Kooperacja - dlaczego coraz więcej studiów dodaje ją do swoich gier

Kooperacja - dlaczego coraz więcej studiów dodaje ją do swoich gier

Mateusz Wróbel | 18.07.2020, 09:00

Studia deweloperskie coraz częściej dodają do swoich produkcji kooperację, mocno pożądany element przez graczy preferujących rozgrywkę ze znajomymi. A dlaczego? Moje przemyślenia znajdziecie w rozwinięciu.

Do trybu kooperacyjnego nie mogłem przekonać się do czasu, kiedy to wraz ze znajomymi nabyłem rodzimego Dying Lighta od Techlandu. Tysiące zabitych zombie, niesamowity, dopracowany do maksimum parkour, interesująca liniowa historia, a także satysfakcjonujący system walki przyczyniły się do kilkudziesięciu godzin świetnej, niezapomnianej zabawy w miłej atmosferze. Od ogrania najnowszej pozycji polskiego studia, w okolicach stycznia 2018 roku, wszystkie tytuły oferujące co-opa, łykałem w tymże trybie. Z biegiem czasu zauważyłem, iż deweloperzy (z naciskiem na Ubisoft) coraz częściej wdrażają kooperację do swoich gier - czym jest to spowodowane?

Dalsza część tekstu pod wideo

„Może Ty też kupisz? Będziemy świetnie się bawić...”

Kooperacja - dlaczego coraz więcej studiów dodaje ją do swoich gier

Nie ulega wątpliwości, że kooperacja napędza sprzedaż. Jeśli jedna osoba w danej grupce, liczącej kilka osób, jest zainteresowana daną grą, to zrobi wszystko, aby przekonać do niej choć jednego znajomego, który pierwotnie przechodził obok niej obojętnie. Dzięki takiemu obrotowi spraw wydawca może pochwalić się nawet dwukrotnie większą sprzedażą. Świetnym przykładem jest tutaj wyżej wymieniony Ubisoft, który w ostatnim czasie dostarcza na rynek coraz więcej sieciówek z nijaką, niezbyt angażującą fabułą (Tom Clancy’s Ghost Recon: Wildlands czy Tom Clancy's The Division 2) lub gier single-playerowych z możliwością poznania historii w rzeczonym trybie (Far Cry 5).

Obok dwukrotnie większych zysków nie można przejść obojętnie, o czym świetnie wiedzą francuscy deweloperzy. Twórcy takich serii jak Assassin's Creed czy Far Cry elementy co-opowe mają w jednym paluszku. Nie muszą martwić się zaprogramowaniem tegoż trybu od zera, tak jak musiał zrobić to przykładowo Techland. Wrocławska firma miała o tyle utrudnione zadanie, iż nie zaimplementowała do swojej produkcji standardowego multiplayera (i chwała im za to!) - czyli sieciowych rozgrywek, takich jak deathmatch, zdobywanie terenów czy ubijanie ze wspólnikami jednego ogromnego zarażonego. 

Dodanie multiplayera z pewnością pomogłoby im stworzyć fabularnego co-opa, bowiem większość sieciowych modułów byłoby już gotowych - m.in. łączenie z hostem, wspólny loot czy widok głównego bohatera na drugim ekranie. Pozostałe kwestie, takie jak system walki, zbieranie przedmiotów czy zaliczanie w dzienniku wspólnych celów musiałyby zostać dostosowane, ale jak wiedzą odbiorcy, którzy bawili się w Dying Light, Polacy poradzili sobie na piątkę z plusem. Można rzec, że ich najnowsza produkcja to jedna z najlepszych, jak nie najlepszych pozycji oferujących fabularnego co-opa.

Nie dziwi więc fakt, że studia dodające typowego multiplayera do swoich tytułów wdrażają także tryb kooperacyjny - nie stracą na tym zbyt dużo czasu ani funduszy, a z pewnością przełoży się to na bardziej zadowalające wyniki sprzedażowe.

Chcę więcej kooperacyjnych tytułów

Kooperacja - dlaczego coraz więcej studiów dodaje ją do swoich gier

Kooperacja jest wdrażana do różnych pozycji również dlatego, że duża społeczność graczy ją po prostu pożąda. Kanapowe tytuły odeszły do lamusa, bowiem w obecnych czasach wyłącznie nieliczni deweloperzy decydują się tworzyć, przykładowo tryb podzielonego ekranu (w tym momencie warto pochwalić Codemasters, które dodało ów element do F1 2020, wydanej lekko ponad tydzień temu najnowszej odsłonie licencjonowanej serii kręcącej się wokół królowej motorsportu). Nie ma co się oszukiwać - osoby, które chcą pograć w coś interesującego ze znajomymi/drugą połówką (podczas wszelkiej maści spotkań czy imprez) są z góry zmuszeni na Fifę lub tytuł indie, jak Unravel. Będąc przy produkcjach z podzielonym ekranem warto wspomnieć o A Way Out, o którym jeszcze przez kilka lat nie zapomnimy. Gdyby więcej zespołów deweloperskich tworzyło tak emocjonalne gry, skierowane dla ludzi znających się na co dzień, świat gamingu byłby jeszcze piękniejszy.

A jak Wy zapatrujecie się na tryb kooperacji? Gdy jest on dostępny namawiacie znajomych na wspólne poznanie historii czy jednak wolicie sami odkrywać, w ciszy, świat i bohaterów wykreowanych przez twórców?

Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper