział newsów oraz sekcję recenzji filmowych. Za dnia fanka klimatycznych thrillerów i planszówek zabierających wiele godzin, w nocy zaś entuzjastka gier z mocną, wciągającą fabułą i japońskich horrorów.
cropper