Halo Infinite - kontrowersyjny powrót do klasyki, czyli co nie zagrało

Halo Infinite - kontrowersyjny powrót do klasyki, czyli co nie zagrało

Krzysztof Grabarczyk | 28.07.2020, 21:00

Wydarzenie z inicjatywy Microsoftu, czyli Xbox Games Showcase z pewnością przejdzie do historii. Prezentacja najnowszej gry z Master Chief'em w roli głównej wywołała falę niezadowolenia wśród fanów i sympatyków historycznej serii. W końcu mówimy tutaj o jednym z najbardziej uznanych cyklów na przestrzeni prawie dwóch dekad. 

Halo to przecież silna marka, która ukształtowała liczne pokolenia graczy, zwłaszcza tych zachodnich. Oglądając materiały z Infinite ciężko jednak mieć nadzieję na produkt, który miałby skierować uwagę konsumentów do inwestycji w Xbox Series X. Przynajmniej na tą chwilę.

Dalsza część tekstu pod wideo

Sam jestem entuzjastą Halo. Uważam, że to naprawdę świetna seria. Nie wychowałem się jak pewnie niektórzy z Was na trylogii autorstwa Bungie, lecz zacząłem na poważnie interesować się tym uniwersum dopiero po latach. Chciałem przekonać się dlaczego tyle zasług w kreowaniu konsolowych FPS przypisuje się właśnie sztandarowemu IP marki Xbox. Po ograniu trzech pierwszych odsłon zrozumiałem z jakiego powodu Halo: Combat Evolved (2001) jest uznawane za najmocniejszy tytuł startowy w dziejach. Bungie nie tylko stworzyło ikonę zachodniej szkoły deweloperskiej ale pokazało, że na konsoli można zaserwować solidną strzelaninę z perspektywy pierwszej osoby. Kiedy przekazano dalsze losy serii w ręce 343 Industries spodziewałem się ogólnej tendencji spadkowej wysokiej formy Master Chiefa.

Stare kontra nowe

Halo Infinite - kontrowersyjny powrót do klasyki, czyli co nie zagrało

Pod kątem artystycznym Halo 4 bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Nowy zespół odszedł od dość sterylnego projektu lokacji jaki można zobaczyć w trylogii Bungie na rzecz bardziej szczegółowych i imponujących, majestatycznych budowli. Spodobał mi się również podrasowany design samego bohatera. Master Chief w Halo 4/5 prezentuje się bardziej groźnie i zyskał lepiej zarysowany charakter. Niejednokrotnie przecież kwestionował działania przełożonych co najlepiej widać w Halo 5: Guardians (2015). Innymi słowy, uważam że Halo pod skrzydłami 343 Industries wiele zyskało. W kwestii wizualnej i technicznej, ponieważ wreszcie dodano sprint a później nawet efektowne uniki.

Dlatego trzymałem kciuki za Halo Infinite. Kiedy ujawniono oficjalny projekt okładki z miejsca przypomniała się nam wszystkim historia rynkowego debiutu klasycznego Xboxa. Cała marketingowa otoczka związana ze startem Xbox Series X i kolejnej wielkiej krucjaty jednej z ikon gamingu to piękny ukłon w stronę historycznej premiery pierwszej konsoli i Combat Evolved blisko 19 lat temu. Prace nad Infinite rozpoczęto jeszcze w 2015 roku a więc praktycznie zaraz po wydaniu piątej odsłony cyklu. W związku z tym, studio postawiło opracować nowy silnik graficzny, SlipSpace. Wszystko na potrzeby nowego projektu, który według zapewnień samych twórców stanowi najambitniejszą i ekspansywną historię jaka kiedykolwiek miała miejsce w świecie Halo. Materiał pochodzący z Xbox Games Showcase zweryfikował pewne istotne kwestie, w tym kierunek jaki obrało sobie 343i.

Gra - usługa

Halo Infinite - kontrowersyjny powrót do klasyki, czyli co nie zagrało

Zwiastun, który zademonstrowano podczas E3 w 2018 roku pozwalał dostrzec pewne zmiany. Dotyczyły one w głównym stopniu projektu postaci Master Chiefa. Jak już wcześniej wspomniałem, bardzo podobała mi się mroczniejsza i bardziej charakterna wizja znana z dwóch ostatnich części. Aparycja legendarnego żołnierza UNSC na materiale z E3 jest zbliżona do jego iteracji znanej ze starej trylogii. Pancerz definitywnie kojarzy się z klasycznym Halo podobnie jak wypowiadane kwestie dialogowe. Ciekawy zabieg i miałem tutaj nadzieję na ciekawą fuzję staroszkolnego designu z usprawnionym modelem rozgrywki. Studio podczas prac nad Halo 4 zdecydowało już o implementacji zmian w rozgrywce, dodano w końcu możliwość sprintu czy dashe w Guardians. Na podobny mariaż liczyłem w przypadku nadchodzącego Infinite. 

Prezentacja rozgrywki okazała się czymś zupełnie innym niż zakładałem. Pomijam już kwestię dyskusyjnego poziomu oprawy audiowizualnej bo każdy widzi jak jest. Przedstawiciele studia zarzekają się, że produkcja nadal podlega ciągłym usprawnieniom i w momencie premiery otrzymamy produkt wysokiej jakości. Mimo wszystko, społeczność graczy jest bezlitosna. Ilość memów od chwili zakończenia pokazu podwaja się każdego dnia. Pikanterii całej medialno-społecznościowej nagonce dodaje fakt, że podobno rozgrywka przebiegała z poziomu PC na podłączonym kontrolerze nowego Xbox. Cóż, jako zwolennik marki jestem zdania, że w obliczu nadchodzącej kolejnej generacji Xbox i tym bardziej tak ważnego strategicznie cyklu jakim jest Halo prezentowanie pierwszego grywalnego fragmentu kampanii w takich okolicznościach nie świadczy najlepiej o środkach decyzyjnych firmy. 

Jestem w stanie zrozumieć, że gra zmierza na wszystkie systemy oznaczone literą X lecz pokaz powinien pochodzić bezpośrednio z Series X. W końcu Halo Infinite pojawi się na starcie systemu, więc czy takie podejście przysporzy nowych klientów rodzinie Xbox? To zweryfikuje czas, który pozostał na dopracowanie gry. W tym miejscu głos zabrali twórcy, którzy wspominają o dziesięcioletnim okresie wsparcia nowego Halo w postaci regularnie dostarczanej zawartości. Przy czym produkt nie jest reklamowany jako gra o strukturze usługowej, czyli "gra - usługa". Zatem minie kilka dobrych lat zanim ujrzymy numeryczną odsłonę sagi? Oby nie.

Powrót do korzeni?

Halo Infinite - kontrowersyjny powrót do klasyki, czyli co nie zagrało

Pierwsze sekundy niesławnego fragmentu rozgrywki sugerują jednoznacznie powrót do stylu wypracowanego dekady temu przez Bungie. Wyraźnie inspirowano się koncepcją sięgającą korzeniami do epokowego Halo: Combat Evolved. Nawet przelatujący nad głową statek Przymierza to bardzo podobny motyw obecny podczas pierwszego awaryjnego lądowania w oryginale. Otwarta struktura kampanii to jakaś nowość lecz styl prezentacji otoczenia to stare Halo. Nie twierdzę, że taki staroszkolny nurt artystyczny może się nie podobać. Problem tkwi w sposobie jego realizacji. Eksperci twierdzą, że nowy silnik nie do końca poradził sobie z oświetleniem przy takim sterylnym projekcie otoczenia. Jednocześnie twierdzą, że gra po liftingu warstwy technicznej jest cudowna w swojej wizji. Nie jestem specjalistą od meandrów technologii napędzającej Halo Infinite lecz ciężko wybronić obecnie nienajlepszą jakość gry. 

Być może lepiej byłoby na miejscu studia wstrzymać się z pokazem i zoptymalizować silnik całkowicie pod obrany kierunek twórczy. Nie do końca pomaga grze jej międzygeneracyjny target odbiorców. 343 Industries muszą zadowolić posiadaczy każdej platformy. Uważam jednak, że przekierowanie zespołu na nową generację pozwoliłoby znieść wszelkie kompromisy związane z różnicami technologicznymi między sprzętami. Spójrzmy na Halo 3 a 4. To się nazywa jakościowy skok. Zdaje sobie sprawę, że gra wedle zapowiedzi szefów 343 Industries zaoferuje najbardziej kompletne doświadczenie na Xbox Series X. W końcu dojdzie szumnie reklamowany ray-tracing, pełne 4k i betonowe 60 fps. Pytanie brzmi czy tego oczekiwaliśmy? 

Halo, co dalej?

Od kilku lat najbardziej ortodoksyjni fani domagali się powrotu dawnego Bungie-style w sferze audiowizualnej. Jak widać, obecni ojcowie marki wzięli sobie te uwagi do serca i postanowili zafundować wszystkim spragnionym dawnych wspomnień nostalgiczny powrót do klasyki. Akurat nie należałem do tej grupy aktywistów w społeczności fanów. Potrafię docenić zarówno klasyczny jak i dotychczasowy wizerunek Master Chiefa. Teraz po wątpliwym pokazie Infinite możemy albo nadal wyśmiewać się z memów (zwłaszcza taki jeden zapadł mi w pamięć) albo dać twórców potężny kredyt zaufania. 343 Industries dostarczyło w mojej opinii świetne historie z Chief'em w tle. Pytanie co zamierzają zrobić sami twórcy? 

Halo Infinite już teraz stał się kontrowersyjnym projektem. To także historia o tym jak jeden zły pokaz może zniweczyć dorobek uznanego studia. Mimo wszystko, staram się wierzyć w ten tytuł. W końcu rozgrywka to czysta wizytówka marki na dostępnym materiale (chociaż brakuje charakterystycznych uników z H5) a tutaj widać przywiązanie do tradycyjnych rozwiązań. Gra ma w założeniach trafić do wszystkich zainteresowanych niezależnie od posiadanej konsoli Microsoftu czy PC. Z perspektywy twórców to bardzo ambitne podejście jednak wymagające nieuniknionych kompromisów. Taka jest cena zadowolenia wszystkich. A jak wiadomo, tego się zrobić nie da. 

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Halo Infinite.

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
cropper